"Trzeba skończyć z myśleniem: to tylko ryba". Adwokatka o znęcaniu się nad karpiami

"Trzeba skończyć z myśleniem: to tylko ryba". Adwokatka o znęcaniu się nad karpiami

„Trzeba skończyć z myśleniem: nic się nie stało, to tylko ryba” – mówi o przedświątecznej agonii karpi adw. Karolina Kuszlewicz
„Trzeba skończyć z myśleniem: nic się nie stało, to tylko ryba” – mówi o przedświątecznej agonii karpi adw. Karolina Kuszlewicz
Źródło zdjęć: © Licencjodawca | Tadeusz Koniarz/REPORTER
21.12.2023 16:30

13 lat – tyle adwokatce zwierząt Karolinie Kuszlewicz zajęło doprowadzenie do skazania mężczyzn znęcających się nad karpiami. – Ryby leżały w skrzynkach na owoce, bez wody, jedna na drugiej, wypadały na podłogę, palce sprzedawców lądowały w otworach skrzelowych – opowiada.

Ewa Podsiadły-Natorska, Wirtualna Polska: Na krótko przed świętami media znowu donoszą o bestialskim traktowaniu karpi, które w jednym z warszawskich sklepów leżały na lodzie – żywe, bez dostępu do wody, umierające. Co pani czuje, gdy o tym słyszy?

Karolina Kuszlewicz, adwokatka: Przede wszystkim wściekłość i bardzo głęboki smutek. Wściekłość, bo przepisy są jasne – nie można znęcać się nad zwierzętami, co dotyczy również ryb. Wiedza naukowa z zakresu doznaniowości zwierząt wykazuje jednoznacznie, że ryby są istotami w pełni czującymi. Mimo to ludzie wciąż pozwalają sobie na stosowanie wobec tych zwierząt barbarzyńskich praktyk – i to w miejscach publicznych – w zasadzie tylko dlatego, że ryby nie krzyczą, a ich cierpienia nie widać.

Tymczasem zgodnie z aktualną wiedzą naukową ryby czują – zarówno na poziomie psychicznym, jak i fizycznym, dlatego sytuacje, o których pani wspomina, rodzą we mnie ogromną frustrację. Również dlatego, że nie mówimy o "pospolitym przestępcy", tzn. o kimś dysfunkcyjnym, patologicznym. Mówimy o przemyślanym, podłym, paskudnym, w pełni świadomym zachowaniu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

I dobrze zorganizowanym.

Tak. Sklepy, w których sprzedawane są karpie, mają zwykle hierarchiczny układ, od sprzedawców, przez kierowników, po zarząd. Na którymś etapie to barbarzyństwo względem ryb powinno zostać wyłapane i przerwane – ale wciąż są miejsca, gdzie to się nie dzieje. Sklepy nie tylko łamią prawo; to jest przede wszystkim gigantyczny wstyd pozwalać na coś takiego. Badania pokazują, że ryba odczuwa ból i strach. Uczy się odnotowywać sytuacje, które są dla niej krzywdzące, i jeszcze zanim coś takiego nastąpi, ryba już odczuwa lęk. W sytuacji, o której rozmawiamy, ryba leży w nienaturalnej pozycji na lodzie i jest narażona na intensywne działanie sztucznego światła. To strasznie przykre, że obok nas jest tyle cierpienia.

Kupowanie żywych karpi jest zgodne z przepisami?

Ustawa o ochronie zwierząt obejmuje dwa rodzaje przestępstw: przestępstwo znęcania się nad zwierzętami i przestępstwo zabicia zwierzęcia w sposób niezgodny z prawem. Oba mają miejsce przy karpiach. Karpie podlegają ochronie prawnej i humanitarnej jako zwierzęta kręgowe. Znęcanie się nad zwierzętami jest definiowane jako powodowanie bólu lub cierpienia zwierzęcia – albo świadome dopuszczanie do tego. Ktoś może nawet nie mieć styczności ze sprzedawanym karpiem, ale jeśli zezwala na taką formę handlu, organizuje ją, łamie prawo. Ustawa precyzuje, że znęcaniem się jest m.in. zmuszanie zwierzęcia do utrzymywania nienaturalnej pozycji ciała. A czym innym, jeśli nie tym, jest trzymanie ryby na płasko na lodzie albo w ciasnym wiadrze?

Sklep to jedno; potem następuje etap domu…

Tutaj też obowiązuje prawo – i to każdego z nas. Co w domu robi przeciętny Kowalski? Nalewa chlorowanej wody do wanny albo miski i wpuszcza tam karpia, czyli znowu trzyma rybę w nieodpowiednich warunkach, przedłużając jej cierpienie. Potem następuje etap uśmiercania ryby, czym zajmuje się człowiek bez żadnego doświadczenia w tym zakresie, a przecież ustawa mówi, że w takim wypadku trzeba minimalizować cierpienie fizyczne i psychiczne zwierzęcia. Ryba jest ogłuszana – tłuczkiem, młotkiem, butelką, czym popadnie, czasem patroszona jeszcze żywa. Przestępstwem jest również zabicie karpia w obecności dzieci. O ile więc w ustawie nie jest wprost zakazana sprzedaż żywych karpi, to taka sprzedaż jest niedopuszczalna, bo nie da się przeprowadzić jej bez złamania prawa.

Inna szokująca sytuacja: na początku grudnia wykładowczyni Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie podczas zajęć odcięła żywemu głowę karpiowi. Jeden ze studentów nagrał filmik i przekazał go Fundacji Viva, która działa na rzecz zwierząt. Rektor uczelni zapowiedział wyciągnięcie wobec wykładowczyni konsekwencji.

Przede wszystkim tę sytuację musi ocenić prokuratura. Bo to nie jest zachowanie wymagające potępienia tylko przez rektora – takie czyny, tzn. znęcanie się nad zwierzęciem, ścigane są z urzędu. To raz. Dwa, że to się wpisuje w szerszy kontekst: bardzo archaicznej mentalności u części pracowniczek i pracowników naukowych, którzy reprezentują przedmiotowe podejście do zwierząt – ryba jest dla nich obiektem, na którym się testuje.

Gdy przez lata trafiałam na salę sądową w sprawach ryb, bywali biegli, w tym przedstawiciele akademii, którzy twierdzili, że ryby nie cierpią. Tymczasem w XXI wieku jakiekolwiek pokazy z żywym karpiem są zbyteczne. Kolejny aspekt to uczenie następnych pokoleń tego typu obrzydliwych zachowań. Na szczęście pokolenie studentów pokazało, że tego nie akceptuje – filmik nagrał przecież jeden z nich.

W tym roku zapadł historyczny wyrok w sprawie karpi – sąd wydał wyrok skazujący za znęcanie się nad tymi rybami w sklepie sieci E.Leclerc. Pani w tym procesie uczestniczyła.

Prowadziłam tę sprawę w całości, byłam pełnomocniczką fundacji Noga w Łapę. Od zdarzenia do wydania ostatniego wyroku minęło 13 lat. Wyrok skazujący ustanowił precedens. W 2010 roku, kiedy to wszystko się zaczęło, byliśmy na etapie prób zapewnienia karpiom ochrony prawnej, ale te próby – wszystkie! – okazywały się nieskuteczne. Sprawy co do jednej umarzano. Panowało prawne przyzwolenie na ten rodzaj przemocy. Ale ja się zawzięłam.

Widziałam nagrania z tego sklepu – ryby leżały w skrzynkach na owoce, bez wody, jedna na drugiej, wypadały na podłogę i były z powrotem do tych skrzynek wrzucane, palce sprzedawców lądowały w otworach skrzelowych. Pomyślałam wtedy: "Niech to szlag, to się musi skończyć. Doprowadzę to do końca, choćby miało to trwać latami. Nie chcę żyć w państwie, które nie reaguje na ewidentne przestępstwo".

To była trudna sprawa?

Bardzo trudna, bo osadzona w archaicznej mentalności: nic się nie stało, to tylko ryba. I choć takie przestępstwo powinno być ścigane z urzędu, czyli akt oskarżenia powinna złożyć prokuratura, to w naszej sprawie tak nie było – prokuratura dwukrotnie sprawę umorzyła. W imieniu fundacji złożyłam więc tzw. subsydiarny akt oskarżenia. Na sali sądowej wcieliłam się w rolę prokuratora, w całości biorąc oskarżanie na siebie. W sądzie pierwszej instancji przegrałyśmy, ponieważ powołany biegły ichtiolog twierdził, że karpie nie cierpią.

Złożyłam apelację, również przegrałyśmy. Wtedy, w 2016 roku, wystąpiłam do Sądu Najwyższego o kasację obu wyroków jako rażąco naruszających prawo. I wygrałam. To był pierwszy wyraźny sygnał wymiaru sprawiedliwości, że koniec z tymi barbarzyńskimi praktykami.

Co było dalej?

Sprawa ponownie wróciła do sądu pierwszej instancji. Udało się powołać zupełnie innej klasy naukowców, którzy specjalizują się w doznaniowości zwierząt, a którzy nie pozostawili żadnych wątpliwości: karpie wyjmowane z wody dostają obrzęku mózgu i bardzo cierpią. W 2021 roku sąd skazał oskarżonych za znęcanie się nad zwierzętami. Sąd drugiej instancji ten wyrok utrzymał. Oskarżeni w ślad za nami wystąpili do Sądu Najwyższego o skasowanie wyroku. W maju 2023 roku jeszcze raz stanęłam przed SN w tej samej sprawie i ponownie wygrałam. Ten proces jest symboliczny, historyczny i spektakularny w skali świata. Sąd wyraził się jasno: zwierzęta mają być traktowane podmiotowo.

Za chwilę Boże Narodzenie. W Radomiu, gdzie mieszkam, pojemniki z karpiami zaczęły wreszcie znikać z targowisk. Pani obserwacje potwierdzają, że zaczyna się dziać coś dobrego?

Tak, myślę, że jesteśmy na ostatniej prostej. Mamy już wyroki skazujące za znęcanie się nad karpiami, dzięki czemu wiele dużych sklepów nie chce, aby na ich terenie popełniane było przestępstwo. Bo to są nie tylko kłopoty prawne, ale też wizerunkowe. Obserwuję, że kolejne sieci handlowe odchodzą od tych praktyk, bo nie chcą mieć problemów. A 15 lat temu coś takiego spotkałoby się z gromkim śmiechem. Zmiana jest ogromna i na tę zmianę nasze społeczeństwo w dużej części jest już gotowe.

Myślę, że to kwestia najbliższego roku, jak zakaz sprzedaży żywych karpi zostanie wprowadzony. Jestem pewna, że niedługo nie pozostanie po tym ślad – i będzie to historia, na którą wszyscy się złożyliśmy.

Adwokatka Karolina Kuszlewicz
Adwokatka Karolina Kuszlewicz© Archiwum prywatne | Cezary Kowalski Fotografia

Ewa Podsiadły-Natorska dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Kobieta