Trzydziestolatka po zawale, czterdziestolatka po trzech. Wciąż myślisz, że ciebie to nie dotyczy?
Spodziewałaś się kiedyś, że chwilę po trzydziestce, kiedy jesteś jeszcze młoda i szalona, dostaniesz zawału serca? To efekt choroby krążeniowej, który kojarzy nam się z pięćdziesięcioletnim TIR-owcem. Niestety – to tylko stereotypy. Problem dotyczy również ciebie.
09.02.2018 | aktual.: 05.06.2018 15:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kiedy mówimy o problemach sercowych kobiety, mamy na myśli życie uczuciowe. Kiedy temat rozmowy schodzi na sercowe kłopoty faceta, interpretujemy je jako problemy zdrowotne. Tymczasem kobiety doznają ataku serca częściej, niż myślimy. I w coraz młodszym wieku.
- Moja mama miała pierwszy zawał w wieku 32 lat. Kiedy zaczęła mieć duszności, poszła do lekarza rodzinnego, gdzie dostała skierowanie na kompleksowe badania. Tam okazało się, że zawał przeszła miesiąc wcześniej! – opowiada jedna z redakcyjnych koleżanek. Mama kolejnej koleżanki również przeszła atak serca, choć w późniejszym wieku. Ale kiedy córka odwiedziła ją w szpitalu, zauważyła, że cztery pozostałe łóżka na oddziale kardiologicznym zajmowały kobiety świeżo po trzydziestce.
Zobacz też: Leki na przeziębienie mogą wywoływać zawał serca
Lekarze potwierdzają, że taka tendencja się nasila.
- Generalna zasada jest taka, że u mężczyzn zawał występuje wcześniej o 10 lat niż u kobiet. U pań dopiero po menopauzie wzrasta poziom cholesterolu, który bezpośrednio może doprowadzić do ataku serca – twierdzi Bogdan Bosak, kardiolog. Stres i niezdrowe żywienie młodych osób powoduje jednak, że sprawy nie dążą ku dobremu.
„Zawałowy rekord” należy najprawdopodobniej do Tary Robinson - matki dwójki dzieci, która mając czterdzieści lat przeszła trzy zawały w ciągu tygodnia. Nigdy nie miała wysokiego ciśnienia, aktywnie za to uprawiała sport. O tym, że przeżyła trzy zawały, dowiedziała się dopiero po ostatnim z incydentów. - Zawał serca nie jest bolesny. Jeśli spodziewasz się bólu, to na pewno się zawiedziesz - powiedziała Tara internetowemu wydaniu Daily Mail. Przyznaje, że odczuwała "pewien dyskomfort", ale zawsze jakoś to usprawiedliwiała.
Tak jak każda z nas. Nie pójdziemy do lekarza, bo nasze objawy na pewno nie świadczą o czymś pilnym, a trzeba po pracy zrobić obiad i prezentację dla szefa. Poza tym na Netflixie pojawił się cały sezon świetnego serialu, który sam się nie obejrzy. Dlatego bierzemy specyfik przeciwbólowy w postaci tabletki… albo płynu, bo wino bywa najlepszym lekarstwem.
Trzy zawały
Pewnego dnia obudziła się o drugiej nad ranem. Objawy nasiliły się dziesięciokrotnie, bolała ją górna część pleców. Czuła się, jakby w jej klatce piersiowej utkwiła nierozpuszczona tabletka. To mąż, nie przyjmując odmowy, zawiózł ją do szpitala. Tara w szpitalu poczuła się lepiej, ale przeszła jeszcze serię badań - w tym EKG, MRI i tomografię komputerową. I choć lekarz powiedział, że objawy, które opisywała, są podobne do ataków serca, to wykluczył taką możliwość ze względu na jej młody wiek. - Słowa atak serca wpadły jednym uchem, wypadły drugim. Bo dlaczego miałabym go mieć? - odparła Tara.
Trzy dni później znowu trafiła do szpitala. Została na noc i została wypuszczona następnego ranka. To był drugi zawał. Na kolejny czekała całe 5 godzin (!). Kiedy dojechała do szpitala (w którym powoli zaczęła się chyba czuć jak w domu), a symptomy nasilały się już na miejscu – z badań wynikło, że cierpiała na rozległy atak serca. W jej tętnicy głównej było 99 procent niedrożności. Prawie straciła życie. Dziś na szczęście jest zdrowa i walczy o to, żeby jak najwięcej kobiet dowiedziało się o tym, jak rozpoznać zawał u kobiety.
Spokojnie, to tylko stres!
Tara przypisywała swoje zmęczenie przepracowaniu, zdrętwiałe ramię temu, że za długo śpi na lewym boku, a ból szyi - spaniu na zbyt wielu poduszkach. Zauważyła też, że jej skóra po zewnętrznej stronie kostek zmieniła kolor na sporo ciemniejszy. Tego akurat nie umiała sobie racjonalnie wytłumaczyć. Zamiast sprawdzić objawy w Internecie, czekała aż do kontroli w następnym miesiącu, aby opowiedzieć o tym swojemu lekarzowi. Ten z kolei… przepisał jej suplementy na stres. – Skoro lekarz powiedział mi, że jestem zestresowana, to ja po prostu w to uwierzyłam i nie drążyłam do tematu – opowiada kobieta.
Z badań Michaela O. Sweeneya, przeprowadzonych w 2003 roku, wynika, że 70 proc. kobiet podczas swojego przedzawałowego miesiąca czuje się po prostu bardzo zmęczonych. Nieliczne odczuwają typowe dla mężczyzn i łatwe do rozpoznania objawy, które mają mężczyźni. To sprawia, że kobiety często "przegapiają" swój zawał, a tymczasem leczenie podjęte w ciągu pierwszej godziny po ataku serca jest kluczowe i daje większą szansę na zdrowie w przyszłości.
- Zawał dzieli się na pełnościenny i niepełnościenny. Ten niepełnościenny można "przechodzić", ten pełnościenny kończy się na ogół dramatem – śmiercią lub niepełnosprawnością. To, że komuś się udało przeżyć zawał bez pomocy, nie znaczy, że należy lekceważyć jakiekolwiek objawy, bo nigdy nie wiadomo, który zawał nas "dopadnie" – mówi Bogdan Bosak.
Kardiolog zaznacza, że w Polsce opieka nad osobami tuż po zawale jest na poziomie europejskim i nie odbiega od standardów reszty cywilizowanego świata. Niestety w perspektywie pięcioletniej przeżywalność tych osób jest sporo mniejsza niż w innych krajach. – Osoba po zawale jest pozostawiona sama sobie. Nikt nie informuje jej o tym, że powinna zadbać o aktywność fizyczną i zmienić dietę na niskocukrową i pozbawioną cholesterolu – mówi Bosak.
A przede wszystkim w kolejce do kardiologa czeka się od 6 do 9 miesięcy. Tymczasem według niektórych źródeł atak serca jest częstszą przyczyną śmierci kobiet niż wszystkie nowotwory razem wzięte.