Blisko ludziTutaj PESEL nie ma znaczenia. 52-letnia kolarka wygrywa z młodszymi

Tutaj PESEL nie ma znaczenia. 52‑letnia kolarka wygrywa z młodszymi

Gdy odbiera pakiet startowy, to wolontariusze mówią jej per "pani". Czują się niezręcznie, bo Magdalena jest o wiele starsza od reszty. Kobieta ma licencję "Elity" i ściga się z najlepszymi zawodniczkami w Polsce i na świecie, które mogłyby być jej córkami.

Magdalena Chmielewska
Magdalena Chmielewska
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne

08.07.2021 14:30

Magdalena Chmielewska nigdy nie uprawiała zawodowo sportu, ale przez długie lata obserwowała zawody kolarskie, które rozgrywały się prawie pod samymi oknami jej domu. - Żal było nie pojechać – opowiada.

Kobieta ma 52 lata, ale w tym sporcie to wynik, a nie wiek, ma znaczenie. - Jak nie ma młodszych i lepszych ode mnie, to wygrywam – skromnie stwierdza kolarka, która dziś ma szanse dostać się do Kadry Narodowej w Kolarstwie Szosowym.

W przeciwieństwie do wielu zawodniczek z "Elity" kolarskiej w Polsce Magdalena łączy sport z pracą zawodową. - Mam takie sportowe ADHD, mój trener dobrze mnie zna. Żebym codziennie nie jeździła, to wysyła mnie a to na basen, a to na jogę – śmieje się Chmielewska.

Misja kolarska

Magdalena pracuje bardzo ciężko na swój sukces. Treningi są wielogodzinne, a gdy pogoda nie dopisuje, odbywają się w domu. Rower wpina w specjalny sprzęt i może oglądać wyścig na ekranie, a nawet ścigać się z innymi wirtualnymi kolarzami i kolarkami. Jednak wirtualni kolarze i trasy to nie to samo, co normalny wyścig.

Kolarstwo szosowe przyciąga obecnie coraz więcej kobiet. - Widzę dużą zmianę, teraz jeździ naprawdę sporo dziewczyn, niektóre jak patrzę, trenują intensywnie. Niestety, nie przekłada się to na liczbę startujących w zawodach. Jest ich wciąż bardzo mało. Nie rozumiem tego za bardzo, po co mocno trenować, jak się nie startuje w zawodach, to tak trochę bez sensu. Może to lęk przed kraksą, szybkim peletonem? Przybywa małych, lokalnych zawodów, tam też można się ścigać - radzi innym kolarkom Chmielewska.

- Klika dni temu wystartowałam w wyścigu "UCI Grand Fondo – Bitwa Warszawska", byłam pierwsza w swojej kategorii wiekowej i pierwsza wśród kobiet. Wygrałam ze wszystkimi dziewczynami na dystansie "medio". Dzięki temu, w październiku pojadę na mistrzostwa świata. Na Zachodzie to jest zupełnie inne ściganie, tam jest wiele byłych zawodniczek, są w moim wieku, a wciąż jeżdżą. Mają dużą przewagę doświadczenia, tyle lat na rowerze robi swoje, ja nie mogę się pochwalić takim stażem jak one – mówi Chmielewska.

- Myślę, że na zmiany trzeba jeszcze sporo poczekać. Cieszę się, że kolarstwo robi się coraz popularniejsze wśród kobiet, ale żeby było tak jak w innych krajach, to musimy poczekać kilkadziesiąt lat – wyjaśnia kolarka.

- W Warszawskim Klubie Kolarskim trenuje dużo dziewczyn, jednak większość wybiera jazdę na rowerach MTB. Mój trener pracuje nad tym, żeby przekonać dziewczyny do jazdy na szosie i startach w Pucharze Polski. Pomału to się udaje. Brakowało mi grupy kobiecej, z którą mogłabym trenować, od kilku tygodni działa "Zośka Cycling". Jesteśmy taką towarzyską grupą dziewczyn, które mocno jeżdżą na rowerach i chcą startować w zawodach - opowiada.

- Uwaga, nie jestem tam najstarsza! Jest jedna, która ma 53 lata, reszta to trzydziestki i czterdziestki. Nazwa nie jest przypadkowa, po pierwsze kobieca, po drugie śmieszna, a po trzecie nawiązująca do męskiej, warszawskiej grupy kolarskiej "Ośki" – śmieje się Chmielewska.

Magdalena Chmielewska z koleżankami
Magdalena Chmielewska z koleżankami© Archiwum prywatne

Gdyby zacząć wcześniej…

- Czasem się zastanawiam, co by było, gdybym odkryła kolarstwo wcześniej, a nie po czterdziestce. Nie wiem. Teraz jestem szczęśliwa, trenuję, startuję, jesienią pojadę na Mistrzostwa Świata. Pewnie, że wolałabym wiedzieć, że będę mogła jeździć przez następne trzydzieści lat, ale zobaczymy, jak będzie – dystansuje się do swojego wieku Chmielewska.

- Jestem współwłaścicielką baru sałatkowego w Warszawie, mam dużo pracy na co dzień, treningi, nawet te najcięższe pozwalają odpocząć. Głowa przejeżdżona, to wszystko staje się prostsze, na pewno jestem mniej nerwowa, to dla moich pracowników zdecydowanie lepsze! – mówi Chmielewska.

- O kolarstwie mówię dużo, bo chciałabym jak najwięcej dziewczyn namówić do jazdy. W klubie mam ksywkę "Matka", to dlatego, że mój syn jeździ w Warszawskim Klubie Kolarskim. Teraz to ja się nawet cieszę z tego przezwiska, wolę to, niż żeby mieli do mnie mówić "babcia", albo jeszcze gorzej – dodaje kolarka.

Kolarski dzień

Typowy dzień Magdaleny jest naprawdę męczący. - Budzę się o 5-6 i jak nie muszę od rana zaczynać pracy, to idę na rower. Teraz latem jest super, bo dzień długi i mogę treningi robić rano przed pracą lub w drodze do pracy. Zwykle w pracy spędzam od 6 do 11 godzin. Jeżeli nie zrobiłam treningu rano, to robię go po pracy. Na szczęście dzieci mam już dorosłe, cały wolny czas pozostaje na moje hobby, spotkania ze znajomymi i wspólne biesiadowanie z mężem. O takich przyziemnych sprawach jak sprzątanie, pranie, gotowanie nie będę mówiła, bo to się "upycha" gdzieś w międzyczasie – śmieje się Chmielewska.

- Mechanikiem rowerowym nie jestem, owszem zmienię sobie koła, nawet hamulce wyreguluje, przerzutek to wolę nie dotykać. Ważne jest dla mnie to, żeby mieć zaufanie do roweru. Wiem, że to nie jest skomplikowana maszyna, ale wolę, gdy dba o nią profesjonalny mechanik, wtedy wiem, że na starcie nie będzie nieprzyjemnych niespodzianek! I oczywiści nie mogę się doczekać kolejnych zawodów - podsumowuje Chmielewska.

Magdalena Chmielewska na trasie
Magdalena Chmielewska na trasie© Archiwum prywatne

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)