#twarząwtwarz: Czy skóra po wakacjach wymaga „remontu”?
Złocista opalenizna, gdzieniegdzie piegi i słoneczny blask - to wszystko sprawia, że po urlopie wyglądasz najpiękniej. Natomiast po kilku tygodniach, wraz z blednącą cerą, pojawiają się znajome objawy: trądzik, naczynka, przebarwienia, które trzeba zakrywać mocnym podkładem. Dlaczego właśnie wtedy najlepiej odwiedzić gabinet dermatologiczny i w jaki sposób ratować skórę po wakacjach - opowiada specjalistka dermatolog, dr Agnieszka Bliżanowska z gabinetu Wellderm.
Pani doktor, przez dwa miesiące lato w Polsce nas raczej nie rozpieszczało. Ale ostatnie kilka tygodni można było śmiało spędzić w plenerze, na działce, basenie, nad jeziorem czy w górach. Spragnieni słońca wystawialiśmy twarze i ciała w jego kierunku. I udało się. Mamy opaleniznę jak z last minute w Hurgadzie. Po co mielibyśmy iść do dermatologa?
Skóra po urlopie jest jak strój kąpielowy: przesuszona i przebarwiona od słońca. Nawet jeśli stosowaliśmy filtry. Prawda jest taka, że mało kto używa ich tyle, ile powinien. Zarówno pod względem ilości produktu, jak i częstotliwości jego nakładania na skórę. I to nie tylko na plaży nad morzem, ale podczas ekspozycji na słońce w ogóle. Działka czy jazda rowerem, ba, nawet spacer po mieście nie powinny być wymówką dla niestosowania kremu z filtrem. Jeżeli oprócz tego, nie nawilżaliśmy, ani nie chroniliśmy skóry podczas wakacji preparatami z antyoksydantami, to właśnie teraz jest najlepszy moment, żeby to zrobić!
W jaki sposób możemy pomóc skórze w domu? Czy na przykład maseczki nawilżające w ogóle coś dają?
Oczywiście, że działają i że poprawiają kondycję skóry. Ale należy nakładać ich dużo i często. Nawodnić tę przesuszoną skórę jak najmocniej (codziennie nakładać serum, plus krem nawilżający)
. I nie zapominać o nawilżaniu jej od środka. Picie przynajmniej 2 litrów wody dziennie jest niezbędne jeśli chcemy mieć skórę w dobrej kondycji i poprawić stan jej nawilżenia. Same maseczki, sera i inne preparaty niewiele zmienią, jeśli nie będziemy jej nawadniać od środka.
I wtedy opalenizna zostanie z nami na dłużej?
Żywot opalenizny przedłuży na przykład piling ferulowy w gabinecie dermatologicznym.
Ale piling złuszcza skórę…
Nic podobnego! Piling ferulowy nie złuszcza, ale działa na skórę tak, jak kropla cytryny na pokrojone jabłko. Zakonserwuje kolor (opaleniznę) i pozwoli zachować świeżość naskórka. Dlatego choćby na taki zabieg warto przyjść do gabinetu, żeby dłużej wyglądać na wypoczętą i jednocześnie młodszą.
Podejrzewam, że wiele osób puknie się w czoło, bo do dermatologa chodzi się z chorobami skórnymi. A przecież od lat mówi się, że słońce leczy skórę, a już na pewno leczy trądzik. I patrząc na moją łojotokową skórę, rzeczywiście o tej porze roku wygląda najlepiej - jak cera normalna…
Niestety słońce tylko pozornie leczy trądzik. Generalnie działa na takiej zasadzie, że zasusza zmiany trądzikowe, bo wysusza skórę. Dlatego cera łojotokowa latem zamienia się w normalną, cera normalna - w suchą. Nie wspomnę co się dzieje z cerą naturalnie suchą…Wracając jednak do trądzika pospolitego, to działanie słońca jest jak błędne koło. Po lecie, kiedy promieniowanie UV przesuszyło naskórek, wiele rzeczy dzieje się „pod spodem”, choć pozornie cera wygląda lepiej niż zwykle. Gruczoły łojowe dostają sygnał, że skórze brakuje nawilżenia i natłuszczenia. I zaczyna się nadprodukcja sebum. A to powoduje nawrót zmian skórnych od zaskórników po ropne stany zapalne, a nawet bolesne cysty. Dlatego osobom ze skórą łojotokową, nawet jeśli są chwilowo zadowolone z jej powakacyjnej kondycji, radzę od razu po powrocie przyjść do gabinetu dermatologicznego. I kontynuować leczenie przeciwtrądzikowe. Dlaczego tak szybko? Żeby zdążyć przed wielkim „wysypem”.
W jaki sposób zregenerować i nawilżyć przesuszoną cerę trądzikową jesienią?
Oprócz wspomnianych przeze mnie preparatów nawilżających i antyoksydantów, które warto stosować niezależnie od rodzaju skóry i jej problemów, należy złuszczyć wierzchnią warstwę naskórka. Najskuteczniejsze, aby to osiągnąć są pilingi specjalnie dedykowane cerze trądzikowej. Na przykład piling salicylowy czy TCA. To już oczywiście mocne pilingi, związane z dużą maceracją naskórka, więc nie zakonserwują jak kwas ferulowy koloru skóry i opaleniznę musimy bezpowrotnie pożegnać. Radzę nacieszyć się nią przez dwa tygodnie i grzecznie pójść na piling. A po kilku tygodniach na kolejny, ponieważ ten zabieg najlepsze rezultaty przynosi wykonywany w serii. Odsłaniamy stopniowo kolejne warstwy naskórka i pozbywamy się nieładnych potrądzikowych blizn i przebarwień. Ale cel uświęca środki. Jeśli teraz zawalczymy o zdrową, gładką skórę przez okres jesienno-zimowy, na wiosnę skóra będzie wyglądać świeżo, gładko i nie będziemy się martwić o nawracające, nieestetyczne i nieraz bolesne stany zapalne.
A jak słońce wpływa na trądzik różowaty? Czy również go nasila?
Opalenizna pięknie przykrywa nie tylko zmiany trądzika pospolitego, ale również popękane naczynka. A promieniowanie UV i wiatr potęgują pękanie naczynek u osób, które mają taki typ skóry. Efekt: kiedy tylko schodzi opalenizna, odsłaniają się czerwone pajączki, których aż nadto przybyło w czasie wakacji. Natomiast od razu, kiedy skóra jest wciąż opalona - niewiele możemy z nimi zrobić. Trzeba cierpliwie poczekać aż naskórek zblednie i dopiero wtedy (około października), zabrać się za laserowe zamykanie naczynek. A czekając na taki zabieg pilnie wklepujemy w skórę antyoksydanty.
*Pani doktor, a kiedy w takim razie możemy powalczyć z przebarwieniami? *
Podobnie jak z naczyniami, czekamy do października. Najskuteczniejsze dwa zabiegi przeciw przebarwieniom to pilingi Cosmelan i Dermamelan. Nie mniej terapia jest dość długa 1-2 miesiące, więc należy cierpliwie czekać aż przyniesie pożądane efekty. Z resztą po zabiegu przez cały rok stosuje się krem dedykowany skórze z przebarwieniami i chroni przed promieniowaniem UV wysokim filtrem SPF 50. To inwestycja w nienawracanie przebarwień i jednolity koloryt cery.
Jakie jeszcze „pamiątki” z wakacji przywozimy na skórze?
Po lecie wychodzą również pierwsze głębsze zmarszczki. Te możemy w każdej chwili skorygować i wypełnić w gabinecie lekarskim zastrzykami z zagęszczonego kwasu hialuronowego, skin booster, a także potraktować mezoterapią, żeby porządnie skórę odżywić.
Z opalonej cery zwykle płynnie przechodzimy do szarej, pozbawionej blasku. Czy jest jakiś sposób, żeby tej szarości w naszej szarej rzeczywistości uniknąć?
W domu nakładamy na twarz nawilżające serum, kremy i preparaty z antyoksydantami (jak witamina C, kwas ferulowy, witamina E). Oprócz tego pijemy wodę. A w gabinecie działamy głębiej mezoterapią. Ta gwarantuje długofalowe nawilżenie i odżywienie skóry. Bardzo ładnie wpływa na jakość skóry zabieg, który stymuluje ją do odnowy, czyli Regeneris zwany też wampirzym liftingiem. To mezoterapia z wykorzystaniem osocza bogatopłytkowego, pobieranego z krwi pacjenta. Taki zabieg polega na tym, że odwirowuje się pobraną krew, która dzieli się na osocze ubogopłytkowe i bogatopłytkowe. I tym drugim, jak odżywczym koktajlem z komórkami macierzystymi, robimy w wielu miejscach nakłucia w skórze twarzy i szyi (ale można również ostrzykiwać dekolt czy dłonie). Skóra z czasem wygląda przepięknie. Jest odżywiona, młodsza i bardziej świeża. I nie daje się szarości. A co najważniejsze, efekt odmłodzenia i odświeżenia, utrzymuje się bardzo długo.