Tydzień Bez Plastiku. Sprawdzam, czy trudno jest przestać się truć i zaśmiecać ziemię
Idę do osiedlowego sklepu, do koszyka (plastikowego) wrzucam orzechy w torebce, bułki w torebce, 2 jogurty w plastikowych kubeczkach, banany, jabłka, trzy cytryny i brokuł (razem cztery torebki). Potem jeszcze makaron, fasolki garść, płatki owsiane i - zaszalejmy, bo drogie jak złoto - awokado. To wszystko nie mieści się ręku, więc dwa opakowania i jedenaście reklamówek przekładam do jednej, większej, albo i dwóch, żeby nie urwało. I tak sobie tonę w folii i plastiku, a wraz ze mną całe osiedle, żeby nie powiedzieć - świat.
25.09.2017 | aktual.: 25.09.2017 16:15
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
O tym, że otaczają nas tworzywa sztuczne i to niekoniecznie dobre zjawisko, w Polsce rozmawiamy tylko przy okazji dyskusji o torebkach foliowych w sklepach. I nawet wówczas omijamy sedno problemu, bo zamiast o ich wpływie na zdrowie lub o zanieczyszczeniu środowiska debatujemy nad tą palącą kwestią – będą za darmo czy nie będą?
I choć w większości sklepów obecnie są odpłatne, Polak i tak zużywa rocznie ponad 400 torebek foliowych. Jeśli kogoś ciekawi, ile ich zużywa się w skali świata, spieszę z informacją – 5 trylionów, co daje zatrważającą liczbę 160 tys. używanych torebek na sekundę i 700 na każdego mieszkańca Ziemi. Z tego, jak podaje The World Counts, który dla dobra ludzkości postanowił torebki policzyć, tylko 1 proc. trafia do recyklingu, a aż 10 proc. ląduje w oceanach, zapychając żołądki albatrosów i śnieżnych fok.
Są to liczby tak wielkie, że nie potrafimy ich sobie wyobrazić, a pozostając całkowicie abstrakcyjnymi, mówiąc kolokwialnie, mamy je gdzieś. Co innego, jeśli chodzi o alergie i choroby, które obchodzą nas dużo bardziej, bo potrafią znacząco pogorszyć jakość naszego życia lub je skrócić. I na tym polu naukowcy od lat alarmują – tworzywa sztuczne w powolnym, niedostrzegalnym gołym okiem procesie rozkładu wydzielają szkodliwe i rakotwórcze substancje. Niektóre z nich, jak tzw. związki endokrynnie czynne (EDC), wpływają na układ hormonalny człowieka, powodując problemy z płodnością czy wywołując wady rozwojowe u dzieci.
Dlaczego nikt o tym nie mówi? Przede wszystkim dlatego, że opakowania z tworzyw sztucznych są lekkie, wytrzymałe i wielofunkcyjne. Chcemy je kupować z wygody i z lenistwa. Wielu z nas, kupując dmuchaną piłkę dla dziecka ze stoiska przy plaży, nie zastanawia się przecież, czy zawiera on jeden z EDC, niechlubny bisfenol A (BPA), gromadzący się w narządach wewnętrznych nie tylko bawiącej się nią dziewczynki, ale potencjalnie również jej córki i dziecka tejże. Dziecko chce piłkę, kupujemy piłkę, koniec historii. Wydaje się, że innego wyjścia nie ma.
Tymczasem życie bez tworzyw sztucznych jest możliwe – przykłady płyną z zagranicy. Rodzina Sandry Krautwaschl z Austrii zaczęła od rodzinnego eksperymentu. Ona i jej bliscy chcieli zobaczyć, czy uda im się funkcjonować przez miesiąc bez tworzyw sztucznych i jak to wpłynie na komfort ich życia. Pomysł pojawił się podczas wakacji w Chorwacji w 2009 roku – wówczas Sandra nie mogła się nadziwić, skąd na wybrzeżu tyle dryfujących plastikowych butelek i innych odpadów.
Krautwaschl zaczęła interesować się tematem tworzyw sztucznych, a ze słynnego filmu "Plastikowa Planeta" Wernera Boote'a dowiedziała się, że mimo że potrzeba setek lat, by jedna plastikowa torebka uległa rozkładowi, każdego roku produkuje się kolejnych 240 milionów ton plastiku. – Choć mamy recykling w Austrii, nie działa on na całym świecie. Nadal kupując te rzeczy przyczyniamy się do kontynuowania produkcji – mówiła kobieta w wywiadzie dla "Spiegel Online". Tak miesięczny eksperyment zamienił się w sposób na życie.
Tydzień Bez Plastiku
Idę do osiedlowego sklepiku zaopatrzona w czerwoną, płócienną torbę jak w tarczę. Łapię za koszyk (tym razem metalowy, choć to przypadek), rozglądam się za warzywami. Wrzucam je bezpośrednio do koszyka, potem dokładnie je wyszoruję. Bułki pakuję w papierową torebkę, ser także. Chwilę przystaję przy lodówkach – mnóstwo jogurtów, każdy w plastikowym kubku. Na razie nie wiem, jak rozwiązać ten problem. Ryż udaje mi się dostać w papierowej torebce, dorzucam jeszcze kilka słoików z innymi wiktuałami i myślę, że to nawet dobrze, bo słoików użyję potem do przechowania herbaty.
Czuję satysfakcję, bo w koszyku nie mam ani kawałka tworzywa sztucznego. Ale i niepokój – czy będę przymierać głodem podczas tego eksperymentu? Jak kupić papier toaletowy i ręczniki papierowe do kuchni, skąd wziąć ekologiczne gąbki do zmywania, czy nie napiję się w tym tygodniu herbaty (bo w foliowym opakowaniu)? Śmieci, wszędzie śmieci, to jakiś koszmar – zdaję sobie sprawę.
Na szczęście w mojej okolicy są sklepy, które sprzedają produkty wyłącznie na wagę lub w opakowaniach biodegradowalnych i z pewnością się tam wybiorę. Rozglądam się za targami i straganami, w których nie dostajemy z automatu pięciu torebek na każdą rzodkiewkę. Nie wiem jeszcze, jak z tofu (wszędzie widzę zafoliowane), ale mięso też mogę zapakować w papier. To wszystko wymaga planowania i już wiem, że nie będzie łatwo zmienić dotychczasowe przyzwyczajenia.Ale warto spróbować – o postępach wkrótce!