Uciekły sprzed ołtarza. Nie żałują
Dla Diany myśl o ślubie wiązała się z niewyobrażalnym lękiem. Justyna z decyzją o odwołaniu ceremonii zwlekała do ostatniej chwili. Obie kobiety łączy jedno - ucieczka sprzed ołtarza na przekór narzeczonym, rodzinie i tradycji.
06.08.2023 06:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Przyjaciółki Justyny zawiozły ją do hotelu w centrum Warszawy. Plan jej wieczoru panieńskiego był napięty. Miały się wystroić i wyruszyć na wycieczkę po stołecznych klubach tanecznych. - Nie mogłam się doczekać tego weekendu. Z perspektywy czasu widzę, że cieszyłam się na spotkanie z dziewczynami bardziej niż na własny ślub - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Kobiety świetnie się bawiły, tańcząc w rytm klubowej muzyki. Nagle Justyna poczuła, że ktoś chwyta ją za dłoń i odciąga od grupy koleżanek. Obiecała sobie, że będzie trzymać się od natrętnych facetów z daleka. Z tym jednym się nie udało.
- Na parkiecie idealnie się dopełnialiśmy. O tym, że jest między nami chemia, przekonałam się, gdy wyszliśmy z klubu. Spacerowaliśmy po centrum miasta, rozmawialiśmy godzinami, śmialiśmy się i coś zaskoczyło. Nie spodziewałam się, że na wieczorze panieńskim mogę poznać bratnią duszę - wspomina.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Justyna wróciła do hotelu. Opowiedziała przyjaciółkom o wyjątkowym wieczorze. - Były zniesmaczone. Mówiły, żebym nie przyznawała się narzeczonemu i zapomniała o tym facecie. Ale ja nie umiałam. Wróciłam do Krakowa i nic nie było już takie same. Utrzymywaliśmy kontakt i planowaliśmy kolejne spotkanie. Jednocześnie zachodziłam w głowę, jak odwołać ślub, nie złamać serca Mariuszowi i nie rozczarować rodziców - wyznaje. Z decyzją zwlekała długo. Na rozmowę z narzeczonym zdecydowała się na tydzień przed planowaną ceremonią.
- Był zrozpaczony. Przyznał, że nie chce mnie znać. Moje serce też pękło. Kochałam go przez lata, ale to nie było gorące uczucie, którego szukałam. Dlatego postawiłam wszystko na jedną kartę i wybrałam kogoś, kto sprawiał, że moje serce biło szybciej. Z Mariuszem czekało mnie nudne, zwyczajne życie - dodaje.
Rodzice Justyny zareagowali równie gwałtownie. - Na imprezę wydali swoje oszczędności. Ojciec do dzisiaj się do mnie nie odzywa, a minęły już trzy lata - kwituje ze smutkiem.
"Trzeba zmierzyć się z konsekwencjami"
Wzięcie ślubu jest decyzją na całe życie. Niektórzy podejmują ją z lękiem w sercu. Tłumione emocje z czasem dochodzą do głosu, co może skutkować ucieczką przed zobowiązaniem. Psycholożka Paulina Wojkiewicz tłumaczy, że nie powinno oceniać się takich wyborów w kategoriach dobrych i złych.
- Starajmy się zrozumieć i rozpatrywać każdy przypadek indywidualnie. Do zmiany planów pchają nas nie tylko własne rozterki, ale też konteksty kulturowe. Dopiero od niedawna kobiety nie czują tak ogromnej presji społecznej na założenie rodziny, a małżeństwo przestało definiować nasze życie. Presja ze strony rodziny nie jest już też tak duża jak wcześniej. Nawet jeśli ją czujemy, możemy swobodniej się jej przeciwstawić - wyjaśnia ekspertka.
Paulina Wojkiewicz zaznacza, że prędzej czy później trzeba będzie skonfrontować się z trudnymi uczuciami. - Na tym polega dojrzałość. Musimy poradzić sobie z rozczarowaniem innych osób oraz zmierzyć się z konsekwencjami odwołania ślubu - zarówno tymi finansowymi, jak i emocjonalnymi - wskazuje.
Zobacz także
Nigdy nie zapomni słów niedoszłej teściowej
Myśli o konsekwencjach rezygnacji ze ślubu wywoływały u Diany ataki paniki. "Wdech i wydech" - powtarzała w myślach, ubierając sukienkę ślubną i z trudem powstrzymując łzy. Pierwsze wątpliwości przyszły niedługo po zaręczynach. Kochała Kamila, ale nie planowała z nim wspólnego życia. Zaskoczył ją, gdy uklęknął z pierścionkiem w ręku i zapytał, czy za niego wyjdzie. - Zapadła cisza. Długa i niezręczna. Widziałam, że jest przerażony, więc powiedziałam "tak". Działałam pod wpływem chwili - wyznaje Diana.
Kamil był podekscytowany. Wspólnie planowali wesele, zaangażowali w przygotowania rodziców. Pod natłokiem obowiązków Diana nie miała czasu na analizowanie decyzji. - Ślubu zaczęłam się bać na poważnie po wieczorze panieńskim. To była moja chwila rozluźnienia. Wyrwałam się na chwilę z domu, pobyłam bez Kamila i zrozumiałam, że nie chcę tak poważnego zobowiązania, że trzęsę się na samą myśl. Nigdy nie marzyłam o ślubie, dzieciach, rodzinie - dodaje.
Diana powiedziała o swoich wątpliwościach rodzicom. Nie zrozumieli. - Stwierdzili, że jeśli wycofam się dwa tygodnie przed ślubem, to będzie wstyd na całą rodzinę. Zacisnęłam zęby i przestałam mówić o swoich emocjach - mówi. W końcu coś w Dianie pękło. Gdy zobaczyła się w sukni w dniu ślubu, wybuchnęła płaczem.
- W ostatniej chwili zamknęłam się w pokoju. Moja mama i teściowa próbowały się do mnie dobić, waliły w drzwi pięściami. Krzyknęłam, że nie wezmę ślubu z Kamilem. Nigdy nie zapomnę słów jego matki. "Nawet nie próbuj się teraz wycofać. Wiedziałam, że zrujnujesz życie mojemu synowi" - cytuje Diana, po czym dodaje, że tego dnia z pokoju już nie wyszła, a ślub nie doszedł do skutku.
"Nie żałuję, że uciekłam sprzed ołtarza"
Podejmując jakąkolwiek decyzję, kierujemy się głównie emocjami. Paulina Wojkiewicz zaznacza, że do głosu warto dopuścić także racjonalną część doświadczenia, percepcję i intuicję. Zauważa też, że zazwyczaj ktoś, kto decyduje się na odwołanie ślubu, wątpliwości co do swojego związku miewa już znacznie wcześniej. Zaręczyny są jednak wyjątkowym momentem, na który czeka wiele kobiet, łącząc je z awansem społecznym.
- Często spotykam się z tym, że kobiety tuż po zaręczynach czują się spełnione, czują się tymi wybranymi, jedynymi i kochanymi. Bo przecież ktoś chce z nami spędzić całe życie. Trudno nie ulegać tym emocjom. Jesteśmy bowiem społeczeństwem z licznymi deficytami, niosącym w sobie traumę starszych pokoleń i dziecięce pragnienie wywodzące się z tych doświadczeń. Romantyzujemy o związku i nie chcemy mierzyć się z tym, jaki jest w rzeczywistości, a ta bywa zwyczajna i mało ekscytująca. Gdy musimy zmierzyć się z codziennością i pracą nad relacją, rezygnujemy - wyjaśnia.
Związku Diany i Kamila nie udało się uratować. - Uznał to za coś równego zdradzie. Na początku byłam rozżalona, ale teraz rozumiem, jak bardzo go zraniłam - mówi kobieta. Diana stwierdza, że rozstanie wyszło im obojgu na dobre. - Kamil poznał dziewczynę, która chce się ustatkować. Ja natomiast skupiłam się na sobie i powoli dochodzę do tego, czego chcę od życia - podsumowuje.
Justyna jest szczęśliwa w nowym związku. - Nie żałuję, że uciekłam sprzed ołtarza. Gdybym w to poszła, do końca życia mogłabym mieć sobie za złe, że nie wybrałam faceta, który budzi we mnie najsilniejsze emocje. A rodzice? Cóż, wierzę, że prędzej czy później zrozumieją. W końcu jesteśmy najbliższą rodziną - komentuje.
Sara Przepióra dla Wirtualnej Polski