Zorganizowali wesele bez wódki. "Było żenująco"
"A teraz idziemy na jednego", "Co? Ze mną się nie napijesz?", "Gorzka wódka, gorzka wódka…" to teksty, które padają na niejednym suto zakrapianym weselu. A co, gdyby zamiast wódki serwowano gościom sok? Czy ludzie potrafią się w ogóle bawić bez alkoholu?
Nie jest wcale rzadkością, że przygotowywanie wesela – zamiast być przyjemnością – zmienia się dla młodej pary w koszmar. Dzieje się tak zazwyczaj wtedy, gdy ich wizja imprezy nie przystaje do tej tradycyjnej, ogólnie przyjętej.
Przekonało się o tym wiele par, które chciały np. zrezygnować z podawania na weselu alkoholu. Zamiast wódki, drinków, piwa czy wina na stole miały pojawić się soki, napoje czy też bezalkoholowe koktajle. To zaś dla wielu zaproszonych było równoznaczne z kiepską zabawą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Najgorszy dzień w moim życiu"
– To miał być najlepszy dzień w moim życiu, a okazał się jednym z najgorszych – mówi Ewa. Z osobistych powodów wraz ze swoim ówczesnym narzeczonym podjęli decyzję, że urządzą wesele bez napojów procentowych. Są abstynentami i zwykle średnio się bawili na mocno zakrapianych imprezach. Nie chcieli, żeby ich wesele zmieniło się w wielką popijawę, która skończy się dla gości kacem.
– Bardzo nam na tym zależało i nie chcieliśmy się złamać – tłumaczy. – Najbliższa rodzina i przyjaciele nas wspierali, ale reszta… Część gości uszanowała naszą decyzję i bawili się świetnie. Ale niektórzy goście myśleli chyba, że żartujemy, i byli w szoku, kiedy okazało się, że na stole nie ma wódki. Głośno okazywali niezadowolenie. A potem część z nich pojechała na stację benzynową i po kryjomu pili na parkingu.
- To było takie żenujące: jak dzieci w szkole kryjące się przed nauczycielką. Narąbali się ostro, kilka osób wymiotowało potem, robili straszny wstyd na parkiecie, były pijackie śpiewy. Kiedy zwrócono im uwagę, oczywiście zaczęli się rzucać. I te teksty, że "dopiero teraz", czyli jak się napiją, to "ma sens i można się bawić". Komentowano, że pewnie chcieliśmy przyoszczędzić, że to stypa, a nie wesele. I "jak oni mają się bawić" – nie kryje oburzenia Ewa. – No nie wiem… normalnie? Czy nie potrafią się wyluzować, jeśli nie wypiją ćwiartki? Oczywiście było też to standardowe: "Wesele jest dla gości". A ja się z tym zupełnie nie zgadzam.
Jak mówi, padły też teksty, że gdyby goście "na serio" wiedzieli, że nie będzie wódki, to włożyliby mniej kasy do koperty i że oni "uciekli z takiego kinderbalu". Ewa przyznaje, że była załamana i kompletnie straciła humor. Z częścią zaproszonych nie utrzymuje już kontaktu.
W połowie imprezy grupka gości faktycznie dotrzymała słowa i wyszła – jak się później okazało – pić na miasto, "bo nie będą spędzać weekendu, sącząc kawę". Zostali najbliżsi i wtedy atmosfera nieco się poprawiła. Ale Ewa uważa, że impreza okazała się klapą. Choć nie przez decyzję o braku alkoholu – zapewnia, że teraz zrobiłaby tak samo – tylko przez zachowanie ludzi, którzy przyszli z negatywnym nastawieniem. I tych, którzy się upili, psując innym humor.
Teraz twierdzi, że byłoby o wiele lepiej, gdyby znacznie ograniczyła grono gości i zaprosiła tylko tych, którzy chcieli po prostu świętować z nimi ten dzień, a nie "się napić". Według niej osoby, które nie potrafią bawić się bez procentów przez jeden wieczór, powinny się poważnie zastanowić, czy nie mają jakiegoś problemu.
– Jestem naprawdę zszokowana, jak ludzie są uzależnieni od alkoholu i że tak bardzo potrzebują go, żeby "nie było drętwo". Myślę, że jako społeczeństwo powinniśmy się tym martwić – kwituje.
Na trzeźwo można się dobrze bawić
Z kolei Dagmara ma mieszane uczucia wobec "trzeźwych imprez". Była na dwóch weselach, gdzie nie podawano napojów procentowych.
– Według mnie po prostu ludzie lepiej bawią się po alkoholu – stwierdza. – Sama bym się nigdy nie zdecydowała, żeby nie podać ludziom na weselu wódki. To przecież duże imprezy, ludzie są często skrępowani, więc jak sobie popiją, to przestają się hamować i zabawa się rozkręca. Wiadomo, gorzej, jak przeginają, a to się, niestety, zdarza często. Na tym pierwszym weselu było żenująco. Ponieważ byliśmy o tym wcześniej poinformowani, para młoda umieściła dopisek na zaproszeniu, część gości przyniosła swój alkohol. Niektórzy piersiówki, niektórzy normalnie całe flaszki. Wnosi je po kryjomu, jak uczniowie na studniówkę, polewali pod stołem, myśleli, że nikt nie widzi. Inni łoili wódkę w samochodach - relacjonuje kobieta.
- Zrobił się straszny rozdźwięk między tymi, co nie pili, a tymi, co pili. Gadano, że co to za impreza, co to ma być, że im się zabrania pić, że nie są dziećmi... Padły też teksty, że młodzi są skąpi i chcieli się nachapać kasy od gości, nic nie dając w zamian. Jedna dziewczyna mówiła potem, że dała mniej do koperty i że to chyba oczywiste. To akurat było strasznie słabe, bo generalnie chyba wszyscy wiedzieli, że nie o skąpstwo chodzi, a o problem alkoholizmu w bliskiej rodzinie. Panna młoda się potem popłakała, miała pretensje do gości, a goście – do niej. Strasznie jej współczułam. Ale nie zmienia to faktu, że było strasznie drętwo. Ludzie siedzieli, jedli, nikt nie tańczył, rozmowy się nie kleiły. Większość wyszła przed dziesiątą – dodaje Dagmara.
Zupełnie inne odczucia miała po drugim weselu. Było trochę mniejsze i – jak podkreśla – świetnie zorganizowane.
– Wynajęli doskonałego wodzireja prowadzącego imprezę, świetna muza, mnóstwo atrakcji. Boskie jedzenie, bezalkoholowe drinki, megaatmosfera. I tutaj nikt nie przemycał wódki, nikt się nie wymykał do sklepu. Zero prostackich zachowań. Wszyscy tańczyli, ale nikt się nie zataczał. Rozmawiano, żadnego skrępowania. Sama byłam w szoku, bo po poprzednim weselu i na tym nie spodziewałam się niczego dobrego. Imprezowaliśmy chyba do szóstej rano. Tak że da się… – kwituje.
Picie po polsku
- Wesele bez wódki w świadomości Polaków nie istnieje. W naszym kraju pije się przy każdej większej okazji. Święta, urodziny, jubileusze, czasami nawet stypy są okraszone dużą ilością alkoholu. Wizja wesela bez napojów wyskokowych jest dla nas kompletnie nie do przyjęcia. Jest to oczywiście w pewnym stopniu niepokojące, bowiem wśród naszych rodaków panuje przekonanie, że bez alkoholu dobra zabawa jest niemożliwa. To oczywiście bzdura, jednak taki pogląd jest w nas wyjątkowo głęboko zakorzeniony – mówiła w rozmowie z WP Kobieta Beata Dąbrowska, kulturoznawczyni specjalizująca się w etnologii polskiej wsi i obrzędów.
- Jestem jednak w stanie zrozumieć małżonków, którzy tego alkoholu na swoim weselu nie chcą. Polacy, zwłaszcza starsze pokolenia, często nie znają umiaru w piciu napojów wyskokowych. Piją, dopóki jest co. Oczywiście młoda para powinna zaufać swoim bliskim, że ci wykażą się kulturą i ogładą, jednak zawsze znajdzie się czarna owca, która nie opanuje swojego zachowania – dodała ekspertka.