Uczestniczka programu "Nasz nowy dom" zdradziła kulisy programu. "Ten moment wycięli"

W tym roku program "Nasz nowy dom" będzie obchodził swoje dziesięciolecie. W tym czasie Katarzyna Dowbor wraz ze swoją ekipą odmieniła życie aż 275. rodzin. Uczestniczka ostatniej metamorfozy, pani Sylwia, opowiedziała, jak remont wygląda od kulis.

Jak wygląda "Nasz nowy dom" od kulis?
Jak wygląda "Nasz nowy dom" od kulis?
Źródło zdjęć: © akpa

15.03.2023 19:04


Pani Sylwia samotnie wychowuje dwie córki. Ich życie nie należało do najłatwiejszych. Kobieta uciekła od uzależnionych od alkoholu partnerów i zaciągnęła kredyt na dom, który miał stać się azylem rodziny. Niestety, stan budynku pozostawiał wiele do życzenia. Dom nie był ocieplony, przez co w ściany wdała się wilgoć. W dodatku nie było w nim łazienki, co w dzisiejszych czasach jest niewyobrażalnym utrudnieniem.

Dom w ogniu krytyki — właścicielka domu odpowiada, jaka jest prawda

Po publikacji odcinka internauci wyrazili swoje niezadowolenie metamorfozą. Komentującym nie spodobało się, że matce dwójki dzieci nie zapewniono własnej, osobnej sypialni oraz to, że metraż został znacząco zmniejszony.

"Projekt tym razem bardzo średni. Zmarnowany metraż. Porobione klitki. Jest mało miejsca do przechowywania. Mama nie ma nawet szafy. Bieliznę chyba musi w szafkach kuchennych trzymać" - czytamy w komentarzach.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Pani Sylwia jest jednak innego zdania. W rozmowie z serwisem Plejada opowiedziała, co sądzi o metamorfozie domu i jak w rzeczywistości wygląda kręcenie programu.

Remont trwał pięć dni. Wyjechaliśmy w poniedziałek po południu, a wróciliśmy w piątek. To wszystko trwało niepełny tydzień.

Nie chciałyśmy doglądać prac. Wiedziałyśmy, że dom powierzyłyśmy w najlepsze ręce. Byłyśmy pewne, że jest to najlepsza ekipa i że będziemy zadowolone. Wyszłyśmy z założenia, że nasz dom będzie w lepszym stanie, niż jak z niego wyjeżdżałyśmy - powiedziała kobieta.

"Rozpłakałam się". Uczestniczka otwiera się na temat remontu

W rozmowie z Plejadą pani Sylwia wyznała, że do końca nie wiedziała, że zakwalifikowała się do programu. Do udziału w nim namówiła ją kuzynka, która nieustannie wysyłała zgłoszenia do programu w jej imieniu. W końcu ekipa telewizyjna Polsatu pojawiła się w domu pani Sylwii.

To było jedno wielkie zamieszanie wokół naszej rodziny. W dniu, kiedy już ta decyzja zapadła, od rana mieliśmy w domu ekipę. Było bardzo dużo ludzi, a my wciąż nie wiedziałyśmy, czy jesteśmy w programie. To miały być zdjęcia próbne — tak nam mówiono. Pracowali z nami cały dzień.

W pewnym momencie, tak jak to jest zazwyczaj pokazywane w telewizji, ktoś zapukał do drzwi. Okazało się, że to Katarzyna Dowbor. Rozpłakałam się. Ten moment właśnie wycięli. Nie byłam wtedy w stanie nic powiedzieć

- czytamy na stronie Plejady 

Uczestniczka programu nie przejmuje się krytycznymi komentarzami. Jak wyznała, "jest wdzięczna za to, co ma".

Wcześniej też nie miałam prywatności. Jest ciepło — to jest najważniejsze. Cieszymy się z tego, co jest. Nie sądziłam, że się zakwalifikujemy do programu. Moja kuzynka uporczywie pisała te zgłoszenia i jednak się udało.

Nie mogę też za dużo wymagać — jestem raczej osobą skromną — życie nauczyło mnie takiej pokory. Byłabym niewdzięczna, gdybym marudziła czy okazywała niezadowolenie. Tu już bym bardzo zgrzeszyła.

- wyznała pani Sylwia

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)