Przeżyła upojną noc z Włochem. Konsekwencje na długi czas
Wakacje to czas luzu, relaksu i odpoczynku od codziennych obowiązków. Latem chętniej wdajemy się w romanse, choć nie zawsze odpowiedzialnie do nich podchodzimy. - Na wakacjach puszczają nam hamulce - mówi Monika Gałuszkiewicz, seksuolożka i seks mentorka.
Co trzeciemu Polakowi zdarzyło się uprawiać na wakacjach spontaniczny seks bez zabezpieczenia - podają najnowsze badania opinii, zrealizowane przez SW Research na zlecenie Erecept.pl. 44,8 proc. respondentów przyznało, że nie stosuje żadnej antykoncepcji w czasie urlopu. Dane są zaskakujące, ale zdaniem seks mentorki Moniki Gałuszkiewicz nie odzwierciedlają wakacyjnych nawyków Polaków. Powinny jednak dać do myślenia w kwestii świadomości dotyczących zabezpieczeń, jak i sposobu, w jaki angażujemy się w takie romanse.
Gałuszkiewicz zaznacza, że osoby decydujące się na spontaniczny seks bez zabezpieczeń często liczą, że nie będą musiały mierzyć się z konsekwencjami. - Na wakacjach wyluzowana atmosfera i alkohol sprawia, że nie puszczają nam hamulce. Postanawiamy cieszyć się chwilą tu i teraz. Szczególnie gdy nie mamy wokół nikogo, kto może ocenić nasze zachowanie. Jeśli już myślimy o skutkach seksu bez zabezpieczenia, to wiążemy go z niepożądaną ciążą, zapominając o możliwości zarażenia się chorobą weneryczną - wskazuje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ekspertka podkreśla, że seks to nie tylko penetracja. To przyjemności oralne, namiętne pocałunki i pieszczoty. - Wiele osób sądzi, że skoro nie ma prezerwatywy, a partner jest przypadkowy, to zaspokoją się bez penetracji. Tymczasem taki seks również naraża nas na uszczerbek na zdrowiu - dodaje. Sposobów na zabezpieczenie się jest sporo. Podstawą powinna być prezerwatywa - niezależnie od płci. - Tu chodzi o zdrowie i życie, o dobrostan na lata. Warto pomyśleć o czymś więcej niż sama prezerwatywa. Na rynku dostępne są środki, które można przyjmować doustnie przed wyjazdem, aby nie zachorować, gdy pęknie prezerwatywa, lub gdy jej nie użyjemy - wylicza seks mentorka.
Jedna noc, konsekwencje na lata
Ze skutkami spontanicznego wakacyjnego seksu do dziś zmaga się Klaudia. Dwa lata temu wyjechała na samotny urlop na Sycylię. Kilka pierwszych dni wakacji spędziła w Katanii, dobrze się bawiąc i poznając nowe osoby. - Spróbowałam, jak to jest samodzielnie podróżować bez potrzeby ciągłego zgadzania się na kompromisy, na które jesteśmy zmuszeni, wybierając się na urlop ze znajomymi. Dla mnie samotne wakacje były strzałem w dziesiątkę. Nie powiem jednak tego samego o doświadczeniach z romansowaniem w podróży - przyznaje.
Podczas jednego z wieczorów w sycylijskim mieście Klaudia, znudzona szukaniem towarzystwa, otworzyła aplikację randkową. Po kilku wymienionych wiadomościach umówiła się z poznanym w sieci mężczyzną na randkę.
- Oboje wiedzieliśmy, jak to spotkanie się skończy. Nie obiecywaliśmy sobie romantycznych uniesień. Chcieliśmy chwilę pogadać, napić się czegoś i iść do łóżka - opisuje. Wspólna kolacja przebiegła w miłej atmosferze. Klaudia zaprosiła Włocha do wynajmowanego przez siebie mieszkania. - Spędziliśmy razem całą noc, a seks był świetny. Właśnie tego mi w tamtym momencie było trzeba - bliskości i czułości. Rano wyszliśmy razem na śniadanie, a później rozeszliśmy się w swoje strony - opowiada.
Klaudia wróciła do Polski z poczuciem, że zaliczyła udaną podróż w pojedynkę, dopóki nie trafiła do lekarza. - Umówiłam się na wizytę do dermatologa. Na ustach wyskoczyła mi zmiana skóra odporna na wszelkie domowe kuracje. Myślałam, że to przez osłabienie organizmu i zbliżającą się zimę. Lekarz stwierdził, że to może być wirus opryszczki - wyznaje. Badania potwierdziły diagnozę dermatologa.
- W tamtej chwili byłam kompletnie załamana. Próbowałam dojść do tego, w którym momencie nie uważałam i nie zabezpieczyłam się odpowiednio. Wtedy przypomniałam sobie noc z Włochem. Zabezpieczaliśmy się, ale nie przy seksie oralnym. Chciałam napisać do faceta, z którym spędziłam noc i zapytać, czy kiedykolwiek badał się pod kątem chorób wenerycznych, ale mnie zablokował - wspomina. - Jak mogłam być tak nierozsądna? Przez jedną noc mogę już nigdy nie wrócić w pełni do zdrowia - dodaje rozgoryczona.
"Pierwszy raz uprawiałam tak namiętny seks"
Wakacyjne romanse bywają kuszące, zwłaszcza gdy sprzyja im tropikalna sceneria: spotkania na rozległej plaży w tle zachodzącego słońca, rozmowy, którym wtóruje szum oceanu i poczucie beztroski, w końcu od codziennych problemów dzielą nas tysiące kilometrów. Urokowi nawiązywania romantycznych relacji za granicą poddała się Karolina. - Spędziłam cudowne wakacje w Turcji i niczego nie żałuję - mówi.
Karolina przyznaje, że wyleciała do Alanyi z myślą o wdawaniu się w romanse. Od kilku miesięcy planowała wyjazd z przyjaciółkami. - To miały być babskie wakacje. Bez mężczyzn, bez dramatów, tylko kobieca energia - podkreśla. Przyjacielską obietnicę Karolina złamała drugiego dnia pobytu w Turcji. Wieczorem wybrała się na pokaz tradycyjnych tureckich tańców w hotelowej auli.
- Usiadłam w pierwszym rzędzie i obserwowałam występy. Na scenie pojawił się on - przystojny brunet przebrany za pirata. Prezentował widowni swój skecz i rozśmieszał wszystkich do łez. Nie ukrywam, byłam nim oczarowana. Po występie zaczepiłam go za kulisami i pogratulowałam występu. Zaproponował mi spacer, ale od razu ostrzegł, że nikt nie może nas zobaczyć - opowiada Karolina.
Kobieta dowiedziała się, że personel hotelu, w którym wypoczywała, ma absolutny zakaz spotykania się z gośćmi. - Wszelkie kontakty wychodzące poza profesjonalną relację, karane były natychmiastowym zwolnieniem z pracy - zwraca uwagę. Zakaz nie powstrzymał jednak Karoliny i hotelowego animatora przed nawiązaniem wakacyjnego romansu. - Przesiedzieliśmy cały wieczór na plaży. Rozmawialiśmy, wygłupialiśmy się, całowaliśmy. Nie mogliśmy utrzymać rąk przy sobie. Pierwszy raz uprawiałam tak namiętny seks, i to na plaży - wspomina.
Po ekscytującym spotkaniu Karolina wróciła do przyjaciółek. Zdała im relację ze szczegółami. - Nie takiej reakcji się spodziewałam. Dziewczyny były wściekłe, że spotkałam się sam na sam z Turkiem. "Zobaczysz, już się do ciebie nie odezwie i szybko znajdzie sobie inną" - straszyły mnie. Nie rozumiały, że ja nie zamierzam się z nim wiązać na dłużej - mówi.
Karolina poddała się spontanicznej, romantycznej chwili. Jak opowiada, spotkała się z Turkiem jeszcze kilka razy przed powrotem do Polski. - Spędziliśmy dwie noce w jego mieszkaniu. Raz zabrałam go do swojego pokoju, ale oboje uznaliśmy, że to zbyt ryzykowne. Ktoś mógł nas przyłapać - stwierdza. - W dniu wylotu z Turcji nie czułam smutku przez rozstanie. Nie chciałam ciągnąć tej relacji na odległość. Pożegnaliśmy się i rozstaliśmy w miłej atmosferze, a co najważniejsze, nie złamaliśmy sobie nawzajem serc - podkreśla.
"Bawmy się i eksperymentujmy rozsądnie"
- Wakacyjny seks to forma spędzania czasu, którego mamy w trakcie urlopu znacznie więcej. Jesteśmy lepiej nastrojeni, ponieważ znika codzienny stres i gonitwa za obowiązkami. Ciało łapie luz, a tym samym narządy płciowe są lepiej ukrwione i pojawia się ochota na przyjemność. Gdy dochodzi do tego alkohol, przytłumione myśli i trudność w podejmowaniu racjonalnych decyzji potęgują chęć na podjęcie ryzyka - tłumaczy Monika Gałuszkiewicz.
Każda relacja wymaga zdrowego podejścia. Tak samo jest w przypadku wakacyjnego romansu. Jak tłumaczy Gałuszkiewicz, w tym przypadku musimy liczyć się z tym, że związek może szybko się skończyć. - Świetny seks powoduje, że mamy ochotę na więcej, kiepski obniża nasze samopoczucie, czasem samoocenę. Jeżeli decydujemy się na wakacyjny romans, to nie liczmy, że będzie on do grobowej deski. To się może zdarzyć, ale najczęściej kończy się po kilku dniach. Była ochota, był seks i tyle - zamknięty rozdział. Jeśli partner chce kontynuować relację, zastanówmy się, czy też tego chcemy - zaznacza.
Ważnym elementem wakacyjnej relacji jest rozmowa, podczas której osoby partnerskie mogą ustalić sposób zabezpieczania się, ale też ustalić bezpieczne granice relacji, aby nie zostać zranionym, czy określić, jakie fantazje chcą spełnić romansując.
- Bawmy się i eksperymentujmy rozsądnie. Okazujmy sobie szacunek i bądźmy uważni na słowo "nie", które kończy daną czynność seksualną. Rozmowa to podstawa, nawet w przypadku wakacyjnego romansu. Seks i zauroczenie jest jak haj. W końcu mózg karmi się wówczas dopaminą i oksytocyną, które wywołują w nas poczucie szczęścia. Pamiętajmy jednak, że to nie jest naturalny stan. Żeby wakacyjny romans pozostał tym wakacyjnym, warto wiedzieć, czego się chce i pamiętać, że to chwilowe - podkreśla ekspertka.
Tekst dla Wirtualnej Polski napisała Sara Przepióra.