Urodzenia pozamałżeńskie to co czwarte dziecko w Polsce. Witamy w XXI wieku

Chłopak. Narzeczony. Ślub. Mieszkanie. Dziecko – tak zazwyczaj wyglądało to jeszcze 30 lat temu. A jak jest teraz? – Nie żyjemy w średniowieczu, a XXI wieku, gdzie dziecko przed ślubem nie jest czynem karygodnym – mówi Ania, która od 2 lat jest w szczęśliwym związku kohabitacyjnym, a za 3 miesiące zostanie mamą.

macierzyństwoRośnie odsetek urodzeń pozamałżeńskich
Źródło zdjęć: © Pixabay
Dominika Czerniszewska

Prof. Piotr Szukalski w najnowszym wydaniu Biuletynu Informacyjnego "Demografia i Gerontologia Społeczna" przedstawił aktualny raport z urodzeń pozamałżeńskich w Polsce, czyli "dzieci urodzonych przez matki, które w chwili porodu nie znajdowały się w zalegalizowanym związku".

Wynika z niego, że w okresie PRL-u udział takich urodzeń był niski (4-6 proc.). Natomiast na przestrzeni ostatnich 30 lat ich częstość znacznie wzrosła. I tutaj podaje przykład: "W 1980 r. udział urodzeń pozamałżeńskich to 5 proc., zaś w 2016 po raz pierwszy było to aż 25 proc.".

Według GUS-u systematycznie rośnie odsetek urodzeń pozamałżeńskich – na początku lat 90. było to ok. 6–7 proc., w 2000 r. – ok. 12 proc., a w 2018 r. – ponad 26 proc. Okazuje się, że odsetek dzieci urodzonych ze związków pozamałżeńskich jest wyższy w miastach niż na wsi. W 2018 r. - 29 proc. do ok. 22 proc.

Andrzej Duda: zakaz adopcji dzieci dla par jednopłciowych w konstytucji. Prof. Adam Bodnar komentuje

Sprawdźmy zatem, z czego to wynika i dlaczego coraz więcej par decyduje się na taki układ.

Światopogląd czy wygoda?

W Polsce często konkubinat jest mylony ze związkiem kohabitacyjnym. Nic dziwnego, ponieważ różnica jest naprawdę niewielka. Socjologowie najczęściej pojadą przykład organizacji życia takich par. W przypadku związku kohabitacyjnego para musi ze sobą mieszkać (z łac. "kohabitacja" - "co-, con-", znaczy "z, wspólnie" a "habitare" - "mieszkać, przebywać") , w przypadku konkubinatu nie jest to konieczne (concubina - to z łacińskiego nałożnica, kochanka).

– Z reguły kohabitacja ma dwa źródła: idziemy od góry i od dołu drabiny społecznej. W krajach zachodnich o bardziej liberalnych poglądach, odrzucających tradycyjny model, rodziny częściej decydują się na związki nieformalne i dzieci pozamałżeńskie. Natomiast idąc od dołu drabiny społecznej – najubożsi, słabiej wykształceni, którzy mają kłopoty ze stabilną pracą i nie mają wystarczających dochodów. Takie osoby uważają, że związki nieformalne są dla nich lepsze, bo mniej zobowiązują – wyjaśnia w rozmowie z WP Kobieta prof. Piotr Szukalski z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego.

Podkreśla również, że zmiany następują etapami. Podaje tutaj przykład ze swojego otoczenia. – Stryjenka opowiadała mi, jak wyglądało jej narzeczeństwo w latach 30. Raz czy dwa razy w tygodniu spacery po powiatowym miasteczku. Tak, aby wszyscy ich widzieli, żeby nikt nie pomyślał, że coś niegodziwego się dzieje. Przebywanie pod dachem zawsze w towarzystwie jakiegoś członka rodziny. Po zawarciu związku małżeńskiego przejście na "ty", bo przecież przez cały okres narzeczeństwa byli na per "pani/pan". Więc, jak się pani domyśla, nie można było wtedy za bardzo się poznać – opowiada.

Profesor zaznacza, że obecnie mamy przyzwolenie na to, aby ludzie mogli mieszkać ze sobą bez ślubu. – Dla niektórych to krok poprzedzający zawarcie małżeństwa, a dla innych to wspólne zamieszkiwanie bez myśli o ślubie. Takie pary często stwierdzają, że to jest praktycznie tak dobre, jak małżeństwo – dodaje.

I właśnie taki związek wybrała 31-letnia Ania, która niedługo po raz pierwszy zostanie mamą.

Będę mamą

31-latka dwa lata temu poznała swojego partnera. Po 9 miesiącach zamieszkali razem, a po kolejnych 6 Ania zaszła w ciążę. – Dziecko planowaliśmy za rok, ale samo postanowiło, że pojawi się szybciej w naszym życiu (śmiech). Oboje się cieszymy i czekamy na nasze "bobo", które na świat przyjdzie w listopadzie – wyjaśnia.

Są szczęśliwi i póki co o ślubie nie myślą. – On mówi, że chce być ze mną do końca życia, ja też… to nam wystarcza – stwierdza. Nie wyklucza jednak, że w przyszłości wezmą ślub, ale obecnie są na etapie kupowania mieszkania.

Ania jasno daje do zrozumienia, że nie żyjemy w średniowieczu, a XXI wieku, gdzie dziecko przed ślubem nie jest czynem karygodnym. Ślub w tym przypadku nie jest dla nich najważniejszy. Zresztą partner Ani często powtarza jej, że już jest jego "żoną".

A jak poradzicie sobie w szpitalu? – Wpiszę go jako "osobę towarzyszącą" przy porodzie, bo faktycznie, gdyby coś się działo, może się wszystkiego nie dowiedzieć. Wcześniej wypełnię wszystkie upoważnienia i przekażę naszej położnej – odpowiada.

Tak wyszło

U Marleny sytuacja wyglądała podobnie jak u Ani. Swoje pierwsze dziecko urodziła, zanim stanęła na ślubnym kobiercu. To kwintesencja związku kohabitacyjnego. Wraz z ówczesnym chłopakiem najpierw zamieszkali razem, a po 5 latach zdecydowali się na dziecko. Dlaczego nie wzięli ślubu? – Bo jakoś się nie składało. Zamiast wydawać pieniądze na wesele, woleliśmy kupić dom. Poza tym oboje nie chodzimy do kościoła, więc aspekt religijny nam odpadł – argumentuje.

Uważa, że ślub i wesele szczególnie ważne są dla osób wierzących – "najpierw ślub, potem dzieci". Jednak po 4 latach od urodzenia dziecka i 9 latach związku, zdecydowali się pójść do urzędu cywilnego. Powód był prosty. Trzeba było uporządkować sprawy majątkowe.

Od małżeństwa po kohabitację

Łódzki demograf wyjaśnia, że przetarliśmy szlak – od braku akceptacji dla kohabitacji do takiej relacji, która w zasadzie przypomina małżeństwo. – Te zamiany nakładają się na postrzeganie życia w związku, a rodzicielstwo. Kiedyś było łatwo – dzieci tylko po ślubie. Następnie rodzicielstwo tylko wtedy, gdy występuje związek stabilny. Nie musi być sformalizowany, lecz przede wszystkim dłuższy, a nie, że kogoś znamy 2-3 tygodnie i od razu decydujemy się na potomstwo. Potem następuje to dalsze rozluźnianie – pojawiają się jednostki czy grupy, które stwierdzają, że rodzicielstwo nie musi być w ogóle związane z życiem w związku. Akceptacja dla samotnego rodzicielstwa z góry a prori zakładanego – tłumaczy.

Do ostatniego stwierdzenia pasuje Daria, która obecnie jest samotną matką. Dla niej ślub to tylko czysty "papierek", który nic nie znaczy. Sama cieszy się, że nie wyszła za mąż. – Jak się kogoś kocha, to wystarcza. Po ślubie przecież nie kochasz mocniej – uważa.

– Patrząc na bliskie mi otoczenie, mam wrażenie, że po ślubie bywa gorzej niż przed. A tak w nieformalnym związku, w razie czego można się szybko rozstać i po problemie. Coś o tym wiem – dodaje.

Kolejna rozmówczyni potwierdza jej słowa. – Obecnie jest tyle rozwodów, że trochę to mnie zniechęca. Sama wzięłam ślub, bo zaszłam w ciążę, więc, jak to na wsi – aby ludzie nie gadali, pobraliśmy się. To był błąd, bo po 6 latach wyprowadziłam się i złożyłam pozew o rozwód – oznajmia Magda.

Po trzech latach od rozwodu poznała swojego obecnego partnera. Żyją już razem 10 lat bez ślubu i mają dziecko. – Oboje jesteśmy po rozwodach, więc wiemy, z czym to się je. Wolimy pozostać w szczęśliwym związku partnerskim i zgodnie wychowywać nasze dzieci – argumentuje swoją decyzję.

Bycie w związku a względy ekonomiczne

Dodatkowo oprócz światopoglądu dochodzą względy ekonomiczne. – Pani dziadkowie wchodzili zapewne na rynek pracy w wieku 17-22 lat. W okresie PRL-u od razu uzyskiwali stabilną pracę. Co prawda warunki mieszkaniowe były inne, ale też inne były oczekiwania – nikogo nie dziwiło mieszkanie z rodzicami po zawarciu ślubu. W dwupokojowym mieszkaniu: dwie rodziny ze wspólną kuchnią. To były inne czasy, inne aspiracje i oczekiwania – tłumaczy prof. Szukalski.

Wyjaśnia, że dzisiaj ta samodzielność ekonomiczna jest później osiągana, więc i później decydujemy się na posiadanie dziecka. – Proszę zwrócić uwagę na zmianę definicji dorosłości. W społeczeństwach peerelowskich dorosłym nie stawałeś się, gdy zaczynałeś pracę, tylko wtedy, gdy zakładałeś rodzinę. Zwłaszcza wśród kobiet było to silnie akcentowane – stwierdza. – A obecnie dorosłość jest definiowana w kategoriach ekonomicznych – dopiero, jak stać nas na wynajęcie mieszkania – dorastamy – dodaje.

Wysypaliśmy górę śmieci w centrum Warszawy. Zobacz reakcje przechodzących osób

Wybrane dla Ciebie

Tak wystroiła się na sesję zdjęciową. Trudno oderwać wzrok
Tak wystroiła się na sesję zdjęciową. Trudno oderwać wzrok
Kluczowy zabieg we wrześniu. "Płynne złoto" dla hortensji
Kluczowy zabieg we wrześniu. "Płynne złoto" dla hortensji
Egipska metoda zasypiania. "Odpłyniesz" błyskawicznie
Egipska metoda zasypiania. "Odpłyniesz" błyskawicznie
Do dziś go zaczepiają. Zawsze odpowiada jednym zdaniem
Do dziś go zaczepiają. Zawsze odpowiada jednym zdaniem
Pokazała dwa zdjęcia. Tak wyjaśniła różnice między owulacją a okresem
Pokazała dwa zdjęcia. Tak wyjaśniła różnice między owulacją a okresem
Nielegalne na działce. Kary dochodzą do 5000 zł
Nielegalne na działce. Kary dochodzą do 5000 zł
Zapytano ją o Ukraińców. "Przypomnijmy sobie, skąd się wzięliśmy"
Zapytano ją o Ukraińców. "Przypomnijmy sobie, skąd się wzięliśmy"
Masz w piwnicy? Tyle zapłacą za niego dzisiaj
Masz w piwnicy? Tyle zapłacą za niego dzisiaj
Nie podłączaj do listwy. Strażacy apelują
Nie podłączaj do listwy. Strażacy apelują
Mąż Bem zmarł 6 tygodni po diagnozie. "Ja sobie z tym nie radzę"
Mąż Bem zmarł 6 tygodni po diagnozie. "Ja sobie z tym nie radzę"
Skończył 51 lat. O jego związkach było głośno w show-biznesie
Skończył 51 lat. O jego związkach było głośno w show-biznesie
Zmarł na raka. Leczenie kosztowało miliony
Zmarł na raka. Leczenie kosztowało miliony