Blisko ludziHenio urodził się z zespołem Downa. Monika: "Jak zdałam sobie sprawę, że takie dzieci są mniej kochane, obudziła się we mnie lwica"

Henio urodził się z zespołem Downa. Monika: "Jak zdałam sobie sprawę, że takie dzieci są mniej kochane, obudziła się we mnie lwica"

– Nie czułam lęku, że nie podołam, że sobie nie poradzimy – opowiada Monika. Kiedy urodził się Henryk, usłyszała, że powinna całą energię poświęcić na opiekę nad nim – w końcu chłopiec ma zespół Downa. Nie posłuchała dobrych rad i zaszła w kolejną ciążę, by za chwilę adoptować Dorotkę, również z ZD. Niedługo znów zostanie mamą i przyznaje – nigdy nie była szczęśliwsza.

Monika Piszora ze swoimi dziećmi
Monika Piszora ze swoimi dziećmi
Źródło zdjęć: © Instagram.com
Anna Podlaska

01.06.2020 | aktual.: 12.10.2022 10:32

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

"Gdyby mi ktoś w dniu mojego zamążpójścia powiedział, że dwa lata po ślubie będę miała trójkę dzieci, dwójkę z zespołem Downa i w tym jedno adoptowane, to chyba bym do kościoła jednak nie dojechała. A jeśli tak, to na pewno na weselu wypiłabym o wiele więcej niż wypiłam. Ale gdyby ktoś dodał, że będę wtedy jedną z najbardziej szczęśliwych osób chodzących po ziemi, to na pewno bym w to nie uwierzyła" – pisze na blogu Monika Piszora. Nam opowiada, że swojego obecnego życia nie zamieniłaby na żadne inne.

Anna Podlaska, WP Kobieta: Na Instagramie obserwuje cię ponad 100 tysięcy ludzi. Publikujesz piękne zdjęcia, ale piszesz o poważnych i osobistych rzeczach. Nie owijasz w bawełnę.

Monika Piszora, mama trójki dzieci, autorka bloga Dzieciaki-Cudaki.pl: Blog jest dla mnie czymś w rodzaju terapii. Wszystkie teksty, które tam wrzucam, są bardzo osobiste. Cieszę się, że mogę się podzielić moimi przemyśleniami z innymi osobami. Wiem, że niektórym to pomaga. Dostaję mnóstwo wiadomości typu: "dzięki tobie nie boję się dzieci z zespołem Downa" albo: "dzięki tobie nie usunęłabym dziecka z zespołem". To daje mi dodatkowego kopniaka.

Zobacz także: Paulina Młynarska o dzieciństwie. "Wszystko w życiu jest po coś"

Henio, twój pierworodny, urodził się z zespołem. Kiedy się dowiedziałaś o jego niepełnosprawności?
Dowiedziałam się po porodzie, w drugiej dobie. Na początku się przestraszyłam, bo nie należałam do osób, które byłyby zdyscyplinowane. Lubiłam sobie poleżeć, wyjść na imprezę, a nie zajmować się kimś tak bardzo odpowiedzialnie. Tego się bardzo przestraszyłam. Ale jak zadałam sobie sprawę, że takie dzieci są z reguły mniej kochane, niechciane, inaczej się na nie patrzy, to wtedy tak naprawdę obudził się we mnie instynkt macierzyński. Obudziła się we mnie taka lwica.

I stąd również pomysł na bloga. Chciałam pokazać, że dzieci z zespołem są normalnymi ludźmi, są piękne. Chciałam udowodnić, że można zadbać i o nie, i o siebie. Nie jest tak, że jest tylko cierpienie na zmianę z rehabilitacją.

Zdecydowaliście z mężem, że chcecie mieć kolejne dziecko. To bardzo odważna decyzja…
Ja bym tego nie nazwała odwagą. Nie czułam lęku, że nie podołam, że sobie nie poradzimy. U mnie to wyglądało inaczej. Po urodzeniu Henia miałam bardzo duży instynkt macierzyński i bardzo chciałam mieć kolejne dzieci. Jak już zaszłam w ciążę z Bogusiem, szybko, bo po pół roku, nie mogłam przestać myśleć o adopcji. To się potoczyło samo.

Wasze wybory były niezrozumiałe dla niektórych bliskich.
Gdy niektórzy z rodziny dowiedzieli się, że jestem w ciąży z Bogusiem, to już było dla nich za dużo. Uważali, że powinniśmy poświęcić całą swoją energię i miłość na Henia, na jego rozwój, a nie "odbierać mu to, co powinien dostać" poprzez zajście w kolejną ciążę.

Później decyzja o adopcji Dorotki, dziewczynki z zespołem Downa.
O Dorotkę były jeszcze większe pretensje. Teraz jestem w czwartej ciąży, z Wandzią, i tym razem nikt już mi nic nie mówi na ten temat. Niektóre osoby wymazały sobie z głowy ten fakt.

Dlaczego zdecydowaliście się na adopcję dziecka z zespołem Downa?
Mając Henia, który rozwijał się bez większych problemów, postanowiliśmy swoją miłość dać innemu dziecku, adoptowanemu. Wojtek zaproponował, aby wziąć dzieciątko z zespołem. Jak on to wypowiedział, to byłam pewna, że tak się stanie. Kierowało nami to, że takie dzieci są rzadziej adoptowane i mają mniejsze szanse na znalezienie domu.

Dałaś innym odczuć, że nie życzysz sobie, żeby wtrącali się do twojego życia?
Wielokrotnie. Jestem taką osobą, która nie umie trzymać niczego w sobie. Nieraz mówiłam, że to jest moje życie. Wiem, że niektórzy kierują się jakimiś ograniczeniami, podjęliby inne decyzje, ale to nie znaczy, że mają mi mówić, co ja mam robić. Ja wiem, że podołam.

Cieszę się, że nie duszę w sobie trudnych tematów, nie przemilczam. Wiem, że jak wyrzucę coś z siebie, to to może przez jakiś czas boleć, ale w dłuższej perspektywie to pomoże. Dużo gorzej się czuję, jak coś ukrywam.

Czego uczą cię twoje dzieci?
Bycie mamą jest dla mnie pasją, daje mi szczęście. Ja się w tym odnalazłam, a moje dzieci uczą mnie cierpliwości. Byłam bardzo niecierpliwym człowiekiem, całe życie, przy dzieciach się tego uczę.

Jaką jesteście rodziną?
To jest mega zgrana ekipa. Dzieci już bez siebie żyć nie mogą, tęsknią, gdy się nie widzą, przytulają się, całują. To jest wspaniałe.

Żyjesz w zgodzie ze sobą, jesteś szczęśliwa. Zawsze tak było?
Ja zawsze szukałam tego szczęścia, robiłam wiele różnych rzeczy. Czułam, że jest dobrze, ale czegoś mi brakowało. Dopiero po tym, jak się Heniu urodził, ja swoje szczęście odnalazłam w macierzyństwie, które jest specjalne, bo moje dzieci mają trudności rozwojowe. Oczywiście jestem bardzo zmęczona, mam mnóstwo obowiązków, ale czuję się spełniona.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl