Uzależnieni od siebie – czy nowinki technologiczne są przyczyną?
„Jest już po 23.00, a jego ciągle nie ma na Facebooku. Myślisz, że wyszedł dokądś z kolegami? Nic mi nie mówił. Może zadzwonię tak bez powodu i zapytam, co u niego? Nie gadaliśmy cały dzień. Tak jakoś dziwnie” – usłyszałam rozmowę podczas wyjazdu weekendowego.
26.06.2012 | aktual.: 27.06.2012 15:34
„Jest już po 23.00, a jego ciągle nie ma na Facebooku. Myślisz, że wyszedł dokądś z kolegami? Nic mi nie mówił. Może zadzwonię tak bez powodu i zapytam, co u niego? Nie gadaliśmy cały dzień. Tak jakoś dziwnie” – usłyszałam rozmowę podczas wyjazdu weekendowego. Rano mówimy sobie dzień dobry przez telefon, w ciągu dnia widzimy się na czacie, w drodze z pracy rozmawiamy przez telefon, a wieczorem widzimy się w „realu”. Dobrze, że mamy ułatwiony kontakt, czy jednak rozwój technologii nie sprawia, że coraz bardziej uzależniamy się od siebie?
Dawniej puszczaliśmy sobie sygnały po to, by dać znać drugiej osobie: „myślę o tobie”. Dzisiaj to nie jest konieczne. Zazwyczaj do bliskich mamy darmowe rozmowy w pakiecie i nie zamierzamy odmówić sobie przyjemności korzystania z tej opcji. Wysyłamy smsy, rozmawiamy na różnych czatach. Mogłoby się wydawać, że to dobrze. Coraz częściej jednak taki stan rzeczy sprawia, że zaczynamy się od siebie uzależniać.
Zadzwoń, gdy będziesz w tramwaju
Marcin i Agnieszka są ze sobą od roku. Nie mieszkają jeszcze razem, choć snują plany na ten temat. Po dwóch miesiącach spotykania się, Marcin przedłużał umowę z operatorem sieci komórkowej. Wybrał taki pakiet, by mieć nieograniczona liczbę minut do ukochanej.
- Widujemy się dość często, ale głównie wieczorami. W ciągu dnia też mamy ze sobą kontakt. Marcin ma taką pracę, że zawsze może ze mną chwilę porozmawiać. Prosi mnie, bym puszczała mu sygnał, gdy jestem w tramwaju czy na spacerze z psem i dzwoni wtedy do mnie. Dzięki temu jesteśmy w stałym kontakcie i wiemy, co u kogo słychać – mówi Agnieszka.
Niby tak, tylko jak długo to potrwa? W końcu nie zawsze co godzinę mamy do opowiedzenia ciekawą historię…
Nie lubię jeść sama
Jagoda zawsze lubiła mieć czas dla siebie. Od dziecka sporo czyta, ogląda filmy, a do tego nie potrzebuje towarzystwa. Jeszcze na studiach, kiedy inni wspólnie wynajmowali mieszkania, ona wolała mieszkać w najmniejszej kawalerce świata, ale w samotności.
- To nie jest tak, że ja wiecznie przesiaduję sama. Dużo wychodzę, mam sporo znajomych. Po prostu lubię być sama wtedy, kiedy mam na to ochotę. Dlatego są dni, kiedy po prostu zostaję w domu albo wracam po pracy i potrzebuję kilku chwil z książką, żeby nikt mnie nie zagadywał, nie próbował wyciągnąć na miasto – wyjaśnia. Jest tylko jedna czynność, której Jagoda nie lubi robić sama: jeść.
- Przyzwyczaiłam się do tego, że w moim rodzinnym domu razem siadaliśmy do śniadania. Wieczorami trudno było zebrać wszystkich w tym samym czasie, ale też nigdy nie jadło się samemu. Pewnie dlatego przyzwyczaiłam się do jedzenia w towarzystwie – mówi Jagoda.
W pracy nie ma z tym problemu, bo zawsze wyskoczy z kimś na lunch, tak rano czy wieczorem różnie bywa. – Mam na to sposób: dzwonię do najbliższej przyjaciółki i gadamy podczas jedzenia. Śmiejemy się, że dzięki temu codziennie rano razem jemy śniadanie albo spotykamy się na kawie. To już taki rytuał, mamy ustalone godziny i dzięki temu żadna z nas nie je sama, a dodatkowo mamy sporo czasu na to, by być ze sobą w kontakcie – mówi Jagoda. Tylko czy łatwo będzie przerwać ten rytuał, gdy z Jagodą zamieszka jakiś facet?
Dlaczego nie odpisujesz na komunikatorze?
Przyzwyczajenie do bycia w stałym kontakcie z drugą osobą, może uzależniać. Raptem czujemy się dziwnie, gdy wsiadamy do tramwaju, dzwonimy, a ukochany nie odbiera. Robimy sobie kanapkę, wybieramy numer przyjaciółki, a linia jest zajęta. I co wtedy? Najgorzej, gdy pojawia się niepokój. Magda i Tomek ostatnio znaleźli się w bardzo podobnej sytuacji.
- Wszystko zaczęło się od tego, że Tomek zrobił się zazdrosny o mojego kolegę z pracy. Wiedział, że często robimy sobie wspólnie przerwę na kawę, czasem wychodzimy we dwoje na lunch. Nigdy przed nim tego nie ukrywałam, wszystko opowiadałam – mówi Magda. - Zazwyczaj i Tomek, i ja mamy w pracy odpalone różne czaty, komunikatory i czasem chwilę gadamy albo podsyłamy sobie muzykę czy jakieś ciekawe linki. Nie zawsze od razu odpisuję, bo przygotowuję jakąś prezentację i nie chcę się odrywać, idę na spotkanie z klientem czy jestem w kuchni na herbacie. Na początku Tomek to rozumiał, a teraz, kiedy przez jakieś 10 minut nie odpisuję, zaczyna do mnie dzwonić i pytać, czemu tego nie zrobiłam – opowiada Magda.
Po Facebooku wiem, czy spał w domu
W podobną sytuację dała się wplątać Aneta, która przyznaje, że wpadła we własne sidła.
- Z Wojtkiem jesteśmy bardzo blisko, ale nie mieszkamy razem. Jestem po różnych ciężkich przejściach i nie chciałam się z nikim wiązać. Kiedy poznałam Wojtka, postanowiłam spróbować, ale wiedziałam, że wszystko musi się dziać bardzo powoli, bo w przeciwnym razie mogę stchórzyć. Uprzedziłam go – mówi Aneta.
Na początku widywaliśmy się dwa razy w tygodniu, z czasem coraz częściej. - Teraz śmiejemy się, że jesteśmy od siebie uzależnieni i tęsknimy, gdy nie śpimy razem. „Spotykamy się” wtedy na Facebooku i rozmawiamy. Tak bardzo się do tego przyzwyczaiłam, że kiedy jego nie ma, czuję się źle. Nie wiem, co się z nim stało. Na domiar złego mój były facet bardzo mnie zawiódł, jeśli chodzi o zaufanie, więc od razu zaczynam dopowiadać sobie dziwne historie: „Nie ma go wieczorem na Facebooku? Pewnie pije gdzieś z kolegami i nawet nie będzie mu się chciało wracać do domu spać. Tylko kto wie, gdzie w takim razie zostanie na noc?” – wiele bym dała, żeby tak nie myśleć. Pracuję nad tym, ale to trudniejsze, niż do tej pory mi się wydawało - mówi Aneta.
Możliwość pozostawania w stałym kontakcie ułatwia nam życie. We wszystkim jednak warto zachować umiar i nie dać się zwariować, bo ciągłe rozmowy z ukochanym przez telefon mogą nam nie tylko wyjść bokiem, ale też niebezpiecznie uzależnić. A kto chciałby się denerwować tylko dlatego, że on nie zalogował się wieczorem na Facebooku?
(asz/sr)