Blisko ludziW Japonii mówią o tym chikan. "Przysunął się, czułam na biodrze, jak się o mnie ociera"

W Japonii mówią o tym chikan. "Przysunął się, czułam na biodrze, jak się o mnie ociera"

90 proc. Polek padło w swoim życiu ofiarą molestowania. Próżno szukać jednak szczegółowych danych dotyczących tego, jak wiele z nich doświadczyło tego w komunikacji miejskiej. Nie znaczy to jednak, że problemu nie ma.

W Japonii mówią o tym chikan. "Przysunął się, czułam na biodrze, jak się o mnie ociera"
Źródło zdjęć: © PAP
Magdalena Kowalska-Kotwica

05.11.2019 | aktual.: 05.11.2019 18:41

Molestowanie seksualne w środkach komunikacji miejskiej to często spotykane zjawisko. Takie doświadczenie ma na koncie mnóstwo kobiet. Jest tak powszechne, że w Japonii mają na to nawet specjalne określenie – chikan. Po polsku trzeba by to ująć opisowo: froteryzm w środkach komunikacji miejskiej.

Zastanawiałyśmy się w redakcji, jak sytuacja w Polsce ma się do tego, co dzieje się w Japonii, gdzie ofiarą chikan pada co druga kobieta. Na sześć siedzących wówczas przy stole redaktorek, trzy były molestowane w środkach komunikacji miejskiej. W tym ja. Daleka jestem od wyciągania wniosku, że problem dotyczy połowy Polek, ale trudno udawać, że go nie ma.

Moja historia

Moja historia nie jest szczególna, ale trudno mi o niej zapomnieć. Czasem wracam do niej myślami, bo tak mnie uwiera, że nikomu jej nie powiedziałam. Aż do dziś.

Jechałam autobusem przez most Łazienkowski. Numeru linii nie pamiętam, to było może ze dwa lata temu. W autobusie nie było pusto, nie było też tłoku. Siadłam na końcu, tam gdzie są po dwa miejsca naprzeciwko siebie. Po drugiej stronie usiadł mężczyzna – w średnim wieku, masywny.

Pomyślałam, że nie lubię tych miejsc, bo często osoba, która siedzi naprzeciwko, dotyka moich kolan swoimi. Nie lubię dotyku obcych osób. Mężczyzna naprzeciwko rozpiął rozporek i zaczął się masturbować. Jednocześnie nogą ocierał się o moją nogę.

Na tych czterech miejscach nikt oprócz nas nie siedział, ale wkoło byli ludzie. Widziały to przynajmniej trzy osoby, żadna nie odezwała się słowem. Mnie zatkało, a do gardła zaczęła podchodzić treść żołądka. Na najbliższym przystanku wybiegłam z autobusu. Kiedy czekałam na następny, myślałam sobie: "Jaka ze mnie idiotka. Powinnam krzyczeć, podejść do kogoś. Dorosła świadoma kobieta powinna się inaczej zachować".

Historia Kasi

– To było całkiem niedawno, jechałam do pracy autobusem linii 187. Zazwyczaj wybieram wcześniejszy autobus, bo jest mniejszy tłok. Chwilę później wsiadł mężczyzna koło 40., miał taką dużą torbę. Najpierw stał dosyć daleko ode mnie, później zaczął się przysuwać. Wreszcie złapał mnie z tyłu w połowie pleców. Spojrzałam na niego karcąco, ale nic sobie z tego nie robił. Wreszcie jego ręka zjechała niżej niż powinna.
– Jak się czułaś?
– Byłam totalnie sparaliżowana, nie wiedziałam, co zrobić w takiej sytuacji, bo jest tłum ludzi, nikt nie reaguje, a koleś łapie mnie za pupę w środku autobusu. Powiedziałam do tego pana, że chyba jest troszeczkę za blisko. Ale minęło może z pięć minut i ręką zaczął mi szorować po ramieniu. To było obleśne. Pchał się na mnie, w dodatku brzydko pachniał.
– Myślałaś na początku, że może nic złego się nie dzieje? Że może ci się wydaje?
– Tak, na początku myślałam, że może jest ścisk, może lepiej nic nie mówić, żeby go nie urazić, a może to dla niego jest naturalne. Dopiero, gdy dotknął moich pośladków, zapaliła mi się czerwona lampka. W ogóle miałam nadzieję, że ktoś zwróci na to uwagę, ale wszyscy mieli to w nosie. Odsuwali się tylko, bo nieprzyjemnie pachniał. A do mnie tak przylgnął. To było straszne.
– Czułaś wstyd?
– Było mi głupio. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Nie chciałam go urazić w żaden sposób. Nie chciałam, żeby ludzie myśleli: co za wariatka, ktoś ją dotknął i drze się na pół autobusu. Ludziom się wydaje, że w autobusie można kogoś dotykać bezkarnie. Trochę czułam się, jakbym ja, wchodząc do autobusu, stawała się też elementem publicznym.

Historia Hani

– To było jakoś na początku wakacji. Wracałam z pracy autobusem i na przystanku wszedł do autobusu facet. Już mniejsza o to, jak wyglądał, chociaż nie prezentował się schludnie. Widać było, że coś jest z nim nie tak.
– To był wieczór?
– Nie, to była może 17 czy 18. Pełny autobus ludzi. To też jest taka dość oblegana linia, 507. Stałam, trzymałam się barierki i poczułam, że ten facet stoi blisko mnie, zdecydowanie za blisko. Chciałam się troszkę odsunąć, ale przybliżył się jeszcze bardziej, tak, że czułam na biodrze jego przyrodzenie. Od razu cała zesztywniałam. Ale odsunęłam się trochę, a on znowu. I tak kilka razy. W końcu nie wytrzymałam i powiedziałam, że ma się odsunąć ode mnie i przeszłam kawałek dalej. Po chwili przyszedł znowu i tym razem tak ułożył rękę, żeby mnie dotykać po biuście.
– Co zrobiłaś?
– Samą mnie zaskoczyło, jak zareagowałam. Bo zamiast zacząć go wyzywać czy krzyczeć, ja tylko powiedziałam donośnie: "Przepraszam, czy mógłby mnie pan nie dotykać". Potem to analizowałam, jakie to jest głupie, że ja go przepraszam.
– Wstydziłaś się zareagować?
– Nie, tym razem nie. Przypomniałam sobie sytuację sprzed kilku lat, kiedy problem dotyczył mojej siostry. Jechałyśmy gdzieś razem i na nią napierał jakiś facet. Byłam wtedy po wyjściu z autobusu tak wściekła na siebie, że nie zareagowałam, że tym razem reakcja była dla mnie naturalna. Ale zachowałam się stanowczo zbyt grzecznie.

Wstydzić się powinien sprawca, a nie ofiara

– Ocieranie się jest typowe. Ale też jak ludzie siedzą obok siebie, to czasem pan udo do uda pani przyciśnie. Czasem, gdy kobieta siedzi od okna, mężczyzna od zewnątrz, to coraz bardziej napiera na nią. To nie jest pożądana forma kontaktu – opowiada Agnieszka Grzybek, działaczka społeczna i polityczna.

Fundacja "Ster", w której pracuje, opublikowała raport o przemocy seksualnej pod tytułem "Przełamać tabu". Wynika z niego, że niemal 90 proc. Polek doświadczyło przemocy seksualnej. Szokujące badania nie są nowe, bo pochodzą z lat 2015-2016, ale kobiety pytano w ankietach o ich doświadczenia począwszy od 15. roku życia, dają więc wyobrażenie o tym, z jakimi problemami zmagają się Polki.

Najwięcej, bo ponad 77 proc. badanych doświadczyło molestowania w formie niechcianych dowcipów czy niestosownych żartów. Obnażanie się przed kobietą w miejscu publicznym zajmuje drugą pozycję – spotkało się z nim 61,3 proc. badanych. 55, 4 proc. miało do czynienia z obscenicznym zachowaniem sugerującym aktywność seksualną, w tym z froteryzmem.

– Nie jesteśmy uczone zachowań asertywnych. Nie wiemy, jak sobie radzić z niechcianym dotykiem. Przemoc seksualna wiąże się z pewnym tabu, często u ofiary pojawia się wstyd. Oczywiście, że powinien się wstydzić ten, kto stosuje przemoc, a nie osoba, która jej doświadcza, ale przez długi czas było w Polsce przyzwolenie na przemoc seksualną i to się utrwaliło – tłumaczy Agnieszka Grzybek.

Do dziś pamięta historię jednej z badanych kobiet, która zrobiła na niej duże wrażenie. – To była opowieść dorosłej kobiety, która w dzieciństwie spędzała wakacje na wsi. Tam był taki "wujek", który cieszył się poważaniem. Bogaty rolnik, trzymał w garści całą rodzinę. No i on dorastające dziewczynki łapał za piersi. 11- czy 12-letnie, kiedy piersi zaczynały rosnąć. I publicznie mówił: "O piersi ci rosną". Nikt z dorosłych nie reagował. I tak sobie myślę, że pewnie każda dziewczyna ma w swojej rodzinie takiego "wujka". Dziewczynkom mówi się: "A to takie żarty", "Daj spokój, co będziesz psuła zabawę" – podsumowuje Grzybek.

4 proc. odważnych

Spośród wszystkich kobiet, które opisały najpoważniejszy przypadek molestowania seksualnego w swoim życiu, 35 proc. zachowało zdarzenie w tajemnicy i nie powiedziało o nim nikomu. Tylko 4 proc. zgłosiło sprawę na policji. Tak wynika z ogólnoeuropejskiego badania "Przemoc wobec kobiet".

Że zgłaszać warto, przekonuje Mariusz Mrozek ze Stołecznej Komendy Policji. – Pamiętajmy, że przynajmniej w Warszawie większość środków transportu – autobusów, tramwajów, wagonów metra wyposażonych jest w monitoring, więc istnieje możliwość skutecznego działania policji. I nie jest to taki monitoring jak ten uliczny. Otrzymujemy bardzo dobry jakościowo obraz, jest realna szansa namierzyć sprawcę – tłumaczy Mrozek.

Danych o skali molestowania w publicznych środkach transportu w Warszawie Mrozek nie ma. Giną w statystykach dotyczących przemocy seksualnej w ogóle. Tak szczegółowych danych nie była też w stanie wyłuskać ze swoich statystyk Komenda Główna Policji. ZTM w 2019 roku dostał trzy zgłoszenia molestowania seksualnego. Rzecznik Zarządu, Tomasz Kunert, nie jest w stanie powiedzieć, czy te sprawy zgłoszone były również na policji.

W Japonii chikan długo umykał statystykom, a służby bagatelizowały zjawisko. W 1989 roku w Osace zawisł pierwszy ostrzegawczy plakat z hasłem: "Jeśli spotka cię coś przykrego, krzycz". Od niego wszystko się zaczęło.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (162)