Jest kierowczynią taksówki. "W tej robocie musisz mieć twardą skórę"
Na TikToku zebrała ponad milion polubień oraz 50 tys. obserwatorów. Pokazuje, jak wyglądają kulisy pracy na taryfie. - Miałam przeczucie, że to będzie hit. W tej pracy nie brakuje ciekawych przygód i zaskakujących zwrotów akcji. Pokazuję prawdziwe sytuacje, które przydarzają mi się na co dzień. Internauci to doceniają - wyjaśnia w rozmowie z Wirtualną Polską Ewelina, kierowczyni taksówki z Krakowa.
Ewelina prowadzi taksówkę od czterech lat. - Uwielbiam to, że mogę pracować, kiedy zechcę. To ode mnie zależy, jak często jeżdżę. Nikt mnie do niczego nie przymusza - mówi. Tak jest w przypadku, gdy ma się własny samochód. Ewelina na początku kariery zatrudniła się w firmie, która dawała jej dostęp do taksówki. - Jeździłam za procent od utargu. Jak tylko przekonałam się, że mogę na tym zarobić, kupiłam samochód. Stałam się niezależna, a mój dzień pracy bardziej elastyczny. Teraz współpracuję z różnymi firmami. Mam też własną, niewielką działalność. Zrozumiałam, że to jest coś, co chcę robić w życiu - dodaje.
Utwierdziła się w tym przekonaniu, gdy przez rok pracowała w Zarządzie Dróg Miasta Krakowa. Bezpieczna posada w urzędzie nie była spełnieniem jej marzeń. - Brakowało mi kontaktu z pasażerami, nowych wrażeń i dynamiki zawodu kierowczyni taksówki. - Ponownie chwyciłam za kierownicę. Odetchnęłam z ulgą, że znów jestem w swoim żywiole - stwierdza z uśmiechem na ustach.
Pasażer ma zawsze rację?
Prowadzenie taksówki wymaga nie tylko świetnych umiejętności manualnych. To przede wszystkim wymagająca praca z ludźmi. - Bywa trudno, ale już się do tego przyzwyczaiłam. W tej robocie musisz mieć twardą skórę. Nie każdy będzie się nadawać. Tu nie ma miejsca na roztrząsanie przykrych sytuacji. Czasem trzeba zacisnąć zęby i dalej robić swoje. Co cię nie zabije, to cię wzmocni - komentuje Ewelina.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Taksówkarze [Kontrowersje]
Przyznaje, że trafiają się jej różni pasażerowie. - Zazwyczaj wsiadają do taksówki, chowają głowę w telefon i czekają spokojnie, aż dowiozę ich na miejsce. Bywa też, że wdają się w dyskusje, stają się roszczeniowi i próbują udowodnić, że wszystko wiedzą najlepiej - wyjaśnia. Ewelina przewoziła pasażera, który miał finalnie zapłacić za kurs 42 zł. Gdy zobaczył cenę, złapał się za głowę. - Usłyszałam od niego: "co tak drogo? Dam pani 40 zł i już więcej nie zamówię takiej taksówki. Przecież przejazd powinien kosztować nie więcej niż 30 zł" - wspomina.
Na te słowa przewróciła oczami. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że stawki za kursy szybko się zmieniają. Jako kierowczyni miała prawo zażądać pełnej kwoty, ale spuszczenie z tonu wydało się jej najrozsądniejszym rozwiązaniem. Nie zawsze ma tak liberalne podejście do roszczeniowych pasażerów. - Muszę być asertywna i wyraźnie artykułować, czego wymagam od osób, które wożę. Zwłaszcza podczas nocnych kursów - podkreśla.
Podczas jednego z nich Ewelina trafiła na pijanego klienta, który nie chciał zapłacić za przejazd. - Powiedziałam wprost, że zawiozę go na komisariat. Delikwent próbował uciec z taksówki w trakcie jazdy. Adrenalina we mnie buzowała - wspomina. Zatrzymała samochód i wybiegła za zataczającym się mężczyzną. Przytrzymała go aż do przyjazdu policji. Wtedy bez większych dyskusji zwrócił całą należność za kurs.
Trwa ładowanie wpisu: tiktok
"Tłukli się na masce mojego samochodu"
Pytam Eweliny, czy praca kierowczyni jest bezpieczna. Bez zastanowienia odpowiada, że nie. - Każdy dzień w tej pracy jest nieprzewidywalny. Trzeba być tego świadomym, zanim wygodnie rozsiądzie się na fotelu kierowcy - mówi. Na potwierdzenie tych słów przytacza zaskakującą historię z pewnej sylwestrowej nocy.
- Sylwester to jeden z tych momentów, kiedy można najwięcej zarobić. Dlatego liczy się każda chwila. Im szybciej przechodzi się od jednego kursu do drugiego, tym lepiej dla portfela - tłumaczy Ewelina. Czekała ze zniecierpliwieniem na klientów. Nagle zauważyła, że w jej stronę zmierza elegancka para. Kobieta weszła do taksówki, a mężczyzna zatrzymał się obok grupki wstawionych imprezowiczów. - Zadawał im zaczepne pytania, rozwinęła się ostra dyskusja. Sytuacja przybrała niespodziewany obrót. Panowie w pewnym momencie tłukli się na masce mojego samochodu - opowiada kierowczyni.
Ewelina zachowała zimną krew. Wykorzystała moment, gdy ktoś rozbił szklaną butelkę na znaku drogowym, aby wystraszyć agresora. - Wtedy zrozumiałam, że muszę uciekać. Zaczęłam powoli odjeżdżać. Partner siedzącej ze mną kobiety wskoczył do samochodu i krzyknął: "rura, rura!" - relacjonuje, dodając rozbawiona, że ta przygoda świetnie nadaje się na krótki epizod w filmie akcji.
Imprezowicze to zmora taksówkarzy. Ich zachowanie pozostawia wiele do życzenia. Częściej też wpadają im do głowy niestandardowe pomysły. - Otrzymałam propozycję kursu do jednego z katowickich klubów. Do taksówki wsiadło czterech młodych mężczyzn. Piąty próbował wpakować się do bagażnika. Nie rozumieli, że nigdzie ich nie zawiozę, dopóki ich kolega tam przesiaduje - wspomina Ewelina.
Pasażerom trudno zrozumieć też prośby o niespożywanie alkoholu w pojeździe.
- Wskakują do taksówki z piwem w ręku, rozlewając płyn gdzie popadnie. Samochód nadaje się wtedy do czyszczenia, a ja muszę zawiesić pracę, dopóki nie doprowadzę go do porządku. Niektórzy nie pytają nawet o zgodę. Czasem po prostu słyszę dźwięk otwieranej puszki po piwie. Jak się usprawiedliwiają? "Przecież jakbym zapytał, to na pewno by się pani nie zgodziła" - dodaje.
Ewelina ma swój sposób na trudnych pasażerów zamawiających taryfę w środku nocy. - Działa tu odpowiedzialność zbiorowa. Jeśli ktoś chce wprowadzić do taksówki półprzytomnego znajomego, proszę ich o wpłacenie depozytu - wyjaśnia. Kierowczyni oddaje pieniądze, gdy dojeżdża pod wskazany przez klientów adres. - Wtedy jestem zabezpieczona. W razie jakiejkolwiek wpadki oddaję samochód do czyszczenia i mam spokojną głowę o zarobek - mówi.
Nie zginę z babą za kierownicą?
Za kierownicami taksówek zasiada coraz więcej kobiet. Znika też zaskoczenie pasażerów. Ewelina przyznaje, jeszcze kilka lat temu ludzie zupełnie inaczej reagowali na kierowczynie. - Na ich twarzach malowało się zdziwienie. Jak to, kobieta w taksówce? Teraz tych reakcji jest znacznie mniej. Mówię tu jednak o wielkich, amerykańskich korporacjach, które działają w mieście. Lokalni przewoźnicy są bardziej tradycyjni - stwierdza.
Ewelina wybrała jazdę z taksometrem. Jest to dla niej bardziej komfortowe rozwiązanie. Praca dla miejscowej firmy transportowej ma też swoje minusy. - Co chwilę słyszę powtarzające się pytania, które podważają moje kompetencje. "Pierwszy raz jadę z kobietą. Mam się bać?", "Nie zginę z babą za kierownicą"? - przytacza wypowiedzi pasażerów. Bez ogródek zauważają, że kobiety nie radzą sobie za kółkiem tak dobrze, jak mężczyźni. Uwagę na płeć taksówkarza zwracają również kobiety. - Dziewczyny cieszą się, że mnie widzą, bo czują się bezpieczniej - zauważa.
W jednej z firm przewozowych, od jakiegoś czasu działa usługa "Kobiety dla kobiet". Przejazdy z kierowczyniami mają za zadanie zwiększyć komfort pasażerek. W praktyce wygląda to różnie. Przypisywani są do nich taksówkarze o imionach brzmiących podobnie do kobiecych. - Zamawiasz taksówkę dla kobiet, a podjeżdża nią Dariusz - przyznaje Ewelina, wzruszając ramionami.
Kierowcy poczuli się dyskryminowani. Korzystają z każdej okazji, aby zarobić. Nawet jeśli nie jest to zgodne z polityką przewoźnika. - Trudno im zrozumieć, że kobieta woli jechać z kierowczynią. Zamiary firmy były dobre, ale zawiodło dopasowywanie usługi do użytkownika - komentuje Ewelina. W ramach walki z karygodnymi zachowaniami kierowców wprowadzono obowiązkowe testy bezpieczeństwa.
- Są fatalnie skonstruowane. Zadano w nich m.in. pytanie o to, co zrobiliby, gdyby do taksówki wsiadła atrakcyjna pasażerka. Mogli wybrać jedną z dwóch odpowiedzi: a) odwozisz ją bezpiecznie na miejsce lub b) proponujesz wyjście na randkę i prosisz o numer. Takie testy są bez sensu i nijak mają się do bezpieczeństwa - wskazuje.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Walka o każdego pasażera
Ewelina jest stałą bywalczynią krakowskich postojów taksówek. Spotyka tam taksówkarzy z wieloletnim doświadczeniem w branży. Pilnie strzegą najlepszych miejsc, gdzie tłoczą się turyści. Dotyczy to głównie postojów na ulicy Bosackiej, Pawiej oraz przy Placu Wszystkich Świętych. Stanąć mogą na nich wszyscy kierowcy z licencją. Natomiast tylko posiadacze taksometru mogą złapać tam kurs.
- Zgodnie z prawem opcja ta jest zarezerwowana dla tradycyjnych taksówek. W rzeczywistości nawet taksówkarze z taksometrem muszą ich unikać. Jeśli spróbowałabym się tam zatrzymać, usłyszałabym groźby od tzw. betonów – czyli, taksówkarzy, którzy głównie polują na turystów. Mogliby mi zastawić samochód, żebym nie wyjechała do pracy. Nie mają żadnego argumentu na takie działania. To ich rewir i tyle - relacjonuje.
Ewelina stanęła niedawno na ulicy Bosackiej. Podeszły do niej dwie klientki. Zanim zdążyła ustalić z nimi szczegóły kursu, usłyszała głos zdenerwowanego taksówkarza. - Nie poprzestawiało ci się w głowie, kochanieńka? - zapytał z wyrzutem. Nie przejęła się zaczepką. Wie doskonale, że praca na taryfie w tak obleganych lokalizacjach to czasem czysta gra. Ten, kto okaże się szybszy i sprytniejszy, wygrywa.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl