"W moim odczuciu to autostop pokazuje, co jest w ludziach najlepsze". Historie podróżników na gapę

"Uznałyśmy, że to koniec i panowie właśnie dobili targu i nas gdzieś sprzedali". Opowieść Laury o podróży autostopem to dopiero wierzchołek góry lodowej. Takich opowieści jest znacznie więcej. O tym, czy autostop jest męczarnią czy obietnicą przygody, opowiadają współcześni podróżnicy.

"W moim odczuciu to autostop pokazuje, co jest w ludziach najlepsze". Historie podróżników na gapę
Źródło zdjęć: © East News
Agata Porażka
122

Można by się zastanowić, czy w czasach serwisów wyszukujących nam najtańsze bilety i aplikacji pozwalających tanio podróżować, autostop ma w ogóle rację bytu. Ma - i to jaką. Można znaleźć jego wielbicieli w każdym wieku - od studentów po ich rodziców. A wszyscy mają w zanadrzu barwne historie. Od tych ostrzegawczych, po wywołujące uśmiech. Niektórzy mówią, że chodzi o tę niepewność, co się zdarzy następnego dnia, o niespodzianki, które czyhają na każdym kroku i o improwizację, która nadaje kolorów każdej wyprawie. Inni, że wszystko zależy od ludzi i historii, które potem wspomina się latami.

Laura, czyli Dubrovnik i "handlarze ludźmi"

"Wyjechałam z siostrą cioteczną na wakacje z grupą studencką do Czarnogóry, do Budvy. Któregoś dnia w trakcie wyjazdu postanowiłyśmy na własną rękę pojechać autostopem do Chorwacji. Taka jednodniowa wycieczka, żeby spróbować jak to jest" - opowiada o początkach swoich podróży Laura - "Na cel wzięłyśmy Dubrovnik. Znalazłyśmy kawałek kartonu, pożyczyłyśmy mazak i wpisałyśmy nazwę miasta. Wyszłyśmy gdzieś niedaleko hotelu i zaczełyśmy łapać stopa. Szybko poszło, pan kierowca był z Czarnogóry, po 40-stce, może miał nawet 50 lat. Robił interesy w Austrii, po angielsku mówił cienko, po niemiecku właściwie też niezbyt dobrze. Ale był sympatyczny i miał na trasie Dubrovnik więc ok, wsiadłyśmy" - wyjaśnia Laura.

Po chwili dodaje - "Po pokonaniu kawałka trasy gwałtownie zahamował i zaczął machać w kierunku innego samochodu. Był wyraźnie podekscytowany, my trochę mniej. Zjechał na pobocze pośrodku niczego. Po chwili obok zatrzymał się drugi samochód. Próbowałyśmy się dopytać o co chodzi, ale pan wyszedł, drugi kierowca też. Podeszli do siebie i zaczęli się wylewnie witać. Uznałyśmy, że to koniec i panowie właśnie dobili targu i nas gdzieś sprzedali. Nie miałyśmy ze sobą nic do obrony, nie pomyślałyśmy, że może się zrobić nieciekawie. Uciekać też nie było gdzie, bo wokół pustka i piach. Pan wrócił, uruchomił silnik. Zapytałyśmy, co się właśnie wydarzyło. Łamaną mieszanką angielskiego i niemieckiego wyjaśnił, że to był jego dawno niewidziany kuzyn. Nie od razu uwierzyłyśmy, ale do Dubrovnika dojechałyśmy całe. I jeszcze pan nam postawił obiad. Twierdził, że tam tak trzeba robić i jak się kogoś bierze do samochodu, to należy go też nakarmić i dać pić".

Majka, czyli hola, kolego, wysiadamy

"Przeżyłam bardzo wiele dobrych przygód z różnymi kierowcami, ale zdarzył mi się kiedyś prawdziwy ekshibicjonista. Złapałam stopa z przyjaciółką w Hiszpanii - wsiadamy, okazuje się, że pan z Polski, ale jakiś mało rozmowny. Za to z penisem wyjętym na spodnie. Krzyknęłam, że mdli mnie po obiedzie, co było genialnym sygnałem ostrzegawczym dla przyjaciółki, gdyż nie jadłyśmy od 15 godzin. Pan nas wypuścił z wyraźnym obrzydzeniem" - opowiada Majka, także doświadczona autostopowiczka.

Monika, czyli milicja, marihuana i skrzypce

Monika jeżdżąc na stopa poznała po kolei: małżeństwo emerytów, które poczęstowało ją czekoladą z marihuaną; byłego milicjanta, który założył studio masażu i chińskiej medycyny; pana Wojtka, który wozi kolarzy po Europie i parę, która z Gdańska przyjechała do Zakopanego po skrzypce dla córki. Gdy o tym opowiada, brzmi jakby najcenniejszą zaletą podróży dla niej byli w istocie ludzie. I nic dziwnego - często są to znajomości na lata.

Przemek, czyli 500 zł i 0,7 wódki

"Pewnego razu zabrałem stopem dwie sympatycznie wyglądające kobiety z Warszawy na Gdańsk. Okazało się, że to dwie panie z Rosji, które przyjechały do Polski w interesach, a dokładniej - na targi mebli w Ostródzie. Taksówkarzowi zepsuł się samochód, więc pierwsze, co im przyszło do głowy, to machnąć ręką. Akurat do mnie" - opowiada Przemek, który autostop uprawia okazyjnie - "Najpierw zapytały, dlaczego Polacy tak nie lubią Rosjan, bo one cały czas widzą takie materiały w rosyjskiej telewizji. Odpowiedziałem, że przecież wiozę je za darmo 200 km. I dodałem, że jako uczeń 8 klasy szkoły podstawowej zostałem wcielony do towarzystwa przyjaźni polsko-radzieckiej. Opowiedziałem jeden wiersz po rosyjsku, śpiewaliśmy piosenkę 'Krokodyla' Gieni i inne hity dla dzieci. Pośmialiśmy się z cytatów Jerofiejewa z pijackiej książki 'Moskwa' Pietuszki. Zrobiło się tak sympatycznie, że odżałowałem 20 minut i już zawiozłem je pod sam hotel, a nawet poturlałem walizki do recepcji. Na koniec w schowku w drzwiach znalazłem 500 zł i 0,7 wódki".

Kuba, czyli albański kamper i chorwacka armia

"Kiedyś pod Dubrownikiem wziął nas albański kamper. Nie byliśmy jedyni, brał wszystkich po drodze. W końcu było nas łącznie 8 osób, a ten kamper wielki nie był. W dodatku trochę się rozpadał i jak trzasnąłem drzwiami, to odpadły" - opowiada ze śmiechem zaprawiony w bojach autostopowicz Kuba - "Jechaliśmy tak sobie wzdłuż wybrzeża, powoli, on co chwilę zjeżdżał, puszczając inne samochody. Zanim wyjechaliśmy z Chorwacji to kilkukrotnie zaprosili nas wszystkich do siebie, do Albanii. Kobieta, która była z kierowcą, zachowywała się jak szalona i pijana, na samym przejściu granicznym wyszła i darła się do kierowców 'kto chce paszport'. Pomimo tego szaleństwa, to wszystko było śmieszne i całkiem przyjazne.

Trochę mniej zabawnie zrobiło się, gdy wjechaliśmy do Czarnogóry. Stanęliśmy w pierwszym sklepie za granicą, a kierowca wychodzi i zaczyna się zataczać idąc po piwo. To już był sam koniec, więc szybko się wszyscy ewakuowaliśmy, każdy w swoją stronę i spaliśmy całą ekipą w opuszczonym hotelu nad zatoką Kotorską.

Innym razem wziął nas kierowca wielkiego, pustego autokaru. Okazało się, że jedzie na lotnisko po chorwacką armię. Poza tym miałem mnóstwo pozytywnych akcji - kierowców oferujących nam nocleg, szukających dla nas rzeczy, ufających nam tak, że potrafili wyjść do sklepu i zostawić kluczyki w stacyjce. W moim odczuciu to autostop pokazuje, co jest w ludziach najlepsze."

Ty, czyli jak możesz zacząć

Rozpoczęcie przygody z autostopem jest prostsze niż się wydaje. Ty też możesz przeżyć takie przygody - i to zaczynając z każdego miejsca na świecie. Powstała nawet internetowa mapa, na której można znaleźć opisy i konkretne punkty, gdzie znajdziemy innych autostopowiczów.

Są także grupy Facebook'owe, takie jak "Autostopowicze, czyli my". Każdego dnia powstaje tam nawet 30 postów, m.in. ludzi szukających partnera czy pytających o nocleg. Członków tej społeczności przybywa z dnia na dzień. Bo autostop to nie tylko sposób podróżowania. To styl życia. Styl, który powraca do łask. A może nigdy tak naprawdę z nich nie wyszedł?

Jeśli macie swoje historie z autostopu (i nie tylko), którymi chcielibyście się z nami podzielić, piszcie na dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Wsmaruj w pięty. Będą gładkie jak u niemowlaka
Wsmaruj w pięty. Będą gładkie jak u niemowlaka
Umieść na balkonie. Gołębie więcej się nie zbliżą
Umieść na balkonie. Gołębie więcej się nie zbliżą
Przyszła w białej mini. Rajstopy były "wisienką na torcie"
Przyszła w białej mini. Rajstopy były "wisienką na torcie"
Gdzie wyrzucić styropian? Błąd jest nagminny
Gdzie wyrzucić styropian? Błąd jest nagminny
Pokazała kulisy sesji. Strój kąpielowy Zawadzkiej to hit na lato
Pokazała kulisy sesji. Strój kąpielowy Zawadzkiej to hit na lato
Dodaj łyżeczkę do wazonu. Piwonie będą piękne tygodniami
Dodaj łyżeczkę do wazonu. Piwonie będą piękne tygodniami
Pozowała na plaży w Cannes. Kreacja wbija w fotel
Pozowała na plaży w Cannes. Kreacja wbija w fotel
Do lekarki z Oleśnicy zadzwonił ksiądz. "Jest mu szalenie wstyd"
Do lekarki z Oleśnicy zadzwonił ksiądz. "Jest mu szalenie wstyd"
Tych liści nie wyrzucaj do kosza. Wytępią ślimaki z ogrodu
Tych liści nie wyrzucaj do kosza. Wytępią ślimaki z ogrodu
Ona Ozempicu nie weźmie. "Najważniejsze jest zdrowie"
Ona Ozempicu nie weźmie. "Najważniejsze jest zdrowie"
Z mężem przeżyła ponad 50 lat. Po jego śmierci całkowicie się załamała
Z mężem przeżyła ponad 50 lat. Po jego śmierci całkowicie się załamała
Wystarczą dwa składniki. Tak ochronisz pralkę przed pleśnią
Wystarczą dwa składniki. Tak ochronisz pralkę przed pleśnią