W pracy miała drugiego "męża". Eksperci przyklaskują takim relacjom
- Nasza relacja ograniczała się w zasadzie do kontaktu w biurze. Tak przeszliśmy wspólnie przez mój rozwód, jego ślub, a potem narodziny jego dziecka. Wszystko omawialiśmy ze sobą - relacjonuje Karolina, którą przyznaje, że jednego męża miała w domu, a drugiego, platonicznego, w pracy.
22.02.2023 | aktual.: 22.02.2023 20:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Karolina z Wrocławia (imię zmienione na prośbę bohaterki – przypis red.) doświadczyła relacji, która bywa nazywana "office marriage" (z ang. biurowe małżeństwo). To koleżeńska lub przyjacielska więź, którą łączy dwie osoby przeciwnej płci, które razem pracują. Tego typu relacje, zawiązywane na korporacyjnych korytarzach lub stołówkach, zwykle mają podobne początki.
- Z Pawłem pracowaliśmy razem w start-up'ie. Zaczęliśmy mniej więcej w podobnym czasie, lecz w innych działach. Szybko związała się między nami koleżeńska więź. Byliśmy bardzo młodzi, ambitni, całe serce wkładaliśmy w pracę. Firma powoli rosła, a wraz z nią, nasze pozycje zawodowe – opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską Karolina.
- Przez te lata relacja zaczęła znacznie wykraczać poza ramy zawodowe. Staliśmy się sobie bliscy, choć rzadko spotykaliśmy się po pracy. Tak przeszliśmy wspólnie przez mój rozwód, jego ślub, a potem narodziny jego dziecka, moje randkowanie z Tindera i inne bardzo prywatne doświadczenia. Wszystko omawialiśmy ze sobą - relacjonuje Karolina.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zjawisko stare jak świat
Współcześnie taką osobę nazywa się work husband/wife (z ang. "pracowy" mąż/żona). Choć work husband/wife brzmi nowocześnie, to samo zjawisko jest stare jak świat. To ta koleżanka lub ten kolega z pracy, co do których nasza druga połówka zapewnia, że "nie trzeba się martwić". - Nigdy nie nazwaliśmy się work husband/wife, ale to było coś na kształt bardzo bliskiej relacji, która wyglądała jak platoniczne małżeństwo. Nie było między nami chemii, kontaktu fizycznego, choć być może trudno w to uwierzyć, nie zmierzaliśmy w stronę romansu – przekonuje Karolina.
- Relacje koleżeńskie w pracy są bardzo ważne i warto je pielęgnować - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Katarzyna Kucewicz, psycholożka. - Przyjaciel, powiernik w pracy nadaje możliwość przetrwania trudnych sytuacji. Pamiętajmy, że praca jest nie tylko po to, żeby zarabiać pieniądze, ale też po to, żeby mieć relacje społeczne - przekonuje.
Choć przyjaźń damsko-męska - w pracy czy poza nią - wciąż bywa postrzegana jako kontrowersyjna, a według niektórych, jest wręcz niemożliwa, to w amerykańskim badaniu "Connections at Work: How Friendship Networks Relate to Job Satisfaction" (z ang. "Relacje w pracy: Czy sieć przyjaźni wpływa na zadowolenie z pracy") udowodniono, że posiadanie bliskiej relacji w pracy znacząco zwiększa naszą satysfakcję, a co za tym idzie - efektywność w pracy.
Taka osoba wspiera, redukuje stres, zwiększa motywację do wykonywania obowiązków. Co więcej, z badań przeprowadzonych w sierpniu 2022 roku przez Instytut Gallupa wynika, że posiadanie przyjaciela w pracy, stało się szczególnie ważne w czasie i po pandemii, kiedy to większość z firm pracuje zdalnie lub hybrydowo.
Bliska relacja w pracy nie tylko poprawia jej komfort, ale też bywa motorem do rozwijania kariery. Tak było w przypadku Eweliny z Nowego Sącza (imię zmienione – przypis red.). - Studiowaliśmy na jednym roku, ale poznaliśmy się dopiero na seminarium magisterskim. Potem razem poszliśmy na studia doktoranckie u tej samej profesorki. Jeździliśmy we dwoje na konferencje. Wszyscy myśleli, że jesteśmy parą – opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską. - Potem oboje zostaliśmy zatrudnieni na uczelni. I jeszcze przez parę lat się przyjaźniliśmy. Przeszliśmy w tej przyjaźni mój długi związek, jego dwa związki. Mój chłopak był na początku zdziwiony, że jak to tylko we dwoje na konferencje. A jeździliśmy zarówno po Polsce, jak i wyjeżdżaliśmy za granicę. W końcu się z tym pogodził - twierdzi Ewelina.
Czy to jest przyjaźń, czy to jest...?
Eksperci przekonują, że posiadanie work husband/wife może przynieść wiele korzyści - zawodowych i prywatnych dla obojga. Jednak tego typu relacje, nawet jeśli są czysto platoniczne, nie zawsze bywają akceptowane społecznie, szczególnie jeśli "biurowi małżonkowie" pozostają w innych, prywatnych relacjach.
- Wiem, że żona Pawła początkowo była zazdrosna, protestowała przeciwko relacji ze mną, ale z czasem - zaakceptowała naszą relację, choć nigdy nie poznała mnie osobiście - twierdzi Karolina. - Dziś nie pracujemy już z Pawłem razem, więc nasze drogi się rozeszły. Każde mieszka w innym mieście, lecz nasza relacja – choć jedynie internetowa – nadal pozostaje serdeczna. Nadal mamy poczucie, że możemy na sobie polegać. Czy widziałabym nas jako parę, czy małżeństwo? Raczej nie, bo brakowało pociągu fizycznego, a bez tego ciężko budować związek damsko-męski - przekonuje.
- Jeśli jesteśmy szczęśliwi w związku i nie mamy w sobie otwartości, gotowości na romans, to wcale nie musi się on wydarzyć - przekonuje Kucewicz. - Koleżeństwo damsko-męskie może mieć pozytywny wpływ na nasz związek. Przyjaciel płci przeciwnej może np. podpowiadać nam, jak ta druga płeć postrzega świat, choćby w sytuacjach sprzeczek. Natomiast u osób, u których świta myśl o relacjach z innymi osobami, nie tylko pod względem koleżeńskim, pokusa istnieje – dodaje psycholożka.
Różni ludzie, różne potrzeby
Również Ewelina twierdzi, że nie widziałaby się w prywatnym związku z swoim work husband. - Czy była chemia? Flow niesamowity, podobne poczucie humoru, wartości, poglądy, ale tej iskry raczej nie było - twierdzi. - Chyba oboje wiedzieliśmy, że brakuje tego jednego puzzla. Teraz, gdy mam męża i dziecko myślę, że tych elementów byłoby więcej - wyznaje. - Przyznaję, że parę razy przeszło mi to przez myśl. Nawet raz po alkoholu mieliśmy rozmowę pół żartem, pół serio, czy moglibyśmy być razem. Ale to było tylko tej jeden raz... - mówi Ewelina.
Wspomina sytuację z "pracowym" mężem, która wręcz pchnęła ją w ramiona jej aktualnego małżonka. - Pamiętam sytuację, kiedy już miałam narzeczonego, obecnego męża, kiedy to pewnej nocy powiedziałam mu, że muszę pilnie jechać do kolegi, który ma kryzys i nie wiem, kiedy wrócę. Mój ówczesny narzeczony powiedział tylko: "Baw się dobrze". Dlatego został moim mężem - śmieje się Ewelina. - Mój przyjaciel też teraz jest w szczęśliwym związku, który powstał dzięki temu, że tamtej nocy poradziłam mu, żeby założył konto na portalu randkowym – wspomina.
Katarzyna Kucewicz przywołuje słowa znanej amerykańskiej terapeutki par Esther Perel. - Ona zawsze mówi, że nie ma idealnego partnera czy partnerki, która zaspokajałaby wszystkie nasze potrzeby. Potrzebujemy różnych ludzi do zaspokajania różnych potrzeb. Z jednym plotkujemy, z innym chodzimy na siłownię, a jeszcze z kimś innym - łączą nas miłość i seks. Dobrze jest mieć różne osoby wokół siebie. Nie tylko jedną, z którą mamy bliską relację, a z innymi ograniczać się do kontaktów formalnych - mówi psycholożka.
Mąż, czy nie mąż
Zdarza się też tak, że relacja przestaje być platoniczna, a wsparcie w zadaniach zawodowych przeradza się w płomienny romans. Tak było w przypadku Dominiki. - Zaczęłam pracować w jego firmie, ale w dziale, za który odpowiadał jego wspólnik. Początkowo nie miał nade mną żadnej władzy. Rozpostarł parasol ochronny, powoli zdobywał moje serce. Nawet poznał mojego męża - opowiada.
- Dbał o to, bym coś zjadła, wypiła herbatę, kawę. Odwoził, przywoził. Jak ktoś sprawiał mi kłopoty, szybko był usuwany... Aż zaproponował wspólny urlop – wspomina. - Imponowało mi to, w domu ja rządziłam, tutaj był on. Starszy ode mnie 10 lat. Wydawało mi się, że jest mądrzejszy, wie lepiej. Uczył mnie, sterował mną. Poprawiał, gdy źle się wysławiałam - relacjonuje Dominika. - Mąż coraz bardziej się denerwował, ale ufał mi całkowicie, a ja coraz bardziej byłam zauroczona. Aż pewnego razu po godzinach uległam... - przyznaje.
Gdy prawda wyszła na jaw, mąż Dominiki wyprowadził się z domu. - Złożył wniosek o rozwód. Z nowym partnerem nie wzięliśmy ślubu. Oficjalnie tylko się przyjaźnimy - mówi. - Drugi raz bym tak nie zrobiła. Tkwię w tym układzie, bo jest mi wygodnie – nie ukrywa. - Byłam świadoma tego, co się dzieje. Straciłam miłość męża dla czegoś pospolitego – przyznaje Dominika.
Marta Kosakowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!