GwiazdyW związku warto się pięknie różnić

W związku warto się pięknie różnić

W związku warto się pięknie różnić
Źródło zdjęć: © 123RF
09.06.2015 12:12, aktualizacja: 09.06.2015 13:23

Jeżeli nagle przestajesz odczuwać pożądanie do swojego partnera i właściwie nie wiesz, z czego to wynika, przyjrzyj się, czy nie staliście się zbyt mocno do siebie podobni.

Jeżeli nagle przestajesz odczuwać pożądanie do swojego partnera i właściwie nie wiesz, z czego to wynika, przyjrzyj się, czy nie staliście się zbyt podobni do siebie.

- Synergia to najgorsze, co może przydarzyć się w relacji mężczyzna - kobieta - pisze prof. Zbigniew Lew-Starowicz w książce „O miłości”. Pary, w których on i ona stopniowo przestają się od siebie różnić, lubią to samo, są nierozłączne, spędzają czas tylko ze sobą - są skazane na brak namiętności i pożądania. Trudno się dziwić, skoro żyją ze sobą jak brat i siostra. Dlatego, jeżeli w związku jedna strona próbuje za wszelką cenę upodobnić się do partnera czy partnerki, ryzykuje dużo, nawet rozpad relacji. Tak jak w przypadku Barbary i Artura. Barbara stoi właśnie w obliczu zmian w ważnym dla niej związku, nie mając gwarancji, że uchronią go przed rozpadem. - Ale takiej gwarancji nie da mi nikt i nic, sama już to wiem – mówi.

Na początku dzieliło ich wszystko

Początki związku Baśki i Artura były bardzo romantyczne. Dzieliło ich wszystko, od wykształcenia, po środowisko i znajomości. Artur - rolniki po technikum mechanizacji, gospodaruje na kilkunastu hektarach. Barbara mieszka w średniej wielkości mieście, pracuje jako bibliotekarka po studiach na jednej z lepszych uczelni w kraju. Interesuje się ekologią, zwraca uwagę na to, co je. Nie chciała kupować warzyw w supermarketach, postanowiła rozejrzeć się za lokalnym dostawcą marchewek, pietruszki i ziemniaków. Tym sposobem trafiła na Artura, mieszkającego kilka kilometrów za miastem. Zaczęło się od toreb i worków z jarzynami, które dostarczał jej do domu, skończyło na romansie.

- Z dzisiejszej perspektywy widzę, że w pewnym sensie Artur grał kogoś, kim nie był. I nie mogę mieć do niego pretensji o to, bo grał na moje żądanie, niestety nieświadome - podsumowuje dziś Barbara. Połączyła ich ogromna chemia. Barbarze bardzo spodobała się krzepa mężczyzny, tak inna od typowego dla jej kolegów braku sprawności i pewnego zniewieścienia. Jej znajomi płci męskiej spędzali większość czasu za biurkami, przed komputerem, Artur zaś na powietrzu, pracując fizycznie, co mocno wpłynęło na jego sylwetkę i siłę.
Przede wszystkim jednak to, co robił, miało dla niej prawdziwy sens. Produkowanie wartościowego jedzenia, którym dzielił się nie tylko z rodziną, ale i z innymi, było tak odmienne od przewracania papierów, którego w swojej pracy Baśka miała czasem dosyć. Wpadła po uszy. Choć nie zamierzała przeprowadzać się na wieś, to z zapałem spotykała się z Arturem tak często, jak się dało. - Wiedziałam, że mocno się różnimy. Już na początku jego żarty czy powiedzonka na wpół drażniły mnie, na wpół rozczulały. Z czasem wbardziej drażniły, niż rozczulały - przyznaje.

Potem zaczęli się do siebie upodabniać

Artur o jej pracy mówił lekceważąco: czytanie książeczek. Pasjami lubił dosadne kawały z seksualnym podtekstem i podobały mu się hity disco polo. Pod jej wpływem szybko zaczął się z tego wycofywać. Kobieta z jednej strony ganiła go za niewybredny gust, z drugiej strony czuła, że w kontakcie z nią jest trochę wycofany. - Zupełnie nie widziałam związku między jednym a drugim. Uważałam za oczywiste, że to ja nadaję ton w tej relacji i wiem lepiej, co jest właściwe, czy po prostu fajne, bo studiowałam i widziałam więcej miejsc niż on - mówi.

Relacja, która z początku wybuchła niczym pożar, po półtora roku wyglądała niczym zgliszcza. Mężczyzna przyjeżdżał do Barbary, siadał na kanapie i godzinami słuchał jej słowotoku na temat pracy, upadku czytelnictwa, ciężkiego życia w niewielkim mieście. Baśka paplała jak najęta, coraz bardziej rozczarowana. Także tym, że on nie ma ochoty na seks, a kiedy ona go zainicjuje, nie bardzo może sprostać jej oczekiwaniom. - Tłumaczyłam to sobie w ten sposób, że widocznie to nie jest materiał na prawdziwy związek. Wiadomo, niezbyt do siebie pasujemy i tak dalej. Artur zapewniał, że wszystko jest w porządku, ale nie było i we mnie rosło rozczarowanie razem z urazą, że ja wciąż chcę i się staram, a on ledwie tłumi ziewanie – relacjonuje kobieta.

Ostatecznie para solidnie się pokłóciła. Areną awantury był samochód zaparkowany pod sklepem. Baśka w najlepsze wygarniała Arturowi, że znowu ściąga z półek do koszyka kolorowe napoje, a przecież wie, bo ona mu mówiła, jak szkodliwe są dla zdrowia. Wtedy mężczyzna nie wytrzymał i po raz pierwszy otworzył się przed nią w takim stopniu. Przez cały czas znajomości ona zachęcała go do szczerości, lecz teraz wie, że wcale jej nie chciała i podświadomie uważała za kłopotliwą.
- Powiedział, że robię z siebie księżniczkę, co samo w sobie mu nie przeszkadza, ale jest zmęczony tym, że musi pić, jeść, słuchać i oglądać to, co ja uważam za słuszne. Dostosował się, owszem, ale jest mu z tym coraz gorzej. Myśl o spotkaniu ze mną nie sprawia mu przyjemności jak dawniej - skarży się kobieta.

Dla niej był to cios z gatunku tych, które dają sporo do myślenia. Po pierwsze - musiała przyznać sama przed sobą, że niewiele wie o partnerze, bo już na wstępie znajomości skutecznie go stłamsiła. Powód: zbyt duża - jak się jej zdawało - różnica gustów i doświadczeń. Disco polo nadal jej się nie podoba, ale zrozumiała, że woli życie z Arturem słuchającym tego typu muzyki niż życie bez disco polo i bez niego.

Poczuła lęk, że może być już za późno na to, żeby poznać mężczyznę takim, jakim jest, bez udawania i zaspokajania jej żądań.
- Jestem z jednej strony onieśmielona, bo okazało się, że go nie znam i ciekawa, jaki naprawdę jest. Z drugiej strony mam do niego trochę żalu, że nie pohamował w porę mojej dominacji i nie dał szansy sobie, żeby zaistnieć w tym związku - mówi Baśka.

Jednocześnie widzi, że Artur poświęcił niemal dwa lata, próbując dostosować się do jej oczekiwań. Uważa, że to daje jakąś nadzieję na przyszłość. Bo po tej wielkiej kłótni nie zerwał z nią znajomości, poprosił jedynie o czas na przemyślenie. - Po swojemu określił to jako odbabienie. Powiedział, że musi pomyśleć, wrócić do siebie i wtedy się do mnie odezwie. Chcę wierzyć, że to nie będzie koniec i że uda mi się naprawić dawne błędy - podsumowuje bibliotekarka.

Jesteśmy przyjaciółmi, ale...

Magda nie uważa, że popełniła jakikolwiek błąd. Z Maćkiem są w związku trzy lata. Po roku bliskiej znajomości zamieszkali razem. W tym układzie najbardziej podoba jej się poczucie bezpieczeństwa. Z Maćkiem mogą rozmawiać o wszystkim i wszystko razem robić. - Zawsze marzyłam, że będę miała faceta, który nie będzie robił sprawy z tego, że skorzystam przy nim z toalety, czy wyreguluję brwi, kiedy on się goli. To jest fajne, nie chowamy się przed sobą i nie mamy żadnych tajemnic – mówi Magda.

Maciek również wygląda na zadowolonego, kiedy spędzają razem czas oglądając seriale, wychodząc na kolację. Nie narzeka też wcale, kiedy do ich wspólnego mieszkania zawitają jej przyjaciółki. Wręcz przeciwnie, świetnie się z nimi dogaduje i jest zorientowany na każdy, interesujący je temat. - Kiecki, buty czy torebki - mój Maciek stylizację ma w małym palcu - śmieje się Magda.

A jednak po zastanowieniu może przyznać, że pierwszy rok znajomości miał swój urok. Kiedy przychodził do niej, szalała z pożądania. Była też niepewna, czy dostatecznie mu się podoba. Łapała się na myśli, że zapomniała przygotować coś do jedzenia, albo że nie zmieniła pościeli. Bała się, co on o niej pomyśli.
- W sumie były w tym duże emocje. Kiedy wpadał, byłam tak przejęta, że aż trzęsły mi się ręce. Teraz jest bezpiecznie i spokojnie, już wiem, że Maciek nie zwraca uwagi na głupstwa. Ale trochę szkoda mi tamtego czasu - stwierdza dziewczyna. Radziła się w tej sprawie koleżanek. Zgodnie orzekły, że jest w świetnym związku i nie powinna szukać dziury w całym. Namiętność mija z czasem, więc nie ma powrotu do tego, co było kiedyś.

Te rady jakoś Magdy nie uspokajają. Chciałaby coś zmienić, ale nie wie, jak opuścić tę bezpieczną przystań, w której znalazł się i w pewnym sensie utknął ich związek. Boi się, że jeśli zacznie przy nim majstrować, doprowadzi do katastrofy. Jednocześnie to, co jest między nią a Maćkiem, wydaje jej się letnie i słabe w porównaniu do tego, jak zaczęła się ich relacja. Zastanawia się, czy jest szansa na powrót do emocji z początków znajomości.

Psychologowie podkreślają, że poczucie bezpieczeństwa ciężko jest pogodzić z namiętnością i pożądaniem, a kobiety często uważają, że jeżeli ich partner zamienia się w męską przyjaciółkę bis, to zrobi to dobrze jej związkowi. Niestety, jest zupełnie odwrotnie: z koleżanką, z którą rozmawia się o kolorze szminki, trudno jest uprawiać odlotowy seks.

Jaka jest rada dla pary, która nieuchronnie zbliża się do bycia w synergicznym związku? Jak najszybciej zacząć się różnicować: oderwać się od siebie, wrócić do zapomnianych pasji i przyjaciół, których się zostawiło. Bo podobieństwa się przyciągają, ale różnice są jak świeżo zmielony pieprz dodany do potrawy.

Maja Lenartowicz/(ml)/(kg), WP Kobieta

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (43)
Zobacz także