GwiazdyWeronika Rosati: Honor bardzo ciężko odbudować

Weronika Rosati: Honor bardzo ciężko odbudować

Kiedy jestem w domu, jest mi bardzo dobrze. Jednak w Stanach czuję się wolna. Kiedy idę na casting, jestem oceniana jedynie na podstawie moich wyników zawodowych. Nie muszę obawiać się paparazzich, których nie znoszę, bo utrudniają mi życie - mówi aktorka.

Weronika Rosati: Honor bardzo ciężko odbudować
Źródło zdjęć: © ONS.pl

13.04.2015 | aktual.: 27.05.2015 13:59

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Kiedy jestem w domu, jest mi bardzo dobrze. Jednak w Stanach czuję się wolna. Kiedy idę na casting, jestem oceniana jedynie na podstawie moich wyników zawodowych. Nie muszę obawiać się paparazzich, których nie znoszę, bo utrudniają mi życie. Łukasz Kędzior z EksMagazynu rozmawia z Weroniką Rosati.

EksMagazyn: Często bywasz w Polsce?

Weronika Rosati: Kilka tygodni temu przyleciałam przede wszystkim po to, by promować film „Obce ciało” oraz serial „Strażacy”, w którym zagrałam u boku m.in. Maćka Zakościelnego. Miałam długą przerwę, podczas której nie mogłam pracować (aktorka uległa wypadkowi samochodowemu - przyp. red.). Teraz cieszę się, że moje dni wypełnia głównie praca. Niebawem jednak będę musiała wracać do Stanów. Jestem w trakcie realizacji projektu, o którym jeszcze nie mogę powiedzieć.

Jak radzisz sobie z częstymi podróżami? Jest to dla ciebie męczące, czy zdążyłaś się już przyzwyczaić?

Uderzyłeś w mój czuły punkt! Bardzo źle znoszę podróże. Jet lag uderza we mnie od razu. Kiedy ląduję w Stanach, dochodzę do siebie prawie tydzień. Na pierwsze dni po przylocie nie planuję niczego, bo to dla mnie okropny czas. Muszę się wyspać i porządnie zjeść. Jak przylatuję do Polski, to około godziny 21 mam ochotę na kawę, a jadłabym najchętniej o 3-4 nad ranem. Wszystko mi się przestawia. Im jestem starsza, tym jest gorzej. Kiedy byłam młodsza, byłam cyborgiem i nic nie mogło mnie zwalić z nóg. Teraz zaczynam być łagodniejsza dla swojego organizmu.

W filmie „Obce ciało” wcieliłaś się w pracownicę korporacji. Czy wyobrażasz sobie tak pracować na co dzień?

Zdecydowanie nie! Nie wyobrażam sobie pracy przy biurku od 9 do 17. Widzę się tylko w pracy kreatywnej. Czasami zastanawiam się, co bym robiła, gdybym nie była aktorką i jedyne, co mi przychodzi do głowy, to bycie pisarką lub dziennikarką. Chciałabym robić wywiady, bo fascynują mnie ludzie. Jest to poniekąd powiązane z aktorstwem. Cały czas spotykam nowych ludzi i tym samym sama mogę się wcielić w różne postacie. Piszę także felietony o starym kinie. To moja pasja!

A czy w związku z zamiłowaniem do pisania planujesz może coś wydać?

Myślę o tym i mam nadzieję, że w końcu coś się pojawi. Na razie mam zbiór artykułów, które mogłabym opublikować. Mam jednak taki problem, że nie lubię, kiedy ktoś mnie do czegoś przymusza. Muszę poczuć, że to jest ten właściwy czas na wydanie książki. Na razie traktuję to jako moje dodatkowe hobby, nie chcę mieć bata nad głową. Wolałabym, żeby książka powstała wtedy, kiedy naprawdę będę miała na nią czas. Gdy jestem na planie, to prawie nie ma mnie w rzeczywistości.

Masz już pomysł, jaka to będzie książka?

Bardzo bym chciała, żeby była wyłącznie o moich inspiracjach. Nie będzie to żadna edukacyjna czy poradnikowa pozycja. Nie czuję się upoważniona do tego, by kogoś w jakiejś kwestii pouczać! Chciałabym, żeby był to „katalog” połączony z tekstami o osobach i filmach, które zmieniły moje życie. Niekoniecznie filmach, które są znane szerszej widowni. Chciałabym się taką wiedzą podzielić, ale wiem, że taka książka będzie niszowa i tylko wybrana grupa zainteresuje się tym tematem. Mnie to jednak w zupełności wystarczy.

Gdzie czujesz się lepiej - w Polsce czy Stanach?

Chciałabym być w dwóch miejscach jednocześnie! Niestety, tak się nie da. Kiedy jestem w domu, jest mi bardzo dobrze. Jednak w Stanach czuję się wolna. Kiedy idę na casting, jestem oceniana jedynie na podstawie swojej pracy i wyników zawodowych. Nie muszę obawiać się paparazzich, których nie znoszę, bo uprzykrzają mi życie.

Co gorsze, ostatnio utrudniali mi powrót do zdrowia, gdy chodziłam o kulach! W Stanach mam swobodę i mogę zachować prywatność, co jest dla mnie niezwykle ważne. W Polsce uwielbiam pracować, robię to z najlepszymi, a to dla mnie bezcenne. Uwielbiam być z moimi bliskimi, jednak po latach spędzonych w Stanach, większość przyjaciół mam już tam. Lubię kontakt z ludźmi, zwłaszcza tymi, którzy widzieli moje filmy i doceniają to, co robię. Dlatego też założyłam konto na Instagramie, aby zawsze być blisko nich.

O paparazzich wyraziłaś swoje zdanie, a jak jest z twoimi fanami? Czy znają granice, których nie mogą przekraczać?

Paparazzi traktują mnie jak zwierzynę! Często czuję się przez nich zaszczuta. Jeśli chodzi o fanów, mają niesamowitą wrażliwość i inteligencję. Często podchodzą do mnie i mówią mi, że nie wierzą w to, co piszą brukowe gazety i portale. Mają swój rozum, wyczuwają fałsz i wiedzą, co jest prawdą, a co fikcją. Wierzę, że teraz jest taki dobry czas, kiedy ludzie mają otwarte drogi i możliwości, są bardziej otwarci i tolerancyjni.

Jak reagujesz na plotki, które czytasz o sobie?

Jeżeli coś jest ewidentną przesadą, idę do sądu. Nienawidzę pseudoźródeł, tak zwanych informatorów. To zazwyczaj są osoby, które chcą sobie zapewnić dobre kontakty w prasie, jednocześnie obrzucając błotem swoją konkurencję.

Wiesz kim są ci „informatorzy”?

To na pewno nie są moi znajomi! Są to ludzie, którzy się za nich podają. Oczywiście, dobrze wiem, kim oni są. Dziennikarze tego nie ukrywają. Może się wydawać, że dzięki takiemu donoszeniu do gazet, te osoby coś zyskają, a według mnie jest zupełnie odwrotnie - honor bardzo ciężko odbudować.

Zawsze świetnie wyglądasz! Jak dbasz o siebie?

Najważniejsza zasada to po prostu się wysypiać. Niestety, w moim przypadku nie jest to łatwe, bo prowadzę zwariowane życie na dwóch kontynentach i dużo pracuję. Wierzę w magiczną siłę snu - jest najlepszym kosmetykiem. Staram się też regularnie ćwiczyć - od wielu lat jest to moim rytuałem. Obecnie ze względów zdrowotnych piję bardzo mało alkoholu. Zauważyłam, że ma to ogromny wpływ na moją skórę i wygląd całego ciała.

Oczywiście, miło jest wypić sobie czasem kieliszek wina, ale zdecydowanie widzę różnicę, gdy tego nie robię. Nie chodzę do SPA, bo strasznie się tam nudzę. Do kosmetyczki chodzę rzadko, głównie ze względu na brak czasu. Jeśli ktoś jest spełniony i ma wewnętrzny blask, nie potrzebuje wielkich zabiegów, by było to widoczne.

Rozmawiał: Łukasz Kędzior/(łk)/(kg)

Źródło artykułu:Eksmagazyn
piotr adamczykweronika rosatipaparazzi
Komentarze (56)