Weronika Rosati rozpoczęła rewolucję. Dostaje setki wiadomości
Weronika Rosati udzieliła głośnego wywiadu, w którym przyznała, że była ofiarą przemocy ze strony swojego byłego partnera. Dziś mówi wprost, że wywołała rewolucję, która może pomóc innym osobom doświadczającym przemocy.
08.04.2019 08:39
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
– Uderzał wielokrotnie. W twarz, w rękę. Uderzył mnie też, jak byłam w zaawansowanej ciąży, a potem, gdy trzymałam córeczkę na rękach. O przemocy milczałam, ale mniej ze strachu, bardziej ze wstydu. Myślałam: wszyscy powiedzą, że Weronice znów się nie udało, kolejny facet, kolejna porażka! Nie chciałam porażek – mówiła Weronika Rosati w rozmowie z Magdaleną Środą, opublikowanej na łamach "Wysokich Obcasów".
Zobacz także: Weronika Rosati oskarża Roberta Śmigielskiego o przemoc. "Uderzał wielokrotnie. W twarz, w rękę"
W najnowszym wywiadzie dla magazynu "Party" aktorka opowiedziała, jak zmieniło się jej życie po rozmowie ze Środą. Przyznała, że do rozmowy przygotowywała się pół roku.
– Można powiedzieć, że wywołałam pewnego rodzaju rewolucję. Ale zrobiłam to zupełnie świadomie. Wiedziałam bowiem, że kiedy głośno powiem o przemocy, to spowoduje to wielkie poruszenie – opowiada aktorka.
Dodaje, że jest "głosem nowej generacji", bo przyjęło się, że "brudy pierze się we własnym domu". Mało kto ma odwagę publicznie opowiedzieć o swoich doświadczeniach. Ona postanowiła odrzucić to myślenie i poprzez własną historię zwrócić uwagę na problem przemocy – fizycznej, ekonomicznej i psychicznej – która jest przestępstwem, której doświadczają tysiące osób, ale nie mają odwagi, żeby o tym mówić.
Dzięki swojemu wyznaniu dostaje setki wiadomości i listów od kobiet i mężczyzn, którzy sami doświadczyli przemocy.
– 99 proc. tych osób pisze, że zrobiłam najlepszą rzecz w życiu. Gratulują mi, że podjęłam taką decyzję dla mojej córki. Część z nich ma złamaną psychikę, inni piszą, że decyzja ich matek o odejściu od przemocowca uratowała im życie – zdradza aktorka.
Rosati zaprzeczyła plotkom, że wyjazd do Los Angeles nie jest ucieczką przed życiem w Polsce i konsekwencjami wywiadu. Cieszy się jednak, że dzięki pracy w USA może cały swój czas poświęcić córce. Przyznaje, że jest dumna z udzielonego wywiadu i nie miałaby oporów przed zmierzeniem się z reakcjami w kraju.
Potwierdziła również, że wiele firm zerwało z nią kontrakty, bo przestała być gwiazdą, która ma życie jak w bajce. Została również skrytykowana przez przyjaciółki swojego byłego partnera. Jej zdaniem ich reakcja tylko pokazuje, jak w Polsce traktuje się kobiety, które mają odwagę mówić o tym, co je spotkało.
– Atakują mnie konkretnie trzy przyjaciółki i jednocześnie pacjentki mojego byłego partnera. Widziałam je zaledwie parę razy w życiu i nigdy nie były w moim domu – tłumaczy Rosati. – One występują przeciwko tym setkom tysięcy ofiar, które właśnie tego się boją. Zanim powiedzą komukolwiek o swojej tragedii, boją się, że zostaną wyśmiane, wyszydzone, posądzone o kłamstwo i usłyszą, że są niezrównoważone psychicznie – dodaje.
Nie ukrywa, że długo walczyła o to, by jej córka miała pełną rodzinę, bo jest tradycjonalistką. Musiała jednak powiedzieć "dość" – w trosce nie tylko o siebie, ale o własną córkę.
Źródło: "Party"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl