Więcej niż dwoje to już tłok?
Zakazany owoc kusi najbardziej, zwłaszcza, gdy dotyczy seksualnych eksperymentów. Tak też jest z „trójkątem”, który rozpala wyobraźnię i singli, i par, i – nieco znudzonych stałym łóżkowym repertuarem – małżeństw. Erotyczną przygodę z trzecią osobą cenił sobie ponoć Voltaire, Salvador Dali, Pablo Picasso, Ernest Hemingway i – co nie powinno dziwić – Giacomo Casanova. Kto i dlaczego decyduje się na „trójkąt”?
22.08.2011 | aktual.: 06.06.2018 14:37
Zakazany owoc kusi najbardziej, zwłaszcza, gdy dotyczy seksualnych eksperymentów. Tak też jest z „trójkątem”, który rozpala wyobraźnię i singli, i par, i – nieco znudzonych stałym łóżkowym repertuarem – małżeństw. Erotyczną przygodę z trzecią osobą cenił sobie ponoć Voltaire, Salvador Dali, Pablo Picasso, Ernest Hemingway i – co nie powinno dziwić – Giacomo Casanova. Kto i dlaczego decyduje się na „trójkąt”?
Jak donosi „Daily Telegraph”, seks w większym gronie to skrywane – lub nie – marzenie nie tylko mężczyzn. Jeden z największych australijskich portali randkowych, RedHotPie.com.au, przeprowadził sondaż, którego wyniki mogą zaskakiwać. Aż 46 proc. użytkowniczek serwisu przyznało, że interesuje je seks grupowy. U mężczyzn wynik kształtował się na poziomie 54 proc. Spośród ponad 8700 ankietowanych do realizacji fantazji przyznało się 65 proc. internautów. Większość osób zdecydowała się na taki krok tylko raz.
Jak wyglądałyby wyniki sondażu przeprowadzonego na polskim gruncie? Ciężko powiedzieć. Choć postrzegamy siebie raczej jako społeczeństwo monogamiczne i dość konserwatywne, to coraz szerzej uchylamy drzwi do alkowy i zapraszamy do niej nawet zupełnie obce osoby. Spragnieni urozmaicenia i dreszczyku emocji bez większych trudności znajdą chętnych do wspólnych eksperymentów. „Jesteśmy młodą i atrakcyjna parą. On szatyn i ona szatynka. Szukamy zadbanej dwudziestolatki do trójkąta. Zapewniamy sponsoring. Jesteśmy higieniczni i zadbani (…)” – do kontaktu zachęca para z Malborka.
Wynaturzenie czy normalność?
Wprowadzenie do łóżka trzeciej osoby jest jedną z najpowszechniejszych erotycznych fantazji. Za zamianą tej fantazji w czyn najczęściej stoi rutyna w sypialni. Czasem pojawia się ona po kilkunastu latach wspólnego życia, czasem już po kilku miesiącach. Z której strony częściej wychodzi inicjatywa? Odpowiedź na to pytanie również nie jest prosta. Zagorzałych fanów, jak i przeciwników takich doświadczeń, znaleźć można i wśród kobiet, i wśród mężczyzn.
– (…) Osobiście jestem zwolennikiem wszelkich eksperymentów seksualnych, które mają jedną zasadniczą zaletę – odświeżają związek, zabijają nudę w łóżku, tym samym dając spełnienie. Oczywiście, jest szereg warunków, jakie trzeba spełnić, żeby nie zniszczyć związku, ale o tym, dla tych, którzy są dojrzali emocjonalnie i seksualnie, nie trzeba pisać (…) – swoje poparcie dla „trójkątów” deklaruje „kris30”.
Podobne zdanie posiada Olivia. – (…) Spróbowałam „trójkąta” i to nie raz (…). Przegadaliśmy to razem z partnerem i wspólnie podjęliśmy decyzję. Umowa była taka, że raz on zaprosi jakąś kobietę, a następnym razem ja zaproszę pana (…). Nasz związek się nie rozpadł, miłość kwitnie. Wszystko zależy od ludzi, którzy się na taki układ decydują. My traktujemy to jako urozmaicenie naszego życia erotycznego i nie ma to nic wspólnego z nudą czy znudzeniem sobą – wyjaśnia.
Takich eksperymentów nie popiera „maarzena”. – Jak dla mnie to wynaturzenie. To chore, żeby dwie teoretycznie kochające się osoby uprawiały seks z kimś innym przy swoim partnerze. Kompletnie tego nie rozumiem i dla mnie to jest ohydne po prostu – pisze otwarcie internautka.
Pułapki „wielokątów”
Seksuolodzy podkreślają, że w sypialni dopuszczalne jest wszystko, dopóki przynosi to satysfakcję obu stronom i odbywa się za ich przyzwoleniem. Nie oznacza to jednak, że każdy eksperyment zagwarantuje zadowolenie, rozprawi się z rutyną i podniesie jakość życia seksualnego i wzajemnych relacji. Nierzadko okazuje się, że otwarcie drzwi do sypialni osobie spoza związku jest pierwszym krokiem do jego rozpadu. - Pracuję z osobami, dla których doświadczenie „trójkąta” okazało się być bardzo negatywne. Możliwe, że są również pary, które taki rozszerzony układ sobie chwalą – ale takie do mnie nie trafiają – mówi Izabela Żubrys, seksuolog, psycholog, psychoterapeuta z Gabinetu psychologiczno-seksuologicznego w Gdańsku. - Widok swojego długoletniego partnera, przeżywającego rozkosz w objęciach innej osoby, nie zawsze jest podniecający, czasami może wywołać przygnębienie, rozpacz. Mogą pojawić się kompleksy czy wręcz wątpliwości dotyczące stałości i szczęścia w związku - dodaje seksuolog.
„Trójkąt” powinien pozostać w sferze fantazji szczególnie wtedy, gdy jedna ze stron nie jest całkowicie pewna słuszności podjętej decyzji lub gdy zgoda wynika z lęku przed porzuceniem przez partnera.
Wątpliwości takie posiada „mirabelka_01”. – (…) „Trójkąt” to fantazja moja i mojego męża (…). Jesteśmy 4 lata po ślubie, razem 13 lat. Nasz seks jest cudowny, spontaniczny, namiętny, ale coraz częściej mąż domaga się takiej właśnie przygody, a że to również i moja fantazja, nie oponuję specjalnie (...). Boję się, przyznam szczerze, że mężowi bardzo spodoba się ta sytuacja i będzie domagał się częściej, a ja z góry zakładam RAZ. Poza tym – nie wiem, czy do końca umiałabym się pogodzić z widokiem innej kobiety – nagiej, pięknej kobiety – w ramionach mojego męża (…) – pisze internautka.
- Uczestnictwo w „trójkącie” jest tak intensywnym i nowym doświadczeniem, że naprawdę trudno prognozować, jakie osoby będą po takim przeżyciu szczęśliwe, a dla których okaże się to szokiem i dramatem. Fantazje seksualne są najcudowniejsze, gdy nie są urzeczywistniane, rzadko kiedy ich ziszczenie daje równie dużą przyjemność jak „przeżywanie” ich w wyobraźni - podkreśla Izabela Żubrys.
Zanim powiesz „tak”
- Na pewno warto ustalić jakieś wstępne zasady – czy będzie to jednorazowa przygoda, czy też zamierzamy z tą trzecią osobą utrzymywać dalej kontakt. Tego najbardziej obawiają się stali partnerzy – że nowa osoba uwiedzie i odbije im „druga połówkę” – i rzeczywiście często się tak zdarza... W związkach, w których pojawiła się rutyna, uczestnictwo w „trójkącie” może być tak ekscytujące, że pojawi się potrzeba kolejnego i kolejnego razu, nie zawsze w równym stopniu podzielana przez obydwojga partnerów - wyjaśnia seksuolog.
Eksperyment negatywnie wspomina „enya”. – Ja byłam w „trójkącie” i nikomu tego nie polecam. Czułam się przymuszona. Seks ma być wyrazem miłości, a nie jedynie zaspokojeniem popędu. Nie jesteśmy zwierzętami… „Trójkąt” rozwalił mój związek, a ja czułam się zdradzona – tak się skończyła „przygoda” (…) – przestrzega.
(map/pho)