"Wiem, że jest łobuzem, ale też wiem, że bardzo mnie kocha"
Ilona Felicjańska – swego czasu II Wicemiss Polonia – przyznała otwarcie, że na początku wakacji planuje ślub z "łobuzem". To kolejny trudny związek celebrytki, wiele z nas jest jednak w podobnej sytuacji. Dlaczego, jako poranione już kobiety, wybieramy wciąż podobnych pretendentów do naszej ręki?
08.05.2018 | aktual.: 09.05.2018 09:45
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wynurzając się z głębokiego jeziora, możemy zachłysnąć się powietrzem. Wychodząc z życiowych tragedii, kiedy poczujemy już, że pora wreszcie zacząć żyć, możemy zachłysnąć się nowym życiem. Nową miłością.
Sęk jednakw tym, że często trafiamy do tego samego trzęsawiska.
Łobuz kocha najmocniej
Nowy facet po krótkim czasie staje się "niepokorny" czy "w gorącej wodzie kąpany", ale jest naszą nocną lampką, bez której nie zaśniemy. "Nie ma ludzi idealnych" czy "w związku trzeba się dotrzeć" - to standardowe slogany kobiet, tłumaczących nieprawidłowe działanie owej prywatnej nocnej lampki.
I robi to również Ilona Felicjańska, która w najbliższych tygodniach bierze ślub z miłością swojego życia, Paulem Montaną. Wcześniej jej wybranek przez wiele lat związany był z Karoliną Wajdą, córką słynnego reżysera i Beaty Tyszkiewicz.
Jak twierdzi sama celebrytka, jej ukochany jest "łobuzem". Nastolatki pod blokiem i na Snapchatach informują się nawzajem, że "łobuz kocha najmocniej", czterdziestopięcioletniej Ilonie młodzieńcze marzenia najwyraźniej z wiekiem nie przeminęły. I można by jej słowa uznać za żartobliwą czułostkę, gdyby nie to, że kilka dni temu na portalach plotkarskich pojawiły się zdjęcia jej narzeczonego w objęciach atrakcyjnej brunetki. Ilona Felicjańska wytłumaczyła już swojego wybranka, pytając dziennikarza Dzień Dobry TVN o to, "skąd wie, czy te zdjęcia były aktualne".
No cóż, jest łobuzem, a obrączki czekają. I wianek zamówiony w Londynie.
Burzliwy związek
Felicjańska pokazuje światu, że jest w szczęśliwym związku. - Jesteśmy zakochani, jest tyle pasji, emocji. Są dni, kiedy lubimy się mniej, ale zawsze się kochamy. Nie jesteśmy taką ułożoną parą. Jak Paula poznałam to opowiedzieliśmy sobie kim był, co robił, znałam Paula przeszłość, wiem, ile nabroił. On zna moją przeszłość, wie ile ja nabroiłam. Wiem, że jest łobuzem, ale też wiem, że bardzo mnie kocha i ja kocham jego – powiedziała celebrytka w "Dzień Dobry TVN".
Znając jednak jej przeszłość związkową, mamy wrażenie, że trafia wciąż na ten sam typ mężczyzny. Zdaniem psychoterapeutki par, Moniki Dreger, wiązanie się kobiet z trudnymi partnerami, często ma swój rodowód właśnie w dzieciństwie, w którym zabrakło ojca. Ilona Felicjańska sama zaś przyznaje, że pochodzi z rodziny dysfunkcyjnej.
– To oznacza, że wzorzec męski jest zachwiany. Takie kobiety często nie wiedzą, jak powinien wyglądać dobry związek. Albo wiedzą teoretycznie, ale emocjonalnie tego nie udźwigną – mówi.
Celebrytka przyznała niegdyś w Gazecie Wyborczej, że "wykonywała posłusznie wszystkie prośby i nakazy" byłego męża. Zapomniała wówczas o sobie, a w jej związku nie było miejsca na "kompromisy i rozmowy".
I choć nie wiadomo, czy drugi mąż Felicjańskiej będzie podobny do byłego, to "bycie łobuzem" raczej nie wskazuje na uległego domatora. I nawet nie ma w tym nic szczególnie dziwnego. – Jeden typ człowieka nas nęci, inny nie. Niektórych nęcą biznesmeni, którzy szastają pieniędzmi, innych – niegrzeczni chłopcy, którzy wdają się w bójki. A jeszcze innych spokojni domatorzy. Problem w tym, że to, że coś nęci, nie znaczy, że jest dla danej osoby odpowiednie. Osoba świadoma siebie i swoich oczekiwań, z wysokim poczuciem własnej wartości, szybko zrezygnuje z nieodpowiedniej dla siebie znajomości. Niestety nie wszyscy takie cechy w domu rodzinnym nabyli – mówi Monika Dreger.
Jak powiedział Robert Rutkowski w wywiadzie z Aleksandrą Hangel: "Nie możemy nikogo pokochać, póki nie pokochamy samych siebie. (…) Miłość do samego siebie jest dla nas tarczą, która chroni przed kompulsywną halucynacją".
Problemem jest to, że nie każda kobieta – nawet podczas terapii - odrabia tę najważniejszą lekcję miłości. Zdaniem Moniki Dreger w takich przypadkach pomaga terapia dysfunkcyjnego domu (DDD). To ważne – nie wszystkie bowiem terapie wchodzą tak samo głęboko w człowieka. A ślizganie się po problemach i eliminowanie ich skutków nie wystarczy, by osoba z dysfunkcyjnej rodziny nauczyła się wchodzić w zdrowe relacje.
Dowód dla świata
Czasem jednak próbuje udowodnić światu, że w takiej relacji właśnie jest. Istnieje ryzyko, że Ilona Felicjańska wpisuje się właśnie w taki schemat. W rocznicę zaręczyn celebrytka napisała, że był to "rok nauki bezwarunkowej miłości, nauki wybaczania i nieoceniania" .
- Komu i do czego ten przekaz miałby służyć? To na dobrą sprawę zaklinanie rzeczywistości i próba pokazania na siłę, że ten związek jest dojrzały, stabilny i tolerancyjny. Jeśli mamy dobry związek, to nie mamy potrzeby obwieszczać tego całemu światu, zwłaszcza w taki sposób – komentuje psychoterapeutka par Monika Dreger.
Jest jednak światełko na końcu tych ponurych rozważań. Otóż zdaniem Roberta Rutkowskiego, osoba pochodząca z rodziny dysfunkcyjnej i mająca w przeszłości rozliczne problemy, jest co prawda bardziej podatna na manipulację i wpływ innych ludzi. - Ale z drugiej strony wszyscy mamy jakieś cechy osobowości nałogowej, a osoba, która ten nałóg przerwała, może być finalnie silniejsza – tłumaczy psychoterapeuta uzależnień Robert Rutkowski.
Weźcie więc życie w swoje ręce.