Wojna samochodowo-rowerowa. "Rowerzysta zawsze jest bardziej narażony"
Latem rowerzystów na drogach i ścieżkach rowerowych jest zdecydowanie więcej. Niestety i kłótni wówczas przybywa, bo kierowcy wzajemnie oskarżają się o brak znajomości przepisów, brawurową jazdę, o poczucie bycia uprzywilejowanym na drodze. I mimo że spór wygląda na trudny do zażegnania, jedni i drudzy zgodnie przyznają: w razie kolizji to rowerzysta jest na straconej pozycji.
Ewa wyjechała z rodziną na wakacje nad morze. Pogoda była niestety w kratkę, więc kobieta postanowiła wypożyczyć rowery i zwiedzić wybrzeże. Niestety okolice Dębek mają to do siebie, że są tu zarówno piękne długie trasy przez las, bezpieczne i wyjątkowo urokliwe, ale i takie odcinki, gdzie nie ma żadnych ścieżek rowerowych, a nawet pobocza.
39-latka długo planowała z mężem trasę, by jak najkrócej poruszać się szosą w kierunku Dębek. Niestety odcinek ok. 2 km musieli jechać główną drogą, na której jest spory ruch. Kobieta jechała przodem, za nią dwójka dzieci, a peleton kończył mąż.
- Byliśmy bardzo zestresowani, bo ludzie jechali bardzo szybko, spiesząc się do miasta. Staraliśmy się jechać jak najbliżej krawędzi jezdni, mówiąc cały czas do synów, by patrzyli przed siebie, pilnowali bardzo toru jazdy, bo jest to niebezpieczny odcinek drogi. Niektórzy, widząc, że z naprzeciwka nikt nie jedzie, nawet nie zwalniali, mało tego, mam wrażenie, że nie zachowywali nawet bezpiecznego odstępu - opisuje trasę Ewa.
- Natomiast był moment, gdy dużo samochodów jechało w odwrotnym kierunku i za nami stworzył się korek. Kilka aut czekało na możliwość wyprzedzenia, a my nie mieliśmy nawet jak zjechać, bo nie ma na drodze chodnika ani ścieżki rowerowej. Nagle z pierwszego samochodu usłyszałam głośny klakson, przestraszyłam się, że coś się stało, ale mąż tylko krzyknął: "jedź spokojnie, pani się po prostu strasznie spieszy". Dzieci także były bardzo niespokojne, a pani w końcu nas wyprzedzając, zwolniła i zaczęła pukać się w czoło. Byłam w szoku, na tylnym siedzeniu siedziała dwójka dzieci, która to wszystko obserwowała. Czy rowerzyści naprawdę aż tak wkurzają pędzących kierowców? Mój młodszy 7-letni syn popłakał się i długo musiałam mu wyjaśniać, co tak naprawdę stało się na drodze - wspomina wakacyjne przeżycie 39-latka.
Rowerzysta na przegranej pozycji
– Niezależnie od tego, czy winnym kolizji jest kierowca auta, czy rowerzysta, to zawsze ten ostatni jest narażony nie tylko na poważne uszkodzenia ciała, ale także na utratę życia – mówi Dariusz Kalinowski, zawodowy kierowca z Warszawy. – I co rowerzyście po tym, że to on miał rację, jeśli straci zdrowie? – pyta retorycznie mężczyzna i przyznaje, że jak wynika z jego obserwacji, to kierowcy aut nieporównywalnie częściej popełniają wykroczenia niż rowerzyści.
Potwierdzają to policyjne statystyki. W 2019 roku kierowcy samochodów osobowych byli sprawcami 19833 wypadków, a rowerzyści – 1 626. – Tych danych nie można zestawiać ot tak, bez komentarza – tłumaczy policjant z warszawskiej drogówki. –Przecież po ulicach samochodów jeździ nieporównywalnie więcej niż rowerów. A jak jeżdżą, to powodowane przez nich kolizje nie są tak brzemienne w skutki jak w przypadku rowerzystów.
Główne przewinienia kierowców
– Podstawowy grzech kierowców to niezachowanie odstępu od wyprzedzanego rowerzysty. To jest zachowanie bardzo groźne, a policja zupełnie nie zwraca na nie uwagi – tłumaczy Marek Rokita, dziennikarz specjalizujący się w tematyce rowerowej, autor raportów poświęconych infrastrukturze rowerowej w polskich miastach. – Kierowca powinien zachować odstęp przynajmniej jednego metra. Nawet kiedyś zapytałem policję, ilu kierowców zostało ukaranych za to wykroczenie, niestety nikt nie umiał udzielić mi tej informacji, bo nikt nie prowadzi takich statystyk. Mam poczucie, że jest na to całkowite przyzwolenie.
Kolejny najcięższy grzech kierowców to wymuszanie pierwszeństwa, niesygnalizowanie zamiaru skrętu i zajeżdżanie drogi rowerzyście, co jest bardzo niebezpieczne, bo ten ostatni – co ciągle powtarza policja – w zderzeniu z autem nie ma szans.
Zdaniem Marka Rokity wielu kierowców nie zdaje sobie sprawy z praw rowerzystów, nie zna przepisów dotyczących rowerów, nie wie, że rowerzysta nie może poruszać się po chodniku i ma prawo korzystać z jezdni. Tym, co przeraża rowerzystów najbardziej, jest nagminne przekraczanie prędkości przez kierowców.
Ten sam grzech główny
Zdaniem Dariusza Kalinowskiego rowerzyści często na drodze zachowują się jak "święte krowy", co konflikt między uczestnikami ruchu tylko pogłębia. – Na drodze, gdzie jest jeden pas w każdym kierunku, wielu rowerzystów jedzie środkiem, bo twierdzą, że mają prawo zajmować pas ruchu tak samo jak kierowcy samochodów – tłumaczy Kalinowski. – Tymczasem wyprzedzenie takiego rowerzysty, zwłaszcza na drodze o dużym natężeniu ruchu, jest niezwykle trudne i dla wszystkich niebezpieczne. A trudno nie wyprzedzić roweru, który porusza się z prędkością 15-20 km na godzinę.
– Główny grzech rowerzystów to nieudzielenie pierwszeństwa przejazdu, które jest powodem prawie 40 proc. wypadków spowodowanych z winy rowerzysty. Osoby poruszające się na dwóch kółkach bardzo rzadko wykazują chęć skrętu i nie wyciągają ręki, żeby zasygnalizować ten manewr – tłumaczy Marek Rokita. – Wiele wypadków bierze się nawet nie z tego, że rowerzysta wymusza pierwszeństwo przejazdu, ale tego, że nie zasygnalizuje tego wymuszenia. W efekcie kierowca samochodu nie ma czasu na reakcję. Niestety ten sam zarzut można postawić kierowcom aut, którzy także bardzo często skręcają bez włączonego kierunkowskazu i tym samym wymuszają pierwszeństwo przejazdu stanowiące najczęstszą przyczyną wypadków spowodowanych przez kierowców. Podobnie nie sygnalizują za pomocą świateł chęci wyprzedzenia rowerzysty.
Wśród kolejnych grzechów rowerzystów Marek Rokita wymienia brak obowiązkowego wyposażenia roweru: przede wszystkim brakuje dzwonków, które nie przydają się co prawda w zetknięciu z samochodem, ale mają ogromne znaczenie dla ruchu pieszych. – Rowerzyści dodatkowo często nie ustępują pieszym pierwszeństwa w ciągach pieszo-rowerowych – wymienia Rokita.
– Kolejny grzech to jeżdżenie po chodniku oraz przejeżdżanie na rowerze po przejściach dla pieszych. Obu rzeczy prawo zabrania, więc kierowca może być zaskoczony zarówno pojawieniem się rowerzysty na chodniku, jak i na pasach. Gdy rowerzysta wjeżdża na zebrę, kierowca ma bardzo mało czasu na reakcję – tłumaczy dziennikarz. – Kolejne przewinienia to brak odpowiedniego oświetlenia oraz jazda po niewłaściwej stronie drogi. Rowerzyści, tak jak kierowcy samochodów są zobowiązani trzymać się prawej strony zarówno jezdni, jak i drogi rowerowej. Niektórzy czasami myślą, że są bardziej uprzywilejowani od innych uczestników ruchu, przejeżdżają na czerwonym świetle czy wymuszają pierwszeństwo.
Infrastruktura do wymiany
Jak podkreśla Rokita, wina za wypadki i kolizji z udziałem samochodów i rowerów nie zawsze leży po stronie rowerzystów i kierowców. – Często odpowiedzialność za różnego rodzaju niedociągnięcia i wypadki ponoszą organy zajmujące się organizacją ruchu, jak również projektanci infrastruktury drogowej. Zwróciła na to uwagę w 2016 r. w raporcie poświęconym bezpieczeństwu pieszych i rowerzystów na drogach publicznych Najwyższa Izba Kontroli – tłumaczy.
– Tam wskazano, że powodem wypadków są m.in. wadliwe konstrukcje i niewłaściwie oznakowanie dróg. Jakże często na ścieżkach rowerowych znaki stoją zamiast po prawej to po lewej stronie. Standardem jest budowanie infrastruktury, która wcale nie pomaga rowerzyście. Chodzi o to, by wyrzucić go z drogi i tym samym zrobić miejsce kierowcom samochodów.
W wojnie samochodowo-rowerowej jest jednak światełko w tunelu. W 2019 roku liczba wypadków spowodowanych przez rowerzystów spadła z 1713 do 1626. Mniej kolizji spowodowali też kierowcy aut. Ich liczba w 2019 roku spadła do 19833 z 20622 w 2018.