Blisko ludziPrzyjeżdża kobieta do warsztatu samochodowego. "Zapłaciłam 500 zł za coś, co powinno kosztować najwyżej 100 zł"

Przyjeżdża kobieta do warsztatu samochodowego. "Zapłaciłam 500 zł za coś, co powinno kosztować najwyżej 100 zł"

"Myślałem, że takim pięknym kobietom samochody się nie psują", "nie będę wchodzić w szczegóły, bo i tak pani nie zrozumie" – klientki warsztatów samochodowych bywają traktowane pobłażliwie i obcesowo. – Mechanicy często wykorzystują ich niewiedzę – mówi właścicielka serwisu samochodowego.

Przyjeżdża kobieta do warsztatu samochodowego. "Zapłaciłam 500 zł za coś, co powinno kosztować najwyżej 100 zł"
Źródło zdjęć: © Getty Images

29.12.2019 14:31

Mechanik do klientki: – Ma pani uszkodzoną skrzynię biegów.
Klientka: – A co to jest?
Mechanik: – W takim razie będziemy musieli wymienić dwie.

Ten dowcip wiele mówi o tym, w jaki sposób kobiety bywają traktowane przez mechaników. Katarzyna uważa, że często patrzą oni na kobiety jak na idiotki, które nie potrafią wjechać na kanał. – Muszę przyznać, że po tym, z jaką pobłażliwością czy wręcz politowaniem zostałam potraktowana w kilku warsztatach, przestałam tam jeździć i teraz w jakiejkolwiek sprawie dotyczącej samochodu wysyłam męża – mówi. – Jeden pan próbował ze mną flirtować, drugi w ogóle się do mnie nie odzywał. Trzeci mnie oszukał. Zapłaciłam 500 zł za coś, co powinno kosztować najwyżej 100 zł – wspomina.

O naciąganiu wie coś Matylda. – Coś mi stukało w samochodzie, a mąż był w delegacji, więc postanowiłam nie czekać i pojechałam do pierwszego lepszego warsztatu. Mechanik zajrzał pod maskę i powiedział, że szykuje się grubsza naprawa. Kazał mi zostawić samochód na dobę. Następnego dnia wystawił mi rachunek prawie na 1000 zł. Po utargowaniu zapłaciłam 800 zł. Mówi się trudno. Kiedy mąż wrócił i o wszystkim mu opowiedziałam, po zajrzeniu pod maskę stwierdzi, że mechanik tylko wymienił pasek rozrządu, co do naszego modelu powinno kosztować 200–300 zł! Wytłumaczył mi, że dostęp do paska w naszym samochodzie jest bardzo prosty, więc robocizna zajęła mechanikowi nie więcej niż godzinę. Dopiero jak pojechaliśmy do tego warsztatu razem i mąż zrobił awanturę, facet zwrócił część pieniędzy.

Milczenie mechaników

Iwona Kornatko, właścicielka Serwisu Samochodowego Morela w Łomiankach, która prowadzi blog Warsztatnaobcasach.pl, przyznaje, że mechanicy często wykorzystują niewiedzę klientek i traktują je pobłażliwie. – Bardzo często wychodzą z założenia, że kobieta nic nie zrozumie z tego, co się do niej mówi. Tutaj pojawiają się dwie postawy: pierwsza – nie tłumaczą nic. "Naprawiliśmy pani samochód i 1500 zł do zapłaty". Druga: jeżeli trafi się dociekliwa pani i zacznie zadawać pytania, zdarza się, że opowiadają cokolwiek, co niewiele ma wspólnego z rzeczywistością, bądź używają określeń, których przeciętny użytkownik samochodu nie jest w stanie zrozumieć.

Renata, jako córka mechanika, o naprawie samochodów wie sporo. – Pojechałam na przegląd techniczny – wspomina. – Gdy wróciłam, pan, który zajmował się moim autem, stwierdził, że coś tam powymieniał, podokręcał. Gdy zapytałam co, zaśmiał mi się w twarz i odpowiedział, że nie będzie wchodził w szczegóły, bo i tak nic nie zrozumiem. Dopiero kiedy powiedziałam mu, żeby nie traktował mnie jak idiotki, bo mój ojciec przez całe życie prowadził warsztat samochodowy, zachował się jak powinien. Ale uraz do mężczyzn-mechaników pozostał.

– Jedna z moich klientek dostała w warsztacie propozycję nie do odrzucenia: "Naprawię pani samochód dopiero wtedy, gdy umówi się pani ze mną na randkę". Zabrała samochód i przyprowadziła do mnie – opowiada Iwona Kornatko. – Próby podrywania w mało wysmakowany sposób niestety się zdarzają. Tak samo jak uśmieszki czy niewybredne komplementy typu: "Myślałem, że takim pięknym kobietom samochody się nie psują".

Pewna klientka pani Iwony przyjechała do serwisu ze zgłoszeniem, że nie działają jej spryskiwacze. Sprawa okazała się błaha. Wystarczyło zajrzeć do instrukcji obsługi – okazało się, że w samochodzie tej klientki, by zadziałały spryskiwacze, muszą być włączone światła. Klientka wcześniej była w innym serwisie. Zapłaciła za naprawę, choć nie do końca wiedziała czego. Rzeczywiście, gdy mechanicy oddawali jej samochód, pokazali, że spryskiwacz działa. Czyli… włączyli światła. Kobieta zastanawiała się tylko, dlaczego panowie ją obserwujący mieli pobłażliwe uśmieszki na twarzy. Szkoda tylko, że nie powiedzieli prawdy.

Nie dać się oszukać

Prawdy nie usłyszała też Karolina, kiedy po odebraniu auta z naprawy zorientowała się, że na liczniku jest prawie o… 200 km więcej. – Nie jestem osobą, która pozwoli się okantować. O tym, jak mechanicy potrafią oszukiwać, słyszałam już niejedno, dlatego zrobiłam w warsztacie awanturę. Gość próbował mi wmówić, że musiał najpierw sprawdzić, co się dzieje, a potem wykonać jazdę testową. No ale 200 km? Postraszyłam go, że mam mamę prawniczkę (co nie jest prawdą, ale on o tym nie wiedział). Chyba się przestraszył, bo spuścił z tonu. Udało mi się odzyskać połowę pieniędzy za naprawdę.

– Mam wrażenie, że mechanicy uważają, że kobietę łatwiej oszukać w kwestiach związanych z naprawą samochodu – przyznaje Iwona Kornatko. – Na przykład informowanie klientki, że ma wymienione wahacze, których w rzeczywistości nikt nie wymienił, niestety statystycznie częściej przytrafia się kobietom. Poinformowanie o wymianie części, która nie występuje w danym modelu, niestety też się zdarza. Naciąganie na naprawy, które nie są konieczne. Błędne diagnozy, które później są tłumaczone, że inaczej się nie dało. Mówię oczywiście o nieuczciwych warsztatach, a nie o wszystkich.

Iwona Kornatko opowiada, że czasem mechanicy wychodzą z założenia, że kobieta… nie może słyszeć, że coś nie tak dzieje się z jej samochodem i ignorują to, co panie im zgłaszają. – Natomiast z moich obserwacji paradoksalnie wynika, że to kobiety szybciej zauważają zmianę w zachowaniu swojego auta i szybciej zgłaszają takie objawy. Dzieje się tak z bardzo prostej przyczyny: bardziej obawiają się niespodziewanej awarii.

Właścicielka serwisu Morela przekonuje, że branża się zmienia. Kobiety są coraz bardziej świadome, a warsztaty, które pozwalały sobie na nieuczciwe, ignoranckie traktowanie klientów, powoli znikają z rynku. Przybywa również kobiet-mechaników czy właścicielek warsztatów. Choć one wciąż nie mają łatwo i często muszą mierzyć się z dyskryminacją. – Przez lata branża motoryzacyjna była zarezerwowana dla mężczyzn. Na własnym przykładzie wiem, że wypracowanie sobie pozycji i autorytetu wymaga dużo pracy. Czasem można się poddać. Wymaga to też zmiany stereotypów, którym same ulegamy – podsumowuje Iwona Kornatko.

Na szczęście zdarzają się miłe niespodzianki w warsztatach. – Zapaliła mi się kontrolka niskiego poziomu płynu hamulcowego, a jak na złość, mój mąż tego dnia przebywał w innym mieście, a ja miałam do przejechania ok. 60 km – opowiada Sylwia. – Zatrzymałam się po drodze w zakładzie mechaniki samochodowej i poprosiłam o pomoc. Pan, bez żadnych oporów, wyszedł do mojego samochodu, wszystko posprawdzał, dolał płyn hamulcowy i jeszcze nie chciał wziąć pieniędzy. Byłam miłe zaskoczona, ponieważ oderwałam go od pracy, nie byłam umówiona, a on bezinteresownie mi pomógł.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (463)