GwiazdyWybaczyć, ale nie zapomnieć

Wybaczyć, ale nie zapomnieć

Czasem lepiej powiedzieć wprost: „W życiu ci nie wybaczę, bo to, co zrobiłeś, było dla mnie tragedią. Ale jeśli obiecasz, że więcej mnie nie zawiedziesz, postaram się ci zaufać” – mówi psycholog Piotr Mosak.

Wybaczyć, ale nie zapomnieć
Źródło zdjęć: © FPM

30.12.2009 | aktual.: 22.05.2018 14:10

Czasem lepiej powiedzieć wprost: „W życiu ci nie wybaczę, bo to, co zrobiłeś, było dla mnie tragedią. Ale jeśli obiecasz, że więcej mnie nie zawiedziesz, postaram się ci zaufać” – mówi psycholog Piotr Mosak.

ROZMAWIAŁA RENATA KIM, SUKCES: Podobno są osoby, które potrafią wybaczyć wszystko…

Piotr Mosak: Słyszałem o nich, ale nigdy nie spotkałem. (śmiech)
Chcielibyśmy wybaczyć, bo wiemy, że tak wypada. Bo wybaczanie jest modne, jest się dzięki niemu lepszym człowiekiem, wreszcie uczy nas tego religia. Szczególnie kobiety uważają, że szlachetnie jest wybaczyć mężowi czy partnerowi.

S: Mówi pan: „Szlachetnie jest wybaczyć”, a jednak słyszę w pana głosie ironię. Dlaczego?

PM: Bo taka „szlachetna” kobieta mówi, że wybacza, ale coś ją w środku nadal boli i uwiera. Przy każdej okazji przypomina coś, co zdarzyło się kilka lat temu. I czeka na okazję, by przyłożyć wiarołomnemu. Problem zaczyna się wtedy, gdy jej mężczyzna mówi „dość”. Chce odejść, bo nie może już wytrzymać tych ciągłych wymówek.

S: A może jego wina jest tak ogromna, że ona nigdy mu nie wybaczy?

PM: To po co kłamać, to jest przecież zwykłe oszustwo. Można przecież powiedzieć: „W życiu ci nie wybaczę, bo dla mnie to, co zrobiłeś, było prawdziwą tragedią. Ale kocham cię, akceptuję nasze życie, widać takie ono musi być. Jeżeli obiecasz mi, że więcej mnie nie zawiedziesz, postaram się ci zaufać”. Czy takie postawienie sprawy nie byłoby uczciwsze?

S: Chce pan przez to powiedzieć, że czasem lepiej jest nie wybaczać?!

PM: Oczywiście! Lepiej twardo powiedzieć, że wybaczenie jest niemożliwe, bo to zdrowsze niż udawanie, że wszystko jest w porządku. Inaczej będziemy się męczyć, w końcu dopadnie nas zgryzota. Popatrzmy na gwiazdorów: oni wszystko sobie wybaczają, ale potem widać, jak zaciskają szczęki, jak napinają mięśnie, by ukryć targające nimi gwałtowne emocje. Taki stres jest dla ludzi zabójczy.

S: Bo kiedy za wszelką cenę starają się wybaczyć, mogą skrzywdzić samych siebie?

PM: Właśnie tak. Nie rozumiem, po co tak strasznie starają się wybaczać?

S: Bo chcą zapomnieć o przeszłości, aby iść do przodu…

PM: Przecież można iść do przodu bez rozpamiętywania przeszłości i bez wybaczania! Trzeba tylko zaakceptować to, co się wydarzyło.

S: Jak to zrobić? Wystarczy powiedzieć magiczne słowo „wybaczam”?

PM: Nie wystarczy, to będzie dopiero początek. Wybaczanie jest bardzo długotrwałym procesem. Wiadomo jedynie, jak rozpoznać, że ostatecznie wybaczyliśmy: gdy na widok osoby, która zrobiła nam krzywdę, nie podnosi się nam już ciśnienie, a temperatura ciała nie zbliża się do stanu wrzenia. Bo jeżeli nie wybaczyliśmy, to nie potrafimy zapomnieć.

S: Ale nawet jeśli wybaczyliśmy, to jeszcze nie znaczy, że zapomnieliśmy o doznanej krzywdzie!

PM: Nie jestem zwolennikiem zapominania, bo może to oznaczać, że tylko wyparliśmy krzywdę z pamięci. Nie mówimy wprawdzie o niej, ale wcale się z nią nie uporaliśmy. A tymczasem w wybaczaniu chodzi o to, żebyśmy mieli szramę naszej krzywdy i pamiętali, skąd się wzięła. Nie powinna już boleć, bo się dawno temu zagoiła. Ale jeśli zapominamy o krzywdzie, wypieramy ją z pamięci, to tak, jakbyśmy rękę z widoczną raną chowali za własnymi plecami, by jej nie widzieć. Problem w tym, że ona kiedyś zacznie boleć, bo trawi ją gangrena. A wtedy wystarczy słowo, które przypomni wydarzenia z przeszłości, by natychmiast wróciły wszystkie związane z nimi niedobre emocje. I nagle 40-letni mężczyzna znowu stanie się 16-letnim chłopcem z jego wszystkimi emocjami, kompleksami i szalejącymi hormonami. Więc powtórzę: nie warto na siłę zapominać, trzeba jedynie doprowadzić do tego, by myślenie o krzywdzie nie bolało.

S: Taki ból trwa czasem latami. Jak sobie z nim poradzić?

PM: Trzeba go w sobie przepracować. Mówiąc o wybaczaniu, często zapomina się, że osobie, która nas skrzywdziła, powinniśmy wybaczyć na samym końcu. Bo jeśli będziemy mieć pretensje do siebie, że tacy jesteśmy nieudani, do Boga, że nas opuścił, do wszystkich świętych, że nad nami nie czuwali, albo do matki, która nie kocha, to jak możemy wybaczyć komuś, kto nam zrobił prawdziwą szkodę? Dlatego musimy zacząć wybaczanie od siebie, Boga, świętych, rodziców, a nawet od aktualnej sytuacji ekonomiczno-politycznej. A jak już się z tym wszystkim uporamy, nabierzemy przekonania, że potrafimy dalej żyć, to będziemy umieli wybaczyć także osobie, która nas bezpośrednio skrzywdziła.

S: Jednak są krzywdy, których nie sposób darować. Jak może np. wybaczyć kobieta, której jedyna przyjaciółka odebrała męża?

PM: Ta zdradzona przez dwie najbliższe osoby kobieta powinna przede wszystkim pomyśleć, co czuje do przyjaciółki. Czy ma do niej pretensje, jak bardzo czuje się skrzywdzona. I powinna się zastanowić, czy tylko to w tej chwili czuje. Bo może dojrzewa w niej również taka myśl, że była dla swojego męża za mało atrakcyjna, zaniedbała się ostatnio i właśnie dlatego nie potrafiła go utrzymać. Może nawet zastanawia się, czy Bóg nie ukarał jej za to, że nie chodziła ostatnio do kościoła? Będzie dobrze, jeśli najpierw zastanowi się nad własnymi błędami, potem wybaczy panu Krzysiowi, który przed laty zapoznał ją z przyjaciółką, a jeszcze później przestanie się wściekać na fatalną pogodę tego feralnego dnia, która spowodowała, że mąż podwiózł niewierną swoim samochodem.

S: Po co jest potrzebny taki skomplikowany proces?

PM: Ktoś kiedyś powiedział, że jeżeli nie umiemy zaopiekować się sobą, to z pewnością nie będziemy potrafili zająć się innymi ludźmi. Takie wybaczanie bardzo wzmocni zdradzoną kobietę, da jej poczucie panowania nad sytuacją, a może nawet sprawi, że przestanie ubolewać nad straconą miłością. Pomyśli, że to mąż był niemądry, iż w ogóle dopuścił do takiej sytuacji. I wtedy wina przyjaciółki zrobi się niewielka i mało znacząca. Zdarza się, że po takiej tytanicznej pracy nad sobą zdradzona kobieta przychodzi do mnie, mówiąc, że właściwie jest zadowolona, iż przyjaciółka uwolniła ją od takiego frajera, jakim był jej mąż. To bardzo trudny sposób wybaczania, ale o wiele pełniejszy. Bardzo łatwo jest słownie zadeklarować wybaczenie, ale o wiele ciężej to zrobić. Bo może trzeba wtedy umówić się na spotkanie z przyjaciółką, do której podobno nie czujemy już żadnej urazy?

S: A jak to jest z umiejętnością wybaczania u mężczyzn?

PM: Znacznie gorzej, mężczyźni wybaczają bardzo rzadko. Muszą być naprawdę szalenie zakochani, by zdobyć się na wybaczenie zdrady. Wtedy zaciskają zęby, chce im się płakać, ale chcą być z ukochaną osobą i dlatego zdecydowali się iść z nią dalej. Uważają, że w przeciwnym razie straciliby coś zbyt dla nich cennego. Generalnie dla nas, mężczyzn, bardzo ważna jest przyjaźń. Jeśli przyjaciel zrobi mi świństwo, przestanie być moim przyjacielem. Co nie zmienia faktu, że mogę z nim pójść na wódkę i rozmawiać o dziewczynach. A jeżeli zdradzi mnie żona, to dla świętego spokoju, dla dobra rodziny, bo mi się już nie chce budować nowego związku itp., wybaczę jej. Ale pozostaniemy tylko partnerami i relacja, jaką wcześniej mieliśmy, już nie wróci.

S: Nigdy?

PM: Często nigdy. Ale jest nadzieja, że możemy zbudować zupełnie nową relację. Odciąć się od wszystkiego, co było, i zacząć wszystko od nowa. Zawsze namawiam moich pacjentów, którzy próbują sobie ułożyć życie po zdradzie, by zaczęli się znowu umawiać na randki, próbowali zachwycić się sobą na nowo. Mówię im: „Popatrzcie, co możecie w sobie jeszcze odkryć, czy możecie być dla siebie atrakcyjni, jako obce osoby”. Jeśli znajdą w sobie takie cechy, to mogą zbudować swoje życie na nowo. I może ono być równie ciekawe, jak poprzednie.

S: To jak klasyczna porada terapeuty. Naprawdę da się ją wcielić w życie?

PM: Przyznaję, że rzeczywiście dość rzadko. Mężczyźni często się wycofują ze związku, bo nie mogą przeboleć, że ich własność została przez kogoś dotknięta. Przecież „towar macany należy do macanta”. Trudno im przyjąć do wiadomości, że ktoś wykorzystał ich kobietę. Paradoksalnie, łatwiej jest im się pogodzić z sytuacją, że to ich kobieta poderwała obcego faceta, niż że sama dała się poderwać. Bo to nie ona była przysłowiowym towarem, tylko sama wybierała męski towar. Zostaje wtedy resztka szacunku do niej, że skoro sama zdecydowała i ma poczucie winy, to jest szansa, że więcej tego nie zrobi. Czasem udaje się wybaczyć partnerce taką zdradę, nawet potraktować jako cenne doświadczenie.

S: A co najtrudniej jest wybaczyć?

PM: Krzywdę dziecka. To, że ktoś perfidnie zranił nasze dziecko, bez względu na to, w jaki sposób, jest dla nas niewyobrażalnym cierpieniem. Nie rozumiem ludzi, którzy na sali sądowej wybaczają mordercy swojego dziecka. Być może mówią tak pod wpływem swoich prawników, spowiedników czy terapeutów, bo nie chcą już przeżywać traumy kolejnych rozpraw. Myślą, że gdy wypowiedzą te magiczne słowa o przebaczaniu, będzie im lżej. Ale czy naprawdę? Mają nadal prawo do swojego gniewu, wściekłości, nienawiści i potrzebują naprawdę dużo czasu, by się z tymi uczuciami uporać.

S: A kiedy powinni być gotowi do wybaczenia?

PM: Ja w ogóle nie jestem pewny, czy można kiedykolwiek wybaczyć mordercy. Zresztą po co?

S: Po to choćby, by zaznać spokoju.

PM: Czy to naprawdę da im spokój? Zrozpaczeni rodzice powinni wybaczyć sobie samym chociażby to,że dziecka nie upilnowali. Bo mają z tego powodu ogromne poczucie winy. Ale czy mają wybaczać bandy-cie, który zamordował ich dziecko? Przecież on sam zrezygnował z praw ludzkich, dokonując tego najgorszego z możliwych czynów. Rodzice mają czasem wielki problem z tym, że oczekuje się od nich wybaczenia. Czują presję, ale tak naprawdę wcale nie chcą wybaczać.

S: A czy należy wybaczyć np. donosicielowi, który w PRL słał na ludzi donosy, niszcząc im życie? Czy w ten sposób przypadkiem nie umniejszamy jego ohydnego czynu?

PM: Wybaczanie nie umniejsza czynu, tylko zmienia relację między ofiarą a katem. Od sądzenia jest prawo. Możemy pogodzić się z tym, co było 40 lat temu, skoro i tak już nie mamy na to wpływu, a jednocześnie świadczyć przeciwko zbrodniarzowi, żeby czyny jego nie zostały bez kary.

S: Nasza rozmowa cały czas dotyczy spraw fundamentalnych. Wciąż wraca temat zdrady, donosicielstwa, krzywdy uczynionej najbliższym…

PM: Bo wielkie wybaczanie powinno dotyczyć jedynie spraw najważniejszych. Błahostki należy wybaczać z automatu, bo są nieważne.

S: No dobrze, ale co zrobić, gdy koleżanka wiecznie się spóźnia, a przyjaciel nie oddał nam pieniędzy? Mamy, ot tak, puścić im to płazem?

PM: Przede wszystkim pozwólmy sobie na wszystkie uczucia, jakie takim sytuacjom towarzyszą. Nie wolno ich tłumić. Jeśli jestem wściekły na przyjaciela, to dzwonię do niego i daję wściekłości upust. To daje ulgę. Najgorzej jest, gdy z kamienną twarzą udaję, że nic się nie stało. Niechybnie eksploduję! Czym innym jest wybaczanie niż puszczenie płazem.

S: Pan jako psycholog powinien raczej ludzi namawiać do tego, by byli mili i szlachetni…

PM: Ależ skąd! Jako psycholog powinienem pomagać ludziom, żeby lepiej radzili sobie z życiem, nawet jeśli nie będą wyglądać na miłych i szlachetnych. Jeżeli objadę przyjaciela za to, że nie oddał mi forsy, to jest szansa, że w końcu ją odda i wreszcie poczuję się dobrze. Darować mu to i nic nie powiedzieć? Po co? Żeby oszukał kolejną osobę, przestał mnie szanować, opowiadał wszystkim, że jestem miękki kartofel? Naprawdę lepiej jest załatwić sprawę raz i wtedy wybaczyć.

S: Jakich jeszcze przewinień nie da się wybaczyć?

PM: Takich, które naruszają naszą tożsamość religijno-społeczną. Uczymy się, czego nie wolno wybaczać, co jest najcięższym przewinieniem dla naszej społeczności. Trudno jest wybaczyć, gdy bliscy oczekują potępienia.

Piotr Mosak, psycholog, psychoterapeuta specjalizujący się w terapii indywidualnej młodzieży i dorosłych oraz rodzin i związków. Założyciel Centrum Doradztwa i Psychologii.

Wydanie internetowe

Źródło artykułu:Magazyn Sukces
psychologwybaczeniewybaczanie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)