Xavier Wiśniewski: "Nauczyłem się od rodziców ciężkiej pracy"
Od kilku miesięcy trwają spekulacje, czy 17-letni syn Wiśniewskiego został jego managerem. W rozmowie z WP Kobieta Xavier zdradza, jak jest naprawdę. Nie ukrywa też, że rodzice są dla niego ogromną inspiracją.
Michał Wiśniewski od wielu lat budzi ciekawość. Kolorowy ptak, żyjący po swojemu z pewnością intryguje. O tym, jakim jest ojcem, jak się z nim pracuje oraz jakie relacje łączą wszystkie jego dzieci (czworo - przyp. red.) rozmawiamy z jego najstarszym synem Xavierem. To pierwszy wywiad, którego udziela mediom, zdradzając kulisy życia w rodzinie Wiśniewskich.
Klaudia Kolasa, WP Kobieta: Ostatnio nie mogliśmy się spotkać, bo mówiłeś, że wyjeżdżasz. Odpoczynek od obowiązków w ferie?
Xavier Wiśniewski: Nie, nie. Do pracy. Te informacje, które pojawiały się latem, że pracuję z moim tatą, są prawdą. Podjęliśmy taką decyzję, dlatego że się mijaliśmy – tata grał często koncerty i nie było go w domu, a kiedy już był, to ja i moja siostra Fabienne najczęściej mieliśmy zawody albo warsztaty taneczne. Tata już wcześniej mi to zaproponował, ale teraz do tego dojrzałem i uznałem, że to dobry pomysł, bo możemy być blisko ze sobą. Pracujemy już razem od ponad roku.
Czym dokładnie się zajmujesz?
Na początku miałem mniej odpowiedzialne obowiązki, np. zaopatrzenie garderoby. Chciałem zobaczyć, jak ten świat wygląda od środka. Teraz jestem tour managerem, czyli dbam o to, żeby dopiąć wszystko na ostatni guzik podczas koncertów. Nie robię tego na pełen etat, bo mam szkołę i maturę za rok. Nie chcę zaniedbać egzaminów. Kiedy mogę, to pomagam.
To chyba odpowiedzialna praca. Co jest w niej najtrudniejsze?
Lubię odpowiedzialność. Mój tata jest bardzo wymagającą osobą i musi mieć wszystko po swojemu, ale też często zmienia swoje zachcianki. Po to jestem, żeby tego dopilnować. Może i jest to ciężkie doświadczenie, ale staram się na przyszłość odrobić lekcję, żeby być przygotowanym.
Jak się czułeś na pierwszym koncercie, przy którym pomagałeś?
Byliśmy wtedy w Warszawie. Zapoznawałem się ze wszystkim. Na początku miałem być tylko obserwatorem, ale okazało się, że pomoc na miejscu też jest potrzebna. Tutaj miałem coś zanieść, tutaj wybierać kostiumy, tu przy czymś pomóc. To były raczej jakieś prostsze rzeczy. Każde zajęcie jest bardzo ważne, żeby "machina" funkcjonowała perfekcyjnie.
Myślisz, że masz trochę taryfę ulgową, bo jesteś "synem Wiśniewskiego"?
Nie, w tym zawodzie nie ma na to miejsca. Gdybym nie był gotowy, tata by mi tego nie powierzył.
Najmilsze wspomnienie z koncertów?
Podoba mi się ta rodzinna atmosfera. Bardzo cieszę się, że mam ten kontakt z tatą. Może to brzmi trochę tanio, ale to jest dla mnie najważniejsze. Dlatego to zacząłem i dlatego to robię. Mamy bardzo szczerą relację w rodzinie. Jak coś nie gra, rozmawiamy o tym.
Widać to też po zdjęciach, które publikujesz w mediach społecznościowych. Często pojawiają się tam rodzice…
Tak, pomimo tego, co ludzie mogą pisać i mówić, to my wszyscy jesteśmy mega zgraną drużyną – mama, tata, dziewczynki. Chociaż mają inną mamę, to też są dla nas jak siostry. Syna Dominiki (przyp. red. Tajner), Maksa, też traktujemy jak brata, mamy nadal z nim kontakt. W końcu wychowywaliśmy się razem.
Pracujesz z tatą, ale jesteś też tancerzem. Mama zaraziła cię pasją do tańca?
Wcześniej grałem w piłkę przez około 7 lat. Kiedy z tego zrezygnowałem, moja mama i siostra pilnie potrzebowały jednej osoby do mini formacji tanecznej, a ja musiałem znaleźć sobie jakieś zajęcie poza szkołą. Ja nie mogę nic nie robić. Wskoczyłem tam i musiałem się wszystkiego szybko nauczyć. Później stało się to moim stylem życia.
Prowadzisz też zajęcia dla dzieci…
Tak, czasem pomagam mamie w prowadzeniu zajęć, kiedy ona nie może albo mnie o to poprosi. W sumie lubię to robić.
Chciałbyś pójść w ślady rodziców i zająć się karierą sceniczną w przyszłości?
Jeszcze się nad tym nie zastanawiam. Miałem taki moment, że chciałem tylko pisać. Nagle myślę też o tańcu, być może chciałbym pomagać mamie w rozwoju szkoły albo samemu coś tworzyć? Zobaczymy. Cały czas myślę o piłce nożnej, bo jestem dziennikarzem, piszę dla polskiego oddziału Manchesteru United. Miałem też staż w "Przeglądzie Sportowym". Po szkole jeździłem do chłopaków i siedziałem od 15:00 do 23:00 w redakcji.
Masz dużo zainteresowań, już trochę się w nich pogubiłam. Czyli wolałbyś studia dziennikarskie?
Tak naprawdę to nie wiem. Chcę pisać. Piszę i opowiadania, i wiersze, i teksty piosenek, i gdzieś tam rozwijam się dziennikarsko, są różne kierunki. Cały czas poszukuję konkretnej drogi na przyszłość.
Publikowałeś gdzieś swoje teksty?
Raczej pokazuję je najbliższym i nauczycielom polskiego. Może kiedyś ujrzą światło dzienne.
To może chociaż zdradzisz, o czym piszesz?
O wszystkim. Jaki stan trzyma mnie w danym momencie, o tym piszę. Wierzę w moc słów i ich ukryte znaczenie.
Widziałeś program "Jestem jaki jestem"?
Widziałem. Ja tego dokładnie nie pamiętam, bo byłem mały. Tak z czystej ciekawości obejrzałem kilka odcinków. Ciekawy pomysł, ciekawy projekt, ale myślę, że gdybym miał świadomie brać w tym udział, to nie wiem, czy bym się odnalazł. Ta kamera cały czas...
To na pewno wymagało odwagi od twoich rodziców…
Tak, to było odważne i muszę przyznać, że to był sukces. Cała Polska oglądała ten program, z tego co słyszę. To element mojej historii. Wystarczy wpisać na YouTubie i wyskakuje.
Pamiętasz panią Gienię?
Taak… pani Gienia. Pamiętam, że się mną zajmowała, kiedy rodzice pracowali. Była non stop, ale gdzieś to się urwało w mojej pamięci.
Nie czułeś się skrępowany, kiedy to oglądałeś po latach?
Tak wyglądało moje dzieciństwo, tak się wychowałem i dla mnie to normalne. Przywykłem do tego, tak funkcjonowałem na co dzień. Jak oglądam to dzisiaj, widzę, że to są ci sami rodzice, tylko z nowym bagażem doświadczeń.
A co na to twoi znajomi?
Oni nie kojarzą tego programu. Żyłem zawsze w takim otoczeniu, które mi nie wypominało tego, kim są moi rodzice. Nigdy nie było tak: "A bo jesteś synem Wiśniewskiego, to cię lubimy". Nikt na to nie zwracał uwagi.
Słuchacie na imprezach muzyki Ich troje?
Czasem ktoś puści i wygłupiamy się, śmiejemy, ale to tak dla zabawy. Nie słucham muzyki mojego taty non stop i nie wałkuję jej, ale ma kilka kawałków, które mi się podobają. Teraz będzie wydawał nową płytę. Poza tym lubię kawałki akustyczne, to zupełnie inny klimat. Nie taki imprezowy, a raczej kameralny i to bardziej do mnie przemawia.
Mówiłeś, że też piszesz teksty piosenek. Pokazywałeś je tacie?
Tak, też mi trochę pomagał. Teraz powoli to się fajnie rozwija i on też mi mówi wprost, jeśli coś nie gra i wiem, nad czym pracować.
Czego jeszcze się nauczyłeś od rodziców?
Na pewno sumiennej pracy. Bo moi rodzice musieli naprawdę bardzo ciężko pracować, żeby dojść tam, gdzie są. Przez tę pracę zapewnili mi i mojej siostrze to, co mamy teraz, i jestem im za to bardzo wdzięczny.
Nauczyłem się od nich, żeby nie zrzucać swoich problemów na "pogodę", tylko szukać rozwiązania, naprawiać je. Poczucie rytmu i taneczny styl życia mam po mamie. Siedzę w autobusie i ludzie patrzą na mnie jak na wariata, a ja tutaj ręka, tutaj noga i tutaj coś innego, bo czuję muzykę... Mój tata za to nauczył mnie szczerości i realizowania wszystkiego po swojemu, ufania swoim możliwościom.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl