Z tym będą zmagać się przedszkola i żłobki? Dyrektorzy alarmują

Z tym będą zmagać się przedszkola i żłobki? Dyrektorzy alarmują

Dzieci z Ukrainy mogą rekrutować się do przedszkoli na takich samych zasadach jak polskie dzieci
Dzieci z Ukrainy mogą rekrutować się do przedszkoli na takich samych zasadach jak polskie dzieci
Źródło zdjęć: © GETTY | Mint Images
Dominika Frydrych
17.03.2022 14:52, aktualizacja: 17.03.2022 19:31

O problemach z rekrutacją do żłobków i przedszkoli słyszy się nie od dziś. Brakuje nauczycieli, a w efekcie również miejsc dla nowych podopiecznych. Obecnie dyrektorzy placówek mają przed sobą kolejne wyzwanie: znalezienie miejsc dla dzieci z Ukrainy. Wsparcia systemowego jak na razie brak.

Od początku konfliktu w Ukrainie polską granicę przekroczyło prawie 1,9 mln osób - poinformowała Straż Graniczna 16 marca. Z kolei podczas ubiegłotygodniowej konferencji prasowej Przemysław Czarnek przekazał, że wśród uchodźców jest ponad pół miliona dzieci w wieku szkolnym. Do polskich szkół zapisało się już ponad 65 tys. osób. Co jednak z najmłodszymi dziećmi? Samorządy oraz dyrektorzy publicznych i prywatnych żłobków i przedszkoli mają przed sobą duże wyzwanie. Problem braku miejsc nie jest jedyny.

Tak wygląda rekrutacja do przedszkoli dzieci z Ukrainy

Najmłodsi z Ukrainy mogą być przyjmowane do przedszkoli na takich samych zasadach jak te z Polski. Według obowiązujących przepisów dzieci w wieku 3-5 lat mogą korzystać z wychowania przedszkolnego, dzieci sześcioletnie mają natomiast obowiązek odbycia rocznego przygotowania przedszkolnego w przedszkolu lub oddziale przy szkole.

W trakcie roku szkolnego decyzję o przyjęciu do placówki podejmuje jej dyrektor, a jeśli nie ma w niej miejsca, powinien je wskazać samorząd. Jak wygląda sytuacja w tym momencie?

- Od wybuchu wojny do miejskich przedszkoli mamy zapisanych ponad tysiąc dzieci z Ukrainy. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak będzie wyglądała sytuacja we wrześniu - mówi Renata Kaznowska, zastępca prezydenta m. st. Warszawy odpowiedzialna m.in. za miejską edukację.

Brakuje nauczycieli? "Rynek jest wyczerpany"

Natalia Petrynka jest dyrektorką kilku przedszkoli publicznych w Krakowie. Jedną z jej największych bolączek jest brak nauczycieli. Petrynka obawia się tego, co może wydarzyć się za kilka miesięcy ze względu na zwiększone zainteresowanie miejscami w placówkach.

- W moich dwóch przedszkolach, które są najbardziej oblegane, chętnie stworzyłabym dodatkowe oddziały - mówi w rozmowie z WP Kobieta. - Lokalowo byłoby to możliwe, nie robię tego tylko dlatego, że rynek nauczycieli jest wyczerpany, nie ma wykwalifikowanej kadry. Nawet dogodne warunki pracy nie sprzyjają temu, żeby ją pozyskiwać , więc nie poszerzam działalności. Zatem nie mam dodatkowych miejsc w przedszkolach. Brak nauczycieli powoduje, że ludzie nie chcą otwierać przedszkoli.

Wystarczy też przejrzeć facebookowe grupy nauczycielskie lub oferty pracy, które publikują kuratoria. W Małopolsce jest obecnie 108 ofert pracy dla nauczycieli wychowania przedszkolnego, z czego w samym Krakowie – 60. W Warszawie pracowników szuka obecnie 77 placówek. Na Dolnym Śląsku - 89 placówek. W Poznaniu czy Gdańsku - ponad 30.

Problemem z pewnością jest też niedobór nauczycieli, którzy posługują się językiem ukraińskim, a to w najbliższym czasie może okazać się kluczowe. - Na razie w ustawie o pomocy obywatelom Ukrainy jest informacja o obecnych nauczycielach oraz o dopuszczeniu do pracy jako pomoc nauczyciela osób posługujących się językiem ukraińskim - mówi Kaznowska. - Czekamy na rozporządzenia. Resort oświaty poinformował, że kuratoria będą zobowiązane do stworzenia bazy nauczycieli posługujących się językiem ukraińskim, z której będą mogły korzystać placówki oświatowe. W tej sytuacji konieczne jest również uelastycznienie programu nauczania.

Dla przedszkoli problemem są warunki lokalowe

Ze względu na brak miejsc oraz wymogi lokalowe przyjmowanie ukraińskich przedszkolaków może być wyzwaniem.

- Kuratorium oświaty wydało zgodę, że grupy mogą być powiększone do 28 dzieci, czyli o 3 więcej niż zazwyczaj. Przedszkola rozliczane są z urzędu miasta, a ten z kolei pilnuje zgodności przepisów BHP. Jeśli przedszkole zostało zgłoszone na 25 dzieci w danej grupie, to koniecznym jest, by wystąpić o zmiany dostosowania, aby potem uniknąć trudności w rozliczaniu dotacji. Procedura zajmie około miesiąc, może dwa – wyjaśnia Natalia Petrynka.

- Ale co jeśli dojdzie do jakiegoś wypadku? – pyta dyrektorka. - To moja odpowiedzialność, żeby trzymać się przepisów bezpieczeństwa – dodaje Petrynka.

Specustawa o pomocy Ukraińcom przewiduje kwestię tworzenia "innych lokalizacji prowadzenia zajęć", jednak nie opisuje dokładnie wymogów lokalowych. Te pojawiają się tylko przy kwestii żłobków. Według ustawy wójt, burmistrz lub prezydent miasta mogą utworzyć żłobek lub klub dziecięcy w lokalu niespełniającym warunków.

Mówi o tym także Kaznowska ze stołecznego ratusza. - Władze miasta skierowały 15 marca do MEiN prośbę o możliwość stworzenia dla ukraińskich uczniów oddziałów "zerowych" z intensywnym programem nauczania języka polskiego. Prosimy też o odstąpienie od wyśrubowanych norm budowlanych przy tworzeniu oddziałów przygotowawczych, aby miasto mogło je tworzyć na innych aniżeli szkolne powierzchniach – obecnie nawet najwyższej klasy biurowiec nie jest w stanie ich spełnić.

Co ze szczepieniami? To problem w żłobkach

Beata Gadzała-Grzęda, dyrektorka Niepublicznego Żłobka "Serduszko" z Krakowa, też słyszy pytania o ukraińskie dzieci.

- Rodzice już dopytują, czy w związku z rozporządzeniem ministra edukacji w żłobkach także zwiększy się limit miejsc dla dzieci z Ukrainy. Obecnie nie mamy takiej informacji. Sami trochę jesteśmy w kropce, na razie brakuje jakichkolwiek wytycznych. Obawiam się, że znów wszystko zostanie zrzucone na dyrektorów żłobków, tak jak to było w pandemii – podsumowuje. Dyrektorka podzieliła się również swoimi wątpliwościami dotyczącymi szczepień ukraińskich dzieci.

- Chcielibyśmy pomóc, jednak np. w naszym statucie jest zapis, że dzieci, które korzystają ze żłobka, muszą mieć wykonane wszystkie szczepienia zgodnie z kalendarzem szczepień - podkreśla.

W Ukrainie, podobnie jak w Polsce, obowiązkowe są szczepienia dzieci przeciw najpoważniejszym chorobom. Jednak poziom zaszczepienia u naszych wschodnich sąsiadów jest niższy niż w Polsce, uwarunkowany grupą wiekową i regionem. Waha się od ok. 60 do 99 proc.

Według wydanego przez Ministra Zdrowia komunikatu, ukraińskie dzieci pozostające na terenie Polski ponad trzy miesiące muszą być zaszczepione. Ministerstwo Zdrowia poinformowało także, że w sytuacji braku dokumentacji medycznej dotyczącej szczepień należy traktować dziecko jako nieszczepione i zalecić wykonanie określonych szczepień.

Dyrektorka żłobka "Serduszko" jest jednak ostrożna i podkreśla, że potrzebna jest podstawa prawna. Nie chce powtórki z sytuacji, kiedy musiała stać się ekspertką z zakresu zasad sanitarnych.

Sejm pracuje nad przepisami o przyjmowaniu do przeszkoli i żłobków tylko zaszczepionych dzieci, jednak niektóre gminy już przyjmują takie zasady. W Warszawie czy we Wrocławiu już od ponad roku do żłobków przyjmowane są tylko te dzieci, które posiadają obowiązkowe szczepienia ochronne. Podobne rozwiązania wprowadzają placówki niepubliczne.

Sytuacja bez wątpienia spędza sen z powiek dyrektorom żłobków i przedszkoli, którzy obawiają się, że zostaną pozostawieni sami sobie. Przemysław Czarnek na jednej z konferencji zapowiedział, że ministerstwo stworzy wsparcie dla placówek oświatowych, ale jak na razie nie ustalono żadnych procedur i wytycznych, według których powinni postępować nauczyciele czy dyrektorzy. Podobnie jak podczas edukacji zdalnej wszyscy poruszają się jak dzieci we mgle.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także