Urodziła synka w schronie w Kijowie. "Nie chcę, żeby znał prawdziwą wojnę"
Wiktoria, 32-latka z Kijowa, poczuła bóle porodowe drugiego dnia wojny. Razem z mężem dotarli do szpitala, jednak tam usłyszeli syreny alarmowe. Kobieta urodziła synka w podziemnym schronie. "Nie mogłam uwierzyć, że będę rodzić na wojnie" - opisywała.
03.03.2022 12:28
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wiktoria to 32-letnia mieszkanka Kijowa. Wojna zastała ją w zaawansowanej ciąży, tuż przed jej planowanym terminem porodu. Jak relacjonuje w rozmowie z "The Guardian", bóle porodowe poczuła drugiego dnia inwazji Rosji na Ukrainę.
"Byłam naprawdę zdenerwowana, słyszeliśmy wybuchy. Modliłam się o to spotkanie z moim synem. Zaczęłam sprzątać wszystko w domu, przygotowując go na przyjęcie dziecka. Nawet kiedy zaczęłam odczuwać bóle, nie mogłam uwierzyć, że będę rodzić właśnie podczas wojny" - opisuje.
Wiktoria zdążyła dotrzeć do szpitala. Tam usłyszała alarm
Wiktoria z mężem słyszeli wybuchy w mieście i bali się jechać do szpitala. Postanowili jednak spróbować i, jak opisuje kobieta, najpierw utknęli na pół godziny w korku na stacji benzynowej. Później przejeżdżali przez całkowicie opustoszały Kijów. W pewnym momencie para usłyszała syreny. "To było przerażające, jak w filmie, ale starałam się zachować pozytywne nastawienie" - dodaje.
Wiktoria i jej mąż dotarli do szpitala, w którym zaplanowany był poród. Ze strachu przed bombardowaniem w całej placówce wyłączono światła. Mimo wszystko kobiecie udało się jeszcze spotkać z lekarzem. Dwie godziny później znowu pojawiły się jednak syreny alarmowe.
Lekarz zarządził ewakuację do schronu. Był on jeszcze z czasów sowieckich, nieodnowiony, zimny i mokry. "Nie mogłam nawet założyć spodni, bo było to zbyt bolesne" - wspomina Wiktoria w "Guardianie". Opisuje też, że ulokowano ją w małym pokoju bez drzwi, oddzielonym tylko zasłonką prysznicową od reszty pomieszczenia, w którym było 50 osób.
32-latka urodziła w schronie
Kiedy kobiecie odeszły wody, lekarz postanowił, że przyjmie poród w schronie. Jak podkreśla Wiktoria, w tym momencie się nie bała, postanowiła zaufać lekarzowi. Na szczęście jej syn, Fedor, urodził się zdrowy i wkrótce młoda mama mogła wziąć go w ramiona.
"Trzymałam go na rękach w schronie i mówiłam: Masz szczęście, jesteś wyjątkowy, urodziłeś się w Ukrainie, jesteś nowym Ukraińcem" - opisuje. Podkreśla też, że ma nadzieję, że Fedor będzie znał wojnę tylko z opowieści. "Nie chcę, żeby znał prawdziwą wojnę" - zaznacza.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!