Podchodzą do obcych kobiet. Schemat jest zawsze ten sam
- Przechodziłam tunelem podziemnym, kiedy nagle ktoś mocno chwycił mnie za ramię od tyłu. Wystraszyłam się okropnie, bo pomyślałam, że może chce mi ukraść torebkę albo coś mi zrobić. To był facet, wyższy i wyraźnie starszy ode mnie - wspomina w rozmowie z Wirtualną Polską Mariola, która spotkała kursanta coacha podrywu w Krakowie.
Warszawskie metro, stacja Centrum. Mam nieco ponad minutę do przyjazdu pociągu. Nagle czuję, że ktoś łapie mnie za ramię. Odwracam się. Przede mną stoi młody chłopak, wyraźnie zestresowany. - Hej, widziałem cię już, jak szłaś po schodach i od razu zwróciłem uwagę. Pójdziesz ze mną na kawę? - słyszę. Kątem oka spostrzegam, że nieco dalej całą sytuację obserwuje drugi, na oko nieco starszy od mojego rozmówcy mężczyzna, co wzbudziło moją czujność. O co chodzi?
Kiedy grzecznie odmawiam, mówiąc, że się spieszę, chłopak spuszcza głowę i bez słowa szybko odchodzi dalej. Mija kilka sekund i słyszę to samo zdanie, wypowiedziane nieco dalej. Odwracam głowę i widzę, że propozycja pada w stronę innej dziewczyny, wyraźnie zmieszanej.
Postanawiam zgłębić temat. Okazuje się, że kobiet, które doświadczyły podobnych sytuacji, jest więcej. Recytowanie tekstów, jakby były wyuczone na pamięć, "uderzanie" do kilku kobiet po kolei, aż któraś zgodzi się na kawę. W niektórych przypadkach odmowa spotyka się z dość agresywną reakcją "trenujących podryw" mężczyzn.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
#sekspopolsku Sposoby Polaków na podryw. Niektórzy to mają pomysły!
"Wystraszyłam się okropnie, bo pomyślałam, że może chce mi ukraść torebkę"
Kraków. Tunel podziemny obok Galerii Krakowskiej. Mariola podkreśla, że w tamtym czasie pojęcia kursów, trenerów czy coachów podrywu były jej obce.
- Pamiętam, że szłam na randkę, więc byłam wystrojona. Przechodziłam tunelem podziemnym, kiedy nagle ktoś mocno chwycił mnie za ramię od tyłu. Wystraszyłam się okropnie, bo pomyślałam, że może chce mi ukraść torebkę albo coś mi zrobić. To był facet, wyższy i wyraźnie starszy ode mnie, na oko miał ponad 35 lat. Mocno przytrzymałam torebkę - relacjonuje rozmówczyni Wirtualnej Polski.
Pomiędzy Mariolą a mężczyzną, który cały czas trzymał ją za ramię, wywiązał się następujący dialog:
– Cześć, miło cię widzieć… Przypomnij mi swoje imię, bo poznaliśmy się na jakiejś domówce.
– Nie sądzę.
– Na pewno się poznaliśmy. Jak masz na imię?
– Nie pewno nie.
– Na pewno skądś cię znam, (tu nieznajomy mężczyzna podał swoje imię). Przypomnij mi swoje imię.
– Nieee, na pewno nie.
Kobieta relacjonuje, że dopiero wówczas mężczyzna puścił jej ramię, a ona odeszła szybkim krokiem. Na początku myślała, że rzeczywiście została z kimś pomylona. Jednak kilka miesięcy później natknęła się na YouTube na widea z kursami podrywu.
- Coach mówił tam, żeby łapać dziewczyny za ramię, bo dotyk wzbudza sympatię. Teksty też były podobne, wypytywali o imię. No i niektóre kursy odbywały się właśnie w okolicy Galerii Krakowskiej, stąd podejrzewam, że był to jeden z kursantów. Nie mam nic przeciwko temu, żeby facet przedstawił się i zapytał o numer. Ale to chwytanie i trzymanie za ramię w dodatku w tunelu wzbudza przerażenie, a nie sympatię - podkreśla Mariola.
"Moim zdaniem to naciągacze" - pisze o trenerach podrywu Edyta. Kobieta niegdyś sama została zaczepiona w sklepie przez około o 20 lat młodszego chłopaka. - Wyrecytował jakąś formułkę. Kiedy zaczęłam go dopytywać, czy trenuje nawiązywanie kontaktu i czy czuje się z tym komfortowo, to oddalił się pośpiesznie w panice. Nie potrafił odpowiedzieć poza wyćwiczonym schematem. Aż żal takiego chłopaka - dodaje.
"Chwycił mnie za nadgarstek"
Joanna* przyznaje, że z działaniem "uczniów" samozwańczych coachów podrywu miała do czynienia kilka razy. Jednak jedno takie spotkanie szczególnie zapadło jej w pamięci. Wieczór, warszawska "patelnia". Asia czekała na swoją koleżankę, z którą miały pójść do kina.
- Nagle ktoś szarpnął mnie za ramię i odwrócił w swoją stronę. Miałam słuchawki w uszach i mocno się przestraszyłam. Chłopak nawet nie powiedział "cześć", od razu zapytał się, czy pójdę z nim na kawę. Już wiedziałam, jak oni działają. Odmówiłam, ale tego, jak zareagował na "nie" zupełnie się nie spodziewałam - tłumaczy 25-latka.
Rozmówczyni Wirtualnej Polski wspomina, że młody mężczyzna nagle się zirytował. Próbował jeszcze kilkukrotnie namówić Asię na wspólne wyjście.
- Ciągle skracał dystans, pochylając się nade mną, naruszając moją przestrzeń. Czułam się bardzo niekomfortowo. Kiedy prawie krzyknęłam, zirytował się jeszcze bardziej. Chwycił mnie za nadgarstek i rzucił: "Ale to przynajmniej chodź ze mną i potwierdź, że próbowałem" - relacjonuje.
To już zupełnie wyprowadziło 25-latkę z równowagi. - No na pewno z nim bym gdzieś poszła! Sytuację uratowała moja przyjaciółka, która zaczęła do mnie dzwonić, bo dotarła na miejsce.
"Proszę zwrócić uwagę, że to dotyczy wyłącznie mężczyzn"
Psycholożka Dorota Minta zwraca uwagę na kilka kwestii. Zaznacza, że działalność coachów oraz opisane przeze mnie i bohaterki sytuacje to wykorzystywanie nieporadności młodych mężczyzn. - Mamienie ich tym, że właśnie dzięki takim lekcjom z coachem i zajęciami terenowymi zbudują relację z kobietą - mówi ekspertka w rozmowie z Wirtualną Polską.
- Proszę zwrócić uwagę, że to dotyczy wyłącznie mężczyzn. Ci, którzy nie mają partnerek, a chcieliby, czują się samotni i nie wiedzą, jak poradzić sobie z samotnością. I to jest, bez dwóch zdań, trudne. Wymaga pewnego wsparcia, ale nie tędy droga do budowania relacji, znalezienia bliskości - mówi Minta.
Jak dodaje, współczesne kobiety reagują raczej negatywnie niż pozytywnie na taką nagłą propozycję od nieznajomego: "no chodź ze mną na kawę".
- Myślę, że gdyby tam się pojawiło jakieś miłe powiedzenie, uśmiechnięcie się, to budowałoby jakąś otwartość. Spotykamy przecież te same osoby na trasie do pracy, np. w autobusie. I pewnie można z tego zbudować jakąś znajomość, ale nie w taki ostry sposób. To wymaga o wiele więcej delikatności. Natomiast takie zapraszanie na kawę pod nadzorem… Nie bardzo wierzę, że to się uda - mówi Wirtualnej Polsce psycholożka.
"To jest zjawisko, które w Polsce dopiero pączkuje"
Dorota Minta podkreśla, że przyglądając się części "trenerów podrywu" nie widzi, aby ich techniki pomogły nauczyć się podejścia do kobiet. Ekspertka tłumaczy, że ci mężczyźni, którzy postrzegają kobiety jako wybredne i niedostępne, chcą posiąść "specjalne umiejętności manipulowania nimi, aby znaleźć się w tych 20 proc. mężczyzn, za którymi ogląda się 80 proc. kobiet".
- Moim zdaniem to dawanie złudzeń tym młodym mężczyznom, bo to nie jest droga do tego, aby znaleźć partnerkę. Oni przeważnie są nieśmiali, nie mają po prostu znajomych i relacji. Uważam, że kiedy jest się introwertycznym, czy ma się za sobą nieudane próby budowania relacji z kobietą, to bardziej użyteczna będzie konsultacja z psychologiem lub psychoterapeutą, niż kimś takim, kto obiecuje: "nauczę cię trzech technik", albo głosi poradniki "randek w pięciu krokach" - mówi ekspertka.
Dorota Minta wspomina przy tym o kulturze inceli, która w Polsce istnieje, choć może nie jest jeszcze o niej tak głośno jak np. w Stanach Zjednoczonych. - To jest zjawisko, które w Polsce dopiero pączkuje.
- Kobiety odrobiły lekcje. Nauczyły się być bardziej asertywne, stawiać granice, reagować w odpowiedni sposób na czyjś komplement lub zachowanie będące propozycją. Mężczyźni nie poszli za tą zmianą. Myślę, że tu jest problem. Oni nie wiedzą, jak się odnaleźć w nowym, innym świecie, gdzie kobiety stały się bardziej niezależne i stawiają granice - zaznacza psycholożka.
Próbowałam skontaktować się z osobami udzielającymi porad, w tym z prowadzącym konto "meskiswiat".
"Dziękuję za wiadomość, lecz ja nie mam nic wspólnego z poradami, jak poznawać dziewczyny, nie prowadzę żadnych takich kursów" - zaznaczył.
*Imię zostało zmienione na prośbę rozmówczyni.
Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.