"Zakazili ją gronkowcem". Właścicielka salonu kosmetycznego ujawnia jak pracują pseudokosmetyczki
- W trakcie aplikowania produkt spadł jej na podłogę. Zamiast wyrzucić go do kosza, wprowadziła klientce pod skórę – mówi właścicielka Centrum Estetycznego, która notorycznie odbiera telefony od oszpeconych kobiet.
18.03.2019 | aktual.: 18.03.2019 17:58
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Do pani Bożeny Zawadzkiej, właścicielki Autoryzowanego Centrum Indiba w Gliwicach oraz Centrum Szkoleniowego "Strefa Kobiety", często zgłaszają się o pomoc ofiary pseudokosmetyczek. – Zaczęło się od kobiety, która chciała u nas usunąć tatuaż na łydce. To poważny zabieg, który wymaga oryginalnego sprzętu. My nie świadczymy tego typu usług, dlatego musieliśmy odmówić – wspomina Zawadzka w rozmowie z WP Kobieta.
Niedoszła klientka poszukała innego salonu w Sosnowcu. Zabieg został źle wykonany, a cała sprawa szybko rozeszła się wśród innych kosmetyczek. – Poszkodowana zgłosiła się do nas z prośbą o pomoc w nagłośnieniu sprawy w mediach oraz skontaktowaniu się z prawnikiem. Zrobiło mi się jej szkoda, a jednocześnie poczułam wstyd, że pracuję w tej branży – przyznaje Bożena Zawadzka, która później w ramach wsparcia nagłośniła incydent oraz bezpłatnie pomagała zniwelować blizny.
Przechytrzają sanepid
Na początku marca do Bożeny Zawadzkiej odezwała się zrozpaczona kobieta, która została oszpecona w jednym z krakowskich salonów kosmetycznych. Klientka wykupiła zabieg "plasma lift pen", który miał na celu m.in. zamknięcie naczynek na policzkach, zredukowanie zmarszczek wokół oczu oraz nad górną wargą. – Cena rynkowa to ok. 2 tys. złotych. Jej zaproponowano usługę za 1,2 tys. zł – mówi Bożena Zawadzka.
Finalnie klientka zapłaciła jedynie 400 zł, co według właścicielki Centrum Estetycznego mogło być spowodowane chęcią rekompensaty. – Podejrzewam, że gdy osoba wykonująca zabieg zorientowała się, że coś poszło nie tak, to stwierdziła, że skasuje jedynie 400 złotych – mówi.
Po upływie kilkunastu godzin również i klientka dostrzegła, że usługa została źle wykonana. Na twarzy pojawiły się plamy i zaczerwienienia. Dermatolog, do którego po konsultacji z Bożeną Zawadzką udała się kobieta, postawił jednoznaczną diagnozę: głębokie poparzenia, zakażenie gronkowcem oraz wirusem opryszczki. – Efektu zamknięcia naczynek nie uzyskano z prostej przyczyny. Tego typu technologia nie jest przeznaczona do tej procedury – mówi Zawadzka.
Pokrzywdzona przekazała naszej rozmówczyni swoje aktualne zdjęcie. – Mam z nią kontakt. Dałam jej namiar do zaufanego prawnika, który będzie ją reprezentował w walce o odszkodowanie – zapewnia.
Zdaniem szkoleniowca na witrynach salonu, z którego usług skorzystała poszkodowana klientka, wisi szyld z napisem "mobilna kosmetyczka". – To w opinii wielu osób przykrywka, żeby unikać przestrzegania rygorystycznych procedur, które sanepid nakłada na stacjonarne salony – mówi.
Szkodliwe promocje
Bożena Zawadzka jest nie tylko właścicielką salonu kosmetycznego, ale również prowadzi hurtownię kosmetyczną "Strefa Kobiety". Jej firma od lat zaopatruje salony kosmetyczne i gabinety medycyny estetycznej, dlatego właścicielka jak mało kto ma okazję zobaczyć, które produkty wybierają polskie kosmetyczki oraz w jaki sposób pracują.
Jak się okazuje, dla wielu kosmetologów kwestia higieny podczas wykonywanego zabiegu to sprawa drugorzędna. – Jedna z osób zajmujących się wykonywaniem zabiegów estetycznych nabyła u nas opakowanie nici liftingujących. Pięć sztuk kosztuje tysiąc złotych i wystarcza na jeden zabieg.
W trakcie aplikowania produkt spadł jej na podłogę. Zamiast wyrzucić go do kosza, wprowadziła klientce pod skórę – opowiada Zawadzka. – Później zadzwoniła do mnie, abym podpowiedziała, jaki antybiotyk powinna polecić swojej klientce, żeby nie doszło do wtórnego zakażenia – dodaje.
Problemem jest również nagminne używanie niewłaściwych produktów. – Przykro mi to stwierdzić, ale mnóstwo gabinetów świadomie zamawia u nas produkty, które tak naprawdę nie służą do tych zabiegów, w których są przez nich zużywane – mówi. – Często kupują ampułki, które przeznaczone są do wprowadzania substancji za pomocą ultradźwięków, a oni wykonują nimi iniekcję, czyli wstrzyknięcie. W ten sposób np. zabieg mezoterapii zamiast 600 zł kosztuje 150 zł. I tak naprawdę nie daje żadnych efektów – wyjaśnia Zawadzka.
Bożena Zawadzka wnikliwie obserwuje rynek i załamuje ręce, gdy widzi, jak klientki salonów kosmetycznych łakomią się na okazyjne wypełnianie ust kwasem hialuronowym niewiadomego pochodzenia. – To jest skandal. Osoby wykonujące inwazyjne zabiegi estetyczne, niejednokrotnie nie będąc z wykształcenia nawet technikiem usług kosmetycznych, kupują na Allegro wypełniacze, które za 1 ml kosztują 90 zł, a później wstrzykują go klientce za 200-300zł. Dla porównania za 1 ml certyfikowanego preparatu trzeba zapłacić między 350 a nawet 700 zł – wyjaśnia.
Właścicielka Centrum Estetycznego przestrzega przed korzystaniem z atrakcyjnych promocji, którymi kuszą niektóre salony. – Oczywiście nie mam dowodów co do każdego przypadku, ale pracuję już kilkanaście lat w tej branży i nie sądzę, żeby którykolwiek właściciel wprowadził promocję i z własnej kieszeni dopłacał do każdego zabiegu kilkaset złotych – wyjaśnia.
Pani Bożena Zawadzka zwraca się do wszystkich kobiet, które zamierzają skorzystać z różnego rodzaju zabiegów inwazyjnych w gabinetach kosmetycznych, aby zwracały uwagę, czy przed wykonaniem usługi otrzymują tzw. paszport zabiegowy. Powinna znaleźć się w nim naklejka produktu certyfikowanego oraz wszystkie niezbędne informacje.
– Na wypadek pojawienia się skutków ubocznych lekarz musi wiedzieć, jaką substancję aktywną i w jakich ilościach podała kosmetyczka – podkreśla Bożena Zawadzka. – Proszę również zwracać uwagę, czy przeprowadzono z wami pisemny wywiad przedzabiegowy. Czy osoba wykonująca zabieg otwiera produkt przy was, czy dezynfekuje ręce, czy w gabinecie jest porządek oraz czy wręcza wam pisemne zalecenia dotyczące postępowania w razie powikłań – zaznacza Zawadzka.
Przed każdym zabiegiem warto porównać jego cenę z innymi salonami. – Nic na tym rynku nie jest za darmo. Salony, które świadczą usługi za wysokie kwoty, wbrew pozorom nie chcą zedrzeć z klientów ostatniego grosza, tylko pracują na właściwych produktach, które po prostu nie są tanie, oraz z pełnym profesjonalizmem przestrzegają wszelkich procedur. – zapewnia.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl