Blisko ludziZałożenie prezerwatywy na banana to za mało. U nastolatków liczą się emocje

Założenie prezerwatywy na banana to za mało. U nastolatków liczą się emocje

Założenie prezerwatywy na banana to za mało. U nastolatków liczą się emocje
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta
Helena Łygas

12.03.2019 18:05, aktual.: 13.03.2019 13:09

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Mamy zbiorową paranoję. Obawiamy się, że wiedza na temat seksualności skłoni nastolatków do seksu. Jest na odwrót. Badania pokazują, że im lepsza edukacja seksualna, tym późniejszy wiek inicjacji seksualnej. Nam o lekcjach WDŻ opowiadają kobiety, które zaszły w ciąże na początku liceum.

Bywa, że nastolatki decydują się rozpocząć współżycie z niewłaściwych powodów. Bo "będą ostatnimi cnotkami w klasie" albo "chłopak naciska". Czują presję, ciekawość, ale nie mają wiedzy. To, że zakładali prezerwatywę na banana, co tak oburza świątobliwych, to za mało.

Kompleksowa edukacja seksualna porusza kwestię psychicznej gotowości na tę ekstremalną formę bliskości. Podkreśla możliwość powiedzenia "nie" w każdej chwili. Nawet jeśli spodnie ma się już w kostkach, jest się zakochanym, a związek trwa od roku.

Teen Moms 5 lat później

Ewa kilka lat temu wystąpiła w programie dokumentalnym MTV o nastoletnich matkach. Od tamtej pory minęło 5 lat. Jej syn Mikołaj chodzi już do podstawówki. Niedawno została mamą po raz drugi – już z nowym partnerem. Udziału w programie nie żałuje, ale nie jest to coś, czym chwaliłaby się w towarzystwie.

Zaszła w ciążę w I klasie liceum, urodziła w II. Do szkoły chodziła do półrocza. Pół roku po porodzie wróciła do nauki, ale było trudno. Wciąż karmiła piersią, a do szkoły dojeżdżała spoza Warszawy 40 km. Zostawianie dziecka nawet na 10 godzin było dla niej trudne, nie zawsze była w stanie odrobić lekcje. Zrezygnowała. Tym bardziej, że musiała iść do pracy. Liceum skończyła zaocznie, gdy Mikołaj trochę już podrósł.

- Kiedy dowiedziałam się o dziecku, byłam przerażona, ale jednocześnie jakaś część mnie się cieszyła. Zawsze uwielbiałam dzieci. Teraz zresztą pracuję jako niania. Myślę, że moje życie potoczyłoby się podobnie, ale jeśli ktoś zapytałby mnie, czy to dobry pomył mieć dziecko w tym wieku, stanowczo bym odradzała. Hormony buzują, na głowie szkoła, jest się podatnym na wpływy i opinie – mówi Ewa.

Nie ma nic do zarzucenia ani edukacji seksualnej, którą otrzymała w szkole, ani rodzicom. Wiedziała, że może zajść w ciążę, a prezerwatywy nie dają stuprocentowej gwarancji. Z ojcem Mikołaja była 5 lat, decyzja o współżyciu nie była pochopna.

- Nie byłam pełnoletnia, więc nie mogłam sama iść do ginekologa. Z rodzicami miałam dobre relacje, ale i tak wstydziłam się ich o to poprosić. Może trochę bałam się, że będą mną zawiedzeni? – zastanawia się Ewa.

Z chłopakiem zabezpieczali się prezerwatywami. Nie wystarczyło.

- Z wczesnym macierzyństwem jest też trochę tak, przynajmniej z mojego doświadczenia, że związki dwójki dzieciaków, które mają dziecko, się rozpadają. Nie jesteśmy w pełni dojrzali, często dobieramy się do pewnego stopnia przypadkowo. W końcu rozjeżdżają się pomysły na życie i relacje. Dziecko zostaje bez ojca – mówi Ewa.

Pojawia się i znika? Nastoletni ojciec

Podobne doświadczenia ma Kinga. Też zaszła w ciążę mając 17 lat i też nie jest już z ojcem swojego pierwszego syna. Urodziła we wrześniu w klasie maturalnej, a ojciec dziecka, który był z nią podczas ciąży, zniknął. Była przerażona, ale cieszyła się, że przynajmniej nie wzięli ślubu. Wcześniej pojawił się i taki pomysł.

Maturę zdała z młodszym rocznikiem. Pomagała jej mama, mimo że Kinga nigdy nie była z nią blisko. Po tylu latach nadal wypomina jej, że utrzymywała wnuka. Mimo wszystko dzięki niej Kinga mogła pójść na studia. Zaoczne, bo zaoczne, ale wymarzone. Magisterkę obroniła w terminie.

- Gdy syn poszedł do przedszkola, ja poszłam do pracy. Życie nie wróciło na dawne tory, raczej wskoczyło na zupełnie inne. Po ośmiu latach nagle zmaterializował się ojciec Kuby, który nigdy wcześniej się nami nie interesował. Cieszyłam się ze względu na dziecko, Kuba był wniebowzięty. I tego chyba w tej całej sytuacji żałuję. Kiedy okazało się, że spotykam się z moim obecnym mężem, ojciec Kuby znowu się ulotnił, przestał odbierać od niego telefony. Syn był niepocieszony, a ja nie mogłam sobie darować, że dopuściłam do niego człowieka, który mnie wcześniej potraktował w ten sam sposób – frustruje się Kinga.

Kiedy sama chodziła do szkoły, wychowanie do życia w rodzinie było komedią. Co prawda nie taką odgrywaną przez katechetę, ale mówiło się raczej o podziale obowiązków w domu, a nie odpowiedzialności seksualnej. Jeśli już było coś o współżyciu, to raczej naokoło. Kinga wiedziała "co i jak" od koleżanek, rozmawiały też o antykoncepcji. Nie były to czasy pornografii online, ale kilka mitów, takich jak to, że szanse na zajście w ciążę "za pierwszym razem" są małe, trzymało się dobrze.

- W moim przypadku zawiniła bezmyślność połączona z narastającym konfliktem z matką. Z ojcem Kuby byłam 1,5 roku. Dla 17-latki to wieczność. Moja mama nigdy go nie lubiła. W końcu, zamiast zaprowadzić mnie do ginekologa, zakazała mi się z nim spotykać. Wtedy zaszłam w ciążę. Zabrakło mi rozmowy, wsparcia. W głowie miałam tylko to, co sama mogłam wymyślić. Wydawało mi się chyba, że nasza miłość jest zakazana, a przez to jeszcze bardziej romantyczna – wspomina Kinga.

Kuba jest dziś nastolatkiem. Nie chce chodzić na WDŻ. W polskiej szkole rodzice wciąż mogą zwolnić dzieci z tych zajęć. Kinga nie była przekonana do takiego rozwiązania, ale potem usłyszała, co i w jaki sposób jest tam omawiane. Zgodziła się go wypisać.

- Chciałabym, żeby moje dzieci czuły się przy mnie na tyle nieskrępowane, żeby mogły swobodnie ze mną rozmawiać. Z drugiej strony czasem łatwiej otworzyć się przed kimś "obcym", jak nauczyciel. Tyle że to mało realne, dzieciaki wstydzą się pytać, żeby klasa się nie śmiała. Może jakieś zajęcia indywidualne – zastanawia się Kinga i podkreśla, że to trudny temat i nie czuje się kompetentna.

Edukacja seksualna nie ma nic wspólnego z "seksualizacją". Ta pierwsza uczy m.in. o możliwych zagrożeniach - niechcianej ciąży czy chorobach przenoszonych drogą płciową. Druga pokazuje seks w pozłotce. Lśniącym papierku, który kusi, żeby go rozwinąć. Orgazmy są wielokrotne, krzyki wielogłosowe, a wzwody wielogodzinne. Wszystko rzecz jasna bez prezerwatywy.

Nasze czyste, polskie dzieci seksualizuje nie WDŻ, ale pornografia. Bez objaśnienia, że pornografia to fikcja nastolatkowie myślą, że tak właśnie wygląda seks. Nic dziwnego, że sami chcą spróbować. Zdaje się też, że rodzice lekceważą lekkomyślność własnych dzieci. To, że dziecko wie, jak się zabezpieczyć, nie jest gwarancją tego, że to zrobi.

Odpowiednio wcześnie wprowadzona edukacja seksualna ułatwia też rozmowę rodzicom. Mają bazę, od której mogą się odbić, nie muszą opowiadać o motylkach i kwiatuszkach i obserwować czy pociesze coś tam świta oprócz "wiosny".

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta