Zamiast wsparcia otrzymały papiery rozwodowe. Wszystko przez chorobę dziecka
W obliczu choroby dziecka zamiast wsparcia otrzymały papiery rozwodowe. Ewa i Katarzyna zostały same z tragedią życiową. Na "do widzenia" usłyszały, że nie potrafią wychować zdrowego dziecka.
Ewa ma 42-lata. 5 lat temu pożegnała się ze swoim 25-letnim synem, który zachorował na nowotwór złośliwy. Walka o jego życie trwała kilka lat, niestety chłopaka nie udało się uratować. Choroba syna bardzo źle wpłynęła na życie całej rodziny.
"Pękło mi serce"
– To było piekło. Ciągły strach, walka, chemioterapia, operacje. To się nie kończyło, każdy dzień był gorszy od poprzedniego – wspomina Ewa. – Od postawienia diagnozy cały mój świat legł w gruzach. Liczył się tylko mój syn. Myślałam, że to naturalne podejście rodzica, ale mój były mąż wyłączył się z tej walki – wyznaje. – Zaczął uciekać w pracę, brać dodatkowe dyżury. Starałam się zrozumieć, że może w ten sposób próbuje odreagować. Jednak moja cierpliwość się skończyła, gdy po raz kolejny samotnie spędzałam kilkanaście godzin przed salą operacyjną, gdzie lekarze walczyli o życie naszego syna – podkreśla.
Ewa podjęła próby rozmów z byłym mężem, pytała, czy potrzebuje wsparcia, dlaczego tak bardzo odcina się od choroby ich syna. – Kiedy o to zapytałam, usłyszałam, że nie może patrzeć na mnie. Uważał, że to moja wina, bo nie zauważyłam wcześniej objawów. Na początku pomyślałam, że to żart. Przecież to absurdalny zarzut, ale jednak nie. Pękło mi serce po raz kolejny – mówi.
Kobieta uznała to za wypowiedzenie wojny. – Ja wiem, że to dziwne, ale poczułam się oskarżona i zaatakowana. Postanowiłam odeprzeć atak, zaczęłam szukać chorób w rodzinie mojego byłego męża. Gdy znalazłam, wypomniałam mu przy najbliższej kłótni – relacjonuje.
Ich małżeństwo zakończyło się równo ze śmiercią 25-latka. To była ogromna tragedia dla wszystkich. Każdy próbował okazywać wsparcie rodzicom w żałobie. – Na pogrzebie podszedł do mnie każdy z wyjątkiem mojego męża, to było upokarzające - zaznacza.
- Ale najgorsze miało przyjść na rozprawie sądowej. Podczas pierwszej mój były mąż wyciągnął rachunki, że to z jego kieszeni byli opłacani specjaliści syna. Nie chciałam go nigdy więcej oglądać – podsumowuje.
"Ten człowiek już dla mnie nie istnieje"
Katarzyna jest mamą 5-letniej Oliwii, u której w wieku 3 lat zdiagnozowano autyzm. Dziewczynka wymaga stałej opieki medycznej. – To był duży cios. Nie wiedziałam, co mam z tym zrobić. Nigdy nie sądziłam, że to przytrafi się mojemu dziecku. Moja ciąża od początku nie przebiegała prawidłowo, ale poród przebiegł bez problemów. Miałam nadzieję, że to koniec naszego koszmaru. Bardzo się myliłam – opowiada.
Psychoterapeuta Elwira Adamczyk zaznacza, że szczęśliwe rodziny zaczynają się od szczęśliwej relacji między partnerami. – Kiedy w rodzinie pojawia się dziecko z dysfunkcją, rodzice zaczynają czuć ogromny lęk i frustrację. Siła przeżywanego stresu oraz możliwość radzenia sobie z nim są zróżnicowane u poszczególnych par. Jak każde trudne doświadczenie jest sprawdzaniem więzi w parze. Jakość naszych relacji wpływa na to, jak mierzymy się z przeciwnościami losu – tłumaczy specjalistka.
Katarzyna z mężem długo starali się o dziecko. – Gdy zaczęły się moje problemy podczas ciąży, mój mąż odsunął się ode mnie. Próbowałam sobie to jakoś tłumaczyć, że może to go krępuje, te wszystkie damskie sprawy. Ale gdy urodziła się nasza córka i usłyszeliśmy diagnozę, kompletnie przestałam go obchodzić – wspomina matka.
Kobieta myślała, że będą razem "na dobre i na złe. W zdrowiu i chorobie", ale słowa przysięgi małżeńskiej niewiele znaczyły dla jej męża. – Kiedy mój były mąż usłyszał słowo "autyzm", wyprowadził się. Powiedział, że to moja wina. Jego słowa pamiętam do dziś: "Nie potrafiłaś urodzić zdrowego dziecka, nie chce takiej kobiety". Rozbiło mnie to na kawałki. Po tym próbował jeszcze wmawiać rodzinie, że to pewnie nie jest jego dziecko – opowiada.
Od diagnozy Oliwki minęły już dwa lata. Kobieta rozwiodła się z mężem i świetnie sobie radzi. – Potrzebowałam terapii, by zrozumieć, że to nie moja wina. Uświadomiłam sobie, że rozwód był jedną z najlepszych decyzji, jaką podjęłam. Były partner zrzekł się praw do dziecka. O nic nigdy go nie poprosiłam – wyznaje z dumą. – Był czas, że pożyczałam pieniądze od rodziny i znajomych, ale nigdy nie pomyślałam, żeby poprosić go o pomoc. Ten człowiek już dla mnie nie istnieje – podkreśla kobieta.
Psychoterapeutka uważa, że takie zachowania jak dystansowanie się, obwinianie, izolacja czy postawy martyrologiczne, doprowadzają konsekwentnie do całkowitej utraty więzi. – Takie pary, a nawet całe rodziny wymagają wówczas pomocy specjalisty – mówi Elwira Adamczyk z Ośrodka Centrum.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl