Zeznała, że jej groził. Powiedział: "Załatwię cię jak Iwonę Wieczorek"

Iwona Wieczorek zaginęła w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku. 15 lat od zaginięcia dziennikarze Marta Bilska i Mikołaj Podolski publikują nieznane do tej pory wątki w książce "Zaginiona Iwona Wieczorek. Koniec kłamstw". - Byliśmy z Martą bardzo zaskoczeni tym, co znaleźliśmy - mówiąc wprost - na temat nieróbstwa policji - mówi Mikołaj Podolski w rozmowie z Wirtualną Polską

Mija 15 lat od zaginięcia Iwony WieczorekMija 15 lat od zaginięcia Iwony Wieczorek
Źródło zdjęć: © Facebook
Aleksandra Lewandowska

Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski: "Koniec kłamstw" to część tytułu waszej książki, która od razu przyciąga uwagę. Dlaczego waszym zdaniem było i wciąż jest tyle kłamstw w związku z zaginięciem Iwony Wieczorek?

Mikołaj Podolski, dziennikarz śledczy, współautor książki "Zaginiona Iwona Wieczorek. Koniec kłamstw": Mimo że nie możemy zakładać, że wszystkie osoby, które miały coś wspólnego z Iwoną Wieczorek kłamią, żeby kryć sprawcę, w książce znajdziemy dziesięć rozdziałów, a w każdym z nich wychodzi jakieś kłamstwo.

Muszę przyznać, że trochę nas to zaskoczyło, bo o ile wiedzieliśmy, że np. były chłopak Iwony Wieczorek, Patryk, dość mocno mieszał w swoich zeznaniach, o tyle nie spodziewaliśmy się, że podczas pracy nad książką odkryjemy, że tych kłamców jest znacznie więcej, niż podejrzewaliśmy. Wiele osób zasłoniło się poważnymi lukami w pamięci, w które trudno uwierzyć. Niektóre z nich niemalże amnezją. Myślę, że sami czytelnicy zwrócą na to uwagę w drugim rozdziale, w którym omawiamy wątek ogniska, na którym mogła pojawić się Iwona Wieczorek i jego "niepewnych" uczestników.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Historia Iwony Wieczorek. Tajemnicze zaginięcie

Mimo że kłamstwa wypłynęły m.in. z ust znajomych Iwony, część książki została oparta na opowieści Pawła, jej znajomego i głównego podejrzanego w sprawie. Paweł zgłosił się do ciebie jesienią 2022 roku. Od razu zgodziłeś się na rozmowę?

Kiedy Paweł się ze mną skontaktował, wiedziałem już ze swoich źródeł, że krakowskie Archiwum X intensywnie działa w jego sprawie. Prawda jest taka, że on od samego początku był na celowniku i po prostu starano się znaleźć na niego twarde dowody.

Czego się wtedy dowiedziałeś?

Myślałem, że nie powie nic sensownego - że będzie chciał tylko wyrazić swoją obawę, że może zostać zamknięty, jak wiele innych osób, którymi interesowało się wtedy Archiwum X. Ale kiedy usiedliśmy i porozmawialiśmy, zacząłem rozumieć, że on naprawdę staje się głównym podejrzanym i może wkrótce trafić do aresztu jako pierwsza osoba w sprawie zaginięcia Iwony Wieczorek. Zresztą, to nie były słowa rzucane na wiatr, bo Paweł wymienił mi szereg działań śledczych, które podjęto wtedy wobec niego. Chodziło chociażby o bardzo dokładne przeszukanie w jego domu. On nawet podejrzewał, nie bez podstaw, że może mieć zainstalowany jakiś podsłuch.

Paweł się bał i powiedział ci, że "zrobią z niego drugiego Tomka Komendę". Kiedy to przeczytałam, w mojej głowie pojawiła się taka myśl, że w sprawie Iwony może nie do końca szuka się już prawdziwego winnego, a chce się kogoś w końcu skazać i obarczyć tą odpowiedzialnością. Może ze względu na opinię publiczną?

Gdyby Paweł nie zgłosił się do mnie te trzy lata temu i nie zdecydował się powiedzieć niektórych rzeczy, być może spotkałby go inny los - jak Tomka Komendę. Mogę nieoficjalnie ujawnić, że wiem, że śledczy rozważali w jego przypadku proces poszlakowy. Ale szanse na sukces takiego procesu byłyby naprawdę niewielkie.

Tylko że Pawła nie trzeba by było zamykać, żeby kompletnie zrujnować mu życie. Ta sprawa i tak już zdewastowała jego życie prywatne i zawodowe. Paweł żyje blisko Trójmiasta, a Trójmiasto wciąż pamięta o Iwonie Wieczorek. Jeżeli śledczy finalnie dojdą do wniosku, że nic jej nie zrobił, będzie można mówić o nim jako o jednej z wielu ofiar tej sprawy. A tych ofiar jest niestety znacznie więcej.

Kogo jeszcze masz na myśli?

Niektórzy zupełnie zatracają się w tej sprawie. Są też tacy, którzy na tyle się w nią angażują, że doprowadzają swoje zdrowie na skraj przepaści. Mogę tutaj podać przykład jednego z panów ze śmieciarki, która zbierała śmieci na deptaku, którym szła wtedy Iwona. On też w pewnym momencie trafił do kręgu podejrzeń mediów, które coraz bardziej to nagłaśniały. Ostatecznie dostał udaru i już go z nami nie ma.

Współpracowałem też z Januszem Szostakiem, który napisał przed nami dwie książki o Iwonie Wieczorek. Janusz bardzo angażował się w sprawę Iwony i niestety, nie doczekał jej finału. Zdaniem jego żony, hejt na niego był tak duży, że wpłynął na zdrowie Janusza.

Wspomniałeś o panu ze śmieciarki, który w sprawie Iwony jest nie tylko ważną, ale i ciekawą postacią. Mężczyzna został przesłuchany dopiero po 14 miesiącach od zaginięcia, a pamiętał tyle szczegółów ze spotkania Iwony tej nocy, że to dość nieprawdopodobne, żeby spotkać przypadkową osobę i aż tyle pamiętać.

Nam też to wydawało się bardzo dziwne. Początkowo rozpracowywaliśmy ten wątek jeszcze z Januszem, po pięciu latach od zaginięcia. Wiedzieliśmy, że jest mężczyzna, który złożył dość dokładnie zeznania. Ale jednak dopiero teraz przypatrzyliśmy się im dokładniej. Spojrzeliśmy na przytoczone przez niego informacje i zrobiliśmy duże oczy, jak można coś takiego pamiętać - jeżdżąc śmieciarką, którą codziennie mija się tysiące osób. Cytaty z jego zeznań są w książce, więc każdy może ocenić to sam. Dla nas to było dziwne, ale jednocześnie musieliśmy spojrzeć na to z innej strony.

Czasem do śledczych lub dziennikarzy zgłaszają się osoby, które szukają atencji bądź chcą ściągnąć na kogoś podejrzenia. W tej sprawie takich osób była masa, bo osądzano sąsiadów, a nawet i członków rodziny. Więc gdyby panowie ze śmieciarki znaliby rozwiązanie sprawy, naszym zdaniem któryś z nich by się w końcu wygadał.

Faktem jest jednak to, że pana ze śmieciarki przesłuchano bardzo późno, a jego zeznania mogły mieć znaczenie w tej sprawie. Takich niedopatrzeń i zaniechań, ze strony policji i śledczych, przytaczacie w książce o wiele więcej.

Byliśmy z Martą bardzo zaskoczeni tym, co znaleźliśmy - mówiąc wprost - na temat nieróbstwa policji. To jest przerażające, czego nie zrobiono w tej sprawie. Dlaczego była prowadzona przez KMP w Sopocie, a nie trafiła do piątego komisariatu w Gdańsku? Bo Iwona tak naprawdę zaginęła w Gdańsku. Dlaczego policjanci z Sopotu nie wykonali masy czynności, do których byli zobligowani? Dlaczego nie pojechali po kluczowe w sprawie nagranie wcześniej, tylko zgłosili się po nie dopiero, gdy już się nadpisało? Dlaczego szukali zwłok Iwony nad morzem, ale w kierunku Zatoki Sztuki?

Takich "dlaczego" jest więcej, ale wiem, że kolejne zespoły śledczych, które później próbowały wyjaśnić sprawę Iwony, brały pod lupę policjantów z Sopotu. Policjanci sami zaczęli podejrzewać innych policjantów, że mogli chcieć coś celowo ukryć. To samo zrobiło potem krakowskie Archiwum X, dziewięć lat po zaginięciu Iwony. Zaczęto skupiać się na wątkach, takich jak np. ten, że Iwona spotykała się z policjantem.

Ujawniliście też, że Iwona znała "Krystka" - "łowcę nastolatek", który został skazany za przestępstwa seksualne. "Krystek" spędził z nią czas tuż przed jej zaginięciem. Dotarliście do jego znajomego, który potwierdził, że widział ich razem w klubie. To jeden z najważniejszych dowodów w tej sprawie.

O tym, że "Krystek" współpracował z "Dream Clubem", w którym Iwona spędziła tamtą noc, dowiedzieliśmy się po pięciu latach od zaginięcia. Już wtedy zgłosiliśmy to śledczym. Gdy zaczęli sprawdzać te doniesienia, okazało się, że w aktach sprawy Iwony nie ma o nim nic, nawet w materiałach operacyjnych. A przecież "Krystek" był dla młodych dziewczyn jedną z najniebezpieczniejszych osób na Pomorzu. Seksualnym predatorem, który gwałcił nastolatki. Później okazało się, że istnieją powiązania między nim a policjantem, z którym spotykała się Iwona.

Nasi informatorzy twierdzili, że "Krystek" zaczepiał wszystkie ładne dziewczyny w klubach. Było więc prawie pewne, że zagada też do Iwony, skoro bywali bardzo często w tych samych lokalach. Według słów "Kuli", powiązanego z "Krystkiem", z którym udało nam się porozmawiać, zbierając materiał do książki, i który jeździł z nim na różne imprezy, Iwona i "Krystek" bawili się razem w klubie "Organica", czyli siostrzanym klubie "Dream Clubu". Poza tym, jedna z dziewczyn pokrzywdzonych przez "Krystka" zeznała później, że miał jej grozić słowami "załatwię cię jak Iwonę Wieczorek". A tych poszlak jest więcej. Nie rozumiem, dlaczego policja się nim wcześniej nie zainteresowała.

Z zeznań znajomych Iwony wynika, że miała "drugą twarz". Była pyskata, po alkoholu agresywna i ciągnęło ją do niebezpiecznych facetów. Chciała, żeby ludzie się jej bali. Jedna z dziewczyn nazwała ją "małą gangsterką z Zaspy". Przez lata była jednak wybielana przez policję i media. To zmieniło twój obraz Iwony?

Do mnie te sygnały o "drugiej twarzy" Iwony docierały od wielu lat. Wiedziałem o alkoholu i narkotykach. Nie chcieliśmy jednak w żaden sposób oczerniać Iwony, wchodząc zbyt głęboko w jej życie prywatne, ale obracała się w kręgu niebezpiecznych osób, więc to było nieuniknione. Ona była też wtedy nastolatką, po maturze. To czas, kiedy człowiek może zrobić wiele głupich rzeczy. Chcieliśmy porozmawiać o tym z jej rodziną, jednak i jej matka, i ojczym odmówili nam rozmowy. Opieraliśmy się więc głównie na tym, co powiedzieli nam znajomi i koledzy zaginionej.

"Iwona na 99 proc. nie żyje" - takie zdanie pojawia się w waszej książce. Pojawia się też wiele hipotez na temat tego, co mogło się z nią stać. Jaka, twoim zdaniem, jest najbardziej prawdopodobna?

Nie chciałbym ujawniać zbyt wiele z kart książki, ale mogę powiedzieć, że sądzę, że Iwona znała swojego sprawcę lub sprawców. Jeżeli chodzi o postawioną tezę, że nie żyje, nie chcemy przesądzać, że to było zabójstwo. Możliwości w przypadku tej sprawy jest wiele. Dlatego też w książce używamy stwierdzenia, że to może być najtrudniejsza sprawa w historii polskiej kryminalistyki.

Okładka książki "Zaginiona Iwona Wieczorek. Koniec kłamstw"
Okładka książki "Zaginiona Iwona Wieczorek. Koniec kłamstw" © Materiały prasowe

Rozmawiała Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

"Singapurski pocałunek" zna niewiele osób. Na czym polega?
"Singapurski pocałunek" zna niewiele osób. Na czym polega?
Jak często powinniśmy się kąpać? Lekarka stawia sprawę jasno
Jak często powinniśmy się kąpać? Lekarka stawia sprawę jasno
Zajadasz się ziemniakami? Tak podane mogą ci zaszkodzić
Zajadasz się ziemniakami? Tak podane mogą ci zaszkodzić
Pokazała córki. Tak wyglądają nastolatki
Pokazała córki. Tak wyglądają nastolatki
Trendy prosto z Mediolanu. Oto co będziemy nosić już wiosną
Trendy prosto z Mediolanu. Oto co będziemy nosić już wiosną
Leśnik zdążył to nagrać. "Tylko dla ludzi o mocnych nerwach"
Leśnik zdążył to nagrać. "Tylko dla ludzi o mocnych nerwach"
Tak wystroiła się do TVN-u. Mikroszorty to dopiero początek
Tak wystroiła się do TVN-u. Mikroszorty to dopiero początek
Jej dziadkowie mieszkali w Polsce. Tak brzmi jej prawdziwe nazwisko
Jej dziadkowie mieszkali w Polsce. Tak brzmi jej prawdziwe nazwisko
Rozwiodła się po 14 latach. "Najpierw się leży na podłodze"
Rozwiodła się po 14 latach. "Najpierw się leży na podłodze"
Jesienią zaleją ulice. "Krowia" kurtka w stylu Bołądź robi furorę
Jesienią zaleją ulice. "Krowia" kurtka w stylu Bołądź robi furorę
"Puszczę go w skarpetach". O relacji z byłym mężem mówi jednoznacznie
"Puszczę go w skarpetach". O relacji z byłym mężem mówi jednoznacznie
Masturdating robi furorę. Nie tylko single są zachwyceni
Masturdating robi furorę. Nie tylko single są zachwyceni