Ziemniaki i chleb tuczą? Nie, jeśli umiesz je przygotować…
Ziemniaki, chleb i makaron – większość diet odchudzających polega między innymi na ograniczeniu bądź całkowitym wyeliminowaniu tych składników diety. Puree na obiad oraz bułeczki na śniadanie mogą spowodować przyrost naszej wagi, którą tak bardzo chcemy stracić. Czy warto więc rehabilitować te elementy diety? Zdecydowanie tak, ponieważ są one bogate w witaminy oraz składniki odżywcze.
05.03.2013 | aktual.: 05.03.2013 12:42
Ziemniaki, chleb i makaron – większość diet odchudzających polega między innymi na ograniczeniu bądź całkowitym wyeliminowaniu tych składników diety. Puree na obiad oraz bułeczki na śniadanie mogą spowodować przyrost naszej wagi, którą tak bardzo chcemy stracić. Czy warto więc rehabilitować te elementy diety? Zdecydowanie tak, ponieważ są one bogate w witaminy oraz składniki odżywcze.
Prawda jest taka, iż tyjemy tylko wtedy, gdy jemy te produkty w nieodpowiednim połączeniu. Ziemniaki + kotlet mielony (polany sosem) + trochę surówki (przyprawionej dla smaku majonezem) – jedząc takie obiady codziennie możemy prawie na pewno pożegnać się z marzeniami o pięknej sylwetce i szczupłej talii (chyba że mamy doskonałą przemianę materii, ale to już inna historia).
Spożywanie dużej ilości ziemniaków lub makaronu może być przyczyną cukrzycy lub chorób układu krążenia – to prawda, ale nie do końca. Jeżeli wiemy, jak przygotować dania zawierające te „tuczące” składniki oraz jak łączyć je z innymi produktami na naszym talerzu, ich spożywanie z pewnością nie spowoduje, że latem będziemy się wstydziły pokazać na plaży.
Chleb
Chleb, oprócz tego, że „tuczy”, zawiera także wiele cennych składników. Mąka żytnia jest bogata w błonnik i białko, ponadto zawiera witaminy B i E (ta ostatnia znana jest także jako „witamina młodości”, ponieważ jej przyjmowanie opóźnia procesy starzenia), a także żelazo i magnez, czyli wszystko, co najlepsze. Pszenica z kolei jest również bogata w białko i witaminę E, w dodatku zawiera witaminę PP. Ale, uwaga! Te wszystkie składniki znajdziemy jedynie w mące nieoczyszczonej, czyli razowej i graham. Najwięcej składników odżywczych zawiera bowiem otoczka ziarna, która w procesie oczyszczania zostaje odsiana, dzięki czemu mąka osiąga biały kolor.
Zamiast więc rezygnować z chleba lub zastępować je tak zwanym pieczywem lekkim, lepiej sięgnąć po chleby razowe, tym bardziej że produkty zbożowe są dla naszego zdrowia niezbędne – stanowią podstawę piramidy żywieniowej. Pamiętajmy jednak, żeby nie łączyć chleba z produktami, zawierającymi duże ilości białka (np. mięsem) – to może spowodować przyrost wagi!
Francuski dietetyk Arnaud Cocaul, autor książki „Bezpieczne odchudzanie”, zwraca też uwagę na fakt, że nabieranie tkanki tłuszczowej związane jest z… długością przeżuwania posiłku. Cocaul dowodzi, że w procesie przeżuwania produkowana jest histamina, związek chemiczny odpowiedzialny za poczucie sytości. Czyli, im dłużej przeżuwamy, tym bardziej się najadamy mniejszymi porcjami jedzenia. W klinice odchudzania prowadzonej przez Arnauda Cocaula zaleca się więc pacjentom z otyłością spędzanie… co najmniej 45 minut przy stole. Dzięki tej technice odchudzania pacjenci tracą wagę znacznie szybciej niż w innych okolicznościach, nie ograniczając się przy tym tak drastycznie w ilości spożywanego jedzenia.
Ziemniaki – nie taki diabeł straszny
Ziemniaki zawierają duże ilości węglowodanów, co sprawia, że klasyfikujemy je do produktów żywnościowych o wysokim indeksie glikemicznym (IG), czyli takich, po spożyciu których znacząco wzrasta nam poziom glukozy we krwi. Wysoki poziom glukozy z kolei przyspiesza transportowanie w naszym organizmie węglowodanów do komórek, a w następstwie – szybsze odkładanie się tkanki tłuszczowej. Czy warto więc w ogóle jeść ziemniaki?
W niewielkich ilościach z pewnością nam nie zaszkodzą. Jednak, co ważne, najlepiej gotować je „w mundurkach”. Przygotowując ziemniaki w ten sposób zapobiegniemy utracie witamin B i C, które są rozpuszczalne w wodzie i wygotowują się zupełnie z obranych kartofli. Lepiej też nie polewać ich masłem ani nie okraszać skwarkami. Najlepiej także zrezygnować z ich smażenia i jeść kartofle tylko w postaci gotowanej lub pieczonej.
Makaron – najważniejsze, jak go przygotowujemy
Makaron, podobnie jak ziemniaki, jest produktem o wysokim indeksie glikemicznym, a więc jego spożywanie sprzyja tyciu. Co jednak ciekawe, wskaźnik IG rośnie wraz z długością gotowania. Tak więc, dla makaronu ugotowanego ‘al dente’ wskaźnik IG wynosi 18, natomiast dla makaronu rozgotowanego wskaźnik ten wynosi 30.
Aby nie przybrać na wadze i dalej cieszyć się smakiem naszego ulubionego spaghetti lub farfalle, najlepiej jest połączyć makaron z warzywami. Jeśli dodamy do dania warzywa, otrzymamy większą porcję i bardziej się nasycimy, nie przyjmując przy tym zbyt dużej ilości kalorii. I, co ważne, podobnie jak w przypadku chleba, najlepiej wybierać te makarony, które są wyprodukowane z mąki z pełnego przemiału (nieoczyszczonej). Dzięki temu nasze ulubione danie będzie nie tylko smaczne, ale i zdrowsze.
Na podst. Femina.fr Anna Loska (al/mtr), kobieta.wp.pl