Blisko ludziŻona wróciła do pracy, on został z dzieckiem. "Świat się nie zawalił"

Żona wróciła do pracy, on został z dzieckiem. "Świat się nie zawalił"

Tomek Rusek najpierw był na urlopie macierzyńskim, aktualnie jest na rodzicielskim. Razem z żoną podjęli decyzję, że to właśnie on zajmie się małą Helą, a młoda mama wróci do pracy. - To była nasza wspólna decyzja. Nikt nie naciskał, wszyscy chcieli - powiedział w rozmowie z WP Kobieta.

Tomek Rusek przebywa na urlopie rodzicielskim
Tomek Rusek przebywa na urlopie rodzicielskim
Źródło zdjęć: © Instagram

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Patrycja Ceglińska-Włodarczyk: Świat się zawalił, kiedy poszedłeś na urlop macierzyński, a potem rodzicielski?

Tomek Rusek: Nie, świat się nie zawalił. Jest bardzo fajnie, inaczej. Często łatwiej niż w pracy. Żyję, oddycham, chata stoi, dziecko rośnie.

Wszystko zgodnie z planem?

Planować cokolwiek przy małym dziecku to porywać się na Mount Everest w sandałach. Nie da się. Oczywiście, warto mieć jakiś ogólny plan, ale w szczegółach wszystko wychodzi w praniu. W naszym domu o wszystkim decyduje Helena. Moje plany to jedno, czasem się uda je zrealizować, czasem nie. Każdy dzień jest niezapisaną kartką.

Z poprzedniego związku masz 14-letnią córką, a niedawno na świat przyszła druga pociecha – Helena. Twoje podejście do rodzicielstwa różni się diametralnie.

Zmieniły się również możliwości prawne. 14 lat temu nie było opcji, abym mógł wziąć urlop rodzicielski. Ale zmiana zaszła głównie w moim myśleniu i podejściu. Uważam, że teraz to rodzicielstwo jest dużo mądrzejsze, bardziej zaangażowane, dające więcej i mnie, ale również żonie i Heli. Nie bez powodu mówi się o rodzicach, dlatego zarówno mama, jak i tata powinni być zaangażowani w wychowanie dziecka. Oczywiście na tyle na ile pozwalają możliwości.

Ze starszą córką spędzałeś czas po pracy i w weekendy?

Kilkanaście lat temu podział obowiązków wyglądał zupełnie inaczej. Ja miałem zarabiać, zapewnić byt, a z dzieckiem została moja ówczesna żona, która dobrze sobie z tym wszystkim radziła. Zajmowałem się córką, kiedy wracałem z pracy, czyli najczęściej późnymi popołudniami i w weekendy. Teraz wygląda to zupełnie inaczej. Jestem z dzieckiem od rana do wieczora, w zasadzie 24/7 od prawie pół roku.

Kto wyszedł z taką inicjatywą?

To była nasza wspólna decyzja. Nikt nie naciskał, wszyscy chcieli.

Zdecydowaliście się na taki podział ze względów pragmatycznych, finansowych czy po prostu tak chcieliście?

Względy finansowe miały również znaczenie. Nie ma co się porywać na urlop rodzicielski, jeśli ma to rozwalić finanse rodziny. To też nie o to chodzi, żeby potem myśleć o tym, skąd wziąć na pieluchy czy szczepionki. Moje zarobki były takie, że nawet 80 proc. pensji pozwala na w miarę spokojne życie. Poza tym moja żona ma działalność, więc jej powrót do pracy nie oznaczał permanentnej nieobecności, bo też jest z nami w ciągu dnia. Układa sobie pracę tak, że spędza z nami naprawdę sporo czasu.

Pewnie niewielu rodziców ma taki komfort.

No właśnie, dzięki, że o tym mówisz. Nie chciałbym, żeby ktoś potem mówił: "O cwaniak, ma takie możliwości i mówi jak żyć". Absolutnie. Nasza sytuacja z pewnością nie dotyczy większości rodzin, ale nie jest też żadnym wzorem. Zdajemy sobie sprawę, że mieliśmy mnóstwo szczęścia: miałem etat i mogłem wziąć ten urlop, a żona ma działalność i może dostosowywać do nas swoją pracę. Domyślam się, że gdy dwoje rodziców ma etat i pracuje np. w urzędzie, to nieobecność drugiego rodzica będzie dotkliwsza. Nie mam wątpliwości, że byłoby mi znacznie ciężej, gdybym zostawał z Helą całkowicie sam w domu.

Jak zareagował twój szef, gdy powiedziałeś, że bierzesz urlop rodzicielski?

Mój pracodawca, gdy tylko dowiedział się, że mam taki plan, niczego nie utrudniał. Ba! Dział kadrowy podpowiadał, kierował, sugerował pewne rozwiązania, szedł mi na rękę w kwestii dosyłania dokumentów. Dostałem pełne wsparcie. Sam miałem w głowie poczucie, że może robię coś nie tak, bo zostawiam firmę, ale nikt mi nie dał tego odczuć. Otrzymałem komunikat, że to fajna decyzja, co pomogło mi poukładać sobie wszystko w głowie.

Biurokracja związana z urlopem macierzyńskim/rodzicielskim może zniechęcić?

Wszystko jest jasne i przejrzyste, gdy człowiek dobije się do danych. Problem jest ze zdobyciem tych informacji, które są pochowane w różnych zakładkach na stronach internetowych różnych ministerstw i urzędów. Wydaje się to droga nie do przejścia. Ale gdy ma się pomoc albo wszystkie zebrane dokumenty, to jest proste i szybkie. Jeśli każdy ojciec będzie musiał przechodzić tę drogę bez wsparcia, za każdym razem będzie to zniechęcające. Powinny być informatory ze wzorami dokumentów, wszystko w jednym miejscu. Dostaję mnóstwo pytań od ojców, co oni muszą zrobić, żeby pójść na urlop rodzicielski.

W Polsce bodajże 1 proc. mężczyzn decyduje się na taki urlop.

Tak. Podejrzewam, że jeszcze mniejsza część bierze urlop macierzyński. Gdy mówiłem, że jestem na macierzyńskim, często byłem poprawiany. Musiałem tłumaczyć, że żona mi oddała część swojego urlopu i jest to w Polsce możliwe. Aktualnie przebywam na urlopie rodzicielskim.

Kiedy już podjęliście decyzję, że zostajesz w domu z dzieckiem, jak zareagowali bliscy, znajomi?

Zdecydowanie okazali dużo wsparcia. Padły dobre słowa. Oczywiście było mnóstwo żartów, ale nigdy nie usłyszałem nic złego czy przykrego. Myślę, że mentalność już się zmieniła, a podział urlopu macierzyńskiego i rodzicielskiego między obojgiem rodziców stanie się normą. Fajnie, gdyby coraz więcej rodziców miało takie możliwości i że przepisy zmienią się tak, aby nikt nie będzie obawiał się utraty pracy czy pogorszenia zarobków. Tutaj wartością jest dziecko i jego wejście w życie. Warto przestawić to patrzenie od strony pracowniczej na społeczeństwo. W krajach skandynawskich dostrzeżono już plusy takich rozwiązań. Poza tym kobiety muszą mieć możliwość wracania na rynek pracy szybciej, jeśli tego chcą.

Mam też poczucie, że wiele osób traktuje mężczyzn jako gorszych opiekunów. Znam sporo kobiet, które drżą jak mają zostawić dziecko z tatą i cały czas dopytują, czy sobie radzi.

Zgadzam się. Ten stereotyp skrzywdził wiele kobiet, które myślą w ten sposób. Ale też sparaliżował wielu mężczyzn, którzy zbudowali przekonanie, że sobie nie poradzą. Umówmy się, że dziecko jest wspaniałą, skomplikowaną osobą, ale nie jest to fizyka kwantowa. Ktoś, kto kocha, kto chce, kto się odważy, da sobie radę. Czy będą trudniejsze dni? Oczywiście, że będą. Będzie się klęło pod nosem, będzie się na chwilę wychodziło z pokoju zostawiając płaczące dziecko. Wychowywanie dziecka to nie są tylko kolorowe dni, ale też płacze, krzyki, choroby, wkurzenie. Zarówno, matka jak i ojciec, mogą sobie z tym poradzić. Urlop rodzicielski nie tylko służy dziecku, czy ojcu, ale myślę, że wpływa też na związek.

W jaki sposób?

Inaczej rozkładają się akcenty zaangażowania. Mężczyzna zaczyna inaczej patrzeć na pracę, którą jest opieka nad dzieckiem. Myślę, że dzięki temu wchodzi się też na wyższy poziom porozumienia z partnerką.

Ostatnio opisałeś sytuację, gdy ktoś wziął twoją córkę za syna. Zdarzają ci się często jakieś zabawne sytuacje?

Kilka razy zdarzyło mi się, że wzięli moją córkę za syna. Ostatnio taka sytuacja miała miejsce kilka dni temu. Dalszy znajomy zajrzał do wózka i powiedział: "O syna masz. Ile ma miesięcy?". Wyprowadziłem go z błędu. Zazwyczaj chodzi o ubiór. My kupujemy ubranka z drugiej ręki, głównie patrzymy na jakość danej rzeczy, nie na to, czy jest różowa. Przez to, że Hela nosi ubranka brązowe, zielone, niebieskie, to od razu ludzie myślą, że chłopak.

Niektórzy pytają, czy naprawdę mam dziecko w wózku, bo wydaje im się chyba, że prowadzę pusty wózek. Parę dni temu zapytałem jednego pana: "A co mam mieć w wózku?", a on mi na to: "A może puszki". Nie miałem puszek, tylko dziecko. Panowie często pytają, gdzie żona, gdy jestem na spacerze. Panie rwą się do tego, by pomóc mi wnosić wózek po schodach. Nie potrzebuję tego, bo wymyśliłem genialny patent.

Zrobiłeś bilans zysków i strat po tym, jak zostałeś w domu z dzieckiem. W stratach umieściłeś m.in. utratę znajomych i brak zainteresowania rzeczami, na które wcześniej poświęcałeś sporo czasu.

Tak, widzę to u siebie. Codziennie między 18-20 oglądałem serwisy informacyjne, teraz kompletnie mnie to nie interesuje. Obecnie w ogóle nie oglądamy telewizji, co kiedyś wydawało mi się niemożliwe. Słuchamy radia, muzyki. Zrozumiałem, że nie muszę być ze wszystkim na bieżąco i że są rzeczy dużo fajniejsze i ważniejsze. To, że nie będę wiedział tego samego dnia, co powiedział polityk X o polityku Y, nie zmieni mojego życia.

Dziecko przestawia nie tylko dobę, ale całe miesiące. Aktywność towarzyska mocno się zmienia. Po pierwsze nie możemy tak często wychodzić. Po drugie rzadziej zapraszamy też do nas, bo mamy zupełnie inny rytm dnia. Dla większości wieczór zaczyna się o 19-20, dla nas jest to pora kąpieli, wyciszania i usypiania. Ci, którzy to rozumieją, dalej są z nami – dziękuję i pozdrawiam. Mamy fajny kontakt. Nie wszystkie znajomości tak się ułożyły. Może do nich wrócimy, może nie. Dziecko jest weryfikatorem tego, co było na stałe, a co niekoniecznie.

Jeden z internautów zarzucił ci, że pokazujesz nierealny obraz rodzicielstwa. Jak się do tego odniesiesz?

Strasznie mnie to śmieszy. Chcę podkreślić, że nie mam zamiaru edukowania, pokazywania, tłumaczenia. Od tego są lekarze, psychologowie, specjaliści. Jestem ojcem, który wychowuje dziecko, a przy okazji robi sobie jaja w mediach społecznościowych. Oczywiście, że mamy gorsze chwile, załamujemy ręce. Ale każdy rodzic wie, jak wygląda macierzyństwo i nie muszę o tym przypominać w każdym poście.

Czasem przewijają się też poważniejsze treści. Zwróciłeś uwagę na to, jak celebrytki kreują nierealny obraz ciała po ciąży.

To, co widzimy w sieci, nie zawsze jest realne. Torty nie zawsze się udają, owsianka nie zawsze wychodzi piękna, nie zawsze po ciąży jest się w formie w 3 tygodnie. Budowanie takiego obrazu jest głupie. To uderza w kobiety i w mężczyzn, którzy oglądają gwiazdy w sieci z kaloryferem miesiąc po porodzie. To jest nierealne. Dajmy kobietom odetchnąć, wrócić do formy w swoim tempie. W ogóle odwalmy się od ich brzuchów i tyłków, bo to są ich brzuchy i tyłki. Oczekiwanie, że będą wyglądały tak, a nie inaczej jest krzywdzące.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
dzieckorodzinaojciec
Komentarze (105)