Zleciła remont łazienki na urlopie. Zamurowało ją po tym, co zastała
Katarzyna i jej mąż postanowili zatrudnić ekipę do wykończenia ich nowego domu. Budowlańcy nie tylko nieoczekiwanie opuścili plac budowy, ale również pozostawili po sobie ogromny bałagan. - Wśród śmieci znaleźliśmy nawet muszlę klozetową - powiedziała.
Najnowsze badania przeprowadzone przez Danae dla Allegro dowodzą, że aż 30 proc. Polaków zrezygnuje w tym roku z wakacji, by zrobić remont domu lub mieszkania. Taką decyzję podjęła również Katarzyna. - Dzieci były załamane, gdy dowiedziały się, że w tym roku czeka je tylko wyjazd do dziadków na wieś - zdradziła w rozmowie z Wirtualną Polską.
Przez ekipę remontową stracili pieniądze
Kobieta z mężem od kilku lat budują wymarzony dom. Założyli, że tegoroczne święta zorganizują właśnie w nim, dlatego poświęcają każdą wolną chwilę na jego wykończenie. Podjęli więc trudną decyzję, by w tym roku zrezygnować z rodzinnych wakacji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mąż Katarzyny, Marcin, starał się zrobić jak najwięcej rzeczy sam. Stawiał mury, zajmował się hydrauliką, a teraz realizuje wszystkie wnętrzarskie pomysły żony. W pewnym momencie do wykończenia domu postanowili zatrudnić ekipę.
- Wrzuciłam post na jednej z grup remontowych na Facebooku, gdzie zgłosiło się do mnie kilka ekip. Tylko jedna z nich była dostępna w terminie, który nam odpowiadał, dlatego postanowiliśmy ją zatrudnić - relacjonuje.
Na początku wszystko szło jak po maśle. - Już po kilku pierwszych dniach można było odnieść wrażenie, że podchodzą do sprawy bardzo profesjonalnie. Problemy zaczęły pojawiać się, gdy ekipa rozpoczęła prace w jednej z łazienek. Rzeczywiście, wzór płytek, który wybrałam, może nie był zbyt prosty, ale właśnie dlatego zatrudniliśmy specjalistów - wyznała.
- Podczas urlopu mogliśmy być też cały czas na miejscu, dlatego w razie niejasności w każdej chwili służyliśmy pomocą - dodała. Budowlańcy pracowali do późnych godzin nocnych. Łazienka była niewielka, dlatego Katarzyna starała się nie zawracać głowy budowlańcom. Kiedy następnego dnia weszła do pomieszczenia, by zobaczyć efekt końcowy, była w szoku.
- Mimo szczegółowych wytycznych, rozrysowania wszystkiego na kartce i podpisania, okazało się, że płytki, które miały zostać położone na podłodze, znalazły się na ścianie, gdzie miała stać umywalka - wspomina.
Szef ekipy stwierdził, że najwyraźniej jego pracownik musiał coś pomylić i nie przejął się wpadką. - Kiedy oni wszystko skuwali, my pędziliśmy kolejny raz do marketu zamówić płytki. To nie było takie proste, bo na poprzednie czekaliśmy miesiąc. Jakimś cudem udało nam się jednak zdobyć je od ręki. Finalnie musieliśmy do całego interesu jeszcze dołożyć.
To był jednak dopiero początek ich problemów z ekipą remontową. Mimo ustawienia przed domem kontenerów na gruz i inne śmieci, wszystko i tak walało się poza nimi.
- "To w końcu plac budowy" mawiał szef ekipy, gdy tylko zwracaliśmy mu na to uwagę - wspomina.
Wtedy zaczęło się też odwlekanie wszystkiego w czasie. Pewnego dnia kierownik poinformował nas, że ekipa musi zrobić sobie dwa dni przerwy, ponieważ wpadło im dodatkowe zlecenie.
- Mieliśmy już dość ciągłych problemów, więc uznaliśmy, że takie dwa dni wytchnienia dobrze nam wszystkim zrobią. Niestety ekipa już nie wróciła. Na podwórku zostawili ogromny bałagan, którego uprzątnięcie zajęło nam kilka dobrych dni. Wśród śmieci znaleźliśmy nawet muszlę klozetową, która nie należała do nas. Skąd się tam wzięła? Cały czas się nad tym zastanawiamy.
Katarzyna przyznała również, że z tego powodu nie wypłacili ekipie całego wynagrodzenia: - W całości wykonali tylko jedną łazienkę, więc nie widzieliśmy z mężem powodu, by płacić im za coś jeszcze.
Zatrudniła ekipę do wstawienia drzwi wejściowych. Szybko pożałowała
Karolina rok temu odziedziczyła dom po dziadkach. Swój tegoroczny urlop postanowiła przeznaczyć na jego remont, który rozpoczęła od wymiany drzwi wejściowych. Od początku wiedziała, że będzie musiała zatrudnić do tego specjalną ekipę. Nie sądziła jednak, że okaże się to aż takie trudne.
Kobieta nie miała zbyt dużego budżetu, dlatego postanowiła kupić używane drzwi, które znalazła w sieci. Kiedy już je miała, zaczęła szukać kogoś, kto w przystępnej cenie mógłby je zamontować. Trafiła na pana Bogdana, którego poleciła jej jedna z sąsiadek.
- Podobno wyremontował jej cały dom, dlatego wydawało mi się, że jako doświadczony budowlaniec zrobi to szybko, tanio i dobrze - stwierdziła.
Pan Bogdan okazał się być bardzo gadatliwym człowiekiem. - Więcej mówił, niż robił -zdradziła Karolina.
- W pewnym momencie zaczęłam udawać, że dzwoni do mnie szefowa, tylko po to, żeby wziął się za robotę. W końcu, ile czasu może trwać wymienianie drzwi? - zastanawiała się.
Szybko okazało się, że dla tego budowlańca czas to pojęcie względne. Pierwszego dnia usunął stare drzwi, jednak na montaż nowych kobieta musiała jeszcze poczekać. Następnego dnia pan Bogdan przyszedł dopiero ok. południa.
- Zaproponowałam mu coś do picia. Nie przewidziałam jednak, że wtedy rozsiądzie się przy stole i zacznie opowiadać o swoich córkach oraz wnukach. Starałam się delikatnie dać mu do zrozumienia, że zależy mi na czasie, jednak on zdawał się to lekceważyć. Głupio mi było też inaczej zareagować, bo dobrze znał się z moimi dziadkami. Był też ode mnie dużo starszy - wspomina.
Po trzech dniach nowe drzwi w końcu znalazły się na swoim miejscu. Pan Bogdan obiecał, że zajmie się odmalowywaniem ścian w ganku, by wszystko prezentowało się jak należy. Niestety Karolina nigdy nie doczekała się jego powrotu.
Budowlaniec przez telefon powiedział, że jest młoda i na urlopie, dlatego z malowaniem poradzi już sobie sama. Zanim przystąpiła do kolejnych prac, w tynku położonym przez lokalnego specjalistę zaczęły robić się nieestetyczne otwory, z którymi nie do końca wiedziała, co ma zrobić. Postanowiła więc odłożyć remont w czasie, by odłożyć trochę pieniędzy i w przyszłym roku zatrudnić do tego ekipę z prawdziwego zdarzenia.
Wymarzony remont łazienki
Na szczęście nie każdy remont oznacza problemy. Sandra marzyła o tym, by kiedyś profesjonalnie zająć się wykańczaniem wnętrz. W jej mieszkaniu pełno było mebli, którym dała drugie życie. Tym razem postanowiła jednak pójść o krok dalej.
Na początku czerwca poszła na urlop, by samodzielnie wyremontować swoją łazienkę. To pomieszczenie od dawna spędzało jej sen z powiek.
Płytki w łazience były w dość dobrym stanie. Sandrze nie podobał się jedynie ich pomarańczowy kolor. Kupiła więc farbę, obejrzała sporo tutoriali w sieci i zabrała się do pracy. Najpierw wyniosła wszystko z łazienki, a następnie dokładnie ją wyczyściła. Zanim przystąpiła do malowania, musiała także odtłuścić powierzchnię. Przez to, że jej wybór padł na jasny kolor, malowała kilka jej warstw.
- Nie mogłam tego zrobić raz za razem. Najpierw trzeba było odczekać, aż wcześniejsza warstwa wyschnie, przez co remont dłużył się w nieskończoność - narzeka.
Na koniec Sandra postanowiła zająć się także podłogą. Mając już nieco dość ciągłego bałaganu, postanowiła położyć na niej szare linoleum emitujące drewno. W ten sposób dodała wnętrzu jeszcze większej elegancji.
- Efekt końcowy przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Naprawdę dawno nie byłam aż tak dumna ze swojej pracy. Może wykorzystałam swój urlop na remont, jednak teraz mogę w pełni relaksować się w wymarzonej łazience - stwierdza.
Ekspertki radzą
Joanna Jankowska, projektantka wnętrz, nie jest zaskoczona popularnością wakacyjnych remontów. - Lato ma swoje zalety chociażby z dwóch powodów: długości dnia oraz temperatury na zewnątrz. Dzięki tym czynnikom prace remontowe mogą być szybciej wykonane, np. otwarte okna oraz cyrkulacja powietrza wspomagają proces schnięcia farb na ścianach, a także niwelują chemiczny zapach w pomieszczeniach - podkreśla.
Wskazuje jednak minus. - Wakacje to także okres urlopowy, zatem trzeba się liczyć z pewnymi opóźnieniami m.in. w dostawie materiałów.
Dorota Szelągowska, znana m.in. z programu "Totalne remonty Szelągowskiej", zaznacza, że aby uniknąć wpadki podczas remontu, musimy zadbać o dwie sprawy.
- Po pierwsze - zawsze szukajmy ekipy z polecenia. To najlepszy sposób na znalezienie wiarygodnych, sprawnych fachowców. A po drugie - dopilnujmy podpisania umowy, w której są zawarte zakres prac, terminy i kara umowna. Warto dodać zapis o rozbiciu wynagrodzenia na transze i zastrzec ich płatność po odbiorze poszczególnych etapów - zaznacza w rozmowie z WP Kobieta.
Paulina Żmudzińska, dziennikarka Wirtualnej Polski