Związek bez zobowiązań. "Chodzimy ze sobą do łóżka, ale nie obciążamy kłopotami"
Zamiast kłótni o nierozpakowaną zmywarkę i wysokie rachunki za prąd mają kolacje w modnych knajpach i wakacje w tropikach. Zamiast małżeństwa i kredytu na dom wybierają związek bez zobowiązań, którego celem jest nie tylko seks, ale też miłe spędzanie czasu we dwoje. Rezygnują jednak ze wspólnego mieszkania czy dzieci. – Choć taka relacja może wydawać się idealnym rozwiązaniem, ma też swoje ciemne strony – przestrzega psycholożka Magdalena Piotrowska.
Choć we współczesnej kulturze dzieci nadal wychowuje się na bajkach Disneya, gdzie jedyną wartościową relacją jest ta oparta na romantycznych wyobrażeniach o miłości do grobowej deski, życie pokazuje co innego. Socjologowie i badacze relacji międzyludzkich wskazują, że rośnie liczba związków bez zobowiązań, czyli takich, które nie opierają się na głębokim uczuciu, ale przede wszystkim na relacji seksualnej okraszonej wspólnym spędzaniem czasu. – Ludzie - zwłaszcza w dużych miastach - dużo czasu poświęcają na pracę i karierę – mówi psycholożka Magdalena Piotrowska. – Do tego związek oparty na relacji emocjonalnej wymaga zaangażowania na wielu płaszczyznach, nieustannej pracy, wielu kompromisów. Relacja bez zobowiązań tego nie wymaga, dlatego wydaje się być tak pociągająca. Sama przyjemność, zero obowiązków. Ale tylko pozornie.
Kolacje, wypady za miasto i kwiaty
– Przez 11 lat byłam w związku niemal małżeńskim - opowiada 39-letnia Dominika, tłumaczka z Warszawy. – Niemal, bo wzięliśmy kredyt na dom, wspólnie wychowywaliśmy dziecko mojego partnera z poprzedniego związku i nawet spisaliśmy u notariusza wzajemne pełnomocnictwa, dzięki którym w razie choroby, wypadku czy śmierci jednego z nas, to drugie miałoby możliwość decydować o całości wspólnych spraw. Ale okazało się, że mój partner w czasie, gdy siedziałam przez trzy godziny na wywiadówce jego syna, spotykał się z pewną 21-latką. Na dodatek zrobił jej dziecko i poczuł się za nią i maleństwo odpowiedzialny – Dominika nie ukrywa sarkazmu. – Wtedy obiecałam sobie, że ostatni raz dałam się zrobić na szaro. Nigdy żadnego prania cudzych gaci, niańczenia cudzych dzieci i spłacania przez 25 lat kredytu. I słowa dotrzymałam.
Dominika od ośmiu miesięcy spotyka się z o dziewięć lat młodszym Kubą. Poznali się na wake’u pod Warszawą. – Nie korzystam z aplikacji randkowych, wolę poznawać ludzi bezpośrednio – opowiada Dominika. – A ponieważ jestem otwarta i uśmiechnięta, przychodzi mi to z łatwością. Od początku znajomości, zwłaszcza, gdy facet mi się podoba, mówię, że nie jestem zainteresowana ślubem, dziećmi i wspólnym kredytem. Zauważyłam, że to bardzo mężczyzn kręci i działa na nich jak lep. To jest moment, który lubię najbardziej. Są kolacyjki, wspólne wypady za miasto, kwiaty, ale przede wszystkim świetny seks. Jest miło, pociągająco, ale z drugiej strony nie ma tego całego obciążenia związanego z obowiązkami i ciemną stroną życia w relacji. Lubimy się, chodzimy ze sobą do łóżka, ale nie obciążamy wzajemnymi kłopotami. Nie muszę pożyczać mu pieniędzy ani ratować, gdy ma doła. Widzimy się tylko wtedy, gdy oboje czujemy się dobrze i mamy na to ochotę.
"Jeśli związek się nie rozwija, to umiera"
Czy widzi jakieś wady takiego układu? Dominika przyznaje, że jest ich kilka. Ma doświadczenie, bo to jej trzecia relacja tego typu. – Jak związek się nie rozwija, to umiera – tłumaczy Dominika. – Ludzie już mają taką naturę, że chcą ciągle więcej. Niestety nic nie stoi w miejscu i ta potrzeba zmiany, rozwoju jest nie do zatrzymania. W efekcie faceci albo się odkochują, albo chcą jeszcze większego zbliżenia ze mną. A ja pragnę jedynie, żeby było miło i bez zobowiązań. Niestety czasem też bywało, że czułam się zawiedziona. Na przykład wtedy, gdy mój poprzedni facet nie przyjechał na moje urodziny. Wolał jeździć na kładach z kumplami i nie rozumiał moich pretensji.
Jedną z wad układów bez zobowiązań jest z pewnością ryzyko braku otrzymania wsparcia w sytuacjach trudnych. – Jeśli partnerzy są ze sobą tylko wtedy, gdy jest dobrze, to w chwili kryzysu okazuje się, że są sami. Związek, na który się umówili, nie obejmuje wsparcia w trudnych momentach – mówi Magdalena Piotrowska. – Trudno tu zatem o poczucie bezpieczeństwa, o możliwość liczenia na drugiego człowieka w sytuacji, w której się najbardziej tego potrzebuje.
Taki układ odpowiada 26-letniej Milenie, która pracuje jako specjalistka w dużej firmie konsultingowej we Wrocławiu. – Od pomocy w trudnych sytuacjach mam rodziców, brata, przyjaciół – przekonuje kobieta. – Mężczyzny potrzebuję do zabawy, czyli seksu, ewentualnie żeby wspólnie pojechać na wakacje, wyjść do miasta w piątek czy sobotę. Ale na niedzielny spacer wolę iść z przyjaciółkami – przyznaje.
Dlaczego nie chce stałego związku? – Miałam chłopaka, z którym mieszkałam na studiach. To wspólne robienie zakupów, gotowanie, zmywanie i składanie jego porozrzucanych ubrań męczyło mnie potwornie – opowiada Milena. – Mieszkanie razem powoduje, że ludzie przestają się starać, dbać o siebie, a rutyna dnia codziennego jest dla związku zabójcza. Niestety nie byłam w stanie w tym wytrwać. I nie żałuję.
Milena przyznaje jednak, że niedawno spotykała się z Bartkiem, który tak jak ona marzył tylko o związku erotycznym. Ale odszedł. Dlaczego? – Chyba wyczuł, że zaczynam chcieć więcej – Milena mruży oczy. – I to jest największa pułapka takich relacji. Nagle okazuje się, że z tym chłopakiem, który miał być tylko do seksu i na imprezę dwa razy w miesiącu, chciałabyś spędzić poranek i wieczór. Dzisiaj jutro i pojutrze.
Zdaniem Piotrowskiej, taki układ może funkcjonować w sytuacji, gdy obie strony mają do niego podobne podejście i albo żadna z nich nie zaangażuje się emocjonalnie, albo zrobią to obie. – Zdarza się, że osoba, która deklaratywnie odrzuca relację bliską, właśnie takiej potrzebuje i podświadomie szuka – mówi psycholożka. – W efekcie wchodzi w relację, która w jej przypadku niemal od początku jest skazana na porażkę.
"Odszedł. Teraz żałuję"
44-letnia Joanna, specjalistka od HR-u z Warszawy, z powodu zamiłowania do związków bez zobowiązań, straciła szansę na głęboką relację. – Po rozwodzie nie chciałam wiązać się z nikim na stałe – opowiada kobieta. – Podjęłam decyzję, że interesują mnie tylko związki bez zobowiązań. Dzięki nim nie mieszałam dzieciom w głowach, nie musiały poznawać kolejnego mniej lub bardziej udanego wujka. I kiedyś poznałam mężczyznę, który nie był zainteresowany relacją bez zobowiązań. Chciał bliskiego związku. Odmówiłam. Odszedł, a teraz żałuję, bo to fantastyczny człowiek, którego cały czas spotykam w moim życiu – jest partnerem mojej dobrej koleżanki.
- Relacja bez zobowiązań to z jednej strony możliwość spotykania się z kilkoma osoba jednocześnie, ale też zagrożenie, że straci się szansę na poznanie kogoś, z kim chciałoby się zbudować bliską, głęboką relację – tłumaczy Magdalena Piotrowska.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!