Życie jej nie rozpieszczało. To dzięki niej Irena Jarocka została gwiazdą
Ta brunetka o niepospolitej twarzy, wyrazistych, przenikliwych oczach i długiej szyi, zachwycała za młodu urodą. Gdy zaczynała śpiewać, wygląd zewnętrzny przestawał się jednak liczyć. Liczył się już tylko jej głos.
Haliny Mickiewiczówny życie nie rozpieszczało – przez wiele lat borykała się z ciężką chorobą oczu, która w starszym wieku uczyniła ją częściowo niewidomą, oraz z astmą – nigdy nie traciła humoru. Miała dystans do siebie, potrafiła żartować nawet ze swoich dolegliwości fizycznych. Obiektem żartów był dla niej nawet jej… własny biust (jak podkreślała „miała czym oddychać”).
Była aktywna nie tylko na scenie. Uwielbiała pracę w kuchni. Do legendy przeszły jej konfitury z borówki, którymi raczyli się jej goście oraz studenci. Jedząc smakołyki przygotowane przez gospodynię, popijali je herbatą z należącej do niej bogatej kolekcji kubków.
„Była moim guru i prawdziwym przyjacielem”
7 listopada 1923 roku urodziła się Halina Mickiewiczówna de Larzac, polska śpiewaczka operowa i operetkowa, wychowawczyni wielu pokoleń polskich śpiewaków. Byli wśród nich między innymi Kazimierz Sergiel – bas Opery Bałtyckiej, tenor Ryszard Karczykowski, Tomasz Krzysica – jedyny Polak, który zdobył (w 2001 roku) pierwsze miejsce na Międzynarodowym Konkursie Muzycznym Rosetum w Mediolanie, i piosenkarka Irena Jarocka, która do swojej śmierci wspominała ją z dużym sentymentem. Obie panie spotkały się w połowie lat sześćdziesiątych w Gdańsku.
- To było chyba tuż przed jej maturą. Przyszła do mnie na przesłuchanie w szkolnym fartuszku. Taka młodziutka dziewczynka, ale już świadoma swojego talentu i wiedząca, o czym śpiewa – wspominała po latach z wyraźnym wzruszeniem Mickiewiczówna.
Maestra, jak ją zwano, stała się dla Jarockiej niekwestionowanym autorytetem. - Była pięknym człowiekiem. Uczyła się śpiewu u słynnej Ady Sari, o której dużo opowiadała. Sama też była chodzącą historią, odnosiła wielkie sukcesy na światowych estradach. Miałam dużo szczęścia, że do niej trafiłam. Z czasem stała się moim guru i prawdziwym przyjacielem – powiedziała już po jej śmierci Irena Jarocka.
Popularna piosenkarka zawdzięczała Maestrze praktycznie wszystko. Halina Mickiewiczówna nie tylko ją uczyła, ale także dbała o to, by początkująca artystka miała najlepsze warunki do pracy. To właśnie dzięki niej będąca na drugim roku szkoły muzycznej dziewczyna zdecydowała się skorzystać z propozycji wyjazdu do Francji, a potem kibicowała jej karierze. Taka była też dla wszystkich pozostałych swoich wychowanków. Czuła, opiekuńcza, ale i wymagająca.
Wymagająca również, a może przede wszystkim, także dla siebie. I nierozczulająca się nad sobą. Twarda kobieta z polskich kresów.
Wychowanka słynnej Ady Sari
Przyszła na świat w Stołpcach, powiatowym mieście znajdującym się bardzo blisko granicy z Rosją. Choć od zwycięskiej wojny z bolszewikami upłynęły blisko trzy lata, czas był niespokojny. Nasyłani przez komunistyczne władze rosyjskie dywersanci siali czerwony terror. W nocy z 3 na 4 sierpnia 1924 roku, gdy mała Halina miała niespełna dziewięć miesięcy, komunistyczni bandyci urządzili prawdziwy najazd na miasteczko. Przywiezieni ciężarówkami Armii Czerwonej dywersanci zabili siedmiu policjantów i urzędnika starostwa, grabiąc także licznych mieszkańców. Wkrótce po tym zdarzeniu rodzina przyszłej artystki przeprowadziła się do Warszawy. To tu młoda dziewczyna zdobyła wykształcenie i rozpoczęła karierę muzyczną. Pierwsze występy miała w kawiarniach okupowanej stolicy. Głos kształciła u Ady Sari, do której trafiła jako dziewiętnastolatka w 1942 roku.
Uznana artystka szybko poznała się na talencie swojej wychowanki. Jej wysoka opinia o tej śpiewaczce nie była odosobniona. Dowodem niech będzie tu rozkwitająca po wojnie kariera operowa i operetkowa Mickiewiczównej. Publiczność ją uwielbiała (to ona nadała jej drugi, obok Maestry, tytuł – „Słowika Warszawy”), a krytycy rozpływali nad doskonałym warsztatem, pozwalającym na wykonywanie najbardziej nawet trudnych partii wokalnych z gracją, naturalnością i lekkością. Tę lekkość zachowała do końca muzycznej kariery – w roku 1968. W następnych latach skoncentrowała się na pracy pedagogicznej, między innymi przygotowując do występów solistów Teatru Muzycznego w Szczecinie. Zmarła 19 listopada 2001 roku w Gdańsku. Miała 78 lat. W trakcie nabożeństwa w katedrze oliwskiej odtworzono z płyty Tango Albeniza ze słowami Mariana Hemara: „szczęście tak krótko trwa i rozpływa się jak mgła”. Śpiewała, oczywiście, Halina Mickiewiczówna.