Żyła w turystycznym raju. "Przyjeżdżając, nie mamy pewności, czy się stąd wydostaniemy"
Tajlandia to jeden z uwielbianych przez Polaków egzotycznych kierunków wakacyjnych. Do podróży w tamte strony zachęcają nie tylko piękne plaże czy pyszne jedzenie. Tajlandia to wciąż centrum seksturystyki i intensywnych doświadczeń międzykulturowych. O relacjach damsko-męskich, powszechnej akceptacji zdrad oraz obsesji mężczyzn na punkcie Tajek rozmawiamy z Alicją Góralczyk-Ixtlapale, autorką książki "Alicja w Krainie Tajów".
11.05.2022 | aktual.: 18.05.2022 17:15
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sara Przepióra, dziennikarka Wirtualnej Polski: Jak znalazłaś się w Tajlandii?
Alicja Góralczyk-Ixtlapale: Nie planowałam wyjazdu. Skończyłam studia i zatrudniłam się w banku. Dość szybko awansowałam na stanowisko menedżera ds. klientów biznesowych. Zżerał mnie stres. Czułam się nieszczęśliwa, choć z pozoru wydawało się, że mam wspaniałe życie. Przeglądając Facebooka, natrafiłam na zdjęcia przyjaciółki ze studiów, która przeprowadziła się do Tajlandii. Pozazdrościłam jej tej egzotyki i zapytałam, czy mogłabym do niej dołączyć. Pomogła mi zdobyć pracę w szkole. W dwa tygodnie przewróciłam całe życie do góry nogami i znalazłam się w Tajlandii.
Pewnie miałaś swoje wyobrażenia o tym kraju. Jaki okazał się naprawdę?
Tajlandię znałam tylko ze zdjęć i opisów. Udało mi się natomiast odwiedzić inne kraje w Azji. Przez semestr studiowałam w Tajwanie. Po tym pobycie zaczęłam dostrzegać różnice obyczajowe i trudne do pokonania bariery kulturowe. Dlatego nie od razu zdecydowałam się na długi pobyt w Tajlandii. Dałam sobie trzy próbne miesiące. Koniec końców mieszkałam tam pięć lat.
Nie uniknęłam jednak kulturowego szoku. Szczególnie zaskoczyła mnie umiejętność Tajów do ukrywania emocji. Każdy z nich uśmiecha się od ucha do ucha i nie pokazuje, co tak naprawdę przeżywa. Nie umiałam rozpracować ich prawdziwych zamiarów. Okazywanie emocji, zwłaszcza negatywnych, jest w Tajlandii przejawem złego wychowania.
Z twoich doświadczeń opisanych w książce wynika, że relacje damsko-męskie nie należą w Tajlandii do konserwatywnych, jak to zazwyczaj bywa w Azji. Czy to jeden z powodów, dla których mężczyźni z Zachodu tak często tam wyjeżdżają?
Zauważyłam, że mężczyźni wybierają się do Tajlandii znacznie częściej niż kobiety. Robią to, bo chcą poderwać Tajki. Podoba się im drobna postura Azjatek oraz wyznawane przez nie wartości, w szczególności oddanie rodzinie i mężczyźnie. Główną ideą, na której opiera się funkcjonowanie tajskiego społeczeństwa, jest kolektywizm. Rodziny są duże, wielopokoleniowe, a ich poszczególni członkowie - silnie ze sobą związani. To rodzice stanowią centrum rodzinnego życia. Młode pary są tylko jednym z ogniw. Obcokrajowiec, który chciałby się wżenić w tajską rodzinę, nigdy nie będzie się cieszyć takimi samymi prawami jak reszta krewnych.
Do tego dochodzi widoczne rozwarstwienie społeczne na ludzi bardziej i mniej zamożnych. Rodziny należące do pierwszej grupy nie wydadzą córki za mąż za obcokrajowca. Znajdą jej raczej dobrą partię wśród swojej społeczności. Inaczej sprawy się mają w przypadku biedniejszych Tajek. Te chętniej wiążą się z turystami, bo liczą na stały dopływ gotówki. Mężczyźni wiedzą, że muszą zapłacić za ich oddanie. Prawdziwa miłość pomiędzy obcokrajowcem a Tajką zdarza się rzadko. Sama znam tylko jeden taki przypadek. Natomiast kobietom szukającym partnerów w Azji sugeruję wybrać inny kierunek.
Dlaczego?
Chodzi głównie o aspekty fizyczne tamtejszych mężczyzn. Azjaci są znacznie niżsi, dlatego niechęć do mieszanych związków jest po obu stronach. Nie ukrywają, że są zainteresowani odmienną urodą turystek, ale zwykle interakcje kończą się na zaczepkach lub przygodzie na jedną noc.
W Tajlandii aż 80 proc. mężczyzn przyznaje się otwarcie do zdrad. Czy posiadanie kochanki jest tam powszechnie akceptowane?
Zdrada nie ma w Tajlandii negatywnych konotacji. Na początku pobytu wydawało mi się to nie na miejscu. Zastanawiałam się, po co Tajowie wiążą się na stałe, skoro i tak zdradzają żony na potęgę. Okazuje się jednak, że kobiety akceptują rozwiązłe życie mężczyzn. Co więcej, same chwalą się przed przyjaciółkami liczbą kochanek męża. Cała rodzina uchodzi wtedy za zamożniejszą.
To powód do dumy?
Żeby zrozumieć, dlaczego tak jest, trzeba zagłębić się w historię Tajlandii. Kiedyś królowie utrzymywali po kilkanaście żon na swoim dworze. Dla biedniejszych mieszkańców kraju był to symbol prestiżu i bogactwa, do którego chcieli dążyć. Do dziś w Tajlandii taka dynamika relacji damsko-męskich jest akceptowana. Świadczy o wyższym statusie społecznym.
Kobiety też zdradzają?
Nie pozostają mężom dłużne i przyprawiają im rogi. Co ciekawe, zarówno mężczyźni, jak i kobiety wykorzystują do zdrad tzw. motele miłości. W Azji można znaleźć je na każdym kroku. Pary, które chcą spędzić miło ze sobą czas, przyjeżdżają do takich obiektów samochodem i parkują w wyznaczonym garażu. Pojazd zostaje zasłonięty, żeby nikt z zewnątrz go nie zauważył. Później kochankowie wynajmują pokój na godziny dostosowany do ich preferencji seksualnych. W motelach czeka na nich mnóstwo atrakcji: romantyczne sypialnie, pomieszczenia BDSM lub pokoje tematyczne z motywem ulubionych superbohaterów. Motele miłości cieszą się ogromną popularnością. W Azji do zdrad nie dochodzi w domach - to miejsca przeznaczone do pielęgnowania rodzinnych relacji.
Tajlandia jest krajem kontrastów. Mimo zakazu prostytucji kwitnie tam seksbiznes. Jak społeczeństwo traktuje kobiety, które się prostytuują?
Tajlandia to centrum seksturystyki. Aż trudno uwierzyć, że prostytucja jest tam zakazana. Seksbiznes ma się świetnie, ponieważ kraj pogrążony jest w korupcji. Właściciele domów publicznych za odpowiednie kwoty dogadują się z policją, żeby nie ponosić odpowiedzialności za sutenerstwo. Funkcjonariusze mają więc ogromną motywację do tego, żeby prostytucja w Tajlandii nadal istniała i nie była regulowana prawnie.
Zawód prostytutki nie spotyka się z ostracyzmem społecznym. Jest w końcu jedną z profesji, która pozwala kobiecie utrzymać rodzinę. Mieszkając tam, zauważyłam, że większość dziewczyn ze wsi przyjeżdża do miast, żeby rozpocząć pracę w seksbiznesie. Co ciekawe, nawet rodzice postrzegają tę pracę jako zapewniającą dziecku stabilność finansową. Najbardziej cieszą się, gdy córki znajdują sobie partnerów z Zachodu, którzy będą mogli wspierać finansowo całą rodzinę. Tajki opracowują do perfekcji własne metody manipulowania mężczyznami z zagranicy.
Co masz na myśli, mówiąc, że Tajki manipulują mężczyznami?
Potrafią uwodzić facetów. W odróżnieniu od Polek nie wymagają od mężczyzny kilku randek, zanim dojdzie do stosunku seksualnego. Poza tym traktują partnerów z ogromnym szacunkiem, są wobec nich usłużne i nigdy im nie odmawiają. Dla wielu mężczyzn, przyzwyczajonych do bardziej świadomych i niezależnych kobiet, taka ukochana to marzenie.
Później proszą go o pieniądze. Zaczynają od niewielkich kwot, a kończą na gigantycznych sumach. Sposób działa, ponieważ szantażują partnera powrotem do rodzinnej miejscowości i zakończeniem związku. Przerażony wizją rozstania, choćby musiał się zapożyczyć, spełni wszystkie żądania. Tajki wymyślają najróżniejsze powody, żeby usprawiedliwić prośby o pomoc finansową. Najpopularniejszym jest ten, w którym kobieta chce zapłacić za leczenie bawoła. To zwierzę jest niezwykle ważne dla tajskiej wsi. Bez niego utrzymująca się z pracy na roli rodzina nie może zarabiać.
Czyli Tajki próbują uzależnić od siebie mężczyzn?
Zjawisko ma nawet swoją nazwę - "yellow fever", czyli żółta gorączka. Dobrze opisuje obsesję mężczyzn na punkcie Azjatek. Jeden z moich przyjaciół zakochał się do szaleństwa w Tajce, choć wcześniej zetknął się z niejedną miłosną historią mieszanych par, która skończyła się nieszczęściem. Zatracił się w tej relacji. Oddał kobiecie wszystkie pieniądze, jakie posiadał. W konsekwencji został bankrutem i popadł w alkoholizm. Próbował zakończyć związek, decydując się na powrót do Polski. Po miesiącu znów był w Tajlandii. Zdaję sobie sprawę z tego, że trudno zrozumieć jego zachowanie. Większość osób z pewnością przyzna, że postąpiłaby inaczej. Możemy myśleć, że zmienimy Tajlandię, ale to ona zmieni nas. Przyjeżdżając, nie mamy pewności, czy się stąd wydostaniemy.
Sara Przepióra, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.