Człowiek-orkiestra, erudyta, wytrawny esteta i znawca sztuki. Projektowaniem ubioru zajmował się od dekad. Co tak naprawdę zbudowało wizerunek Karla Lagerfelda? Poznajcie dziesięć ciekawostek na temat jednej z najbardziej charakterystycznych osobowości w świecie mody.
Tak naprawdę nazywał się Karl Otto Lagerfeldt. Pewne jest, że przyszedł na świat 10 września, choć wokół dokładnej daty jego urodzin krąży kilka różnych wersji. Obecne źródła podają, że jest to rok 1933, choć sam projektant przez długi czas zapewniał, że jest o pięć lat młodszy.
Przepustką do świata mody była dla niego wygrana w konkursie dla młodych projektantów Międzynarodowego Sekretariatu Wełny w 1955 roku. Zwycięstwo w tej edycji zagwarantowało mu pracę dla marki Balmain. Po trzech latach opuścił mury francuskiego domu mody i zaczął zdobywać doświadczenie w swoim zawodzie u legendarnego Jeana Patou.
Młody Lagerfeld pracował dla takich marek jak m.in. Krizia, Charles Jourdan czy Valentino. W tym czasie, a dokładnie w 1967 roku, w jego portfolio pojawiła się również włoska marka Fendi, z którą współpracuje do dziś. Jednak dopiero 1983 rok stał się kluczowy w karierze niemieckiego projektanta. Karl Lagerfeld stanął na czele francuskiego domu mody Chanel.
Człowiek sukcesu
Nie ukończył żadnej profesjonalnej szkoły projektowania, a i tak wzniecił prawdziwą modową rewolucję. Doskonały zmysł estetyczny, świeże spojrzenie i talent wystarczyły, by odnieść nieprawdopodobny sukces. Lagerfeld postanowił unowocześnić nieco zapomnianą luksusową markę, jednocześnie nie ignorując tego, co stanowiło esencję stylu Chanel. Odmłodził fason klasycznego kostiumu, zwęził żakiety, skrócił spódnice, a do spokojnej palety odcieni wprowadził mnóstwo żywych kolorów. Przestarzałe kroje nabrały młodzieńczego charakteru, kiedy w stylizacjach pojawiły się odsłaniające pępek bluzki. Lagerfeld nie zrezygnował również z ikonicznych dla stylu Coco Chanel dodatków takich jak perły czy pikowane torebki Chanel 2.55. Do surowego i nieco skostniałego wizerunku francuskiej marki wprowadził mnóstwo humorystycznych akcentów – podczas jego pokazów, obok eleganckich i szykownych damskich akcesoriów, na wybiegu pojawiały się kije hokejowe, rękawice bokserskie oraz deski surfingowe.
Ikona stylu
Szerokie spektrum barw i różnorodne faktury materiałów to już stałe elementy kolekcji Lagerfelda, jednak jego własny styl od lat pozostawał niezmienny. Wśród ulubionych elementów garderoby niemieckiego projektanta, w obowiązkowej już czerni i bieli, królowały eleganckie koszule i krawaty, marynarki, wąskie spodnie, kowbojki i dodatki, takie jak rękawiczki i ciemne okulary (jak powtarzał Lagerfeld, który praktycznie nie rozstawał się ze swoimi ciemnymi szkłami, przeciwsłoneczne okulary zapewniały mu komfort i bezpieczeństwo – przyp.red.).
Upodobanie do koszul z wysokim kołnierzem projektant odziedziczył po dziadku. Te zazwyczaj pochodziły z kolekcji angielskiej marki Hilditch & Key. Co ciekawe, ich tył jest zapinany na guziki, co gwarantuje efekt gładkiego przodu, pozbawionego fałd i zagięć.
Od lat pozostawała niezmienna również fryzura Karla Lagerfelda. Włosy związane w kucyk projektant zaczął nosić od 1976 roku. Ze względu na brak zaufania do różnego rodzaju fryzjerskich specyfików, nigdy nie zrezygnował ze swojej charakterystycznej siwizny, a jedynym produktem, który stosował przez lata był ulubiony suchy szampon marki Klorane.
Mistrz konsekwencji
Podobna konsekwencja przekładała się również na jego inne zwyczaje. W 2001 roku Karl Lagerfeld stracił aż 42 kilogramy i od tamtej pory starał się cały czas trzymać formę. Szczupłą sylwetkę osiągnął w ciągu zaledwie 13 miesięcy. Swój wielki sukces przypieczętował wydaniem książki pt. „Dieta Karla Lagerfelda”. Co skłoniło go do pozbycia się nadwagi? Jak twierdził projektant, spotkanie szczupłego Hediego Slimane'a i pragnienie noszenia ubrań jego autorstwa. Grunt to dobra motywacja.
Prowokator
Skandale i prowokacje raczej nie należą do pierwszych skojarzeń związanych z twórczością niemieckiego projektanta. W jego długoletniej karierze pojawiło się jednak kilka kontrowersyjnych epizodów. Jednym z nich jest oczywiście słynny pokaz marki Fendi z 1993 roku, podczas którego na wybiegu pojawiły się striptizerki i gwiazdy filmów porno. Wśród nich znalazła się m.in. włoska gwiazda filmów dla dorosłych - Moana Pozzi.
Charakter prezentacji nie wywołał entuzjazmu i gromkich braw wśród redaktorów i stylistów. Podobno w trakcie pokazu, salę opuściła oburzona redaktor naczelna „Vogue’a” – Anna Wintour.
Przyjaciel branży
Tego rodzaju incydenty nie wpłynęły jednak na długoletnią przyjaźń Wintour z Lagerfeldem. Bliska relacja projektanta z redaktorką nie ogranicza się tylko do oficjalnych przyjęć i imprez branżowych. Rok temu artysta podarował swojej przyjaciółce, wielkiej fance turniejów Wimbledonu i US Open, wyjątkowy prezent, a mianowicie prywatny kort tenisowy. Obiekt mieści się w jego prywatnej posiadłości w Biarritz i ma zachęcić Wintour do częstszych wizyt.
- Pierwszy i pewnie ostatni raz w życiu ktokolwiek wzniósł dla mnie sportowy obiekt. Karl starał się znaleźć dla mnie miejsce, w którym będę czuła się jak w domu i w którym mogłabym być sobą – wyznała.
Bibliofil
W powszechnej opinii ludzie z modowej branży raczej nie grzeszą inteligencją i erudycją. Jednak Karl Lagerfeld przeczył krzywdzącym stereotypom na temat bezrefleksyjnego i głupiego światka mody.
Jedną z największych pasji projektanta Chanel była literatura. Uzależniony od czytania Lagerfeld posiadał w swojej kolekcji 300 tysięcy książek. Artysta był również właścicielem domu wydawniczego L.S.D. (Lagerfeld, Steidl, Druckerei Verlag) – nazwa zawiera pierwsze litery nazwisk jego właścicieli, choć, jak podkreślał projektant, skrót był bardzo sugestywny. W końcu "książki są jak narkotyk”.
Pracoholik
W ciągu roku tworzył około piętnastu kolekcji. Oprócz funkcji dyrektora kreatywnego francuskiego domu mody Chanel, pracował również jako projektant Fendi. Co więcej, tworzył autorskie kolekcje dla swojej marki Karl Lagerfeld.
Projektowanie mody nie było jego jedynym zajęciem. Lagerfeld pracował także jako fotograf i był autorem wszystkich kampanii swoich kolekcji. Artysta działał również jako projektant wnętrz, a w jego imponującym portfolio znalazło się kilka projektów ekskluzywnych hoteli.
Mówił, że „twórczość, podobnie jak rynek, to pole bitwy” i „jeśli ma się ochotę odpocząć, to koniec”.
- Moim zadaniem jest pracować tyle, ile się da, aby udowodnić innym, że są bezużyteczni – żartował projektant mody.
Jak znajdował energię na te wszystkie zajęcia? To pytanie zadaje sobie niejedna osoba, która miała okazję zapoznać się z osiągnięciami projektanta.
Artysta
Nie od razu zainteresował się modą. Zanim rozpoczął swoją przygodę z projektowaniem, marzył o pracy ilustratora i portrecisty. Zdolności plastyczne okazały się bardzo przydatne w zawodzie projektanta, podczas wykonywania szkiców swoich pomysłów.
Co ciekawe, do rysowania od ponad 20 lat używał kolorowych cieni do powiek marki Shu Uemura. Jego przywiązanie do produktów firmy było tak duże, że w palecie barw znalazły się także kolory stworzone specjalnie dla niego.
Technologiczny sceptyk
Mimo że projektował mnóstwo akcesoriów do urządzeń elektronicznych, a w przymierzalniach w jego londyńskim butiku znajdowały się iPady do robienia selfie, sam nie należał do wielkich fanów mediów społecznościowych i nowych technologii.
- Jest coś smutnego w tych wszystkich narzędziach. Może dlatego, że nie mają za dużej wiedzy na temat ludzi? Nie rozumiem tego fenomenu. To coś w rodzaju gadającego lustra, przez które ludzie mówią do siebie. To, czego najbardziej nie znoszę w życiu, to selfie – wyznał projektant w rozmowie z serwisem WWD.
Wielbiciel kotów
O swojej słabości do kotów nie miał pojęcia do 2011 roku. Wszystko zmieniło się w czasie świąt Bożego Narodzenia, kiedy pod jego opiekę trafiła biała kotka rasy birmańskiej. Zwierzę należało do jednego z ulubionych modeli Lagerfelda, Baptiste’a Giabiconiego. Po dwóch tygodniach projektant nie potrafił rozstać się z kotem i tym sposobem Choupette stała się nieodłączną towarzyszką życia niemieckiego artysty.
Biała kotka to bezsprzecznie najbardziej rozpieszczane zwierzę świata. Nie dość, że ma dwie pokojówki i osobistego kucharza, to jeszcze doczekała się własnego konta na Instagramie, które obserwuje już ponad 86 tys. fanów. „Muza Lagerfelda” stała się również inspiracją specjalnej kolekcji akcesoriów. Jednym słowem – szaleństwo.