100 tys. osób co roku można byłoby uratować dzięki pierwszej pomocy
W Europie co roku aż 100 tys. osób z nagłym zatrzymaniu krążenia można byłoby uratować dzięki udzieleniu pierwszej pomocy – przypomina Europejska Rada Resuscytacji z okazji obchodzonego 13 września Światowego Dnia Pierwszej Pomocy.
12.09.2014 | aktual.: 02.10.2018 13:23
Każdego roku u 400 tys. Europejczyków dochodzi do nagłego zatrzymaniu krążenia. Aż u 350 tys. osób zdarza się to poza szpitalem, najczęściej w domu, ale także na ulicy, w miejscu pracy lub w czasie ćwiczeń rekreacyjnych. Niestety w jednym tylko takim przypadku na pięć podejmowana jest reanimacja przez postronne osoby, choć często są to krewni umierającej ofiary.
Z powodu tej bezczynności przeżywa tylko jedna osoba na dziesięć, bo pomoc w takiej sytuacji musi być natychmiastowa, jeszcze przed przyjazdem karetki. „Kiedy dochodzi do zatrzymania akcji serca, nie można się ograniczyć jedynie do wezwania pogotowania, konieczne jest samodzielne podjęcie akcji reanimacyjnej. Nie ma czasu na wahanie, na uratowanie życia pozostaje wtedy jedynie kilka minut” – mówi ratownik Karol Piekutowski z fundacji „AED Szansa dla Serca”.
W Polsce 40 tys. osób co roku umiera z powodu nagłego zatrzymania krążenia. Na pięciu zawałowców umiera aż czterech, na ogół jeszcze przed przyjazdem karetki lub dowiezieniem do szpitala. Tymczasem podjęcie resuscytacji krążeniowo-oddechowej przez świadków zdarzenia 2-3 krotnie zwiększa szanse przeżycia osoby z zatrzymaniem krążenia.
Większość osób boi się jednak udzielać pierwszej pomocy. Z badań Instytut Research Mix przeprowadzonych w 2011 r. na zlecenie Grupy LUX MED wśród młodzieży szkolnej wynika, że ponad połowa młodych ludzi nie udzieliłaby jej samodzielnie. Aż 63 proc. nie zrobiłoby tego z obawy, że zaszkodzą poszkodowanemu.
Polacy nie są wyjątkiem, podobnie jest w wielu innych krajach Unii Europejskiej. Jak podaje Europejska Rada Resuscytacji, w Wielkiej Brytanii pierwszej pomocy udziela 30 proc. świadków zdarzenia, w Niemczech zaledwie 15 proc., a w Andaluzji w Hiszpanii - 12 proc. Wyjątkiem jest Holandia, gdzie w razie potrzeby pierwszej pomocy udziela 61 proc. osób, oraz Szwecja - 59 proc.
Skutek tego jest taki, że w razie nagłego zatrzymania krążenia np. w Wielkiej Brytanii poza szpitalem przeżywa od 2 do 12 proc. osób w zależności od miejsca, w którym do tego doszło. W Europie Wschodniej udaje się uratować 6 proc. pacjentów, podczas gdy w Holandii i Szwecji aż 40 proc.
Ratownicy z fundacji „AED Szansa dla Serca” uważają, że udzielenie pierwszej pomocy osobie z nagłym zatrzymaniem krążenia, jeszcze przed przyjazdem karetki, znacznie zwiększa szansę jej przeżycia. Trzeba jednak zastosować masaż serca oraz aparat AED, czyli defibrylator, jeśli tylko jest gdzieś w pobliżu. Takie urządzenie wysyła impuls elektryczny do mięśnia sercowego i może przywrócić właściwy jego rytm.
W przypadku ciężkich arytmii serca, takich jak migotanie komór i częstoskurcz komorowy, będących główną przyczyną nagłego zatrzymania krążenia, użycie defibrylatora daje największe szanse na uratowanie chorego. „Jeśli użyjemy go najpóźniej w ciągu 8 minut od zatrzymania akcji serca, szanse na ratunek zwiększają się do 86 proc.” – podkreśla Piekutowski.
Takie aparaty coraz częściej znajdują się w miejscach publicznych, szczególnie w centrach handlowych. Umieszczane są gablotach oznaczonych jako AED.
Większość osób nie wie, jak należy udzielić pierwszej pomocy i obawia się, że zamiast pomóc można bardziej zaszkodzić. Mikołaj Kowalewski z „AED Szansa dla Serca” przekonuje jednak, że jeśli nawet nigdy tego jeszcze nie robiliśmy, to warto podjąć taką próbę. „W sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia zawsze lepsze jest nawet mało umiejętne działanie niż bezczynność” – twierdzi.
Nie należy również obawiać się, że zostaniemy pociągnięci do odpowiedzialności karnej, jeśli u poszkodowanego wystąpią jakieś komplikacje. „Do tej pory w Polsce nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności za nieprawidłowe czy niezgodne z wytycznymi udzielenie pierwszej pomocy. Dużo większe jest prawdopodobieństwo, że zostaniemy ukarani, gdy tej pomocy nie udzielimy – podkreśla dyrektor Pogotowia Grupy LUX MED Maciej Pająk.
Zgodnie z art. 162 Kodeksu karnego, kto człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu nie udziela pomocy, mogąc jej udzielić bez narażenia siebie lub innej osoby na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
(PAP)