5 rzeczy, na które nie zwracamy uwagi, kupując kosmetyki do pielęgnacji twarzy. Świadome zakupy pielęgnacyjne
Kupowanie kosmetyków dla wielu osób to sprawa nie wymagająca namysłu – decyzję podejmujemy ze względu na ładne opakowanie, popularność produktu czy nazwę ekskluzywnej marki. Jednak takie powierzchowne patrzenie na kosmetyki może być zgubne nie tylko dla nas, ale i dla środowiska.
Artykuł sponsorowany
W dzisiejszych czasach, gdy chcemy być bardziej eko i zero waste, warto zwiększyć swoją świadomość zakupową. Kupując dobre, proekologiczne produkty zachęcamy marki do zmiany praktyk na lepsze dla środowiska i bardziej etyczne. Jednocześnie czytając świadomie etykiety, dowiadujemy się więcej o tym, co tak naprawdę zawierają kosmetyki i czy na pewno do tej pory wybieraliśmy te najlepsze dla naszej skóry.
1. Szkodliwe substancje w kosmetykach – naucz się, jak czytać składy, by ich uniknąć
Świadome kupowanie produktów pielęgnacyjnych powinno opierać się przede wszystkim o dokładne czytanie składów. Wielu klientów unika tego, ponieważ przerażają ich długie listy składników zapisane drobnym maczkiem.
Skład dobrego kosmetyku do pielęgnacji powinien być opisany prosto. Liczą się receptury:
• bez SLS-ów – czyli bez Sodium Lauryl Sulfate i pochodnych, które są silnymi środkami myjącym, dobrze oczyszczającymi i dezynfekującymi, ale również mocno wysuszają skórę i mogą uszkadzać jej płaszcz hydrolipidowy. Wysuszona w ten sposób skóra silniej produkuje sebum. Mogą pojawiać się też podrażnienia i swędzenie;
• bez silikonów – są popularnym surowcem w masowej produkcji kosmetyków ze względu na właściwości hydrofobowe, lekką konsystencję i widoczne działanie wygładzające (jest ono jednak tylko optyczne, a więc złudne). Niestety częste stosowanie kosmetyków z silikonem powoduje jego kumulowanie i działanie blokujące wartości odżywcze innych kosmetyków oraz utrudnianie skórze oddychania. Na cerze ze skłonnością do trądziku może pojawiać się też więcej niedoskonałości;
• bez parabenów – to cała grupa substancji, do których należą np. methylparaben czy propylparaben. Mają zadanie konserwujące i wydłużają czas przydatności do użycia. Niektóre z nich mogą powodować reakcje uczuleniowe;
• bez oleju parafinowego – paraffinum liquidum to substancja otrzymywana z ropy naftowej. Nie ma dowodów na to, że jest chorobotwórcza, jednak nie nadaje się dla każdego typu cery. Może zatykać pory i zwiększać prawdopodobieństwo pojawienia się wyprysków;
• bez sztucznych barwników – ładny kolor kremu ma za zadanie zachęcić nas do jego kupna, jednak nie ma żadnego znaczenia dla działania pielęgnacyjnego. Sztuczne barwniki są więc zbędne w formulacjach kosmetyków pielęgnacyjnych. Po czym je poznać? To substancje, które na liście składników zaczynają się od „E”, między innymi E102 (żółty barwnik, tartazamina), E104 (żółcień chinolinowa), E110 (żółcień pomarańczowa), E124 (czerwień koszenilowa), E133 (błękit brylantowy).
Ponadto przeglądając składy kosmetyków, warto zwracać uwagę na to, czy na opakowaniu pojawia się informacja, że były one przebadane alergologicznie. Jeśli jej nie ma, lepiej nie stosować ich do skóry wrażliwej i skłonnej do uczuleń. Mogą zawierać np. substancje zapachowe o działaniu alergizującym.
2. Składniki aktywne w kosmetykach – co to takiego?
Czytając składy, warto szukać nie tylko ingredientów niepożądanych, ale również tych korzystnych dla naszej skóry. Są nimi składniki aktywne, zwane też składnikami czynnymi. To one działają na naszą skórę i odpowiadają za rezultaty, jakie otrzymujemy poprzez stosowanie danego kosmetyku.
Składniki aktywne dzielimy na:
• te które działają na powierzchni, czyli substancje ochronne i nawilżające – ceramidy, masła, lipidy np. olejki sezamowy i dyniowy, kokosowy, migdałowy;
• te które wnikają w głębsze warstwy skóry – substancje takie jak witaminy, fitohormony, retinoidy;
• te, które działają na poziomie komórkowym – np. przeciwulteniacze takie jak ekstrakty z tak zwanych superfoods, np. borówki, aceroli.
Składniki aktywne należy dobierać wedle potrzeb swojej skóry i pamiętać, że z wiekiem jej zapotrzebowania się zmieniają.
3. Wegańskie receptury i kosmetyki cruelty free – stop testowaniu na zwierzętach
Bycie wege kojarzy nam się w dużej mierze z bezmięsną dietą, jednak jest to tylko część wegańskiego stylu życia. Weganizm zakłada również niekupowanie ubrań czy mebli wykorzystujących naturalną skórę oraz niekorzystanie z kosmetyków ze składnikami pochodzenia zwierzęcego. Jakie to mogą być składniki? Niektóre z nich są całkiem oczywiste – miód i wosk pszczeli, mleko i jogurt, jaja, kawior, śluz ślimaka. Jest jednak cała lista niewegańskich ingredientów, których pochodzenia sobie nie uświadamiamy:
o kolagen – odzwierzęce białko uzyskiwane np. z chrząstek,
o lanolina – będąca woskiem zwierzęcym pochodzącym z obróbki owczej wełny,
o keratyna – białko również pozyskiwane z owczej wełny;
o elastyna – białko otrzymywane z przetwarzania zwierzęcych tkanek łącznych,
o kwas stearynowy – pozyskiwany z tłuszczów zwierzęcych,
o karmin – oznaczany też jako koszenila lub z ang. carmine, czerwony barwnik uzyskiwany z pokruszonych żuków,
o jedwab – wytwarzany z kokonów jedwabników, dodawany do kosmetyków często również w formie sypkiej oznaczanej jako Serica lub Silk Powder,
o chitosan – produkowany z pancerzy chitynowych stawonogów,
o łój – opisywany także z ang. jako sodium tallow lub tallow.
Inne składniki z kolei możemy mylnie uznawać za niewegańskie, np.:
• kwas mlekowy i inne mleczany, które są produkowane przez bakterie w żywności poddanej fermentacji,
• czerwień koszenilową, która jest syntetycznym barwnikiem,
• gliceryna – może być niewegańska, ale i wegańska np. wytwarzana z oleju kokosowego.
Część marek kosmetycznych produkuje również syntetyczne wersje składników pochodzenia zwierzęcego, by wyeliminować konieczność prowadzenia hodowli i pobierania substancji od zwierząt. I tu dochodzimy do kolejnego ważnego aspektu wegańskości kosmetyków. Produkty 100% wege są nie tylko pozbawione ingredientów odzwierzęcych, ale również muszą spełniać warunki cruelty-free.
Kosmetyki cruelty-free to takie, które nie są obarczone cierpieniem zwierząt, czyli:
• nie były testowane na zwierzętach,
• w procesie ich dystrybucji i produkcji (np. do transportu) nie wykorzystuje się zwierząt.
Dlaczego kupowanie kosmetyków, które są cruelty-free i wegańskie jest ważne? Wybierając takie produkty, przyzwyczajamy marki do dobrych praktyk. Jako konsumenci „głosujemy” portfelem i pokazujemy, że zależy nam na właśnie takich produktach. To skłania firmy do bardziej odpowiedzialnej polityki w dziedzinie ekologii i etyki.
Nawet jeśli nie jesteśmy weganami, możemy w ten sposób zadbać o bardziej etyczny i rzetelny proces produkcji. Przykładowo w kosmetykach tołpa pure trends minimum 95% składu to substancje pochodzenia naturalnego.
4. Ekoopakowania na kosmetyki – recykling dla planety
Jako społeczeństwo coraz większy nacisk kładziemy na proekologiczne zakupy i recykling. Warto przyglądać się nie tylko opakowaniom produktów spożywczych, ale i kosmetyków. Dobrze jest wybierać opakowania szklane. Coraz więcej marek produkuje też tubki, butelki i kartony z materiałów z recyklingu. Jedną z nich jest tołpa, która w opakowaniach linii pure trends wykorzystuje wyłącznie plastik PCE (ang. post consumer recycled), odzyskany dzięki segregacji odpadów i ponownie przetworzony. Słoiczki i butelki z tej serii są również transparentne, po to by później je również można było łatwiej poddać recyklingowi i ponownie wykorzystać.
Kupując kosmetyki, warto zwrócić uwagę także na kartoniki. One również mogą pochodzić z recyklingu. Karton makulaturowy jest równie wytrzymały co zwykły i może być tak samo estetyczny (co widać po linii tołpa pure trends)
.
Ponadto przed wrzuceniem kremu do koszyka warto zwrócić uwagę, czy:
• kartonik nie jest dodatkowo opakowany w celofan – niepotrzebne zabezpieczenie generujące więcej śmieci;
• wewnątrz opakowania nie ma dodatkowego wypełnienia – zbędny kartonik w środku to bezsensowne marnowanie papieru;
• w środku nie ma niepotrzebnych ulotek – informacje mogą być nadrukowane wewnątrz opakowania;
• kartonik ma prostą konstrukcję – nie ma foliowych ozdobnych elementów, które mają tylko przyciągać wzrok, a później utrudniają segregowanie śmieci.
Ciekawym pomysłem są etykiety z biomateriału – to materiał otrzymywany w procesie przetwarzania trzciny cukrowej, oznaczony certyfikatem „I am green”. Takie proekologiczne rozwiązanie wykorzystuje linia tołpa pure trends. Co ciekawe, by jeszcze bardziej ułatwić recykling opakowań, marka umieszcza na produktach z tej serii specjalne oznaczenia, będące instrukcją przy późniejszej segregacji śmieci. Dzięki temu przed wyrzuceniem tubki czy słoiczka nie będziemy się długo zastanawiać, do którego kosza powinien trafić.
5. Naturalne drobinki vs. plastikowe kuleczki w peelingu – mikroproblem na dużą skalę
Może się wydawać, że to, jakie peelingi wybieramy do codziennej pielęgnacji twarzy i ciała, ma niewielkie znaczenie dla planety. Jednak z ekologicznego punktu jest to bardzo ważne. Wszystko za sprawą drobinek złuszczających, które najczęściej wykonuje się z polipropylenu lub polistyrenu. Są one więc dosłownie mikroplastikiem, który spłukiwany ze skóry trafia do kanalizacji. Niestety oczyszczalnie ścieków nie dysponują technologią mechanicznego oczyszczania wody z tak małych granulek. Plastikowe mikrokuleczki trafiają więc do rzek, gdzie niszczą ekosystem. Ponadto dryfując w wodzie, do złudzenia przypominają małe organizmy zjadane przez ryby i są przez nie połykane. Takie ryby później trafiają na nasz talerz.
Dla dobra planety i nas samych warto więc korzystać z produktów pielęgnacyjnych, które nie stosują mikroplastiku do mechanicznego złuszczania naskórka. Zamiast tego wybierać peelingi i żele oczyszczające z naturalnymi drobinkami, np.: z pokruszonymi łupinami orzechów włoskich, maleńkimi pestkami owoców, np. czarnej porzeczki czy bardzo drobnym perlitem (rozdrobnioną skałką wulkaniczną). Takie naturalne składniki peelingujące znajdują się między innymi w peelingach mechanicznych tołpa pure trends. Warto też sięgać po peelingi enzymatyczne (bez drobinek) np. delikatnie złuszczający żel enzymatyczny tołpa super seeds z enzymem z ananasa.
Artykuł sponsorowany