"Dwa czerwone światła". Behawiorysta skomentował zagryzienie 7‑latki
Siedmioletnia dziewczynka została zagryziona przez psy na jednej z posesji w gminie Barczewo pod Olsztynem. - Mamy tu dwa czerwone światła - komentuje w rozmowie z WP psycholog i pierwszy w Polsce behawiorysta zwierzęcy, Andrzej Kinteh-Kłosiński. - Te kwestie sugerują zaniedbanie ze strony dorosłych - dodaje.
Mł. asp. Jacek Wilczewski z Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie przekazał Wirtualnej Polsce, że znalezione zwłoki siedmiolatki sugerują zagryzienie przez psy. Dziewczynka znajdowała się na posesji, na której prowadzona była hodowla dwóch ras psów: dogów niemieckich i buldogów francuskich. Miała być pod opieką koleżanki swojej mamy.
Behawiorysta zwierząt o zagryzieniu siedmiolatki przez psy
Choć zdaniem sąsiadów dziewczynka spędzała wcześniej czas na tejże posesji, Andrzej Kinteh-Kłosiński zaznacza, że nie powinna znajdować się sama w towarzystwie obcych psów. Miała być pilnowana przez dorosłą kobietę, a i tak weszła do kojców z psami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Mamy tu dwa czerwone światła. Po pierwsze, dzieci nie zostawia się bez nadzoru w towarzystwie obcych psów. Po drugie, niezależnie od wieku, nie wchodzi się do kojców, gdzie znajdują się psy. Te dwie kwestie sugerują więc zaniedbanie ze strony dorosłych - komentuje Kinteh-Kłosiński.
Według niego, agresywne zachowanie ze strony psów mogło być skutkiem kilku rzeczy.
- Z mojej praktyki wynika, że psy, które są trzymane w kojcach, a nawet na wybiegach, najczęściej nie mają zaspokojonych wielu ważnych potrzeb emocjonalnych, w tym potrzeby kontaktu z człowiekiem czy regulowania odległości pomiędzy nimi a człowiekiem. Wtedy narasta w nich frustracja, która może objawiać się złością i agresją. Dodatkowo są jeszcze inne czynniki, które mają bezpośredni wpływ na emocje i zachowanie, np. upał i pragnienie. Mogło dojść do takiej kumulacji przyczyn - zauważa.
"Nie obwiniałbym genów i rasy"
Andrzej Kinteh-Kłosiński podkreśla w rozmowie z WP, że potencjalną przyczyną agresywnego zachowania ze strony psów nie mogły być ich geny czy rasa.
- Zacznijmy od tego, że nie ma czegoś takiego jak pojęcie rasy agresywnej. Mamy pojęcie psa rasy niebezpiecznej. Niektóre rasy były hodowane i selekcjonowane do walk. Taką rasą są np. bulteriery, które mają specyficzny sposób ataku. Rzucają się, gryzą - najczęściej w szyję, nogę czy rękę i zadają poważne obrażenia. Nie oznacza to jednak, że na co dzień są psami agresywnymi. To ich sposób obrony - tłumaczy behawiorysta.
O agresję zwierząt obwinia natomiast właścicieli i ich sposób wychowywania psów.
- Agresja może być wywołana strachem lub złością - tak, jak u człowieka - dodaje.
Jeżeli psy, które zagryzły siedmiolatkę, przebywały najczęściej z dorosłymi, nieokazującymi im zbyt wielu emocji, a dziewczynka np. chciała je pogłaskać, mogły zareagować agresją.
- Dotyk wymaga zażyłości. Są psy, które lubią być dotykane, ale większość z nich akceptuje i czuje się komfortowo, kiedy dotykają je bliscy im ludzie. Jeżeli kogoś nie znają, mogą obawiać się dotyku, traktować to jako coś nieprzyjemnego. My, ludzie, mamy tak samo, ale w kwestii psów tego nie rozumiemy. A psy i tak bardzo dużo znoszą - podsumowuje Kinteh-Kłosiński.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.