Prowadzi hotel dla psów. Niektóre nie chcą potem wracać do domu

Pracę petsittera trzeba kochać
Pracę petsittera trzeba kochać
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Iwona Wcisło

23.06.2024 11:04, aktual.: 23.06.2024 15:49

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Przyjeżdżają do nas psy, które na śniadanie jedzą kanapki z masełkiem lub szyneczką. Zwykle mówię w takiej sytuacji: "Ok, ale u nas będzie jadł mięso z puszki" - opowiada Marcelina Wszołek-Duda, która od sześciu lat prowadzi hotel dla psów.

Wiele osób podejmuje się pracy petsittera, żeby sobie dorobić. Biorą pod opiekę do swojego domu psa lub kilka psów na czas nieobecności ich właścicieli albo wyprowadzają je na spacery, a jednocześnie uczą się lub pracują. Z czasem jednak może się to przerodzić się w zajęcie na pełny etat. Tak było w przypadku Marceliny Wszołek-Dudy, która od sześciu lat prowadzi z mężem pod Krakowem hotel dla psów "Pieski resort".

- Hotel to miejsce, w którym właściciel może zostawić pod naszą opieką swojego psa. I to nie tylko na czas urlopu, ale też w awaryjnych sytuacjach – np. na czas pobytu w szpitalu. Psy zostają u nas na czas od dwóch dni do nawet kilku miesięcy. Zdarzało nam się mieć podopiecznych, którzy w ciągu roku mieszkali u nas dłużej niż u właściciela - opowiada.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Psi domek z basenem

- Pierwszego psa wzięłam pod opiekę jeszcze na studiach. Potem pojawiła się myśl, że jak już będę na swoim, to stworzę prawdziwy hotel dla psów. Początkowo zwierzaki przebywały w naszym salonie, często wylegując się na kanapach. Jednak dość szybko dom został doprowadzony do ruiny (śmiech) - wspomina Marcelina.

Poza niszczeniem na potęgę różnych rzeczy, kłopotliwe było obsikiwanie każdego kąta w domu przez niekastrowane samce. To jeden z powodów, dla których wiele hoteli odmawia przyjmowania takich zwierząt.

Opiekując się psami, trzeba liczyć się z możliwymi zniszczeniami
Opiekując się psami, trzeba liczyć się z możliwymi zniszczeniami© Archiwum prywatne

- Ale najbardziej do zmiany zmotywowała nas wizyta dwóch psów - berneńczyka i amstaffa, które się nienawidziły. Choć trzymaliśmy je w oddzielnych pokojach, to pewnego dnia berneńczyk przegryzł drzwi na wylot, żeby móc zaatakować tego drugiego. A my zostaliśmy bez opcji rozdzielenia ich do czasu przyjazdu właścicieli, więc koczowaliśmy przy nich przez całą noc – relacjonuje.

Wtedy postanowili wybudować tzw. psi domek. W tym momencie ma on pięć pokoi zamykanych na bramki, których psy nie są w stanie otworzyć. Jest ogrzewany i ma nawet klimatyzację. Optymalna liczba psów to wg Marceliny ok. 10, choć zdarzało się, że miała jednocześnie 15 podopiecznych, kiedy "turnusy" się zazębiały.

- W ciągu dnia psy biegają po ogrodzie czy wybiegu, wchodzą też do naszego domu, ale pojedynczo. W grupy łączymy je, jeśli się lubią lub przychodzą do nas z jednego domu. To, co nas wyróżnia na tle innych hoteli, to zewnętrzny, zamontowany na stałe basen o wielkości 4,5 x 2 m, głęboki na 1,4 m. Hotelowe psy, które lubią pływać, chętnie z niego korzystają. Potrafią nawet przez pół dnia stać pod bramką, czekając na wejście - dodaje.

W ciepłe dni psy uwielbiają harce w basenie
W ciepłe dni psy uwielbiają harce w basenie© Archiwum prywatne

Kłopotliwi właściciele

- Nie mam problemów z psami, problemy są głównie z właścicielami - podkreśla właścicielka hotelu "Pieski resort".

- Najtrudniejsi klienci to tacy, którzy wszystko wiedzą najlepiej – zaczyna wymieniać. - Kolejna grupa to osoby, które chciałyby kontrolować każdą chwilę psa spędzoną w naszym hotelu. Potrafią dzwonić i pisać z pytaniami: "Co teraz robi?", "Gdzie leży?", "Czy już jadł?", "Czy się załatwił?". Niektóry traktują swoje psy jak dzieci i to jest straszne. A ja wychodzę z założenia, że jak ktoś zdecydował się powierzyć nam psa, to ma do nas zaufanie.

Przez jeden-dwa dni Marcelina jest cierpliwa, bo rozumie, że to nowa sytuacja, ale w pewnym momencie stara się to ukrócić, mówiąc, że tylko raz dziennie będzie dawała znać, jak się ma pies. - Nie mam czasu siedzieć cały czas na telefonie, bo przy psach naprawdę jest dużo pracy - tłumaczy Marcelina.

Bardzo irytujący jest dla niej również brak punktualności. A zdarza się to nagminnie: - Jak umawiam się do fryzjera na 14, to nie przychodzę o 15:30, a to się u nas dość często zdarza i rozbija nasz dzień. Mam za dużo pracy, żeby stać pod oknem, czekając na kogoś 1,5 godziny. A ludzie tego nie rozumieją i potrafią się obrazić, kiedy zwróci im się uwagę.

Podkreśla jednak, że mają też wspaniałych klientów. Najczęściej stałych, takich, których znają już od kilku lat. - Nie mogę na nich narzekać - stwierdza.

Psy niczym dzieci

- Przyjeżdżają do nas psy, które na śniadanie jedzą kanapki z masełkiem lub szyneczką. Zwykle mówię w takiej sytuacji: "Ok, ale u nas będzie jadł mięso z puszki". Wtedy najczęściej pies nie je nic przez jeden dzień, a potem dochodzi do wniosku, że jak ma umrzeć z głodu, to jednak zje tę puszkę - opowiada ze śmiechem Marcelina. - Ale potem wraca do domu i znowu dostaje kanapeczki.

Wie, że swoim podejściem nie zmieni świata, ale stara się traktować psy jak psy, a nie jak dzieci. Uwielbia obserwować, jak pobyt w hotelu zmienia jej podopiecznych - jak się otwierają i zaczynają sprawiać mniej kłopotów. I jak się cieszą, gdy do nich przyjeżdżają.

- Nawet nie oglądają się za właścicielem, tyko wyskakują z auta i pędzą do nas. A potem nie są zbyt skore do powrotu do domu. Niektórym właścicielom ciężko się z tym pogodzić, ale dla nas to miłe chwile, które wynagradzają nam cały trud włożony w opiekę nad psami – podsumowuje.

Psy są wielką miłością Marceliny Wszołek-Dudy
Psy są wielką miłością Marceliny Wszołek-Dudy© Archiwum prywatne

Więcej niż etat

Marcelina podkreśla, że aby dobrze i odpowiedzialnie opiekować się psami, trzeba mieć nie tylko odpowiedni warunki, ale też doświadczenie. Sama z wykształcenia jest zootechnikiem i od 20 lat prowadzi hodowlę labradorów. Dodaje, że prowadzenie hotelu dla psów to nie jest praca na osiem godzin.

- Zwykle zaczynamy ok. 7 rano, a kończymy o 23. Zdarzają się sytuacje, gdy pracujemy 24 godziny na dobę. Kiedyś mieliśmy pod opieką 13-letniego psa, któremu podczas pobytu u nas pękł wrzód na oku. Było ryzyko, że może je stracić, więc co 1,5 godziny trzeba było mu podawać leki. Dobrze, że byliśmy we dwójkę z mężem, bo mogliśmy się wymieniać i spać po trzy godziny. Ale to trwało aż pięć dni, dopóki właściciel nie wrócił z zagranicy i nie odebrał psa. Szczęśliwie oko udało się uratować - opowiada.

Hotelowi goście
Hotelowi goście© Archiwum prywatne

Właścicielka hotelu nie ukrywa, że na jego prowadzeniu można zarobić i traktować go jako główne źródło dochodu, ale pod warunkiem, że ma się klientów. W tej branży najlepiej sprawdza się marketing szeptany. Większość psów, które do niej trafiają, jest z polecenia.

- Doba pobytu w naszym hotelu kosztuje, w zależności od opcji: 70 zł za psa wykastrowanego, 80 zł za niewykastrowanego, 100 zł za pobyt ze spacerami poza terenem hotelu lub 120 zł za pobyt z basenem – wylicza Marcelina i dodaje, że praca petsittera to nie tylko zarobek, ale zajęcie, które po prostu trzeba kochać. I niezwykle odpowiedzialne.

Iwona Wcisło, dziennikarka Wirtualnej Polski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (55)
Zobacz także