Blisko ludziAby związek był udany pieniądze muszą być "nasze", nie "moje". Czym jest przemoc ekonomiczna?

Aby związek był udany pieniądze muszą być "nasze", nie "moje". Czym jest przemoc ekonomiczna?

Aby związek był udany pieniądze muszą być "nasze", nie "moje". Czym jest przemoc ekonomiczna?
Źródło zdjęć: © 123RF.COM
06.03.2018 16:24, aktualizacja: 06.03.2018 18:18

Nie biją, ale krzywdzą i poniżają. Narzędzie zbrodni nie jest stereotypowe, bo nie chodzi ani o przemoc fizyczną, ani o krzyk. Chodzi o pieniądze. - One muszą być wspólne, bo to przede wszystkim środki do życia. Życia, które budujemy razem - mówi psychoterapeutka Paulina Wnukiewicz.

Partia .Nowoczesna chce zmian w Kodeksie Karnym. Posłowie złożyli w Sejmie projekt ustawy, która uregulowałaby pojęcie przemocy ekonomicznej. Termin ten zostałby wpisany do KK jako używanie pieniędzy, czy dóbr majątkowych do sprawowania kontroli nad drugim człowiekiem oraz świadomego krzywdzenia go. Za dopuszczanie się tego rodzaju przemocy posłowie .Nowoczesnej proponują karę pozbawienia wolności do lat trzech. Czym w praktyce jest przemoc ekonomiczna? Kim są oprawcy? Pytamy Paulinę Wnukiewicz, psychoterapeutkę i biegłą sądową, która pomaga m.in. osobom znajdującym się w sytuacjach kryzysowych.

Ewa Bukowiecka-Janik, redakcja WP Kobieta: Definicja przemocy ekonomicznej brzmi bardzo zrozumiale. Jednak nie do końca potrafię sobie wyobrazić granice tego pojęcia w praktyce.
Paulina Wnukiewicz: Ponieważ ramy przemocy ekonomicznej są bardzo szerokie i zależą głównie od tego, co kto rozumie przez przemoc.

Czy grozi nam dyskusja analogiczna do tej, która miała miejsce wokół molestowania po akcji #metoo? Wówczas wielu panów zastanawiało się, czy prawienie komplementów nie będzie nadużyciem…
Myślę, że nie będzie tak źle. Przemoc ekonomiczna to przemoc jak każda inna, tylko narzędziem są pieniądze i dobra materialne. Dlatego czasem trudno ją zidentyfikować.

Co się zatem musi zdarzyć, by można było mówić o przemocy ekonomicznej?
Zacznijmy od tego, że nie zawsze to kobieta jest uciśniona. Nie zawsze uciśniona jest też osoba, która ma mniej pieniędzy. Przemoc ekonomiczna polega na sprawowaniu władzy nad drugim człowiekiem za pomocą pieniędzy. Jeśli zatem np. budżetem domowym zarządza jedna osoba – ona decyduje, ile na co wydajemy – a druga nie ma do tego zarzadzania dostępu, nie ma prawa głosu, to jest to przemoc ekonomiczna. Występowanie przemocy ekonomicznej nie zależy od tego, ile kto zarabia. Zależy od podejścia do pieniędzy.

Co to znaczy?
Aby związek miał szanse być partnerski, pieniądze muszą być wspólne. Nie ma innego wyjścia.

A co z niezależnością, o której tyle mówią psychologowie?
Poczucie niezależności w związku nie powinno być oparte o to, że mamy na koncie swoje pieniądze, ale na pewności, że sobie sama poradzę. Że jestem samodzielna. Pieniądze nie powinny być jedynym czynnikiem wywołującym takie przekonanie o sobie.

Pieniądze muszą być wspólne, bo to przede wszystkim środki do życia. Życia, które budujemy razem. Każdy może mieć swoje pasje, swoje zobowiązania, to oczywiste. Ale jako para tworzymy wspólnotę. Aby to się udało, nie możemy się licytować, kto ile dał. Nie możemy się rozliczać z każdej złotówki. Zdrowy układ jest wtedy, gdy zarabiamy dla nas, a nie dla siebie. A równość w związku polega na tym , że nikt nie ma do drugiej strony pretensji, że jedno zarabia mniej lub więcej. Bez tego zawsze będziemy się porównywać, będziemy ważyć siły, będziemy się czuć lepsi albo gorsi.

Czyli jeśli ona zostaje w domu i nie zarabia, a on płaci za wszystko, to jeśli to wybór ich obojga, nie dochodzi do przemocy ekonomicznej.
Dokładnie. Przemoc byłaby, gdyby on ją w domu zatrzymywał, by mieć nad nią władzę. By wiedzieć, że ona bez niego zginie.

Jak można zatrzymać kobietę w domu?
Można kupować jej drogie prezenty, można proponować kolejne wakacje, udowadniać, że nigdzie nie będzie miała lepiej. Przemoc jest również wtedy, gdy dewaluujemy wartość drugiej osoby. Mówimy: nie nadajesz się do tej pracy, nie poradzisz sobie. Albo w drugą stronę: po co marnować czas, po co tracić energię…

To chyba przykład mocno zakamuflowanej przemocy ekonomicznej…
Tak. Bo w istocie przemoc to przemoc. Ci, którzy nie mają pieniędzy, nie mają czym się szantażować i przekupywać, stosują inne formy przemocy – fizycznej albo psychicznej. Pieniądze w rękach oprawcy są tylko narzędziem. Przemoc ekonomiczna zawsze występuje w towarzystwie przemocy emocjonalnej, jest jej pochodną. To dlatego, że cel jest ten sam – próbujemy zdobyć przewagę, a jak to będziemy robić to zależy od tego, czym dysponujemy.

Czy do pani gabinetu przychodzą ofiary przemocy ekonomicznej?
Tak, ale często nie wiedzą, że nimi są. Przychodzą, bo źle się czują, bo nie mogą się dogadać. Bo czują się źle traktowani. Ale że przedmiotem sporu są pieniądze tego nie widza. I trudno im mieć to za złe. Przykładem przemocy ekonomicznej jest np. sytuacja, w której małżeństwo ma samochód, który spłacają razem, ale tylko on nim jeździ. Tylko on decyduje, ile w niego inwestują. On jest jakby prawdziwym właścicielem tego auta.

Innym przykładem może być sytuacja, w której musimy się tłumaczyć z każdego zakupu. Niby zarabiamy tyle samo, niby pieniądze są wspólne, ale jedna strona przesłuchuje drugą, na co ile wydała.

To wydaje mi się dość normalne. Zazwyczaj chcemy wiedzieć, "gdzie się podziały nasze pieniądze".
Oczywiście, ale jeśli motywuje nas chęć poznania prawdy o tym, dlaczego nie ma na koncie tyle, ile powinno być, to co innego, niż gdy żądamy rozliczenia co do złotówki, ponieważ chcemy drugą stronę upokorzyć. Pokazać, że jest nierozsądna, nieodpowiedzialna i rozrzutna.

Przemocą ekonomiczną jest też sytuacja, w której np. on utrzymuje ją, a ona nie wie, ile on zarabia. On dostaje swoją wypłatę na konto, wysyła jej pieniądze na życie. Jest to kwota, która z powodzeniem wystarcza, ale ona nie wie, na ile tak naprawdę ich stać. To są wówczas jego pieniądze i jego decyzje. Nie ich.

Kiedy myślę o przykładach, które pani podaje, przychodzi mi do głowy, że relacja ekonomiczna jest analogiczna do relacji emocjonalnej danego związku.
Tak, można tak powiedzieć. Jeśli nie wiemy, co nam się w związku popsuło, szukamy diagnozy, możemy spróbować odnieść nasze relacje do tego, jak zarządzamy pieniędzmi. Czy ktoś sprawuje władzę, jak wyglądają nasze konflikty na tym tle. Jak sami się z tym czujemy. Kto dominuje, kto jest stroną uległą. Nawet jeśli nie ma między nami przemocy to relacja finansowa pokazuje, co chcemy osiągnąć emocjonalnie.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (20)
Zobacz także