Agnieszka Ścigaj zrezygnowała z pieniędzy sejmowych. "Uważam, że bycie posłem to nie jest zawód"
Agnieszka Ścigaj zrezygnowała z 8 tys. zł miesięcznie, została posłanką niezrzeszoną i podjęła nową pracę w pomocy społecznej. – W czasie pandemii nie ma spotkań, komisji, nie pracują zespoły parlamentarne, nie można wykonywać konsultacji, nie ma konferencji, a mi brakowało pracy z ludźmi, lubię się czuć skuteczna i potrzebna – powiedziała posłanka w rozmowie z WP Kobieta.
Agnieszka Ścigaj po rozpadzie Koalicji Polskiej (PSL-Kukiz'15) poinformowała, że odeszła z klubu i została posłanką niezrzeszoną. W rozmowie z nami opowiada też o nowej pracy.
Anna Podlaska, WP Kobieta: Została pani dyrektorem Ośrodka Pomocy Społecznej w Kluczach w woj. małopolskim. Skąd taka decyzja?
Agnieszka Ścigaj, posłanka niezrzeszona: Pracuje w Sejmie od 5 lat. To długo jak dla mnie. Chciałam wrócić do pracy z ludźmi, a pandemia mnie do tego zmotywowała. Uważam, że wszyscy, którzy mają kwalifikacje, które mogą pomóc w walce z kryzysem, który zaraz nas napotka, powinni pracować i przysłużyć się Polsce. Aktualnie pracuje w ośrodku pomocy społecznej, przyglądam się, jak wygląda pomoc osobom starszym czy funkcjonującym w kwarantannach, czy w innych kryzysach życiowych.
Zrezygnowała pani z uposażenia poselskiego. Aktualne zarobki będą wyższe?
Zrezygnowałam z 8 tysięcy miesięcznie - to jest wynagrodzenie poselskie. Zachowałam dietę parlamentarną, czyli 2,5 tysiąca – to jest rekompensata, kiedy biorę urlop bezpłatny w pracy w ośrodku i zajmuję się pracą w Parlamencie. Moje wynagrodzenie jest teraz niższe niż wcześniejsze 8 tysięcy, nie polepszyłam więc sytuacji finansowej.
Dodatkowo mój obecny pracodawca godzi się na to, abym pracowała jako poseł oraz w ośrodku. W czasie kiedy będę na posiedzeniach, będę brała bezpłatny urlop.
Skąd ta zmiana? Czy praca posła zawodowego przestała pani odpowiadać?
W czasie pandemii nie ma spotkań, komisji, nie pracują zespoły parlamentarne, nie można wykonywać konsultacji, nie ma konferencji, a mi brakowało pracy z ludźmi. Lubię się czuć skuteczna i potrzebna. Tu mam taką możliwość.
Posłem zawodowym byłam 5 lat, a w polityce społecznej działam od 25. Bycie posłem zawodowym nigdy nie było dla mnie celem samym w sobie. Uważam, że to nie jest zawód. Ja mam wykształcenie i doświadczenie w pomocy społecznej i to mi zawsze pomagało w pracach parlamentarnych. To, o czym mówiłam i o co postulowałam, nie było wyssane z palca, ale znałam realne problemy ludzi.
Może zapoczątkuje pani pewną akcję wśród posłów. Powrotu do źródeł?
Pozytywem byłoby to, że politycy, pracując bliżej ludzi, zajmując się realnymi problemami, wiedzieliby, o czym mówią. Jak patrzę na polityków, którzy zawód mają "poseł", to tego nie rozumiem. Aby komuś układać życie, to wypadałoby samemu popracować w "normalnym" zawodzie, sprawdzić na własnej skórze czy przepisy działają.
Pani decyzja może być postrzegana jako działanie PR.
Gdybym chciała przekłuć decyzję na działania marketingowe wyszłabym na konferencje, jak np. Stanisław Karczewski. Dopiero teraz jestem pytana o zmianę pracy, nie wiedziałam, że Koalicja Polska się rozpadnie. Nie zrobiłam tego też dla pieniędzy, bo będę mniej zarabiać. Byłam posłem zawodowym, ale nie byłam przywiązana do stołka. Kiedyś myślałam, że jako poseł będę miała moc sprawczą, a okazało się, że moja wcześniejsza praca zawodowa ma większy wpływ na ludzi, niż bycie posłem w opozycji.
Pracę zmieniłam ponadto miesiąc temu. Nie ogłaszałam tego na żadnej konferencji, to wyszło przy okazji rozpadu Koalicji Polskiej.
Jak skomentuje pani rozpad koalicji?
Sytuacja w Koalicji Polskiej mnie zaskoczyła. Czuje się współtwórcą tego stowarzyszenia, bardzo mocno mu kibicowałam. Myślę, że zawiodła komunikacja, niedogadanie pewnych form funkcjonowania tej koalicji i przejście na stary model – jednomyślności klubowej, co jest niezgodne z postulatami Kukiz'15, czyli dążenia do tego, aby poseł miał dużą samodzielność i był bardziej związany z wyborcami niż z szefem ugrupowania. Myślę, że to jest ten czynnik, że osobiście wolałam zostać posłanką niezależną.
O swojej decyzji poinformowała pani w rocznicę uzyskania przez Polki praw wyborczych. W komunikacie, który ukazał się w social mediach podała pani, że chciałaby, aby więcej kobiet działało w polityce. Lepiej pracuje się pani z kobietami?
Nie jestem zwolennikiem mówienia, że kobiety różnią się w polityce od mężczyzn, ale one mają w sobie umiejętność dogadywania się pomimo różnic, szukania kompromisów, przedkładania dobra wspólnego nad dobro własne – w gronie polityków i polityczek, polityczki są w tej grupie, z którą łatwiej się dogadać. Zasiadam w różnych zespołach, udawało mi się namawiać do współpracy posłanki od prawa do lewa. Zauważam, że ta umiejętność porozumiewania się jest zdecydowanie większa. Zachęcam kobiety do polityki, bo w tym, co teraz najbardziej nam dokucza, więcej wpływu kobiet spowodowałoby to, że szukalibyśmy rozwiązań, a nie linii podziału.
W dniu, w którym ogłosiła pani decyzję o byciu posłanką niezrzeszoną, Barbara Nowacka została spryskana gazem. Czy pani jest na protestach kobiet?
Bardzo współczuję pani Nowackiej, bardzo przykra sytuacja. Znam ją osobiście, należy do grona kobiet, które potrafią rozmawiać, miałam z nią wielokrotnie do czynienia. Widziałam zdjęcia z protestu i uważam, że działanie policji było naganne i nie tylko w stosunku do niej jako do posła, ale jako do człowieka.
Odnośnie protestów - nie biorę w nich udziału, na pewno nie jako polityk. Uważam, że podpinanie się polityków pod energię społeczną, która wyzwala się na protestach, pod zrywy, które nie są polityczne, a są w słusznych postulatach, często szkodzi takim akcjom. Bardzo łatwo politycy z przeciwnego obozu mogą powiedzieć np. że dane żądania nie są walką o prawa np. do aborcji czy prawa pracowników medycznych, a są walką polityczną. To spłyca protest, sprowadza go do stałej walki politycznej, która nudzi społeczeństwo i w którą nie chcą się angażować. Moim miejscem jest walczyć o postulaty, ale w innej formie i swoje zadanie oraz opinie wyrażam często i jasno.
Jak widzi pani swoją rolę posłanki niezrzeszonej?
Nie uważam, że poseł niezrzeszony ma mniejszy wpływ na rzeczywistość. Jako poseł niezrzeszony będę mogła zabierać głos w imieniu wyborców z mównicy, nie podlegając limitom, które zostały wprowadzone na poszczególne kluby. Nie będzie mnie frapować w podejmowaniu różnych spraw żaden interes polityczny. Jako poseł w opozycji i tak nie miałam możliwości bezpośredniego wdrażania rozwiązań prawnych. Pod każdą inicjatywą będę się zaś podpisywać – jeżeli będzie dobra, niezależnie przez kogo zostanie zaproponowana.