Agnieszka Więdłocha: My kobiety dopiero dostajemy prawo głosu
Agnieszka Więdłocha własnie rozpoczyna promocję drugiej części komedii, która podbiła serca Polaków. Ale rozmowa, której centrum miała być "Planeta Singli", schodzi na inne tory. 32-letnia aktorka mówi mi o wadze romansu w dzisiejszym świecie i o tym, dlaczego silna kobieta potrzebuje mężczyzny.
Karolina Błaszkiewicz, Wirtualna Polska: Komedie romantyczne niszczą ludziom życie, nie sądzisz?
Agnieszka Więdłocha: Nie, wręcz przeciwnie. Myślę, że mogą to życie naprawić i osłodzić, dać jakieś rozwiązania i myśl: może u mnie też będzie dobrze? Przecież wszystko kończy się happy endem. I myślę, że dlatego tak chętnie oglądają filmy i komedie romantyczne – żeby mieć jakąś nadzieję.
Ale nie pokazują, że budowanie relacji dużo kosztuje. Dzisiaj wygląda to tak: po co naprawiać, skoro można szybko znaleźć nowe.
Nie pokazują? Jak to? Przecież właśnie o to w nich chodzi. Bohaterowie zawsze potwornie muszą się natrudzić, żeby zapracować na happy end! Często tego szczęścia nie widzą, a ono jest na wyciągniecie reki. W życiu też często tak bywa. Pamiętajmy, że w filmie pokazujemy właśnie ten szczególny, wyjątkowy moment, gdzie wszystko może się zmienić. A to, że żyjemy w świecie, o jakim kilkanaście lat temu mówił Steve Jobs – wszystko jest takim przesuwaniem dalej, dalej i dalej na ekranie telefonu, to już inna sprawa. Tych możliwości wyboru jest dużo więcej niż kiedyś, gdy model życia był dużo prostszy. Niewielu mogło sobie pozwolić na wybieranie życiowej ścieżki. A teraz żyjemy w najlepszych czasach i każdy z nas może chociaż spróbować.
A więc czym jest to klikanie i przesuwanie?
Myślę, że to rodzaj frycowego, które trzeba płacić za tę możliwość wyboru. Czasem może i warto zrezygnować ze związku i wejść w kolejny – wydaje się, że tak jest łatwiej i przyjemniej. Tak jak u Ani i Tomka. Tylko potem okazuje się, że to była iluzja. Czegoś brakuje. Ludzie zapominają, że trzeba się dotrzeć. Kiedy charaktery są silne, zabiera to więcej energii i czasu. Gorzej, jeśli żadne nie chce się dostosować do drugiego. A kompromis jest konieczny. Myślę że to udało nam się pokazać w "Planecie Singli 2".
Chyba jest coś, na co ty prywatnie nigdy byś się nie zgodziła w związku.
Szczerze mówiąc, nie robię takich założeń. Może myślę tak ze względu na zawód, jaki wykonuję. To, w ile osób muszę się wcielić, ile zrozumieć, sprawia, że zwyczajnie unikam tego. W zależności od sytuacji wybieram to, co jest dla mnie najlepsze. Pamiętając, że każdy wybór ma dwie strony.
Ludzie chcą się jednak temu przyglądać, również na dużym ekranie. Ty nie?
Obejrzałam dużo romantycznych filmów, nawet jeden wczoraj. Sądzę, że tak naprawdę wszyscy lubimy zajmować się miłością i bez takiego wątku filmy są ułomne (śmiech). Powiedzmy to sobie wprost. Miłość uświadamia, że nie wszystko można w życiu zaplanować, ale też, że z każdej sytuacji jest jakieś wyjście. I pewnie dlatego właśnie tak bardzo cenię ten wątek w filmach. No, może oprócz "Jednego dnia". Za każdym razem, gdy włączam ten film, mam nadzieję, że inaczej się skończy (śmiech).
Dzisiaj romanse trochę idą w odstawkę. Jest moda na niezależne singielki-feministki.
Czy jest moda? Myślę, że dopiero będzie. My kobiety dopiero dostajemy prawo głosu i możliwość decydowania o sobie. Marzę, że dojdzie choćby do takiego momentu, że samotna kobieta będzie traktowana normalnie. Dokonała przecież świadomego wyboru. Zresztą każda z nas potrafi sobie ze wszystkim sama poradzić. Krystyna z "Planety...", czyli mama Ani, też dokonała takiego wyboru. Do czasu…(śmiech).
To do czego kobiecie jest dziś potrzebny facet?
Chyba do tego, żeby była jeszcze szczęśliwsza. Żeby miała więcej pewności siebie i oparcia. Miło jest przecież zasypiać i budzić się obok drugiego człowieka.
Gdzieś ostatnio czytałam, że faceci boją się kobiet. Że one za wiele od nich oczekują, a oni tymczasem są rozedrgani i przestraszeni.
Ja myślę, że zawsze tak było. W przeszłości przemoc psychiczna i fizyczna wobec kobiet też wynikała ze słabości mężczyzn. Z ich lęków, z kompleksów. A teraz, na ich szczęście, mogą o tym powiedzieć. Mogą nawet płakać i nikt ich za to nie ocenia.
Widzisz to na planach filmowych?
Film to męski świat. Tam pracuje dużo więcej mężczyzn niż kobiet. Kobiety pracują w charakteryzacji i w kostiumach. I niestety nie mają łatwo z męską dominacją. Nie włączyłabym się w akcję #MeToo, ale w kampanię przeciwko pobłażliwemu traktowaniu kobiet na planie – owszem. Żeby było jasne, zdarza mi się powiedzieć "Dość".
A nie wydaje ci się, że kobietom obrywa się najbardziej nie ze strony mężczyzn, ale kobiet?
Kobiety chętniej uderzą w inną kobietę niż w mężczyznę, bo znają jej słaby punkt. Ale nie generalizowałabym.
Ufasz ludziom?
Tak generalnie? Chyba nie. Ale człowiek jako gatunek jest fascynujący.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl