GwiazdyAleksandra Domańska wygrała "Amerykę Express". Ludzie hejtują, ja się cieszę

Aleksandra Domańska wygrała "Amerykę Express". Ludzie hejtują, ja się cieszę

Aleksandra Domańska wygrała "Amerykę Express". Ludzie hejtują, ja się cieszę
Źródło zdjęć: © Ameryka Express
Karolina Błaszkiewicz
29.11.2018 10:52, aktualizacja: 30.04.2019 17:46

Aleksandra Domańska w duecie z bratem Dawidem wygrała program "Ameryka Express". Teraz wylewa się na nią fala hejtu. Bo panikowała i rzucała mięsem, płacząc rzewnymi łzami. Bo nie okazała się dziunią z telewizji. I bardzo dobrze! Gratuluję!

Telewizja z założenia nie pokazuje świata takim, jakim on jest. Nie dziwi mnie więc reakcja na wygraną Oli Domańskiej w "Ameryce Express". Nie takiej zwyciężczyni chce przecież widz. Płacz i lecące co chwila "ja p.....ę" na zmianę z "Rezygnuję" mało pasuje do formatu. 29-letnia Domańska jest na Boga aktorką, to niech zagra! Tymczasem ona nie tylko odmawia przyjęcia roli uczestniczki show, ale jeszcze ma czelność być sobą, być człowiekiem.

Rozumiem – słabość trudno zaakceptować w życiu, a co dopiero w telewizorze. Przecież to jest brzydkie, nawet żenujące. Zabierzcie więc tę Domańską, bo czymś rzucę. Jeśli nie, odkryję, że patrzę na siebie. Naprawdę więc nie dziwi mnie, gdy czytam, co piszą widzowie: "Narzekałaś jakby ci się wielka krzywda działa...", "Szkoda, że nie odpadłaś w pierwszym odcinku", "Twój brat lepiej bawiłby się z kimś innym".

Nie dziwią mnie te komentarze, bo ludzkie równa się nietelewizyjne i zwyczajnie niewygodne. Właśnie dlatego oglądałam "Amerykę Express". Program grający na najniższych emocjach dzięki Oli stał się znośny. Wszystkim na początku mogło być jej zwyczajnie szkoda. Bidulka znalazła się w obcym kraju, z dolarem w dłoni i z plecakiem, który mógł ją przewrócić. Nie muszę się o nic zakładać, żeby stwierdzić, że na jej miejscu bym się rozpłakała. I to tak, że nie mogłabym przestać. Nie machałabym nogą jak Fit Loversi, a w razie odkrycia się, nagłego wzruszenia i rozemecjonowania, nie zrzuciłabym winy na montażystów.

"Jestem człowiekiem. Czuję. Targają mną emocje". Ola powiedziała to widzom, którzy chcieli rozerwać ją na strzępy, gdy uroniła łzę. Nie jedną, nie dwie. Dawidek, jak czule nazywa brata, jest jej przeciwieństwem i ciśnie do przodu. Ola się trzęsie, mówi, że ma serdecznie dość zabawy, denerwując współuczestników patrzących na nią z politowaniem.

Czasem nawet brat nie rozumie, z czym ma problem. Przecież jest super. Dla niej raz jest, raz nie jest. Nie mogę oderwać od niej wzroku, bo sama potrafię zadzwonić na pogotowie, gdy rozetnę sobie palec. Ryczę i biegam po mieszkaniu. Domańska miała ten problem, że kiedy było jej źle i ją ponosiło, obok była kamera.

Złość, radość, żal, smutek, histeria, euforia. U 29-letniej aktorki każdą z tych emocji było widać jak na dłoni. W finale programu mówi: "Mam trzy miesiące, żeby rozkochać w sobie faceta, bo potem będzie masakra". Olu, a ja ci mówię – nie będzie. W całym tym show-biznesowym światku, wśród tych sztucznych uśmieszków i wmawianiu, że tak trzeba: być wyprutym z emocji robotem, ty żyjesz po swojemu i pełną piersią.

Odkrywając się, pokazałaś, że można wygrać naturalnością. Nie chodzi wcale o wygraną w programie. Stawka jest o wiele wyższa. Dzisiaj rozwodzisz się z "Ameryką Express" i porównujesz się do Nicole Kidman opuszczającej biuro prawnika jako była żona Toma Cruise'a. Wstawiam je tu. Niech to będzie środkowy palec dla hejterów. A reszta, do brzegu!

Obraz
© Screen / Instagram

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (180)
Zobacz także