Andrzej Strzelecki nie żyje. Żona Joanna Pałucka wspierała go do końca
Andrzej Strzelecki zmarł 17 lipca nad ranem. Miał 68 lat. Aktor zmagał się z nieoperacyjnym rakiem płuc i oskrzeli. Do samego końca mógł liczyć na wsparcie najbliższych, m.in. żony Joanny Pałuckiej.
17.07.2020 12:53
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Andrzej Strzelecki znany m.in. z roli w serialu "Klan" zmarł nad ranem 17 lipca. Aktor cierpiał na nieoperacyjnego raka płuc i oskrzeli. Jedyną nadzieją na leczenie był innowacyjny lek, który w maju wprowadzono na rynek amerykański. Rodzina i przyjaciele prowadzili zbiórkę, która miała umożliwić sprowadzenie leku do Polski. Aktor odszedł, zanim udało się zgromadzić całą sumę.
"Tata odszedł nagle, nad ranem, o 5:55. Odszedł w domu, byli z nim najbliżsi. To jest najważniejsze. Na ten moment nie jestem w stanie więcej powiedzieć" – powiedziała w rozmowie z Plejadą jego córka, Joanna Strzelecka-Żylicz.
Do samego końca przy Strzeleckim była jego żona, Joanna Pałucka. Choć aktor stronił od wypowiedzi na temat życia prywatnego, wielokrotnie podkreślał, że są szczęśliwym małżeństwem.
Andrzej Strzelecki i Joanna Pałucka byli szczęśliwą parą
"Czymkolwiek urzekła mnie Joasia, nie żałuję, że mnie... urzekła" – powiedział w jednym z wywiadów cytowanym przez "Świat seriali". Strzelecki i Pałucka pracowali razem w teatrze i to właśnie tam narodził się ich związek.
"Pewnego dnia nastąpił po prostu tak zwany wypadek przy pracy. Zakochałem się w Joannie bez pamięci, a ona, na szczęście, pozwoliła mi siebie kochać. I tak to już trwa kilkanaście ładnych lat" – opowiadał aktor.
Pałucką urzekło w mężu jego poczucie humoru i dystans do życia. Podkreślała, że w ich związku nie było nudy. Strzelecki natomiast po skończeniu 60 lat żartował: "Kiedy ma się u boku taką kobietę jak Joasia, nie jest trudno wciąż zachowywać młodość. Jej optymizm i energia to dla mnie najlepszy środek odmładzający".
Kiedy dowiedzieli się, że aktor cierpi na nieoperacyjnego raka, poczuli, że ich świat się zawalił. W wywiadzie, którego Pałucka udzieliła kilka tygodni temu "Faktowi", wróciła wspomnieniami do tego dnia.
"Mąż przyjechał do szpitala na Banacha w Warszawie na kompleksowe badania. I właśnie tam okazało się, że jest problem onkologiczny (...) Mąż odczuwał bóle w różnych częściach ciała, trzęsły mu się ręce. Były to problemy natury neurologicznej, dlatego położono go na oddziale neurologii. Neurologicznie jednak jest wszystko dobrze. Bóle to wynik rozprzestrzeniającego się raka" – wyznała.
Aktorka przyznała wtedy, że choroba załamywała Strzeleckiego. Mówiła, ze diagnoza była dla nich ogromnym ciosem, bo lekarze nie dawali aktorowi szans.
"Do tego wybuchła epidemia. Siedzieliśmy w domu załamani, nie wiedząc, co robić" – opowiadała. Była przy mężu do samego końca.