ASMR - orgazm mózgu bez seksu, czyli najdziwniejsze hobby świata
Zanim trafią na bloga, serwis, artykuł, czy cały kanał wideo poświęcony zjawisku, z którym żyją od dziecka, uważają się za dziwaków. To oczywiste, skoro „kręci” ich chrobotanie długopisu po papierze, odgłosy wydawane przez pralkę, szelest przeczesywanych włosów, czy nawet mlaskanie. Jak się jednak okazuje, osób doświadczających ASMR jest bardzo dużo. Tak dużo, jak wyzwalaczy, które mogą wywołać „orgazm mózgu”.
24.01.2017 | aktual.: 24.01.2017 13:53
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Witaj w centrum relaksacji ASMR. Mam na imię Manuel i dziękuję, że wybrałeś mnie dziś na swojego artystę ASMR – mówi łagodnym, spokojnym głosem siwowłosy mężczyzna, którego kanał na youtube.com ma setki tysięcy subskrybentów i miliony wyświetleń. Po wprowadzeniu każe widzowi usiąść wygodnie (ze słuchawkami na uszach) i pozwolić zająć się sobą. Przez kolejne piętnaście minut będzie wykonywał ci wirtualny masaż twarzy, uszu, głowy, obcinał włosy i wsmarowywał krem. Dźwięki, które w tym czasie usłyszysz, mają wprawić cię w stan głębokiej relaksacji lub nawet dostarczyć fizycznej przyjemności.
ASMR, czyli z ang. „autonomous sensory meridian response”, to w wolnym tłumaczeniu przyjemne mrowienie w okolicach głowy, szyi, ale również w innych rejonach ciała, wywołane przez różnego rodzaju bodźce zewnętrzne (głównie dźwiękowe, ale często połączone również z doznaniami wzrokowymi) i wprowadzające w stan euforii. Ci, którzy go doznają, używają jednak prostszych określeń: orgazm mózgu, orgazm głowy, łaskotki, dreszcze, ciarki.
- To to jest to uczucie, które już jako mały chłopiec nazwałem "brudziki" (takie dreszczyki po głowie chodzące) - pisze Igor na jednym z blogów poświęconych ASMR. - U mnie wywołuje je… dźwięk wirującej pralki.
Pierwszą osobą, od której usłyszałam o tym zjawisku, był mój znajomy, 38-letni Michał. Przyznam szczerze, że wzięłam go wtedy za freaka, choć Michał to zupełnie normalny facet. On sam zresztą miał na początku podobne przemyślenia.
- ASMR towarzyszy mi od dziecka - mówi. - Na początku myślałem, że jestem nieźle pokręcony, a później, że może mam jakieś szczególne zdolności.
Jak tysiące innych „freaków” ASMR trafił w końcu na opis swojego dziwactwa w internecie i przekonał się, że takich jak on jest mnóstwo. A w dodatku ktoś nagrywa filmy z doznaniami dźwiękowymi specjalnie dla nich. Ulubionym wyzwalaczem Michała jest wypisywanie recept przez lekarza.
- Chodzi o wszystko: o stukanie końcówką długopisu na kartce (ważne, żeby kartka miała twardą podkładkę), ale też obserwowanie tego, jak lekarz pisze - opisuje Michał, śmiejąc się przy tym. Wie, że brzmi to co najmniej dziwne. Za to jest niezwykle przyjemne.
Skala doznań, którą opisują osoby podatne na ASMR, jest zróżnicowana: od miłego łaskotania z tyłu głowy lub na karku, przez uczucie totalnego relaksu, błogości, aż do stanu całkowitej ekstazy. Podkreślają przy tym, że nie ma to nic wspólnego z podnieceniem seksualnym czy zaspokajaniem popędu: taka rozkosz, ale bez podtekstów.
- Kilka razy miałem tak silne "strzały", że musiałem odejść od mówiącej do mnie osoby (przerwać rozmowę), bo aż mnie zwijało - pisze Jarek, na którego najsilniej działa określony tembr głosu. - To było hipnotyzujące. Odlot niemalże w całym ciele, jak orgazm.
Przeprowadzając research na temat tego dziwnego zjawiska, szybko stwierdzam, że istnieje lista najpopularniejszych wyzwalaczy, na które reaguje najwięcej osób. To przede wszystkim szept, rozczesywanie włosów i odgłos piszącego długopisu lub ołówka. Ale „dziwactw” jest tak naprawdę całe mnóstwo.
- Mam wyjątkowo dziwne ASMR, uwielbiam gąbki! Te zwykłe do mycia, te do garów, a najbardziej te wielkie, żółte do mycia samochodów! Przez nie właśnie uwielbiam myć samochody, mimo że sama nie jeżdżę. Jak by to dziwnie nie zabrzmiało, uwielbiam je moczyć, płukać, wyciskać z piany - pisze jedna z subskrybentek wideobloga poświęconego ASMR.
- Ja myślałem, że jestem jakiś chory umysłowo, nigdy nie chwaliłem się nikomu tym uczuciem, ale zacząłem szukać w necie czegoś na kształt "ciarki na karku" i jak widzę, to jest masowe zjawisko - wyznaje jeden z internautów. - Nigdy nie zwracałem uwagi, kiedy się pojawia, więc nie wiem do końca, co jest u mnie tym wyzwalaczem. Ale przeważnie filmiki instruktażowe. Dziś właśnie oglądałem, jak dwóch facetów przedstawia, jak wysmażyć boczek w grillu i pojawiły się te ciarki i mrowienie z tyłu głowy. Po prostu odpłynąłem, oglądając, jak gość smaży boczek i polewa go piwem.
Specjalnie z myślą o ASMR na youtube.com powstają całe kanały i vlogi poświęcone temu zjawisku. Można więc godzinami słuchać kojącego szeptu, odgłosów jedzenia, wodzić wzrokiem za ręką przesuwającą po wiszących w szafie ubraniach, czy oddawać wirtualnym zabiegom kosmetycznym. Zwłaszcza te ostatnie robią w internecie furorę. Choć brzmi to wyjątkowo dziwnie, istnieją popularni youtuberzy, którzy w swoich filmach udają, że robią widzowi makijaż, masaż lub inny, wybrany zabieg. Na brak „klientów” nie narzekają, ich filmy mają miliony wyświetleń.
Psychologowie i neurolodzy dość sceptycznie podchodzą do ASMR. Z pięciu rodzimych specjalistów, których proszę o komentarz, żaden nie chce udzielić oficjalnej wypowiedzi. Badań naukowych na temat zjawiska brak, a są i tacy - jak np. Steven Novella z Wydziału Neurologii w Yale - którzy negują istnienie ASMR. Czy jednak tysiące subskrybentów mogą się mylić? Oni doznają przyjemności i zdanie lekarzy nie bardzo ich interesuje.
Samo działanie mechanizmu wyzwalającego przyjemne odczucia, nie jest żadną filozofią, a neurolodzy tłumaczą je w prosty sposób. Po pierwsze, specyficzne (i bardzo indywidualne) doznania wzrokowo-dźwiękowe mogą stymulować ośrodek przyjemności w mózgu. Po drugie, przywołują wspomnienia z dzieciństwa. Potwierdza to wielu ASMR-owców, którzy pod wpływem określonych wyzwalaczy odczuwają ten sam błogi stan, jak wówczas, gdy byli małymi dziećmi, a np. mama głaskała ich po głowie, przebierała, czytała bajki ściszonym głosem.
Choć sama nie przypominam sobie, żeby porywały mnie szczególnie jakieś specyficzne dźwięki, oprócz muzyki Radiohead i bluegrass, postanawiam na własnej skórze (lub raczej uszach) sprawdzić, czy uda mi się wyzwolić u siebie ASMR. Niestety po obejrzeniu kilkunastu filmów okazuje się, że masowanie twarzy mnie śmieszy, jedzenie truskawek obrzydza, a szeptanie zwyczajnie nuży. Podobnie jest z wklepywaniem kremu, otwieraniem pudełek, obieraniem jabłek i krojeniem mydła. Nic z tego, jestem całkowicie odporna, o czym z żalem mówię Michałowi, który uświadamia mnie, gdzie popełniam błąd.
- Te filmy powstają z użyciem technologii nagrywania binauralnego - wyjaśnia mi Michał. - To znaczy, że stwarzają iluzję, jakbyś przebywała w miejscu nagrania. Ale żeby to odczuć, musisz mieć założone słuchawki, inaczej efektu nie będzie.
Pouczona przez eksperta wracam do filmu, który dla mnie wybrał, tym razem zakładam słuchawki, podkręcam głośność i faktycznie zaczynam rozumieć, o co tu chodzi. Kojący głos moderatora co prawda nadal niespecjalnie mnie wycisza, ale gdy zaczyna „masować mi uszy”, doznania rzeczywiście stają się wyjątkowo przyjemne. Niestety tylko przez kilkanaście sekund, potem zaczynają drażnić, a gdy moderator przechodzi do szczotkowania włosów, stają się wręcz irytujące. Cóż, być może naprawdę nie znalazłam jeszcze swojego „wyzwalacza”.