Blisko ludziAutor "Pokolenia Ikea" brutalnie o związkach. Tak wygląda miłość w XXI wieku

Autor "Pokolenia Ikea" brutalnie o związkach. Tak wygląda miłość w XXI wieku

"Każdy następny związek jest jak burger w McDonald’s. Czekasz w kolejce, płacisz kartą i dostajesz słodzoną bułę, którą musisz popić colą, aby nie mieć mdłości" - mówi Piotr C., tajemniczy pisarz uznany przez współczesnych 30-latków za głos generacji Y.

Autor "Pokolenia Ikea" brutalnie o związkach. Tak wygląda miłość w XXI wieku
Źródło zdjęć: © 123RF
Klaudia Stabach

Piotr C., bloger i autor kultowej książki "Pokolenie Ikea" w kontrowersyjny sposób i przy użyciu brutalnie trafnych spostrzeżeń opisuje współczesną rzeczywistość. Pisarz w rozmowie z nami wyjaśnia, czym jest miłość w XXI wieku oraz dlaczego dzisiaj ludziom tak często nie wychodzi w związkach.

Klaudia Stabach, WP Kobieta: Czym jest miłość w 2019 roku? Czy w dzisiejszych czasach jest nam w ogóle potrzebna?

Piotr C.: Myślę, że jesteśmy coraz mniej przygotowani na stałe związki, a jednocześnie coraz bardziej tęsknimy za miłością. Wcześniej związek/małżeństwo miało na celu głównie interesy. Małżeństwa się ustawiało. Małżeństwo było po to, aby pojawiły się dzieci. I aby zapewnić tym dzieciom utrzymanie. Potem małżeństwo zostało przekształcone w związek z miłości, a później miała być nie tylko miłość, ale i epicki seks. Nie dla prokreacji, ale dla rozrywki i budowania bliskości.

Teraz ludzie nie wiedzą, co to jest ta miłość. Słowo kocham jest odmieniane przez wszystkie przypadki. Kocham cię, bo zobaczyłem kawałek twojej gołej du.y na Instagramie. Kocham karkówkę. Kocham mamę. Kocham swojego psa. Mężczyźni bardzo często obiecują „miłość”, aby dostać seks. Kobiety bardzo często oferują seks, aby dostać to, co według nich jest miłością.

W dobie Tindera i internetu zalanego pornografią romantyczne uczucie ma szanse na przetrwanie?
Dzisiejsze związki mają w sobie od początku podskórne, bezczelne, skrywane poczucie tymczasowości. Żyjemy w czasach, w których ludzie opuszczają związki albo szukają kogoś na boku nie dlatego, że są nieszczęśliwi, a dlatego, że mogliby być szczęśliwi bardziej. Jak to kiedyś powiedziała psychoterapeutka Esther Perel: "Kiedyś monogamia oznaczała jedną osobę na całe życie. Teraz monogamia oznacza jedną osobę na raz".

Pomimo tego, że seks na pierwszej randce już mało kogo dziwi, to wciąż istnieje przekonanie, że jest czymś złym. Słusznie? Nie da się zbudować trwałego związku zaczynając znajomość od łóżka?
Wszystko się da. I zawsze są jakieś tam wyjątki. Tyle, że łóżko jest dużo fajniejsze, gdy prowadzi do niego jakaś droga, bo ta droga jest często fajniejsza niż sam cel. Tymczasem ludziom się nie chce flirtować. Zanika umiejętność uwodzenia. Gdy niespiesznie rozmawiasz z kobietą, a ona z tobą, to jest to uwodzenie. Gdy ona, niby przypadkiem, pokazuje ci udo, to jest to uwodzenie. Gdy staje przed tobą na ruchomych schodach, żebyś mógł się jej przyjrzeć, to też jest uwodzenie. Tyle, że dziś nie ma już uwodzenia, nie ma flirtu. Ale teraz mężczyźni nie muszą już zdobywać kobiet. Skończyło się.

Singiel to status matrymonialny czy już styl życia?
To mentalny wybór. Coraz częściej nawet będąc w związku żyjemy jak single. Według zasady: jestem z kimś, ale się rozglądam.

Piszesz, że żyjemy w czasach, gdy seks można mieć szybciej niż hamburgera w fast foodzie. Gdy sukienki są krótsze niż wyrzuty sumienia. W związku z tym, jak przeciętny 25-30-latek ma zbudować trwały i szczęśliwy związek?

To, co rozumiemy jako miłość, tak naprawdę składa się z trzech elementów. Jeden to wspomniana namiętność. Noc była ciepła i było tak fajnie, że nawet sąsiedzi klaskali z uznaniem. Faza czystej namiętności jest uzależniająca. Znam ludzi, którzy przechodzą z jednego związku tego typu do kolejnego. Rzuć mnie na ścianę/zerwij mi majtki/weź mnie. Namiętność to jednak nie tylko dziki seks, ale i zauroczenie.

Drugi element to intymność. Czyli on i ona zaczynają się poznawać. Wiedzą co ta druga osoba lubi, znają swoich rodziców, znają swoich przyjaciół. I wreszcie miłość dopełnia element trzeci: zaangażowanie, czyli wspólne plany na przyszłość. Jednak zanim się pojawi, mija przynajmniej rok.

Młodzi ludzie mają coraz większe trudności z rozwiązywaniem problemów w związkach. Często wolą rozstać się niż poszukać rozwiązania. Skąd to się bierze? Nie potrafimy już ze sobą rozmawiać?
Młodzi ludzie często za miłość biorą właśnie tylko wspomnianą wyżej namiętność. Kiedy się kończy robi się trudno i... nudno. Nie ma emocji. Więc szukają kogoś następnego. I za chwilę widzą, że każdy następny związek jest jak burger w McDonald’s. Czekasz w kolejce, płacisz kartą i dostajesz słodzoną bułę, którą musisz popić colą, aby nie mieć mdłości.

Faceci mówią, że nie ma już normalnych, dobrych dziewczyn, a kobiety zastanawiają się "gdzie ci mężczyźni". Rzeczywiście jest z nami coraz gorzej? Czy może nie potrafimy dostrzec pozytywów w drugiej osobie?
W Polsce, choć nie w sposób sformalizowany zaczyna być popularny ruch MGTOW, to skrót od: Men Going Their Own Way (Mężczyźni wybierający własną drogę). Znam mnóstwo takich facetów, którzy mówią, że skoro większość kobiet ich nie akceptuje, skoro cały czas im coś nie pasuje, skoro cały czas narzekają, że mężczyźni się skończyli, że są słabi, to po co z nimi wchodzić w dłuższe relacje?

Deklarujemy, że chcemy wiązać się z dobrymi ludźmi, a w rzeczywistości wchodzimy w toksyczne związki. Skąd to się bierze? Jak to przerwać?
Z deficytów. Z kompleksów. Z poczucia, że jeśli ktoś nas lubi, to znaczy, że jest głupi, bo wcale nie jesteśmy fajni. A jak nas nie lubi, odrzuca i trzyma krótko przy pysku, to my mu udowodnimy, że się myli. Ja to nazywam trzymaniem partnera na głodzie. I zazwyczaj tak trzymać się pozwalają kobiety. I nic się nie zmieni do momentu, aż ta osoba wyrobi w sobie zdrowe poczucie własnej wartości.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (196)